Dwaj ratownicy medyczni ze szpitala wojewódzkiego są oskarżeni o gwałt na mieszkance Elbląga, do którego miało dojść podczas wyjazdowego szkolenia w Kaliningradzie. Mężczyźni nadal pracują jako ratownicy. - To skandal, w jaki sposób ta sprawa była prowadzona przez policję i prokuraturę. Moją żonę potraktowano tak, jakby sama to sobie wszystko wymyśliła – mówi pan Michał, mąż pokrzywdzonej. Reportaż na ten temat wyemitował TVN w programie „Uwaga”.
Wrzesień ubiegłego roku. Żona pana Michała wyjeżdża na szkolenie do Kaliningradu dotyczące ratownictwa medycznego. Pełni rolę tłumaczki dla ratowników medycznych ze szpitala wojewódzkiego w Elblągu, który realizuje wspólny projekt z Rosjanami. - Żona kilka tygodni wcześniej poroniła, była w trzecim miesiącu ciąży. Bałem się o jej zdrowie, bo żona choruje na padaczkę, ale skoro jechała na szkolenie ratowników medycznych, to byłem spokojniejszy, bo myślałem, że w razie czego będzie miała zapewnioną odpowiednią pomoc. Ratownik wiedział o tym, że żona choruje i wykorzystał jej słabość. Rzeczywistość okazała się koszmarem - opowiada pan Michał.
Pokrzywdzona: atmosfera przesłuchania była fatalna
Wieczorem w jednym z hoteli w Kaliningradzie miało dojść do gwałtu i przemocy seksualnej wobec żony pana Michała. Podejrzani są dwaj ratownicy medyczni w wieku 34 i 41 lat. Główny podejrzany pochodzi spod elbląskiej miejscowości. Sprawę po powrocie do kraju kobieta zgłosiła policji w Elblągu.
- Atmosfera przesłuchania była fatalna, przesłuchująca mnie policjantka ewidentnie była nastawiona przeciwko mnie. Nie czułam wsparcia, a wręcz miałam wrażenie, iż to ja jestem oskarżona. To był koszmar – opowiada pokrzywdzona. - O tym, jak zgwałconą traktuje się w naszym mieście mówi fakt, iż policja umorzyła sprawę. Gdyby nie mecenas Kanty i jego interwencja, oskarżeni uniknęliby jakichkolwiek konsekwencji. Warto dodać, że już na policji padła sugestia, by zatrudnić prywatnie adwokata i iść do psychologa, również na własny koszt. Co ma powiedzieć kobieta, którą nie stać ani pomoc prawną ani na psychoterapię? - dodaje kobieta.
- Policjantka zadawała dziwne pytania, sugerowała wręcz, że żona wymyśliła sobie ten gwałt – dodaje pan Michał. - W ogóle cała sprawa była prowadzona w skandaliczny sposób, prokuratura dopiero po kilku miesiącach przesłuchała obu ratowników, nawet ich nie zatrzymano.
Małżeństwo wynajęło jednego z najbardziej znanych elbląskich adwokatów.
- To bardzo delikatna sprawa, w której prokuratura działała rutynowo. Nie uprzedziła nawet pokrzywdzonej, że będzie domagać się w sądzie kary pozbawienia wolności w zawieszeniu, nie była też poruszana kwestia zadośćuczynienia. Przepisy nie nakładają co prawda takiego obowiązku na prokuraturę, ale w tak delikatnych sprawach powinna wykazać się wyczuciem – mówi mecenas Krzysztof Kanty, reprezentujący pokrzywdzoną.
Akt oskarżenia w sądzie
Prokuratura i policja nie mają sobie w tej sprawie nic do zarzucenia. - 31 marca prokurator przesłał do sądu akt oskarżenia w tej sprawie. Oskarżonych jest dwóch mężczyzn: jeden o zgwałcenie i tak zwane inne czynności seksualne, drugi - o tak zwane inne czynności seksualne. Za te czyny grozi im od 2 do 12 lat więzienia. Zważywszy na okoliczności sprawy, prokurator domaga się dla obu oskarżonych pozbawienia wolności z warunkowym zawieszeniem wykonywania kary – informuje Jolanta Rudzińska, zastępca prokuratora rejonowego w Elblągu.
- Przesłuchania pokrzywdzonej prowadziła najlepsza policjantka, zajmująca się takimi sprawami. Nie wpłynęła do nas żadna skarga. Przesłuchania były prowadzone w atmosferze poszanowania praw pokrzywdzonej. Pytania, które zadajemy, mogą okazać się dziwne, ale są standardowe i służą dojściu do prawdy – twierdzi Jakub Sawicki z Biura Prasowego Komendy Miejskiej Policji w Elblągu.
- Przesłuchanie w moim odczuciu było kolejną traumą – twierdzi tymczasem poszkodowana. - Policjantka informowała mnie, iż jeśli czegoś nie pamiętam, to albo kłamię, albo wszystko ukartowałam, by ukryć romans przed mężem. Policjantka bez ogródek insynuowała, że sama jestem sobie winna, upomniała mnie również za fakt, iż nie broniłam się fizycznie, co ona, na moim miejscu, na pewno by zrobiła. Próbowała wmówić, że skoro nie wydrapałam mu oczu, nie kopałam i nie biłam, (czego nie byłam w stanie zrobić), gwałtu nie było.... - dodaje kobieta.
Termin rozprawy przed sądem nie został jeszcze wyznaczony. Tymczasem obaj ratownicy medyczni nadal pracują w szpitalu wojewódzkim. Nie są etatowymi pracownikami, pracują na kontraktach.
- Przeprowadziliśmy wewnętrzne postępowanie wyjaśniające w tej sprawie, teraz czekamy na decyzję sądu, do momentu wydania prawomocnego wyroku sądowego te osoby są niewinne – powiedziała nam Anna Kowalska, rzecznik prasowy Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego.
Reportaż o tej sprawie wyemitował TVN w programie „Uwaga”.
Pokrzywdzona: atmosfera przesłuchania była fatalna
Wieczorem w jednym z hoteli w Kaliningradzie miało dojść do gwałtu i przemocy seksualnej wobec żony pana Michała. Podejrzani są dwaj ratownicy medyczni w wieku 34 i 41 lat. Główny podejrzany pochodzi spod elbląskiej miejscowości. Sprawę po powrocie do kraju kobieta zgłosiła policji w Elblągu.
- Atmosfera przesłuchania była fatalna, przesłuchująca mnie policjantka ewidentnie była nastawiona przeciwko mnie. Nie czułam wsparcia, a wręcz miałam wrażenie, iż to ja jestem oskarżona. To był koszmar – opowiada pokrzywdzona. - O tym, jak zgwałconą traktuje się w naszym mieście mówi fakt, iż policja umorzyła sprawę. Gdyby nie mecenas Kanty i jego interwencja, oskarżeni uniknęliby jakichkolwiek konsekwencji. Warto dodać, że już na policji padła sugestia, by zatrudnić prywatnie adwokata i iść do psychologa, również na własny koszt. Co ma powiedzieć kobieta, którą nie stać ani pomoc prawną ani na psychoterapię? - dodaje kobieta.
- Policjantka zadawała dziwne pytania, sugerowała wręcz, że żona wymyśliła sobie ten gwałt – dodaje pan Michał. - W ogóle cała sprawa była prowadzona w skandaliczny sposób, prokuratura dopiero po kilku miesiącach przesłuchała obu ratowników, nawet ich nie zatrzymano.
Małżeństwo wynajęło jednego z najbardziej znanych elbląskich adwokatów.
- To bardzo delikatna sprawa, w której prokuratura działała rutynowo. Nie uprzedziła nawet pokrzywdzonej, że będzie domagać się w sądzie kary pozbawienia wolności w zawieszeniu, nie była też poruszana kwestia zadośćuczynienia. Przepisy nie nakładają co prawda takiego obowiązku na prokuraturę, ale w tak delikatnych sprawach powinna wykazać się wyczuciem – mówi mecenas Krzysztof Kanty, reprezentujący pokrzywdzoną.
Akt oskarżenia w sądzie
Prokuratura i policja nie mają sobie w tej sprawie nic do zarzucenia. - 31 marca prokurator przesłał do sądu akt oskarżenia w tej sprawie. Oskarżonych jest dwóch mężczyzn: jeden o zgwałcenie i tak zwane inne czynności seksualne, drugi - o tak zwane inne czynności seksualne. Za te czyny grozi im od 2 do 12 lat więzienia. Zważywszy na okoliczności sprawy, prokurator domaga się dla obu oskarżonych pozbawienia wolności z warunkowym zawieszeniem wykonywania kary – informuje Jolanta Rudzińska, zastępca prokuratora rejonowego w Elblągu.
- Przesłuchania pokrzywdzonej prowadziła najlepsza policjantka, zajmująca się takimi sprawami. Nie wpłynęła do nas żadna skarga. Przesłuchania były prowadzone w atmosferze poszanowania praw pokrzywdzonej. Pytania, które zadajemy, mogą okazać się dziwne, ale są standardowe i służą dojściu do prawdy – twierdzi Jakub Sawicki z Biura Prasowego Komendy Miejskiej Policji w Elblągu.
- Przesłuchanie w moim odczuciu było kolejną traumą – twierdzi tymczasem poszkodowana. - Policjantka informowała mnie, iż jeśli czegoś nie pamiętam, to albo kłamię, albo wszystko ukartowałam, by ukryć romans przed mężem. Policjantka bez ogródek insynuowała, że sama jestem sobie winna, upomniała mnie również za fakt, iż nie broniłam się fizycznie, co ona, na moim miejscu, na pewno by zrobiła. Próbowała wmówić, że skoro nie wydrapałam mu oczu, nie kopałam i nie biłam, (czego nie byłam w stanie zrobić), gwałtu nie było.... - dodaje kobieta.
Termin rozprawy przed sądem nie został jeszcze wyznaczony. Tymczasem obaj ratownicy medyczni nadal pracują w szpitalu wojewódzkim. Nie są etatowymi pracownikami, pracują na kontraktach.
- Przeprowadziliśmy wewnętrzne postępowanie wyjaśniające w tej sprawie, teraz czekamy na decyzję sądu, do momentu wydania prawomocnego wyroku sądowego te osoby są niewinne – powiedziała nam Anna Kowalska, rzecznik prasowy Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego.
Reportaż o tej sprawie wyemitował TVN w programie „Uwaga”.