Przez kilkadziesiąt lat między ul. Kartuską a Grottgera istniało przejście, dzięki któremu mieszkańcy okolicznych domów mieli bliżej do szkoły czy autobusu. Właśnie zostało zagrodzone, co wywołało protesty.
- Dzieci do szkoły tędy chodziły, starsze osoby z zakupami, bo było po prostu bliżej, a teraz trzeba chodzić dokoła, przez Rawską, gdzie ruch jest coraz większy, na dodatek powstaje market i przebudowywane jest skrzyżowanie. Tu przecież chodzi o nasze bezpieczeństwo - dodaje pani Elżbieta, która napisała w tej sprawie pismo do Urzędu Miejskiego. Podpisało się pod nim ponad 70 rodzin mieszkających w pobliżu.
- Mieszkam tutaj 30 lat. Schody, które rozebrano po postawieniu siatki, budowało jeszcze miasto. Słyszeliśmy, że płot się pojawił, bo w tym miejscu ma być postawiony garaż dla pani, która niedawno się tu wprowadziła. Od tego się wszystko zaczęło – dodaje kolejna mieszkanka.
- Teraz nie mamy drogi ewakuacyjnej, ludzie nie będą mieli jak uciec przed pożarem, nawet listonosz musi nadkładać drogi – mówią protestujący.
Przejście między ulicą Kartuską a Grottgera istniało od kilkudziesięciu lat. Zostało zagrodzone 1 września na wniosek mieszkańców jednego z budynków przy ul. Grottgera. - Budynek i działka jest własnością wspólnoty mieszkaniowej. Mieszkańcy na zebraniu w lutym tego roku podjęli m.in. decyzję o wygrodzeniu tej części działki i ja musiałem jako zarządca ich decyzję wykonać – mówi Mirosław Stybel z Zespołu Zarządców Nieruchomości.
Budynek przy ul. Grottgera jak i działka, na której stoi, należała przez lata do wojska. Pod koniec lat 90. powstała tutaj wspólnota mieszkaniowa, prawie 61 procent mieszkań należy do prywatnych właścicieli, niespełna 40 procent – do Wojskowej Agencji Mieszkaniowej. I to właśnie mieszkający tutaj elblążanie, z których wielu ma dzieci, zdecydowało o zagrodzeniu przejścia.
- Wie pan, co tutaj się działo? Picie alkoholu, rozbijanie butelek, krzyki, przychodziło tu wiele osób spoza tego osiedla. Mieszkam tutaj od kilku miesięcy i już miałam dosyć. W weekendy szczególnie latem było tu nie do zniesienia. Po postawieniu płotu wreszcie jest cisza i spokój. Też mam przez to dalej do pracy, ale nie narzekam – mówi jedna z mieszkanek budynku przy ul. Grottgera.
- Wszyscy się grodzą w mieście, stawiają szlabany, bo każdy szanuje swoją własność. My też chcemy mieć święty spokój. Mieliśmy prawo do zagrodzenia przejścia i z niego skorzystaliśmy. Chcemy w tym miejscu postawić obudowę śmietnika, niedaleko stąd plac zabaw dla dzieci. Po prostu uporządkować ten teren – dodaje jej sąsiad.