Elbląscy wikingowie rozpoczęli sezon od rejsu łodzią po rzece Elbląg, przy okazji zapewniając nie lada atrakcję wszystkim, którzy w niedzielę przed południem pojawili się na bulwarze Zygmunta Augusta. Łódź po remoncie chrzest bojowy przeszła bez zarzutu, załoga również. Wkrótce wyruszy na podbój kraju. Zobacz fotoreportaż z rejsu oraz film.
Replika średniowiecznej łodzi ma już 18 lat i za sobą wiele rejsów, między innymi Szlakiem Bursztynowym aż do Morza Czarnego. - Takie łodzie są budowane na 8-10 lat, ale że o nią dbamy, to długo jeszcze będzie się nią można cieszyć. Łódź należała do kapitana Henryka Wolskiego, później kupił ją nasz kolega Krzysztof Dudzicki, znany jako Kormak, wtedy też zaczęła się nasza przygoda – opowiada Włodek Kuśmierowski.
Kormak zmarł nagle w grudniu 2013 roku. Pozostała po nim jego legenda i łódź. - Chcemy kontynuować jego dzieło, ale budować własną legendę. Właśnie z szacunku do Kormaka nie chcemy czerpać z jego sławy i imienia – zaznacza Włodek.
Do elbląskich wikingów należy około 20 osób, wśród nich też panie, które w niczym nie ustępują mężczyznom. Karolina Borsukowicz dzisiaj też chwyciła za wiosło, nadając tempo reszcie załogi.
- Trzeba być twardym, a właściwie twardą. Kobiecy pierwiastek wprowadza ład w załodze, na łódce czy w obozie. Nie można się poddawać, bo inaczej oni to wykorzystają – mówi ze śmiechem.
Jak przyznaje, całe swoje życie podporządkowała pasji. - Nawet samochód kupiłam kombi, by wiosła się mieściły. Na szczęście pracuję w takiej firmie, w której szef jest tolerancyjny i nie krzywi się, kiedy proszę o wolne, a bardzo często potrzebuję na przykład jednego dnia w środku tygodnia, żeby coś pozałatwiać, bo to bardzo dużo czasu zajmuje. Cały rok pracujemy na to, by przez dwa miesiące mieć przyjemność z naszej pasji – przyznaje Karolina Borsukowicz.