UWAGA!

Piotr Bukartyk: "Muzykę traktuję jako środek do celu"

 Elbląg, materiały prasowe
materiały prasowe

- Lubię proste melodie ilustrujące tekst, forma piosenki jest mi najbliższa, trzymam się jej. Nic przez lata nigdy nie sprawiało mi też takiej przyjemności, jak piosenka – mówi o swojej twórczości Piotr Bukartyk. "Felietonista w piosence", dziennikarz, satyryk, wystąpi 16 maja w Bibliotece Elbląskiej wraz z zespołem Ajagore w związku z urodzinową trasą koncertową.

- "Piotr uwielbia elbląską publiczność, ma z Elblągiem wiele cudownych wspomnień, czuje się tutaj jak w domu. No a gdzie najlepiej wyprawić urodziny, jak nie w domu" – to z zapowiedzi koncertu. Nie mogę nie spytać, z czego ta sympatia do Elbląga wynika?

- Wielokrotnie grałem w Elblągu, najczęściej z elblążanami spotykałem się w klubie Mjazzga, w duecie, z zespołem, w różnych konfiguracjach. Chyba z Ajagore jeszcze w Elblągu nie grałem. Pamiętam też zabawną sytuację z Elbląga sprzed kilku lat, nie chciałbym teraz urazić czyichś uczuć religijnych, ale graliśmy kiedyś w plenerze w pobliżu świątyni, której gospodarz wyraził swoje niezadowolenie z tego powodu. To mnie bardzo rozczuliło i rozbawiło, no i przekonało mnie, że jednak na swój sposób jestem skuteczny, jakiś swój cel osiągnąłem. Trudno mi już to wydarzenie umiejscowić w czasie przy tej ilości występów, a – z czego bardzo się cieszę – gram coraz więcej.

 

- Ta urodzinowa trasa już się rozpoczęła i też zapowiada się dość intensywnie.

- Tak to wygląda coraz częściej, mieliśmy właśnie chwilę przerwy, ale dwie takie trasy już zrobiliśmy w tym roku... i mamy już dalsze plany. Do tego zaczęliśmy prace nad materiałem na jakąś nową płytę. Pomyślałem sobie, że jak całe to polityczne g.... wreszcie się skończy, to będzie można znów pisać piosenki o miłości, a ja chcę już na to być przygotowany. Stąd pomysł na album bardziej refleksyjny, na tematy bez związku z polityką.

 

- Ale w kategorii "piosenki o miłości" jest dużo większa konkurencja.

- Tu chcę być bezkonkurencyjny, bo podejdę do tego w inny sposób. Nie będzie to krążek o moich przeżyciach, nie będzie ani jednej piosenki o tym, że jest mi smutno, gdyż porzuciła mnie narzeczona. Takich piosenek już nie piszę, bo jestem starym koniem, teraz są moje ostatnie urodziny z "5" z przodu. W tym roku są w przygotowaniu obchody mojego oficjalnego, już dawno zresztą przekroczonego, 40-lecia pisania do rymu. W związku z tym na jesień szykuje się coś w rodzaju mojego benefisu, z taką propozycją zaoferowało się Radio Nowy Świat. Wspomniany materiał na płytę będzie o miłości rozumianej szerzej, chcę zawrzeć tam to, czego się do tej pory na ten temat nauczyłem. Nie wiem, czy jestem w stanie przekazać innym tę nauczkę, którą sam w swoim życiu pod tym względem otrzymałem. Ale może jednak komuś się to do czegoś przyda?

 

- Nie napotkałem nigdzie informacji zapowiadającej nowy album. To pierwsza publiczna zapowiedź?

- Pierwsze piosenki skierowaliśmy do produkcji, wszystkie są "niepolityczne", co nam się bardzo spodobało. Podjęliśmy pewne decyzje, a potem pojechałem na krótkie wakacje. Chciałem zrealizować marzenie z dzieciństwa i zobaczyć pod wodą rekina, co mi się ostatecznie udało. Wcześniej nie było o czym mówić, ale rzeczywiście: szykujemy płytę o miłości.

 

- Widział Pan rekina, ale wieloryba Fiutina z piosenki chyba nie?

- Widziałem wcześniej wieloryba z łódki, nawet z wielorybiątkiem, na Dominikanie. Fiutina nie spotkałem, teraz będzie trudno, bo on siedzi teraz zamknięty w jakimś kibelku. Ale jak będą rozprowadzali zaproszenia na egzekucję, to chętnie kupię bilet i się wybiorę (śmiech).

 

- "Najbliższa trasa ma mi uświadomić, że nie robię się młodszy. Bądźcie ze mną w tych trudnych chwilach" – to jeden z ostatnich wpisów Piotra Bukartyka na Facebooku. Urodziny to czas podsumowań i wspominania, czy raczej wybiegania w przyszłość?

- Podchodzę do nich z dużym dystansem, one nic nie zmieniają. Najpierw mówili, że 30 lat to taki przełom w życiu, nic takiego nic nie odczułem. Potem się tak mówiło o "chrystusowym wieku", albo o 40, bo był serial "Czterdziestolatek". Przyglądając się temu serialowi i jego bohaterowi dochodzę do wniosku, że współcześnie czterdziestolatkowie są dużo młodsi niż kiedyś. Kończę za chwilę 59. rok życia i czuję się młodszy niż bohater tego serialu. Czuję się młodziej, zachowuję się młodziej, ubieram się młodziej. Nie czuję potrzeby przyodziewania się w jakieś stroje wizytowe. Myślę, że moim dzieciom jest ze mną mniej sztywno niż tamtym z serialu i one sobie to chwalą.

 

- Rozmawiamy m. in. w związku z nadchodzącym koncertem w Bibliotece Elbląskiej współorganizowanym ze Stowarzyszeniem Kulturalnym Co Jest? Czego możemy się spodziewać po repertuarze?

- Oprócz piosenek, do których wykonania i tak zawsze dochodzi, jak "Sznurek" czy "Trzeba mieć ambicję", to trzeba powiedzieć, że wszystko będzie w zupełnie nowej aranżacji, z Ajagore robimy "balladę teksańsko-meksykańską". Staram się grać głównie piosenki świeżo napisane, bo wiem, że oczekuje się ode mnie w miarę dowcipnego felietonu-komentarza politycznego. Mój jest jednoznacznie niechętny aktualnie panującemu reżimowi, więc sympatyków obecnie rządzących nie zapraszam na ten koncert. No chyba, że lubią, jak jest im przykro. Zupełnie nie wiem, dlaczego tak się dzieje, ale w moich tekstach ludzie odnajdują postaci funkcjonujące w świecie rzeczywistym. Kiedy śpiewam o jakimś karle, przypisują tu kogoś konkretnego, a przecież to wszystko jest fikcja literacka (śmiech). Co zrobić, muszę z tym jakoś żyć...

 

- A propos felietonów i komentowania na bieżąco wydarzeń: wielu muzyków każe długo czekać słuchaczom na kolejny utwór. Jak się nie wypalić, pisząc ciągle coś nowego? Nie czuję się Pan czasem zmęczony?

  Elbląg, materiały prasowe
materiały prasowe

- Absolutnie nie, może dlatego, że ja muzykę traktuję nie tyle po macoszemu, co jako środek do celu. Okiełznałem tę materię tylko w stopniu niezbędnym dla osiągnięcia tego, o co mi chodzi. Cała reszta to posiłkowanie się umiejętnościami rzeczywistych muzyków, jak chłopaki z Ajagore. Ja też gram, śpiewam, to moje melodie, moje teksty, ale jednak muzykami są oni. Gdy mówią, że całkiem przyzwoicie gram, to chyba jest w tym jednak spora doza kurtuazji. Robię to kilkadziesiąt lat, więc mam poczucie rytmu. Lubię proste melodie ilustrujące tekst, forma piosenki jest mi najbliższa, trzymam się jej. Nic przez lata nigdy nie sprawiało mi też takiej przyjemności, jak piosenka. Chociaż śpiewać zacząłem dlatego, że gdy moje utwory trafiały do kogoś innego, to wokaliści kompletnie nie potrafili zrozumieć, o co mi chodzi. Mijały lata i część piosenek trafiła też oczywiście w ręce znakomitych artystów. Chociaż Zbyszka Zamachowskiego i mnie nie łączy estetyka muzyczna, to jednak jego interpretacja "Kobiety jak te kwiaty" spotkała się z entuzjastycznym przyjęciem. Dużo bardziej niż moja wersja - rockowa ballada. Sam układam takie piosenki, które będę w stanie zaśpiewać, nie podstawię sam sobie nogi pod tym względem (śmiech). Tym, którzy przychodzą na koncerty, nie przeszkadza, że nie umiem śpiewać ogólnie. Umiem śpiewać moje piosenki... A co do tworzenia, to bardzo pomagają mi spacery z psem. On jest moją muzą, zawsze podczas wyjścia z nim przychodzą mi do głowy jakieś brakujące elementy utworu. Wracam ze spaceru, piosenka skończona.

 

- Trochę w tym wszystkim pobrzmiewa artystycznego pragmatyzmu, trochę autoironii.

- Pewnie! Autoironia dla mnie jest podstawą wszelkiej publicznej działalności. Ludzi, których na nią nie stać, staram się unikać.

 

- Koncert czy spotkanie ze słuchaczami na antenie radiowej? Potrafiłby Pan wybrać jedno, gdyby musiał?

- Zdecydowanie wybrałbym koncert. Ten zastrzyk energii od osób, które przychodzą, jest nieporównywalny z niczym. Najbardziej wyraziste jest to, kiedy z dzieciakami kończę Przystanek Woodstock, teraz Pol'and'Rock. Tam śpiewa ze mną kilkadziesiąt tysięcy ludzi. Moją piosenkę, moją melodię, moje słowa. Widzę to morze głów i oni śpiewają coś, co dla nich jest ważne. To jest olbrzymia satysfakcja.

 

- Wyobrażał Pan to sobie zaczynając aktywność na scenie w latach 80', na turniejach poezji śpiewanej?

- W życiu, nigdy o tym nie myślałem. Zresztą ja do wieku trzydziestu kilku lat byłem facetem, który potrafi rozpierniczyć każde swoje wystąpienie, po mnie było widać, że ja się tego boję. Grałem na przykład bardzo szybko, "żeby to się już skończyło". Dopiero w ok. 35 lat pomyślałem sobie: po co się tak spinać, mieć ciągle do siebie pretensje"? Trzeba się śmiać z siebie! To zrzuciło zbędne napięcie i nagle się okazało, że przestaję być złośliwy, zaczynam być uznawany za generalnie pogodnego i dowcipnego. To pozwoliło mi też na to, żeby zacząć przedstawiać treści pisane z myślą o tym, żeby były trochę głębsze. Żeby było w tych utworach coś, czego ja się dowiedziałem od mądrzejszych ode mnie. Cieszę się, gdy spotykam ludzi, dla których te piosenki coś znaczą. Wiem, że oni są, może nie ma ich aż tak wielu, jak można by marzyć, gdybym był młodszy. Teraz nie marzy mi się jednak występowanie na festiwalach piosenki niezwykle tanecznej, bo ja sam za bardzo nie tańczę. Również nie wyglądam. Nie będę konkurował z takimi fantastycznymi wykonawcami, jak Zenek Martyniuk, którego piosenki znają wszyscy i szanują. Znam swoje miejsce w szeregu (śmiech)!

 

- Ale w tych bardziej taneczno-rozrywkowych gatunkach ma Pan przecież doświadczenie!

- Tak... W dawnych czasach zrobiłem sobie jaja i nagrałem pierwszą w swoim życiu płytę, "Szampańskie wersety" z 1997 roku. Żartowałem z techno, wymyślałem takie "techno-polo" i inne pierdoły, ale nie potraktowano tego jako dowcip. Zdawałoby się przytomni ludzie nominowali mnie do jakiegoś Fryderyka w kategorii dance i techno... Już wtedy zrozumiałem, że nie ma się co kurczowo trzymać publiczności, która nie zrozumie tego, co robię, bo nawet reprezentanci branży mogą nie zrozumieć. Oni to wszystko wzięli na poważnie.

 

- Ale Pana "pierwszy radiowy recenzent", Wojciech Mann, chyba rozumie i stale ocenia.

- Tak. Wojtek się czasem złośliwie czepia, tak, żeby coś się działo. Był taki etap, że po moim wystąpieniu ktoś w radiu puszczał komentarz, dzwonili ludzie, że jestem zdolny, dowcipny itd. Poprosiłem z Wojtkiem, żeby tego więcej nie robili, bo to wygląda tak, jakbym sam puszczał sobie pochwały, a to przecież byłoby żenujące. Więc Wojtek przy kolejnej okazji poczęstował mnie na antenie mailem od słuchacza. Powiedział: "Chciał Pan, żeby były też wiadomości jakieś mniej pochwalne. Przyszła taka: spieprzaj moralisto!"

 

- Wspomniany został pierwszy album, wspomnijmy też ten ostatni, "Być może to wszystko". Otwiera go utwór "Nowy Świat", słuchaczom nie trzeba wyjaśniać, do czego nawiązuje. Minęło już trochę czasu od premiery. Ciągle znajduje Pan siły, żeby nowy świat był możliwy, nie tak wkurzający jak poprzedni?

- Tak, oczywiście, że tak, również ta piosenka się do tego przyczyniła. Społeczność zgromadzona wokół Radia Nowy Świat też dała temu wyraz. Wykonali nawet swoją własną, chóralną wersję tego utworu. Zrobili mi tym olbrzymią niespodziankę. Czuję w takich momentach, że są na świecie ludzie, którym to, co robię, jest do czegoś potrzebne. Mam po co się wysilać! Na antenie Nowego Świata robimy teraz z Wojtkiem Mannem to, co wcześniej robiliśmy na antenie radia, którego nazwy już nie wymieniamy. Określenie "radio, którego już nie ma", to zresztą ta łagodniejsza forma. I chyba robimy to wszystko z nawet większym przekonaniem, bo już nie boimy się niczego, czujemy swobodę. Staramy się nie przekraczać granic dobrego smaku, ale nasze komentarze nie zawsze są delikatne. Czasem, oczywiście, przeginam. Pewnie. Zawsze jednak przyświecają mi słuszne intencje, żeby w moim kraju było lepiej, mam tu nie tylko kota, ale też dzieci!

 

- Przed nami ciekawy społeczno-politycznie rok w związku z nadchodzącymi wyborami. Chyba dla muzyka-felietonisty-satyryka-dziennikarza Piotra Bukartyka szykuje się inspirujący czas?

- Tak. To jest wyzwanie. Nie chcę oczywiście zostać Kukizem swojego losu, nie występuje na wiecach politycznych. To nie jest tak, że tęsknię za tym, co było, bo nie podoba mi się to, co jest. Szczerze mówiąc nie jestem od tego, by podobało mi się jakiekolwiek ugrupowanie. Jechałem równo po wszystkich zastanych władzach, teraz po prostu pojawiła się formacja, która ma o to publiczne pretensje, wprowadza cenzurę. Co zabawne, skoro wcześniej jechałem po Donaldzie, ci państwo byli przekonani, ze będziemy przyjaciółmi, mówili do mnie "mistrzu". Dopiero potem zaczęli mówić, że jesteśmy z Mannem sowieckimi agentami, plujemy na karmiącą nas rękę. A propos ręki, która karmi, dostałem ostatnio PIT-a z polskiego radia. Jednak ktoś tam gra te piosenki. Opiewał na kwotę 4 zł, 2 są zwolnione od podatku. W zeszłym roku było to 2,66, więc jest poprawa.

 

- W dobie inflacji każdy grosz się przyda.

- Tak. Jeszcze się zastanawiam, co z tym zrobić. Mam te PIT-y, to nie jest tak, że ja bezpodstawnie staram się obrazić media narodowe. Przestałem być już narodowy od jakiegoś czasu, bo ustąpiłem miejsca pana Zenonowi.

 

- W jednym z ostatnich wywiadów powiedział Pan, że na urodziny życzyłby sobie po prostu "wszystkiego najlepszego". Odwróćmy pytanie: czego podczas urodzinowej trasy życzy Piotr Bukartyk słuchaczom?

- Dobrej zabawy. Będę się starał, żebyście Państwo wychodzili z koncertu "z bananem na twarzy"... i ze łzami w oczach. Tylko to mnie interesuje, skrajności, nic pośrodku: od euforii do depresji, od radości do rozpaczy. Będziemy skakać z tematu na temat, żeby można było porechotać i żeby było refleksyjnie. Myślę, że to będzie dobra zabawa, bo mogę liczyć na świetny zespół. Chłopcy udowodnią, ze nawet te moje proste "pioseńczyny" da się fajnie zagrać. A jak są wśród Państwa osoby, które czasem chciałyby coś powiedzieć dosadniej, bluznąć, ale się krępują, to zapraszam na koncert, biorę to na siebie. Zrobię to w waszym imieniu. Niedawno w moim rodzinnym Gorzowie Wielkopolskim zaśpiewałem utwór o pewnym krasnalu. Miejscowa posłanka PiS-u powiedziała, że mnie pozwie za to do sądu, za co podziękowałem, bo bardzo brakuje nam darmowej promocji. Niestety nie była słowna, więc chciałbym się przy tej okazji jej przypomnieć: tu jestem, proszę pozywać.

 

Informacja o koncercie tutaj.

rozmawiał Tomasz Bil

Najnowsze artykuły w dziale Społeczeństwo

Artykuły powiązane tematycznie

Zamieszczenie następnej opinii do tego artykułu wymaga zalogowania

W formularzu stwierdzono błędy!

Ok
Dodawanie opinii
Aby zamieścić swoje zdjęcie lub avatar przy opiniach proszę dokonać wpisu do galerii Czytelników.
Dołącz zdjęcie:

Podpis:

Jeśli chcesz mieć unikalny i zastrzeżony podpis
zarejestruj się.
E-mail:(opcjonalnie)
Reklama