76 lat temu Związek Radziecki napadł na Polskę, tysiące polskich żołnierzy zostało rozstrzelanych, wiele rodzin zostało wywiezionych w głąb ZSRR. - Żołnierze bronili swojej Ojczyzny bohatersko, za co spotkał ich najwyższy wyrok, kara śmierci – mówił podczas dzisiejszych uroczystości Czesław Żukowski, prezes Związku Sybiraków w Elblągu. - Zostali pozbawieni życia za to, że byli Polakami. Zobacz zdjęcia z uroczystości.
- Składam dziś hołd wszystkim Polakom, którzy w wyniki agresji ZSRR na Polskę stracili życie – mówił Witold Wróblewski, prezydent Elbląga. - Chylę czoła przed tymi, którzy mimo brutalnych represji i wywózek zachowali polskość. W tym dniu wspominam rodaków zmuszonych do opuszczenia Ojczyzny, zesłanych na wschód za to, że byli Polakami.
- 17 września 1939 r. Armia Radziecka wdarła się na granice Polski - mówił Jerzy Wilk, przewodniczący Rady Miejskiej w Elblągu. - Dziesiątki tysięcy polskich żołnierzy dostało się wówczas do niewoli i decyzją Stalina zamordowano ich. O tym trzeba pamiętać. W Światowym Dniu Sybiraka pragnę złożyć wyrazy szacunku wszystkim elbląskim Sybirakom. Pod tym krzyżem pragnę złożyć hołd pomordowanym na Wschodzie.
W trakcie uroczystości odznaczenia „Zasłużony dla Związku Sybiraków” otrzymali Henryka Kania, Michał Wołoszczak, Włodzimierz Wojczys i Henryk Mongiało. - Jestem dumna, że mogę pracować dla Związku Sybiraków – mówiła Henryka Kania. - Ludzie się starzeją, a ja jeszcze jestem w takim wieku, że mogę pomóc.
Pani Henryka miała zaledwie 7 lat, gdy trafiła na zesłanie ze swoją rodziną. - Rodzice byli bogaci – opowiadała pani Henryka. - W 1949 roku Stalin się dopatrzył, że nas nie wywieziono. To się odbyło w nocy i na nic nie było czasu, zwłaszcza że nie spodziewaliśmy się tego, bo myśleliśmy, że wywózek już nie będzie. Stalin zagarnął cały nasz majątek. Jechaliśmy 21 dni pociągiem tak długim, że nie było widać jego końca. Cały był wypełniony ludźmi. W wagonach były takie dziury, gdzie można było załatwiać swoje potrzeby, ale tam bez przerwy była kolejka, bo każdy odchorowywał podróż. Dużo osób umierało.
Jak opowiada pani Henryka, zwykli Rosjanie byli przyjaźnie do nich nastawieni.- My mieszkaliśmy niedaleko Mongolii. Tamtejsze kobiety dawały nam mleko. Wszystkiemu winien był ustrój, a nie zwykli ludzie. Mimo to mój 8-miesięczny brat zmarł, bo mama, która pracowała przy sprzątaniu, nie mogła się nim zająć. Dziecko po prostu zamarzło. W 1955 roku, po śmierci Stalin, dostaliśmy wiadomość, że możemy wracać...