Pan Bogdan chwyta żonę za rękę, gdy ta mu ucieka, musi mieć oczy dookoła głowy, rozpina jej kurtkę, gdy jest jej za gorąco. Pan Arkadiusz z wielką troską głaszcze mamę po włosach, zwraca się do niej jak do dziecka. Ona go nie poznaje, choć wie, że jest dla niej kimś bliskim. Tutaj role się odwracają - syn staje się nagle ojcem własnej matki, mąż ojcem własnej żony. Na całym świecie 21 września był obchodzony Dzień Osób z Chorobą Alzheimera. Zobacz zdjęcia.
Pani Wanda na Alzheimera choruje od sześciu lat. Na co dzień mieszka z synem, jego żoną i wnuczką. Syn od dwóch lat jest na wojskowej emeryturze, dlatego to on na co dzień zajmuje się mamą. W ciągu dnia pani Wanda przebywa w Środowiskowym Domu Samopomocy przy ulicy Podgórnej, resztę dnia spędza pod opieką rodziny.
- Jest to ciężki kawałek chleba, mało się o tym mówi – opowiada Arkadiusz Szymański, syn pani Wandy. – Musimy sobie jakoś radzić. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że choćby człowiek całe serce chciał oddać, jest bezradny, bo choroby nie da się zatrzymać.
Pan Arkadiusz jest zaprzeczeniem tego, co mówi się o stereotypowych mężczyznach. Z czułością głaszcze mamę po głowie, rozmawia z nią jak z ukochanym dzieckiem.
– Z opieką nad chorym jest podobnie jak z opieką nad małym dzieckiem – dodaje. - Ciągle trzeba za nim chodzić i pilnować, by nie zrobił sobie krzywdy – wyznaje. – Jest to jednak znacznie cięższa praca, zaczyna się rano, a kończy o świcie. Całe szczęście, że jest ten ośrodek, bo dzięki niemu mam możliwość trochę odespać, by naładować akumulatory, bo po południu i w nocy trzeba ciężko pracować.
Pani Zofia zachorowała dwa lata temu. Objawy były początkowo zupełnie niewinne. A to zapomniała, gdzie coś zostawiła, a to nie wiedziała, po co przyszła. Z czasem zaczęła zapominać, jak wykonuje się czynności, które wcześniej nie sprawiały jej żadnego problemu.
- Zapomniała, jak się gotuje, jak się szyje – mówi Bogdan Leszczyński, mąż pani Zosi. - Teraz już sama po sobie nie sprzątnie, nie zaparzy kawy. Czasami jeszcze się sama umyje, poprasuje, jak córka ją poprosi. Często się upiera i wszystko jest na „nie”, jak to czasami bywa z dzieckiem. Trzeba opiekować się nią na okrągło. Nie można spuścić jej z oka, bo nie wiadomo, co może zrobić. Czasami trzeba nawet tupnąć i krzyknąć jak na dziecko.
Mimo trudnej życiowej sytuacji gesty mówią same za siebie. Pan Bogdan z troskliwością zajmuje się żoną, bo ja sam mówi, jest się ze sobą nie tylko na dobre, ale także na złe. – Przysięgałem przed ołtarzem i muszę wywiązać się ze złożonej obietnicy. Tyle już lat jesteśmy razem na dobre i na złe – wyznaje. - Jest trudno, ale jakoś sobie radzę. Człowiek nie zostawi drugiego w biedzie.
Światowy Dzień Osób z Chorobą Alzheimera podopieczni Środowiskowego Domu Samopomocy przy ulicy Podgórnej postanowili spędzić trochę inaczej niż zwykle i całą wycieczką udali się do podelbląskiego gospodarstwa agroturystycznego w Zastawnie. Z wielką radością niczym dzieci zwiedzali mini zoo i karmili zgromadzoną tam zwierzynę. Nikt nie myślał dziś o smutkach i o podstępnej chorobie. Pan Arkadiusz zaprosił mamę do tańca, tuż obok tańczyli pan Bogdan z żoną i pani Roma, pani Lusia sypała z rękawa kawałami, zabawiając wszystkich do łez.
- Im dłużej pracuję z chorymi na Alzheimera, tym bardziej nie zgadzam się na tę chorobę – mówi Jadwiga Kubacka, kierownik Środowiskowego Domu Samopomocy przy ulicy Podgórnej. - Panu Bogu wszystko się pięknie udało, ale niestety starość nie. Człowiek nie powinien tak chorować. To chyba najbrzydsza choroba, jaka może się zdarzyć. Zabiera człowiekowi wszystko. Staje się on zależny od drugiego człowieka pod każdym względem. Choroba ta dotyka wszystkie grupy zawodowe. W mojej prawie dwudziestoletniej praktyce zawodowej trafiali do nas i pracownicy fizyczni, i prawnicy, wojskowi, policjanci, i nauczyciele, i lekarze.
Wyjazd chorych i ich rodzin zorganizowało Elbląskie Stowarzyszenie Pomocy Osobom z Chorobą Alzheimera i Innymi Zaburzeniami Psychicznymi.
- Jest to ciężki kawałek chleba, mało się o tym mówi – opowiada Arkadiusz Szymański, syn pani Wandy. – Musimy sobie jakoś radzić. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że choćby człowiek całe serce chciał oddać, jest bezradny, bo choroby nie da się zatrzymać.
Pan Arkadiusz jest zaprzeczeniem tego, co mówi się o stereotypowych mężczyznach. Z czułością głaszcze mamę po głowie, rozmawia z nią jak z ukochanym dzieckiem.
– Z opieką nad chorym jest podobnie jak z opieką nad małym dzieckiem – dodaje. - Ciągle trzeba za nim chodzić i pilnować, by nie zrobił sobie krzywdy – wyznaje. – Jest to jednak znacznie cięższa praca, zaczyna się rano, a kończy o świcie. Całe szczęście, że jest ten ośrodek, bo dzięki niemu mam możliwość trochę odespać, by naładować akumulatory, bo po południu i w nocy trzeba ciężko pracować.
Pani Zofia zachorowała dwa lata temu. Objawy były początkowo zupełnie niewinne. A to zapomniała, gdzie coś zostawiła, a to nie wiedziała, po co przyszła. Z czasem zaczęła zapominać, jak wykonuje się czynności, które wcześniej nie sprawiały jej żadnego problemu.
- Zapomniała, jak się gotuje, jak się szyje – mówi Bogdan Leszczyński, mąż pani Zosi. - Teraz już sama po sobie nie sprzątnie, nie zaparzy kawy. Czasami jeszcze się sama umyje, poprasuje, jak córka ją poprosi. Często się upiera i wszystko jest na „nie”, jak to czasami bywa z dzieckiem. Trzeba opiekować się nią na okrągło. Nie można spuścić jej z oka, bo nie wiadomo, co może zrobić. Czasami trzeba nawet tupnąć i krzyknąć jak na dziecko.
Mimo trudnej życiowej sytuacji gesty mówią same za siebie. Pan Bogdan z troskliwością zajmuje się żoną, bo ja sam mówi, jest się ze sobą nie tylko na dobre, ale także na złe. – Przysięgałem przed ołtarzem i muszę wywiązać się ze złożonej obietnicy. Tyle już lat jesteśmy razem na dobre i na złe – wyznaje. - Jest trudno, ale jakoś sobie radzę. Człowiek nie zostawi drugiego w biedzie.
Światowy Dzień Osób z Chorobą Alzheimera podopieczni Środowiskowego Domu Samopomocy przy ulicy Podgórnej postanowili spędzić trochę inaczej niż zwykle i całą wycieczką udali się do podelbląskiego gospodarstwa agroturystycznego w Zastawnie. Z wielką radością niczym dzieci zwiedzali mini zoo i karmili zgromadzoną tam zwierzynę. Nikt nie myślał dziś o smutkach i o podstępnej chorobie. Pan Arkadiusz zaprosił mamę do tańca, tuż obok tańczyli pan Bogdan z żoną i pani Roma, pani Lusia sypała z rękawa kawałami, zabawiając wszystkich do łez.
- Im dłużej pracuję z chorymi na Alzheimera, tym bardziej nie zgadzam się na tę chorobę – mówi Jadwiga Kubacka, kierownik Środowiskowego Domu Samopomocy przy ulicy Podgórnej. - Panu Bogu wszystko się pięknie udało, ale niestety starość nie. Człowiek nie powinien tak chorować. To chyba najbrzydsza choroba, jaka może się zdarzyć. Zabiera człowiekowi wszystko. Staje się on zależny od drugiego człowieka pod każdym względem. Choroba ta dotyka wszystkie grupy zawodowe. W mojej prawie dwudziestoletniej praktyce zawodowej trafiali do nas i pracownicy fizyczni, i prawnicy, wojskowi, policjanci, i nauczyciele, i lekarze.
Wyjazd chorych i ich rodzin zorganizowało Elbląskie Stowarzyszenie Pomocy Osobom z Chorobą Alzheimera i Innymi Zaburzeniami Psychicznymi.
dk