Ograniczenia w związku z epidemią koronawirusa wprowadzone przez rząd jeszcze bardziej zaostrzają rygory związane z wychodzeniem z domu i kwarantanną. Dotyczą też korzystania z terenów publicznych oraz liczby osób przebywających w sklepach. Sprawdzaliśmy, jak wygląda Elbląg podczas pierwszego dnia funkcjonowania nowych obostrzeń. Zobacz zdjęcia
Najistotniejszą ze wprowadzonych zmian jest ograniczenie liczby klientów w sklepach. Od środy (1 kwietnia) może w nich przebywać maksymalnie trzy razy więcej niż jest kas lub punktów płatniczych. Co ważne, wliczają się w to także nieczynne w danym momencie kasy i okienka. Dla przykładu, jeśli w sklepie jest 5 takich stanowisk, to jednocześnie do środka może wejść maksymalnie 15 osób.
- Przestrzegamy nowych zasad. Mamy dwie kasy, więc w sklepie może być tylko sześć osób. Jeśli chce wejść kolejna, to po prostu mówimy jej, że musi poczekać. Klienci nie protestują, są spokojni - mówi pani Katarzyna, ekspedientka jednego z osiedlowych sklepów spożywczych przy ul. Robotniczej.
Gorzej już jest z jednorazowymi rękawiczkami, które powinni teraz obowiązkowo nosić klienci. Zapewnić je ma im sklep.
- Szef kazał wyłożyć przy wejściu te, które mieliśmy już wcześniej na dziale pieczywa. Niby są jednorazowe, ale chyba nie o takie chodziło? Właściciel powiedział, że na jutro postara się kupić inne. Tylko nie wiem gdzie i za ile, bo podobno są braki. My też nasz sklep regularnie ozonujemy, to pomysł właściciela - mówi pani Katarzyna.
Od środy policja zapowiada wzmożone patrole. Policjantów wspomagać będzie żandarmeria wojskowa i oczywiście strażnicy miejscy.
- Będziemy patrolowali szczególnie te miejsca, które wcześniej gromadziły wielu ludzi: parki, Bażantarnię, Stare Miasto, deptaki miejskie - zapowiada Jakub Sawicki z zespołu prasowego Komendy Miejskiej Policji w Elblągu.
W elbląskich parkach jednak pusto. - Przysiadłem tylko na moment na ławce. Wracam z zakupów, jestem już w słusznym wieku, więc trochę się zmęczyłem. Poszedłem specjalnie o godz. 11, w tej wyznaczonej dla seniorów. Rzeczywiście do sklepu wpuszczali tylko osoby starsze – mówi pan Andrzej, którego spotkaliśmy w parku Kajki.
Pustki również w Bażantarni, po drodze spotykamy tylko spacerowicza z psem. - Pies to teraz mój mały ambasador wolności. No oczywiście żartuję sobie. Wyszliśmy na krótki spacer, mieszkam w pobliżu - mówi pan Karol.
Na ulicach Elbląga jest spokojnie.
- Tylko ludzie są jacyś inni, smutniejsi. Nawet sąsiadkę omijam teraz, a znamy się 40 lat. Jesteśmy z tego starego pokolenia sąsiadów, którzy byli jak rodzina, a teraz nawet się nie odwiedzamy – mówi pani Elżbieta, którą spotykamy w kolejce do spożywczego marketu.
Dlaczego w niej stoi i to - jak mówi - od niemal pół godziny?
- Mam 1200 zł emerytury, a tu jest tanio, bo teraz w osiedlowych ceny podnieśli. Nawet w czasach przed wirusem musiałam oszczędzać, a co dopiero teraz. To jest jak trzecia wojna światowa – mówi kobieta.