
8 maja 1945 roku to dzień, w którym niemieckie siły walczące na frontach II wojny światowej zaprzestały jakichkolwiek działań zbrojnych. Tego dnia zakończył się kilkuletni, haniebny okres w historii Europy. Czas, w którym życie straciły miliony ludzi, by chore ambicje mogły realizować jednostki; gdy człowieczeństwo przypisywano wybranym, a ksenofobia i nietolerancja stały się narzędziem władzy uzasadniającym największe okrucieństwa. Czas, który nie ma prawa się powtórzyć.
8 maja 1945 roku o godz. 23.01 siły niemieckie zaprzestały działań wojskowych na mocy podpisanego dzień wcześniej w Reims aktu bezwarunkowej kapitulacji Niemiec. Stronę aliancką reprezentowali wówczas generałowie Walter Bedell i Iwan Susłoparow, zaś Rzeszę Niemiecką gen. Alfred Jodl. Jednakże ze względów propagandowych i prestiżowych, na kategoryczne żądanie Stalina, 8 maja o godzinie 23:01, czyli według czasu moskiewskiego 9 maja o godz. 01:01, w kwaterze Marszałka Żukowa w Berlinie, nastąpiło ponowne podpisanie kapitulacji Wehrmachtu i innych sił III Rzeszy. Tym razem po stronie niemieckiej podpis złożyli feldmarszałek Wilhelm Keitel, admirał Hans-Georg von Friedburg, oraz Hans-Jürgen Stumpff. Związek Radziecki reprezentował marszałek Gieorgij Żukow, a aliantów zachodnich – marszałek Arthur William Tedder. Świadkami wydarzenia byli przedstawiciele USA i Francji. Odtąd akt z Reims zwany był po naszej stronie jedynie „wstępnym protokołem kapitulacji”.
Podpisanie drugiego aktu kapitulacji nie miało w zasadzie żadnego znaczenia, poza podkreśleniem rozbieżności między dotychczasowymi aliantami. Koniec wojny – drogi od razu się rozeszły. Dlatego od 1946 roku w Wlk. Brytanii i Francji dzień 8 maja do dzisiaj świętowany jest jako Dzień Zwycięstwa. W Polsce Narodowe Święto Zwycięstwa i Wolności obchodzone było 9 maja, tak jak w bratnim ZSRR i pozostałych krajach bloku wschodniego. Dopiero w kwietniu 2015 roku, na wniosek prezesa IPN, Sejm RP zniósł Narodowe Święto Zwycięstwa i Wolności, a 8 maja ustanowił Narodowym Dniem Zwycięstwa. Składając prośbę o zniesienie święta 9 maja IPN zmierzał do zniesienia tego święta bez ustanawiania innego związanego z zakończeniem II wojny światowej. Byłby to kolejny akt politycznej małostkowości. Krakowskim targiem – święto mamy 8 maja, choć bez dnia ustawowo wolnego od pracy.
I bardzo dobrze, że je mamy, bo jest o czym pamiętać. To była straszna wojna. Niemcy zostały pokonane tylko dlatego, że odłożono na bok polityczno-światopoglądowe rozbieżności. Brytyjsko-sowiecki alians, wsparty wreszcie przez siły amerykańskie, pozwolił zatrzymać falę nazizmu, eksterminacji ludności cywilnej, kulturowej i rasowej nienawiści. Cena, jaką zapłaciła Europa, a Polska w szczególności, była ogromna. Pamiętając o tym, możemy bardziej uczulić się na wszelkie przejawy neonazistowskich ideologii czy kulturowej nietolerancji. A przede wszystkim, na powszedniejący kult żołnierski, pseudopatriotyzm, autokratyzm i polityczną nienawiść.
Niewielu pozostało świadków wydarzeń sprzed 75 lat. Pamięć blednie i kolejne pokolenia sukcesywnie o nich zapominają. Nie doceniają, jakim dobrodziejstwem jest fakt, że dotychczasowe życie przeżyli bez wojennych cierpień. Nawet wojna na Bałkanach jest dla nich zbyt odległa. A przecież niepamięć i przekłamane historii mogą mieć tragiczne skutki.
By nie powtarzać bolesnych doświadczeń i nie fundować kolejnym pokoleniom nędzy i traumy, wystarczy trochę świadomości i refleksji. Jeśli chcemy ocalić wolność, demokrację, europejską solidarność to my, jako świadome społeczeństwo, powinniśmy wymusić na politykach wszystkich opcji obowiązek porozumiewania się w imię wyższego dobra i szacunek dla życia każdego człowieka. Spektakl nienawiści, w którym siłą rzeczy musimy uczestniczyć, przywodzi nas na skraj szaleństwa. Dyktatorskie zapędy na każdym szczeblu władzy – państwowym, samorządowym czy instytucjonalnym, kompletne zamknięcie pseudoelit na dyskusje i krytykę, zamiana kreatywnych współrządzących na dworaków i pochlebców to prosta droga ku przepaści. Potem zostanie tylko rozpacz, krzyk i ciemność.
8 maja to dobry dzień, by powiedzieć: dość. Nie chcemy nienawiści, niesprawiedliwości, podziałów, niekompetencji, dworactwa i służalczości, propagandy i małostkowości. Chcemy rozważnych, mądrych polityków, którzy będą kierowali się racją stanu i dobrem wszystkich ludzi. Szczególnie, że uczestniczymy dzisiaj (w mojej bardzo subiektywnej ocenie) w tragikomicznej farsie wyborczej. Coraz trudniej zrobić z tego demokratyczny akt wyborczy cywilizowanego społeczeństwa. Niemniej wziąć w tym udział będzie trzeba, bo to nie tylko obowiązek, ale i dar. Ale wybrać w końcu nie szyld, lecz człowieka. Świadomie i odpowiedzialnie. Skoro politycy wszelkiej maści i wszelkiego szczebla odrealniają się na całego, odpowiedzialność za kraj i dalsze losy Polaków spada na barki społeczeństwa. Bo na razie (bardzo subiektywnie), co wybory, to większy dramat, a złe decyzje zmienić trudno. Chociaż próbować należy i warto, jak pokazuje wiele samorządów. Cierpliwość zaczyna się jednak kończyć, więc lepiej dobrze wybrać, niż wypychać lud na ulicę.
Maria Kasprzycka
PS. Ku pamięci - tak podniośle brzmiał komunistyczny dekret z 1946 roku: „Celem upamiętnienia po wsze czasy zwycięstwa Narodu Polskiego i Jego Wielkich Sprzymierzeńców nad najeźdźcą germańskim, demokracji nad hitleryzmem i faszyzmem, wolności i sprawiedliwości nad niewolą i gwałtem – dzień 9 maja, jako dzień zakończenia działań wojennych, stanowić będzie Narodowe Święto Zwycięstwa i Wolności”. Demokracja, wolność i sprawiedliwość już wtedy były farsą. A że historia uwielbia się powtarzać, znowu słychać jej chichot.