Zamech był nowoczesnym zakładem pracy, zatrudniającym nawet 10 tys. osób. Logo Zakładów Odzieżowych Truso nadawało szyku na plaży i w sypialni, a dom handlowy Feniks kusił zakupami „od naparstka do samochodu”. Dziś (3 sierpnia) uczestnicy „Soboty z przewodnikiem” wędrowali w duchu PRL-u. Zobacz fotoreportaż.
Spacerowicze rozpoczęli „podróż do przeszłości” na pl. Solidarności, pod pomnikiem Ofiar Grudnia 70.
- Bo część tych duchów rozpoczęła swój żywot za sprawą wydarzeń, które ten pomnik upamiętnia – wyjaśniał przewodnik. - Spacer kieruję szczególnie do młodzieży, która w tamtych czasach nawet się nie urodziła, a dziś krzyczy „Precz z komuną”.
Zamech
Spora grupa zainteresowanych pomaszerowała, by posłuchać o Zamechu. Stanisław Bukojemski przypomniał historię Ferdynanda Schichaua, który od lat 70. XIX w. budował potęgę przemysłową miasta.
- W 1877 r. pracuje ona już pełną parą – mówił przewodnik. - Na al. Grunwaldzkiej produkowano lokomotywy, a tu, na Stoczniowej – wskazywał - elementy do statków. Były to największe zakłady przemysłu ciężkiego w Prusach i pewnie dlatego Armia Radziecka te zakłady oszczędziła. Dokładnie wiedziano bowiem, co tu jest. Po wojnie – kontynuował Stanisław Bukojemski - nie wiadomo było, co z tymi terenami się stanie, do kogo będą należały. Ostatecznie przekazano je Polsce. Pierwszy plan 5-letni - jeszcze troszeczkę chaotyczny – ale na bazie zakładów Schichaua buduje firmy, które produkują: na Grunwaldzkiej elementy związane z przemysłem kolejowym, na Stoczniowej natomiast pierwsze turbiny 25-megawatowe na bazie dokumentacji czeskiej. Tam, gdzie była stara odlewnia, powstał zakład obróbki plastycznej metalu. I tak to funkcjonowało do pierwszej 6-latki. Już wiadomo było, że partia wie wszystko i będzie wszystkim kierować, a kraj będzie mlekiem i miodem płynący... W Elblągu na bazie trzech zakładów pełną parą idzie produkcja dla przemysłu energetycznego i stoczniowego. I mamy pierwszego ducha - w 1952 r. pojawia się czerwony napis „Zamech”. Zakład, jak na tamte czasy, wyposażony na miarę europejską, a nawet światową, dawał zatrudnienie ponad 10 tys. elblążan. Działał do roku 1990.
Jak wskazywał przewodnik, ślady Zamechu można zobaczyć np. na kotwicach, które stoją m.in. w Ornecie i w Tolkmicku. Także w Elblągu - Kotwice dostały drugie życie.
Truso
Dalej, ulica Królewiecka i fabryka Loeser & Wolff.
- W latach 70. XIX w. berlińscy potomkowie Żydów, na bazie fabryczki tytoniu, budują fabrykę cygar, która funkcjonuje bardzo dobrze i zaopatruje całą Europę – opowiadał Stanisław Bukojemski. - Zakłady te dają zatrudnienie elbląskim kobietom, które chcą pracować. Te zakłady, jako budynek, przetrwają II wojnę światową.
Rok 1947 rozpoczyna ich nowy rozdział. Powstają bowiem Zakłady Przemysłu Odzieżowego Truso.
- Wiemy, że ta produkcja była nie do końca luksusową, ale nie była też na każdą kieszeń – mówił przewodnik. - Jeśli ktoś na plaży rozkładał ręcznik z logo „Truso” to robił to tak, by wszyscy widzieli, że go stać. Podobnie było w sypialni, z piżamami. Gazety pisały o pokazie mody w Bażantarni, gdzie obok pań paradujących w strojach Telimeny, chodziły panie w strojach nocnych z Truso. To pokazuje rangę, jaką miała elbląska produkcja w tamtych czasach. Jednak przychodzi okres prywatyzacji i zakłady przestają istnieć.
Feniks
I wspomnienie handlowe.
- W 1962 r. w Warszawie powstają domy centrum - w jednym sklepie można wszystko kupić – opowiadał Stanisław Bukojemski. - Jest entuzjazm, który trzeba przenieść na cały kraj. I tak na początku 1969 r. w Elblągu powstaje Feniks, który daje mieszkańcom wizję bycia światowcem. Tu można kupić wszystko „od naparstka po samochód” - tak reklamowano takie sklepy. W roku 1970 sklep zostaje okradziony, ale bardzo szybko wkraczamy w epokę gierkowską, epokę dobrobytu i Feniks – jak z popiołów – powstaje – kontynuował przewodnik. - Spółdzielczy Dom Handlowy ma dwie kolorowe witryny, a wewnątrz, po lewej stronie, kawiarenkę! Potem przechodzi w ręce prywatne jako Kwadrotex i wszystko się kończy.
Rakieta
Na drodze spacerowiczów był też plac zabaw przy ul. Mącznej ze znaną wielu pokoleniom elblążan rakietą.
- Może inspiracją był rok 1961 i lot Gagarina w kosmos – zastanawiał się przewodnik. - Faktem jest, że na ten plac zabaw przychodziły tłumnie dzieci wraz z rodzicami. Sam się tu bawiłem, a później przychodziłem z własnym synem – wspominał Stanisław Bukojemski. - Ta rakieta to też duch, który budzi wspomnienia.
Na drodze spacerowiczów było jeszcze kilka miejsc, które przywoływały wspomnienia z czasów PRL. A już za tydzień 10 sierpnia, przewodnik Bohdan Majer opowie o elbląskich mniejszościach narodowych.