11 radnych było „za”, dziewięciu – przeciw, pięciu wstrzymało się od głosu – takie są wyniki głosowania w sprawie likwidacji pogotowia socjalnego przy ul. Królewieckiej. Głosowanie poprzedziła długa dyskusja, która jednak nie zmieniła planów prezydenta Elbląga. Placówka przestanie istnieć po 50 latach działalności.
Projekt uchwały w sprawie likwidacji pogotowia socjalnego został upubliczniony we wtorek, dwa dni przed nadzwyczajną sesją Rady Miejskiej. Władze miasta przyznały, że ma on związek z wydarzeniami, które miały miejsce w ostatnich kilku tygodniach. O szczegółach opowiedział na sesji Rady Miejskiej wiceprezydent Michał Missan.
- 14 marca otrzymaliśmy polecenie od wojewody, by zabezpieczyć osoby wymagające szczególnego wsparcia podczas pandemii, m.in. przygotować miejsca na zbiorową kwarantannę dla osób bezdomnych. 16 marca prezydent wyznaczył pogotowie socjalne, a konkretnie noclegownię dla bezdomnych. Wszystkich bezdomnych, którzy tutaj dotychczas nocowali przejął dom przy ul. Nowodworskiej – informował Michał Missan. - Dostarczony też został sprzęt ochrony osobistej na wypadek przypadku osoby zakażonej. W nocy z 31 marca na 1 kwietnia służby miejskie otrzymały informację o pracowników pogotowia socjalnego, że nie przyjmą bezdomnego z podejrzeniem zakażenia i jeśli tak się stanie, to oni wychodzą. Z kierownikiem pogotowia nie można było się skontaktować. Ten bezdomny, z tego co mi wiadomo trzeźwy, został przyjęty w hotelu Atletikon, później okazało się, że nie był zakażony, wynik testu był ujemny. Na drugi dzień okazało się, że pan kierownik poszedł na zwolnienie lekarskie, w sumie na zwolnienie poszło 7 z 10 osób z obsługi. 2 kwietnia księgowa poinformowała nas, że nie jest w stanie zabezpieczyć dyżurów w jednostce. Poinformowaliśmy więc policję. Nietrzeźwe osoby są umieszczane w izbie zatrzymań, a na kwarantannę dla osób bezdomnych przeznaczyliśmy salę gimnastyczną byłej szkoły przy ul. Zamkowej, z osobnym wejściem i pomieszczeniami socjalnymi – opowiadał Michał Missan. - Nie wyobrażam sobie, by osoby do tego powołane, mogły odmówić pomocy człowiekowi, który jej potrzebuje.
- To jest rzecz niepojęta – wtórował prezydent Witold Wróblewski. - Przez dwa tygodnie pogotowie socjalne nie funkcjonowało, a tak nie może być. To jak się okazało instytucja teoretyczna. Wszyscy pracują, pomagają – szpitale, domy pomocy społecznej. Każdy się boi zakażenia, ale to nie powód, by instytucja się sama zamknęła.
Przypomnijmy, że pracownicy pogotowia socjalnego twierdzili dzisiaj podczas spotkania z dwójką radnych, że plany prezydenta to zemsta za to, że nie przyjęli tego dnia osoby z podejrzeniem koronawirusa.
- A jak mogliśmy go przyjąć, jak my nie mamy tutaj żadnych zabezpieczeń. Dostaliśmy dwa fartuchy malarskie i kilka maseczek... Zostaliśmy ukarani za to, że chcieliśmy chronić swoje zdrowie. Zrobili z nas nierobów i leni, twierdząc że nie chcemy pracować. Ja pracuję tu od 17 lat, niektórzy koledzy po 30-35 lat, od tego dźwigania pacjentów nie są w stanie funkcjonować bez leków na kręgosłup. Nasza zasadnicza płaca to 1600-1700 złotych netto, do najniższej krajowej dobijamy stażem pracy. Pracujemy świątek, piątek i niedziela. Jesteśmy przygotowani ciężkiej pracy, do rzygowin, wszy i innych rzeczy. Taką pracę wybraliśmy, ale nikt nie potrafi jej docenić, a teraz w dwa tygodnie mamy zniknąć – mówiła nam jedna z pracownic.
Część radnych podczas dzisiejszej sesji apelowała do prezydenta o przełożenie decyzji w sprawie pogotowia socjalnego, by mogły tą tematyką zająć się poszczególne komisje.
- Wszyscy żyjemy w trudnym czasie epidemii. Myślę, że te działania pana prezydenta zostały podjęte zbyt pochopnie, bez konsultacji z Radą Miejską. Zarządzanie miastem nie powinno się opierać na emocjach i pochopnych działaniach, które mogą spowodować poważne skutki społeczne – apelował Marek Pruszak, radny PiS. - Pogotowie socjalne jest oczywiście nieobligatoryjne, ale potrzebne. Pracownicy przez wiele lat pracowali sumiennie, rzetelnie. Zarabiają nędzne pieniądze, pracują ciężko, sam to widziałem, gdy byłem wiceprezydentem. Dlatego apeluję o to, byśmy odłożyli uchwałę w tej formie.
- Czy jeśli ktoś popełnił błąd w pogotowiu, to jest to od razu powód do likwidacji? - pytał Bogusław Tołwiński, radny niezależny. - Nie powinniśmy podejmować takiej decyzji bez wysłuchania tych ludzi. Jak się pochylimy nad tematem, to może się okazać, że sytuacja wygląda zupełnie inaczej. Porozmawiajmy, nie podejmujmy decyzji na szybko – apelował Bogusław Tołwiński. A o wprowadzenie planu naprawczego wnioskował radny Piotr Opaczewski.
- Doświadczenia ze współpracy z pogotowiem socjalnym jeszcze jako komendant policji mam pozytywne. Instytucja sama się zlikwidowała, przestając prowadzić działalność, nie niosąc pomocy – stwierdził z kolei Marek Osik, radny z prezydenckiego klubu. - Zapadły na szybko doraźne decyzje w sprawie organizacji pomocy dla osób, które korzystały z pogotowia socjalnego. I to funkcjonuje. Mamy czas, by przygotować docelowe rozwiązania na czas po epidemii. Prezydent je w odpowiednim momencie przedstawi.
Dyskusja na temat pogotowia socjalnego trwała kilkadziesiąt minut. Radni poprosili nawet o przerwę, by naradzić się przed głosowaniem. Nie było pomyślne dla pracowników pogotowia. 11 osób zagłosowało za likwidacją placówki (Marek Burkhardt, Adam Matwiejczuk, Andrzej Tomczyński, Antoni Czyżyk, Irena Sokołowska, Juliusz Dziewałtowski-Gintowt, Krystyna Urbaniak, Krzysztof Konert, Małgorzata Adamowicz, Marek Kamm, Marek Osik). Przeciw było 9 osób (Bogusław Tołwiński, Halina Sałata, Janusz Hajdukowski, Jolanta Janowska, Jolanta Lisewska, Marek Pruszak, Paweł Kowszyński, Piotr Opaczewski, Rafał Traks). Wstrzymało się pięcioro radnych: Robert Turlej, Wojciech Karpiński, Paweł Fedorczyk, Cezary Balbuza i Monika Dwojakowska.
Jak miasto docelowo planuje rozwiązać problem braku pogotowia socjalnego? - Dzisiaj mamy zastępcze rozwiązanie. Skończy się epidemia, będziemy się zastanawiać, co zrobimy – przyznał Michał Missan.
Pogotowie socjalne przestanie faktycznie istnieć 30 czerwca. Co dalej z pracownikami? - Z pewnością będziemy indywidualnie podchodzić do tych spraw – stwierdził wiceprezydent Missan. A Witold Wróblewski dodał, że miasto wypowiedziało już umowy z sąsiednimi gminami w sprawie świadczenia usług pogotowia socjalnego.
Radny Paweł Fedorczyk, który jest radcą prawnym, zwracał uwagę na ryzyko pozwów sądowych w sprawie zwolnień pracowników. Prezydenci zapewnili, że wszystkie działania podejmują zgodnie z prawem pracy.