19-letni Paweł Marchel na początku występował tylko przed domownikami. Gdy odważył pokazać się szerszej publiczności, od razu podbił serca jury i… koleżanek. To kolejny osoba, którą prezentujemy w cyklu "Młodzi zdolni".
Paweł Marchel: - Śpiewam od zawsze, ale na początku robiłem to tylko w domu. Wiadomo, wstydziłem się. Jak byłem w trzeciej klasie gimnazjum, uczyła mnie pani Izabela Świerżewska. Pewnego razu razem z klasą mieliśmy zaśpiewać piosenkę "Hallelujah". Śpiewamy, śpiewamy i ona mówi, że słyszy jakiś fajny, niski, męski głos. I zapytała, kto tak śpiewa. Okazało się, że to byłem ja (śmiech). Później musiałem zaśpiewać to sam przed całą klasą. Nie miałem nic do stracenia, a wiele do zyskania. Tak to się zaczęło. Potem poszedłem do I LO i tam uczyła mnie ta sama nauczycielka. Było 65-lecie szkoły i festiwal talentów, na którym zdobyłem pierwsze miejsce. Jurorem był pan Wojciech Karpiński. Kilka dni później przyszedł do mnie do szkoły i zabrał mnie na zajęcia do MDK-u do Katarzyna Panicz. Od tamtej pory uczę się u niej.
- Na Święcie Chleba zaśpiewałeś piosenkę "New York", a na Festiwalu Piosenki Wartościowej wykonałeś utwór "Dziewczyny bądźcie dla nas dobre na wiosnę". Repertuar Franka Sinatry i Wojciecha Młynarskiego to zupełnie inne gatunki muzyczne...
- Rzeczywiście mój repertuar jest zróżnicowany. Dostosowuje go do okazji i publiczności. Czuję się równie dobrze w musicalowych utworach oraz w piosence aktorskiej.
- A jakiej muzyki słuchasz na co dzień?
- Bardzo lubię muzykę rozrywkową. Gdybym miał ograniczyć się do jednego stylu, to właśnie taką muzyką bym się zajmował. Na scenie lubię energię, pirotechnikę, taniec, dzikość.
- Masz swoich ulubionych artystów, piosenkarzy, którzy Ci imponują?
- Może wszystkich zaskoczę, ale jeśli chodzi o polskich artystów, to najbardziej imponuje mi Doda. Ona robi prawdziwe show. Jest jedyną polską artystką, która nie przykleja się do statywu, ale próbuje więcej pokazać. Jej koncerty są świetne i pod tym względem bardzo ją lubię. Poza tym lubię jeszcze Budkę Suflera, Lady Punk, Perfekt. Maryla Rodowicz jest ikoną i klasą samą w sobie.
- W tym roku pisałeś maturę. Co zamierzasz robić dalej w swoim życiu?
- Próbowałem dostać się w tym roku do szkoły teatralnej. Nie udało się, więc idę na "studia alternatywne". To na pewno nie są studia moich marzeń. Nie myślałem od zawsze: "Łał, Politechnika Gdańska i budownictwo, to chcę studiować, bo to kocham". Mam nadzieję, że moje losy się tak potoczą, że z muzyką zawsze będę związany. Nie mówię, że idę na te studia z przymusu. Jest to kierunek, który mi odpowiada. Może zbuduję sobie scenę (śmiech).
- Na początku naszej rozmowy powiedziałeś, że od trzech lat uczysz się u Katarzyny Panicz. Przed Tobą studia w innym mieście. Będziesz kontynuował naukę śpiewu w Elblągu?
- Jest pewien problem, bo będę przez cały tydzień w Gdańsku. Mam nadzieję, że znajdzie się czas, żeby tutaj przyjeżdżać i ćwiczyć. Chciałbym utrzymywać kontakt z tym zespołem "Now", bo to mój drugi dom.
- Myślisz, że młodzi elblążanie są osobami aktywnymi?
- Spotykam wiele młodych osób i moim zdaniem jak najbardziej korzystają z możliwości, jakie daje im Elbląg. Uważam, że nasze miasto na scenie muzycznej odnosi duże sukcesy i trzeba się tym chwalić.
- A jakbyś zachęcił osoby, które boją się szukać swoich zainteresować, aby zaczęły się realizować?
- Na pewno jest dużo osób, które robią coś po cichu, prywatnie, w domu. Idąc np. do MDK-u, każdy ma możliwość pokazania tego, co robi, innym ludziom. I chyba o to chodzi, żeby artysta prezentował swój talent innym. Wtedy można liczyć na sukces.
- Co było Twoim największym artystycznym sukcesem?
- "Czy to jest kochanie?" to był mój największy festiwal i największy sukces. Byłem też w Tomaszowie Mazowieckim, lecz tam nie było żadnych sukcesów. Na festiwal "Czy to jest kochanie?" trzeba nagrać piosenkę i tak wyglądają eliminacje. Zaśpiewałem "Dziewczyny bądźcie dla nas dobre na wiosnę" i "Motorek" Marka Grechuty. W ogóle piosenkę "Dziewczyny bądźcie dla nas dobre na wiosnę" wykonywałem bardzo często i z tą piosenką udało mi się coś zdobyć.
- Dlaczego akurat tę piosenkę wybrałeś?
- Po festiwalu "Czy to jest kochanie?" odbyły się konsultacje z jurorami. Powiedzieli mi, że ta piosenka mi pasuje i taki repertuar powinienem wykonywać. Miałem tę piosenkę zrobioną, wyćwiczoną.
- I po tak licznych wykonaniach tej piosenki, dziewczyny były dla Ciebie dobre na wiosnę?
- Były dobre, oj były (śmiech). Zdecydowanie pomogła mi ta piosenka. Zarówno na scenie jak i w życiu prywatnym. Wyprosiłem sobie tę sympatię u dziewczyn (śmiech).
- Jakie masz marzenia?
- Scena i kariera solowa! Lubię teatr, musicale, ale to nie jest to. Od zawsze marzyłem żeby stać na scenie, ze mną tancerze. Prawdziwe show.
- Najbliżsi wspierają Cię w Twoich muzycznych działaniach?
- Tak, zdecydowanie. Mam szczęście. Cała moja rodzinka mnie dopinguje. Wspierają mnie również finansowo. Nigdy nie było żadnego problemu. Zawsze po każdym występie rodzice, wujkowie i ciocie informują, że było super i że są dumni. To jest bardzo miłe!
- A rówieśnicy jak reagują na Twoje śpiewanie?
- Pojawiają się na moich występach a to jest dla mnie bardzo duże wsparcie. Inaczej śpiewa się, gdy widzi się znajomą twarz.
Przy wywiadzie prezentujemy nagranie z występu Pawła podczas II Open Gdynia.