Pierwsze jego powieści sięgały do współczesnej historii. Jego najnowsza książka opisuje czasy bardziej odległe. O tym, ile w niej prawdy, a ile fikcji, czy trudno było zmierzyć się z opisem zdarzeń w XIII-wiecznym Elblągu, opowiada autor „Wojny Bogów” Tomasz Stężała.
Dominika Kiejdo: - Wcześniejsze Pana książki nawiązywały do współczesnej historii. Skąd pomysł przeniesienia się w tak odległe czasy?
Tomasz Stężała: - Przyczyną jest zmęczenie materiału. Cała moja dotychczasowa twórczość związana była ze współczesnością. Bliższą lub dalszą. Postanowiłem więc zmienić tematykę, zwłaszcza, że już wcześniej zacząłem robić szkice. Jeśli mam jakiś pomysł, staram się go zanotować, a potem wracam do niego. Ostatnio miałem trochę wolnego czasu, a że pisanie weszło mi w krew i ciężko już bez tego funkcjonować, kontynuuję pisanie i przeszedłem do tematyki związanej z powstaniem naszego miasta.
- Książka bazuje tylko i wyłącznie na faktach? Czy wplótł Pan w fabułę także fikcyjne wydarzenia?
- Tak. Nie ma zbyt wielu pewnych źródeł odnoszących się do czasów powstania Elbląga, dlatego niektóre mniej istotne wydarzenia w powieści są moim wymysłem. Są więc w tej książce i postacie, które znamy z kart historii, jest i cała masa postaci fikcyjnych. Takimi postaciami są główni bohaterowie, czyli rodzina pochodząca z Lubeki, która zostaje zmuszona do przeniesienia na nasze ziemie. Są w książce i prawdziwe wydarzenia, miejsca, które istnieją, bądź istniały. Starałem się stworzyć dość mocną podbudowę faktograficzną, opartą o dostępną wiedzę archeologiczną.
- Na jakich dokumentach Pan bazował?
- Miałem całą masę materiałów historycznych. Korzystałem na przykład z książki pod redakcją profesorów Gierszewskiego i Grotha pt. „Historia Elbląga”. W ubiegłym roku ksiądz Mieczysław Józefczyk wydał fantastyczny zbiór tłumaczeń dokumentów źródłowych o państwie krzyżackim z łaciny i ze staroniemieckiego, który był także przydatny.
- Tytuł książki „Wojna Bogów” zapowiada ciekawą lekturę. Podobnie oprawa graficzna może sugerować, że znajdziemy w niej wątki sensacyjne…
- Książkę napisałem pod innym tytułem. Tytuł „Wojna Bogów” to sugestia mojego nowego wydawcy. Wydawnictwo Bellona stwierdziło, że mój tytuł jest za mało chwytliwy. Poproszono mnie o inne propozycje. Po dłuższych targach ustaliliśmy taki tytuł. Początkowo nie przekonywał mnie on, jednak po zderzeniu z okładką książki, która mi również się bardzo podoba, stwierdzam, że i tytuł i oprawa graficzna oddaje w dużej mierze treść powieści.
- Zdradzi Pan, kto widnieje na tej okładce?
- Wolałbym teraz tego nie zdradzać. Myślę, że po przeczytaniu przynajmniej części książki, będzie można się domyślić, o kogo chodzi.
- Będzie wojna, będą Bogowie. Proszę uchylić rąbka tajemnicy odnośnie fabuły.
- 1237 rok to czas krucjaty północnej. W decydującej fazie tej krucjaty na nasze terytorium oprócz Krzyżaków zjeżdża bardzo dużo krzyżowców, głównie z Niemiec, ze Śląska, Kujaw czy Wielkopolski, którzy przyjechali tutaj, by walczyć za wiarę. Taka jest przynajmniej motywacja. Czy dominująca? Trudno powiedzieć, czy u wszystkich. Przyjeżdżają oni tu na pewno także, żeby zarobić, po łupy. Wojny średniowieczne miały generalnie charakter łupieżczy. Ludzie przyjeżdżali tutaj, żeby podbudować gospodarkę w Niemczech, na Śląsku czy na Kujawach.
- Do jakiego gatunku zaliczyłby Pan tę książkę?
- Jest to klasyczna powieść historyczna.
- Z wątkami sensacyjnymi.
- Wątki sensacyjne też są. Jest trochę wątków religijnych. Jest też wątek miłosny. Jest dużo opisów walk. Starałem się opisać, jak mogło wyglądać życie w tworzącym się ośrodku miejskim, jakim był Elbing.
- Kiedy będzie promocja książki?
- Proces promocyjny się już zaczął. Oficjalna data wydania to 15 lutego, kiedy to książka wejdzie na rynek. Wydawca - Bellona - przygotował 40-sekundowy bardzo dynamiczny promocyjny clip video. Podobny film tworzy telewizja Truso. Pierwsza część powstała już w elbląskim muzeum. W sobotę w Bażantarni powstanie nagranie scen bitewnych z udziałem elbląskich rekonstruktorów w strojach z epoki, którzy ostatnio brali udział w nagrywaniu odcinków serialu „Korona królów” w Malborku. Będą odtwarzali role Krzyżaków i Prusów. Zapowiada się na bardzo energiczny i ostry clip.
- Kiedy możemy spodziewać się spotkań z autorem?
- Przewidziane są na początek marca. Trzeba dać czytelnikom czas na zapoznanie się z książką. Chciałbym, by to spotkanie miało szerszą płaszczyznę, by nie była to dyskusja tylko o samej książce, ale również o epoce i o tym, jaki wpływ wydarzenia tamtych czasów miały na to, co dzieje się teraz. Po krótkim zastanowieniu możemy bowiem dojść do uprawnionego wniosku, że to, co się zdarzyło w 1237 roku i w czasach krucjaty, ma wpływ na to, jak wygląda Europa i świat teraz. Historia współczesnego świata zaczęła się właśnie tu nad naszą rzeką.
- Jak Pan to uzasadni?
- Powstało wtedy państwo krzyżackie, które się sekularyzowało. Stało się państwem świeckim i dało początek Prusom. Prusy to początek zjednoczenia Niemiec, zajęcie części Polski i współudział w likwidacji Polski czyli rozbiory. Później wojny światowe. Rewizjonizm powojenny. I cały czas polityka niemiecka, która nie jest najprzyjaźniejsza w stosunku do Polski. Nie byłoby współczesnych Niemiec, gdyby nie Prusy. A one powstały dokładnie w tym miejscu, u nas.
- Jak godzi Pan pracę zawodową z pisaniem?
- Mogę pisać tylko i wyłącznie dlatego, że mam bardzo wyrozumiałą żonę, która mi to umożliwia. Ostatnio miałem dwa tygodnie wolnego i mogłem sobie pozwolić na codziennie pisanie. Codziennie powstawało kilka stron kolejnej książki.
- I pewnie nie może Pan zdradzić, co to za książka?
- W połowie roku w planach jest kontynuacja „Wojny Bogów”. Obecnie pracuję nad książką, która ma zostać wydana w setną rocznicę odzyskania przez Polskę niepodległości. Jej tematyka związana jest z odzyskaniem niepodległości w różnych częściach Polski. O napisanie książki wystąpiło do mnie z prośbą wydawnictwo Bellona. Stąd też staram się ją napisać jak najszybciej.
- Popołudniami też Pan pisze?
- Jak tylko jest taka możliwość. Dziś także mam w planach napisanie kilku stron.
- Które książki pisze się łatwiej? Te związane z współczesną historią czy te sięgające do średniowiecza?
- Im bardziej książka oparta jest o fakty, tym więcej trzeba przeznaczyć czasu na sprawdzanie i porównanie źródeł. Na godzinę pisania przypada z reguły od pół godziny do dwóch godzin sprawdzania w materiałach. Książkę „Wojna Bogów” napisałem dość szybko, ponieważ nie zbyt wielu ścisłych faktów historycznych. Faktyczne wydarzenia trzeba było potem jakoś logicznie połączyć z fikcją. Wymyślić, co mogło się zdarzyć. Wpleść w to fikcyjnych bohaterów.
- Czy w Pana książce istnieje podział na czarne i dobre charaktery? Czy raczej, jak to w życiu bywa, bohaterowie są trochę dobrzy, trochę źli?
- Nie ma ludzi wyłącznie dobrych i złych. Przez pryzmat Sienkiewicza przyzwyczailiśmy się patrzeć na Krzyżaków jak na czarne charaktery, a na Polaków, Prusów, Litwinów jak na tych dobrych. Moi bohaterowie są zwykłymi ludźmi: po trochu dobrzy, po trochu trochę źli. Starałem się stworzyć właśnie takie postacie. Być może jednym dałem trochę więcej dobrego, innym więcej złego, bo taka jest rola autora.
Tomasz Stężała: - Przyczyną jest zmęczenie materiału. Cała moja dotychczasowa twórczość związana była ze współczesnością. Bliższą lub dalszą. Postanowiłem więc zmienić tematykę, zwłaszcza, że już wcześniej zacząłem robić szkice. Jeśli mam jakiś pomysł, staram się go zanotować, a potem wracam do niego. Ostatnio miałem trochę wolnego czasu, a że pisanie weszło mi w krew i ciężko już bez tego funkcjonować, kontynuuję pisanie i przeszedłem do tematyki związanej z powstaniem naszego miasta.
- Książka bazuje tylko i wyłącznie na faktach? Czy wplótł Pan w fabułę także fikcyjne wydarzenia?
- Tak. Nie ma zbyt wielu pewnych źródeł odnoszących się do czasów powstania Elbląga, dlatego niektóre mniej istotne wydarzenia w powieści są moim wymysłem. Są więc w tej książce i postacie, które znamy z kart historii, jest i cała masa postaci fikcyjnych. Takimi postaciami są główni bohaterowie, czyli rodzina pochodząca z Lubeki, która zostaje zmuszona do przeniesienia na nasze ziemie. Są w książce i prawdziwe wydarzenia, miejsca, które istnieją, bądź istniały. Starałem się stworzyć dość mocną podbudowę faktograficzną, opartą o dostępną wiedzę archeologiczną.
- Na jakich dokumentach Pan bazował?
- Miałem całą masę materiałów historycznych. Korzystałem na przykład z książki pod redakcją profesorów Gierszewskiego i Grotha pt. „Historia Elbląga”. W ubiegłym roku ksiądz Mieczysław Józefczyk wydał fantastyczny zbiór tłumaczeń dokumentów źródłowych o państwie krzyżackim z łaciny i ze staroniemieckiego, który był także przydatny.
- Tytuł książki „Wojna Bogów” zapowiada ciekawą lekturę. Podobnie oprawa graficzna może sugerować, że znajdziemy w niej wątki sensacyjne…
- Książkę napisałem pod innym tytułem. Tytuł „Wojna Bogów” to sugestia mojego nowego wydawcy. Wydawnictwo Bellona stwierdziło, że mój tytuł jest za mało chwytliwy. Poproszono mnie o inne propozycje. Po dłuższych targach ustaliliśmy taki tytuł. Początkowo nie przekonywał mnie on, jednak po zderzeniu z okładką książki, która mi również się bardzo podoba, stwierdzam, że i tytuł i oprawa graficzna oddaje w dużej mierze treść powieści.
- Zdradzi Pan, kto widnieje na tej okładce?
- Wolałbym teraz tego nie zdradzać. Myślę, że po przeczytaniu przynajmniej części książki, będzie można się domyślić, o kogo chodzi.
- Będzie wojna, będą Bogowie. Proszę uchylić rąbka tajemnicy odnośnie fabuły.
- 1237 rok to czas krucjaty północnej. W decydującej fazie tej krucjaty na nasze terytorium oprócz Krzyżaków zjeżdża bardzo dużo krzyżowców, głównie z Niemiec, ze Śląska, Kujaw czy Wielkopolski, którzy przyjechali tutaj, by walczyć za wiarę. Taka jest przynajmniej motywacja. Czy dominująca? Trudno powiedzieć, czy u wszystkich. Przyjeżdżają oni tu na pewno także, żeby zarobić, po łupy. Wojny średniowieczne miały generalnie charakter łupieżczy. Ludzie przyjeżdżali tutaj, żeby podbudować gospodarkę w Niemczech, na Śląsku czy na Kujawach.
- Do jakiego gatunku zaliczyłby Pan tę książkę?
- Jest to klasyczna powieść historyczna.
- Z wątkami sensacyjnymi.
- Wątki sensacyjne też są. Jest trochę wątków religijnych. Jest też wątek miłosny. Jest dużo opisów walk. Starałem się opisać, jak mogło wyglądać życie w tworzącym się ośrodku miejskim, jakim był Elbing.
- Kiedy będzie promocja książki?
- Proces promocyjny się już zaczął. Oficjalna data wydania to 15 lutego, kiedy to książka wejdzie na rynek. Wydawca - Bellona - przygotował 40-sekundowy bardzo dynamiczny promocyjny clip video. Podobny film tworzy telewizja Truso. Pierwsza część powstała już w elbląskim muzeum. W sobotę w Bażantarni powstanie nagranie scen bitewnych z udziałem elbląskich rekonstruktorów w strojach z epoki, którzy ostatnio brali udział w nagrywaniu odcinków serialu „Korona królów” w Malborku. Będą odtwarzali role Krzyżaków i Prusów. Zapowiada się na bardzo energiczny i ostry clip.
- Kiedy możemy spodziewać się spotkań z autorem?
- Przewidziane są na początek marca. Trzeba dać czytelnikom czas na zapoznanie się z książką. Chciałbym, by to spotkanie miało szerszą płaszczyznę, by nie była to dyskusja tylko o samej książce, ale również o epoce i o tym, jaki wpływ wydarzenia tamtych czasów miały na to, co dzieje się teraz. Po krótkim zastanowieniu możemy bowiem dojść do uprawnionego wniosku, że to, co się zdarzyło w 1237 roku i w czasach krucjaty, ma wpływ na to, jak wygląda Europa i świat teraz. Historia współczesnego świata zaczęła się właśnie tu nad naszą rzeką.
- Jak Pan to uzasadni?
- Powstało wtedy państwo krzyżackie, które się sekularyzowało. Stało się państwem świeckim i dało początek Prusom. Prusy to początek zjednoczenia Niemiec, zajęcie części Polski i współudział w likwidacji Polski czyli rozbiory. Później wojny światowe. Rewizjonizm powojenny. I cały czas polityka niemiecka, która nie jest najprzyjaźniejsza w stosunku do Polski. Nie byłoby współczesnych Niemiec, gdyby nie Prusy. A one powstały dokładnie w tym miejscu, u nas.
- Jak godzi Pan pracę zawodową z pisaniem?
- Mogę pisać tylko i wyłącznie dlatego, że mam bardzo wyrozumiałą żonę, która mi to umożliwia. Ostatnio miałem dwa tygodnie wolnego i mogłem sobie pozwolić na codziennie pisanie. Codziennie powstawało kilka stron kolejnej książki.
- I pewnie nie może Pan zdradzić, co to za książka?
- W połowie roku w planach jest kontynuacja „Wojny Bogów”. Obecnie pracuję nad książką, która ma zostać wydana w setną rocznicę odzyskania przez Polskę niepodległości. Jej tematyka związana jest z odzyskaniem niepodległości w różnych częściach Polski. O napisanie książki wystąpiło do mnie z prośbą wydawnictwo Bellona. Stąd też staram się ją napisać jak najszybciej.
- Popołudniami też Pan pisze?
- Jak tylko jest taka możliwość. Dziś także mam w planach napisanie kilku stron.
- Które książki pisze się łatwiej? Te związane z współczesną historią czy te sięgające do średniowiecza?
- Im bardziej książka oparta jest o fakty, tym więcej trzeba przeznaczyć czasu na sprawdzanie i porównanie źródeł. Na godzinę pisania przypada z reguły od pół godziny do dwóch godzin sprawdzania w materiałach. Książkę „Wojna Bogów” napisałem dość szybko, ponieważ nie zbyt wielu ścisłych faktów historycznych. Faktyczne wydarzenia trzeba było potem jakoś logicznie połączyć z fikcją. Wymyślić, co mogło się zdarzyć. Wpleść w to fikcyjnych bohaterów.
- Czy w Pana książce istnieje podział na czarne i dobre charaktery? Czy raczej, jak to w życiu bywa, bohaterowie są trochę dobrzy, trochę źli?
- Nie ma ludzi wyłącznie dobrych i złych. Przez pryzmat Sienkiewicza przyzwyczailiśmy się patrzeć na Krzyżaków jak na czarne charaktery, a na Polaków, Prusów, Litwinów jak na tych dobrych. Moi bohaterowie są zwykłymi ludźmi: po trochu dobrzy, po trochu trochę źli. Starałem się stworzyć właśnie takie postacie. Być może jednym dałem trochę więcej dobrego, innym więcej złego, bo taka jest rola autora.
rozmawiała Dominika Kiejdo