Dziś (18 października) Urząd Morski w Gdyni przekazał konsorcjum firm N.V. Besix SA, NDI S.A. i NDI Sp.z o.o. teren, na którym prowadzone będą prace w ramach pierwszego etapu budowy kanału żeglugowego przez Mierzeję Wiślaną. Na miejsce przyjechali protestujący, którzy deklarują obronę przyrody. Zobacz zdjęcia.
Jak informuje Urząd Morski w Gdyni, wykonawca obecnie pracuje nad harmonogramem prac budowlanych i dokumentami kontraktowymi, wymaganymi przed rozpoczęciem robót. Teren prac zostanie zabezpieczony, z zachowaniem ciągłości komunikacji drogowej.
„Budowa drogi wodnej łączącej Zalew Wiślany z Zatoką Gdańską część I” obejmuje realizację następujących zadań:
- budowę portu osłonowego od strony Zatoki Gdańskiej,
- budowę kanału żeglugowego ze śluzą i konstrukcją zamknięć wraz ze stanowiskami oczekiwania od strony Zatoki Gdańskiej i Zalewu Wiślanego oraz oznakowaniem nawigacyjnym, budynkami technicznymi (wraz z instalacjami), parkingami, punktem widokowym, nowym układem drogowym z dwoma ruchomymi stalowymi mostami o pionowej osi obrotu, które umożliwiać będą przejazd nad kanałem przed śluzą i za śluzą, sieci elektroenergetycznych, teletechnicznych, sieci wodociągowych i kanalizacyjnych, ujęcia wody podziemnej,
- budowę sztucznej wyspy zlokalizowanej na Zalewie Wiślanym
Czas na wykonanie to 32 miesiące.
Podczas podpisania umowy na realizację inwestycji na mierzei (2 tygodnie temu w Elblągu) przedstawiciel wykonawcy zapewnił: „Jesteśmy zdeterminowaniu, by ukończyć ten projekt przy zachowaniu najwyższych standardów jakości, z poszanowaniem zdrowia pracowników i zwracając uwagę na aspekty środowiskowe.”
To jednak nadal nie przekonuje ekologów. Jeszcze nie wbito pierwszej łopaty, a dziś (18 października) na miejsce, gdzie ma rozpocząć się przekop (gmina Sztutowo) przyjechali protestujący.
- Jesteśmy nieformalnym, oddolnym ruchem sympatyków miejsca i jesteśmy przerażeni tym, co się tu robi - mówiła Joanna Brzezińska "Obóz dla Mierzei Wiślanej". - Zajmujemy się tym tematem od 8 miesięcy. Przyjechaliśmy, kiedy trwała tu nielegalna wycinka drzew. Wtedy nie mogliśmy nic zrobić bezpośrednio, ponieważ teren był ogrodzony, był chroniony, jak najważniejszy obiekt w Polsce. Przez 8 miesięcy zajmowaliśmy się pisaniem listów, informowaniem opinii publicznej, zadawaniem pytań, chodzeniem na konferencje, konfrontowaniem zwolenników przekopu i osoby decyzyjne z nieracjonalnymi faktami. Wierzyliśmy w ludzki rozum - podkreślała aktywistka - wierzyliśmy w rozsądne decyzje i do teraz jeszcze mam nadzieję, że da się powiedzieć: „Oszaleliśmy na kilka lat i robiliśmy coś złego, ale można się cofnąć". Jeżeli jednak tak nie będzie, to czuję się w obowiązku jako patriotka, jako obywatelka tego raju, która kocha przyrodę, do jej bronienia. Podejmiemy działania w granicach pokojowego protestu i postaramy się zrobić, co możemy, by do tej inwestycji nie doszło - zapowiedziała Joanna Brzezińska. - Wydaje nam się, że ekosystem to powietrze i woda, ale przecież pod ziemią też dzieje się bardzo wiele, jest życie. Przekopanie tego to zwykłe barbarzyństwo! Nie myśląc jednak nawet o ekologii a o ekonomii to uważamy, że to niepotrzebne wydawanie pieniędzy w momencie, gdy są inne inwestycje, które potrzebowałyby tych 2 mld zł np. przygotowanie się do zmian klimatu, które na pewno region północnej Polski dotkną już za kilka lat - wskazywała.
Wśród protestujących byli także mieszkańcy Krynicy Morskiej.
- Jestem kryniczanką z krwi i kości, tu mieszkam od 1959 r. i przyszłam protestować, bo jestem przeciwna niszczeniu tej przyrody unikatowej - mówiła Ewa Kuźma. - Zniszczyć to doszczętnie? Przecież nie odbudujemy tego nigdy! Poza tym, co ja powiem wnukom, które już mnie pytają, dlaczego tu jest tak łyso? Łzy się kręcą w oku... Robimy wszystko, by do przekopu nie dopuścić. A korzyści - jakie korzyści? - odpierała pytania. - Nie będzie żadnych. Jeździłam na wszystkie spotkania, które się odbywały czy to w Krynicy, czy w Gdańsku i pod koniec zawsze padały stwierdzenia, że wcale nie musi być żadnego uzasadnienia tej inwestycji: ani ekonomicznego, ani turystycznego. A tłumaczenia, że chodzi względy strategiczne? Nieprawda, zalew jest za płytki! - przekonywała protestująca mieszkanka Krynicy Morskiej. - To po co kopać? Jestem już tak zdeterminowana, że mogą mnie nawet zamknąć.
Przyznała, że w Krynicy część mieszkańców jednak przekopu chce.
- Myślą o zarobkach, ale jakie zarobki będą?! Wczasowicze już mówią, że u nas jest za dużo betonu, a jeszcze przekop - mówiła Ewa Kuźma. - Kto wytrzyma te kolejki, plaża będzie zniszczona...
Pani Ewa martwi się też o wodę: - Jeżeli zacznie się tu kopać, ileś metrów w głąb, a my, w Krynicy, mamy wodę ze studni głębinowych. Kto nam da gwarancję, że ta woda nie zostanie ruszona, że nie spłynie tu i wszystkie drzewa pousychają? Już nie wspomnę o tym, że my nie będziemy mieć wody do picia w kranach - wyraziła obawę. - Może zamiast tego wojewoda by lepiej pomyślał o naprawie drogi wojewódzkiej, która do nas prowadzi?