Czworo żeglarzy zginęło, bo maszt jachtu, którym płynęli, zahaczył o linię wysokiego napięcia. Zostali śmiertelnie porażeni prądem, a jednostka stanęła w ogniu - taką opinię wydał biegły z zakresu pożarnictwa. Prokuratura nadal bada okoliczności tragicznego wypadku na Cieplicówce.
Cieplicówka należy do cieków nieżeglownych. Miejscowi przyznają, że prędzej spodziewaliby się tam ujrzeć kajakarzy niż załogę jachtu. Skąd zatem 13 kwietnia wzięła się tam "Atlanta"? Jedna z hipotez zakłada, że żeglarze, którzy wybrali się w rejs wodami Zalewu Wiślanego, chcieli przeczekać w tym miejscu nadchodzącą burzę. Okoliczności wypadku, w którym zginęły cztery osoby w wieku od 49 do 55 lat, bada Prokuratura Rejonowa w Elblągu.
- Jak wynika z opinii biegłego, jacht zahaczył masztem o linię wysokiego napięcia, co spowodowało porażenie prądem o wysokiej mocy czwórki osób, które były na pokładzie- informuje Jolanta Rudzińska, rzeczniczka elbląskiej prokuratury. - Jednostka stanęła w ogniu. Nie było szansy na uratowanie jej załogi. Biegły wykluczył, by pożar został spowodowany w inny sposób np. w wyniku wybuchu zbiornika z paliwem czy zaprószenia ognia.
Prokuratura ma protokoły z sekcji zwłok ofiar, czeka jeszcze na opinię biegłego z zakresu żeglugi śródlądowej.
- Dlaczego doświadczeni żeglarze wpłynęli na te wody i dlaczego nie złożyli masztu - tego zapewne nigdy się nie dowiemy - kończy prokurator Rudzińska.
- Jak wynika z opinii biegłego, jacht zahaczył masztem o linię wysokiego napięcia, co spowodowało porażenie prądem o wysokiej mocy czwórki osób, które były na pokładzie- informuje Jolanta Rudzińska, rzeczniczka elbląskiej prokuratury. - Jednostka stanęła w ogniu. Nie było szansy na uratowanie jej załogi. Biegły wykluczył, by pożar został spowodowany w inny sposób np. w wyniku wybuchu zbiornika z paliwem czy zaprószenia ognia.
Prokuratura ma protokoły z sekcji zwłok ofiar, czeka jeszcze na opinię biegłego z zakresu żeglugi śródlądowej.
- Dlaczego doświadczeni żeglarze wpłynęli na te wody i dlaczego nie złożyli masztu - tego zapewne nigdy się nie dowiemy - kończy prokurator Rudzińska.
A