
- Nie da się pracować w żłobku, jeśli nie kocha się dzieci - tak twierdzi Magdalena Jabłonka, na co dzień opiekunka dziecięca w żłobku i mama dwóch chłopców. - Dzieci są niesamowite, są otwarte, spontaniczne, częściej niż dorośli się śmieją. Nie wyobrażam sobie innej pracy.
Dominika Kiejdo: - Za co lubisz swoją pracę?
Magdalena Jabłonka: - Dla każdego, kto kocha dzieci, jest to najwspanialsza praca na świecie, bo dzieci dają dużo dobrego. Wiadomo, że są momenty, kiedy płaczą i krzyczą, i wtedy trzeba wyzwolić w sobie wielkie pokłady cierpliwości. Dzieci mają w sobie spontaniczność, otwartość, częściej niż dorośli się śmieją. I to z takich małych rzeczy. Wystarczy, że pokaże im się dziwną minę, a one już się cieszą. Fajne jest też to, że dzieci przywiązują się do nas, tulą i często nie chcą iść do domu. Mimo, że na początku ciężko jest im się zaaklimatyzować.
- Często jest pewnie tak, że to rodzice bardziej przeżywają rozstanie z dzieckiem?
- Dokładnie tak jest, ale potem dzieje się tak, że to dzieci nie chcą wracać do domu. Chcą z nami zostać, bo jest wesoło i to też lubię w mojej pracy, że czują się u nas dobrze jak w domu.
- A co jest w Twojej pracy najtrudniejsze?
- Początki dzieci w żłobku są trudne, czyli wrzesień i październik, gdy dzieci się aklimatyzują i na początku płaczą, tęsknią za rodzicami. To jest dla nas, wychowawców, trudne. Jest to stres zarówno dla dziecka, jak i dla nas.
- Są dzieci, które nigdy się nie zaaklimatyzują, które „nie rokują”?
- Gdy ja chodziłam do żłobka, powiedziano mojej mamie, że się nie nadaję do żłobka, że ma mnie zabrać i mama mnie wypisała. Teraz jest zupełnie inaczej. Żadna z pań nigdy nie powiedziała wprost rodzicom, że dziecko się nie nadaje. Mówimy rodzicom, że dziecku trudno się zaaklimatyzować, ale nigdy nie mówimy, że z tego powodu trzeba je ze żłobka zabrać, bo się nie nadaje. Są dzieci, które szybko się przyzwyczają, a są też takie, które nawet po półrocznym pobycie w żłobku nadal płaczą. Niektóre wcale nie chcą wracać do domu. Inne przechodzą po prostu dłużej czas adaptacji i tyle. Spowodowane jest to często tym, że rodzice nigdy wcześniej nie zostawiali dziecka pod cudzą opieką: babci, sąsiadki czy znajomej. Takim dzieciom jest najtrudniej. Jeżeli więc planujemy oddać dziecko do żłobka, dobrze, by było, gdyby wcześniej przebywało ono także pod opieką innych osób niż tylko mama lub tata.
- Ile jest grup w żłobku, ile dzieci należy do danej grupy i ile opiekunek przypada na jedno dziecko?
- Są cztery grupy. Pierwsza to maluszki w wieku od czterech miesięcy do 1,5 roku (grupa liczy 25 dzieci). Grupa druga to dzieci w wieku 1,5 roku – dwa lata (20 dzieci w grupie, jest to grupa utworzona w ramach projektu „Maluch”), trzecia to dzieci w wieku dwa lata "plus" (30 dzieci), czwarta grupa zaś to dzieci niespełna trzyletnie i trzylatki (36 dzieci). W młodszej grupie na jedną panią przypada pięcioro dzieci, w starszych - ośmioro.
- Lepiej pracuje się z maluszkami czy ze starszakami?
- Pracowałam we wszystkich grupach i muszę przyznać, że każda jest inna i wymaga innych umiejętności od opiekuna. Maluszki wymagają więcej przytulania i głaskania. Jeśli miałabym wybierać, wolę raczej zajmować się starszakami, dlatego, że z wykształcenia jestem pedagogiem i mogłabym uczyć w przedszkolu. Wielu rodziców nie jest świadomych, że w naszym żłobku pracuje wiele pań po studiach pedagogicznych takich, jak edukacja wczesnoszkolna i przedszkolna. I fakt, że te panie mają wiedzę z zakresu pedagogiki, a nie tylko opieki, poziom metodyczny trochę wzrósł. Trzeba wiedzieć, że w naszej pracy trzeba być elastycznym, bo pracujemy raz z maluchami, raz ze straszakami.
- Zawsze zastanawiałam się, jak to jest opiekować się kilkorgiem maluchów jednocześnie. Czasami mama nie radzi sobie z jednym swoim dzieckiem, nie mówiąc już o bliźniętach lub gdy ma trójkę małych dzieci. Jak ogarnąć taką grupę maluchów? Gdy jedno dziecko trzeba przewinąć, inne w tym samym czasie płacze, jeszcze inne ciągnie za rękę...
- Gdy przychodzi wrzesień, często pomagają nam panie z kuchni i pani dyrektor, ale to są tylko chwile. Każda z opiekunek ma swój system. Jedno dziecko na jedno kolano, drugie na drugie, dwoje do bujaczków, jedno na szyję i ma taki krąg maluchów obok siebie. Nie jest też tak, że wszystkie dzieci płaczą jednocześnie. Gdy dwójka dzieci płacze, przytulamy je. Nie jest też tak, że dziecko przychodzi do nas na osiem godzin. Najpierw rodzice są zapraszani na dni adaptacyjne. Potem zostawiają dziecko w żłobku na około godzinę, my obserwujemy, czy dzieci dają sobie radę czy nie. Jeśli nie, dzwonimy po rodziców. Wszystko przychodzi etapami. Potem czas jest wydłużany do dwóch, trzech godzin. Wszystko po to, by dziecko na początku nie doznało szoku.
- W jakim wieku są najmłodsze dzieci w waszym żłobku?
- W tym roku najmłodsza dziewczynka miała sześć miesięcy. Dzięki temu, że mamy mogą korzystać z rocznego urlopu macierzyńskiego, przychodzą do nas najczęściej dzieci w wieku rok i miesiąc, rok i dwa miesiące.
- Jak wygląda dzień w żłobku?
- Do godziny ósmej dzieci się schodzą, o godzinie 8 jest śniadanie, później toaleta czyli tzw. pampersowanie. O godz. 10 jest drugie śniadanie. Po śniadaniu maluszki idą na pampersowanie i drzemkę, a starszaki mają chwilę zabawy, potem jest pampersowanie i drzemka. Po drzemce wstają i mają obiad. Po obiedzie jest nocnikowanie, potem zabawa i podwieczorek.
- Jak wygląda zabawa z maluszkami, a jak ze starszymi dziećmi?
- Z maluchami jest dużo śpiewania i zabaw ruchowych, starszaki mają bardziej rozbudowane zajęcia. Są to zajęcia dydaktyczne. Niektórzy myślą, że w żłobku dzieci tylko jedzą, śpią, a jak jest ciepło, wychodzą na dwór. A my pracujemy na własnym programie wychowawczo-opiekuńczym, który tworzymy na początku roku szkolnego. Jest on podzielony tematycznie, oczywiście, dopasowany do wieku maluchów. We wrześniu jest adaptacja, w październiku mówimy o jesieni, o spadających liściach, w kolejnych miesiącach mówimy o zimie, latem mówimy o wakacjach itd. Generalnie jest tak, że w poniedziałki wszystkie grupy mają zajęcia muzyczne, dzieci próbują uczyć się piosenek, we wtorki są zajęcia dydaktyczne, czyli panie pracują z obrazkami, pokazują dzieciom zwierzątka. W środę są zajęcia plastyczne, w żłobku od najmłodszych lat używamy kredek, farbek a w ostatniej grupie plasteliny. W czwartek są zajęcia ruchowe, a w piątek teatralne, panie się za coś przebierają. Mamy do zabawy pacynki, mamy pokazy multimedialne, plansze.
- Czy Twoim zdaniem pobyt w żłobku ma rzeczywiście wpływ na rozwój takiego malucha? Czy szybciej zaczyna mówić, rozwijać się?
- Mój pierwszy syn nie chodził do żłobka, mowa u niego rozwijała się dużo gorzej, trudno mu było także w kontaktach społecznych. Młodszy chodził do żłobka i jest śmielszy, szybciej zaczął mówić, ma większy zasób słów. Idąc do przedszkola, znał już zasady pracy w grupie, wiedział, że trzeba usiąść w kółku, że trzeba usiąść przy stoliczku, że trzeba słuchać się pani, że jest harmonogram dnia itd. Wiadomo, że są też minusy chodzenia do żłobka. Trzeba wiedzieć, że takie dziecko będzie chorować. Tego na pewno się nie uniknie. Jednak nie ma tego złego, ponieważ często jest tak, że gdy dzieci wychorują się w żłobku, nie chorują już później w przedszkolu. Każda mama, która oddaje dziecko do żłobka, musi liczyć się z tym, że dziecko będzie chorować.
- Opiekujesz się dziećmi na co dzień w pracy, potem przychodzisz do domu do swoich dzieci. Nie masz czasami dość?
- Dzieci w żłobku słuchają się pań. Wiadomo, że czasami znajdzie się kilku ananasów, ale generalnie jest tak, że jeżeli dzieci są dobrze zabawione, dobrze zajęte, nie odczuwa się, że jest ich tak dużo. Ważna jest też współpraca z innymi opiekunkami. Jeżeli skład jest dobrze dobrany, jeżeli personel dobrze się rozumie, łatwiej jest okiełznać grupę. A domu z dziećmi bywa różnie. Także i z posłuszeństwem. W tygodniu każde z nas, dzieci również, ma wiele zajęć. Więcej do roboty z dziećmi jest w weekend. Wiele moich koleżanek z pracy, które mają dzieci, twierdzi, że w pracy jest im łatwiej niż w domu ze swoimi dziećmi. Taki trochę paradoks. A przecież w pracy jest dużo dzieci do okiełznania, a w domu tylko jedno lub dwójka.
- Szewc bez butów chodzi.
- Tak czasami właśnie jest.
Magdalena Jabłonka: - Dla każdego, kto kocha dzieci, jest to najwspanialsza praca na świecie, bo dzieci dają dużo dobrego. Wiadomo, że są momenty, kiedy płaczą i krzyczą, i wtedy trzeba wyzwolić w sobie wielkie pokłady cierpliwości. Dzieci mają w sobie spontaniczność, otwartość, częściej niż dorośli się śmieją. I to z takich małych rzeczy. Wystarczy, że pokaże im się dziwną minę, a one już się cieszą. Fajne jest też to, że dzieci przywiązują się do nas, tulą i często nie chcą iść do domu. Mimo, że na początku ciężko jest im się zaaklimatyzować.
- Często jest pewnie tak, że to rodzice bardziej przeżywają rozstanie z dzieckiem?
- Dokładnie tak jest, ale potem dzieje się tak, że to dzieci nie chcą wracać do domu. Chcą z nami zostać, bo jest wesoło i to też lubię w mojej pracy, że czują się u nas dobrze jak w domu.
- A co jest w Twojej pracy najtrudniejsze?
- Początki dzieci w żłobku są trudne, czyli wrzesień i październik, gdy dzieci się aklimatyzują i na początku płaczą, tęsknią za rodzicami. To jest dla nas, wychowawców, trudne. Jest to stres zarówno dla dziecka, jak i dla nas.
- Są dzieci, które nigdy się nie zaaklimatyzują, które „nie rokują”?
- Gdy ja chodziłam do żłobka, powiedziano mojej mamie, że się nie nadaję do żłobka, że ma mnie zabrać i mama mnie wypisała. Teraz jest zupełnie inaczej. Żadna z pań nigdy nie powiedziała wprost rodzicom, że dziecko się nie nadaje. Mówimy rodzicom, że dziecku trudno się zaaklimatyzować, ale nigdy nie mówimy, że z tego powodu trzeba je ze żłobka zabrać, bo się nie nadaje. Są dzieci, które szybko się przyzwyczają, a są też takie, które nawet po półrocznym pobycie w żłobku nadal płaczą. Niektóre wcale nie chcą wracać do domu. Inne przechodzą po prostu dłużej czas adaptacji i tyle. Spowodowane jest to często tym, że rodzice nigdy wcześniej nie zostawiali dziecka pod cudzą opieką: babci, sąsiadki czy znajomej. Takim dzieciom jest najtrudniej. Jeżeli więc planujemy oddać dziecko do żłobka, dobrze, by było, gdyby wcześniej przebywało ono także pod opieką innych osób niż tylko mama lub tata.
- Ile jest grup w żłobku, ile dzieci należy do danej grupy i ile opiekunek przypada na jedno dziecko?
- Są cztery grupy. Pierwsza to maluszki w wieku od czterech miesięcy do 1,5 roku (grupa liczy 25 dzieci). Grupa druga to dzieci w wieku 1,5 roku – dwa lata (20 dzieci w grupie, jest to grupa utworzona w ramach projektu „Maluch”), trzecia to dzieci w wieku dwa lata "plus" (30 dzieci), czwarta grupa zaś to dzieci niespełna trzyletnie i trzylatki (36 dzieci). W młodszej grupie na jedną panią przypada pięcioro dzieci, w starszych - ośmioro.
- Lepiej pracuje się z maluszkami czy ze starszakami?
- Pracowałam we wszystkich grupach i muszę przyznać, że każda jest inna i wymaga innych umiejętności od opiekuna. Maluszki wymagają więcej przytulania i głaskania. Jeśli miałabym wybierać, wolę raczej zajmować się starszakami, dlatego, że z wykształcenia jestem pedagogiem i mogłabym uczyć w przedszkolu. Wielu rodziców nie jest świadomych, że w naszym żłobku pracuje wiele pań po studiach pedagogicznych takich, jak edukacja wczesnoszkolna i przedszkolna. I fakt, że te panie mają wiedzę z zakresu pedagogiki, a nie tylko opieki, poziom metodyczny trochę wzrósł. Trzeba wiedzieć, że w naszej pracy trzeba być elastycznym, bo pracujemy raz z maluchami, raz ze straszakami.
- Zawsze zastanawiałam się, jak to jest opiekować się kilkorgiem maluchów jednocześnie. Czasami mama nie radzi sobie z jednym swoim dzieckiem, nie mówiąc już o bliźniętach lub gdy ma trójkę małych dzieci. Jak ogarnąć taką grupę maluchów? Gdy jedno dziecko trzeba przewinąć, inne w tym samym czasie płacze, jeszcze inne ciągnie za rękę...
- Gdy przychodzi wrzesień, często pomagają nam panie z kuchni i pani dyrektor, ale to są tylko chwile. Każda z opiekunek ma swój system. Jedno dziecko na jedno kolano, drugie na drugie, dwoje do bujaczków, jedno na szyję i ma taki krąg maluchów obok siebie. Nie jest też tak, że wszystkie dzieci płaczą jednocześnie. Gdy dwójka dzieci płacze, przytulamy je. Nie jest też tak, że dziecko przychodzi do nas na osiem godzin. Najpierw rodzice są zapraszani na dni adaptacyjne. Potem zostawiają dziecko w żłobku na około godzinę, my obserwujemy, czy dzieci dają sobie radę czy nie. Jeśli nie, dzwonimy po rodziców. Wszystko przychodzi etapami. Potem czas jest wydłużany do dwóch, trzech godzin. Wszystko po to, by dziecko na początku nie doznało szoku.
- W jakim wieku są najmłodsze dzieci w waszym żłobku?
- W tym roku najmłodsza dziewczynka miała sześć miesięcy. Dzięki temu, że mamy mogą korzystać z rocznego urlopu macierzyńskiego, przychodzą do nas najczęściej dzieci w wieku rok i miesiąc, rok i dwa miesiące.
- Jak wygląda dzień w żłobku?
- Do godziny ósmej dzieci się schodzą, o godzinie 8 jest śniadanie, później toaleta czyli tzw. pampersowanie. O godz. 10 jest drugie śniadanie. Po śniadaniu maluszki idą na pampersowanie i drzemkę, a starszaki mają chwilę zabawy, potem jest pampersowanie i drzemka. Po drzemce wstają i mają obiad. Po obiedzie jest nocnikowanie, potem zabawa i podwieczorek.
- Jak wygląda zabawa z maluszkami, a jak ze starszymi dziećmi?
- Z maluchami jest dużo śpiewania i zabaw ruchowych, starszaki mają bardziej rozbudowane zajęcia. Są to zajęcia dydaktyczne. Niektórzy myślą, że w żłobku dzieci tylko jedzą, śpią, a jak jest ciepło, wychodzą na dwór. A my pracujemy na własnym programie wychowawczo-opiekuńczym, który tworzymy na początku roku szkolnego. Jest on podzielony tematycznie, oczywiście, dopasowany do wieku maluchów. We wrześniu jest adaptacja, w październiku mówimy o jesieni, o spadających liściach, w kolejnych miesiącach mówimy o zimie, latem mówimy o wakacjach itd. Generalnie jest tak, że w poniedziałki wszystkie grupy mają zajęcia muzyczne, dzieci próbują uczyć się piosenek, we wtorki są zajęcia dydaktyczne, czyli panie pracują z obrazkami, pokazują dzieciom zwierzątka. W środę są zajęcia plastyczne, w żłobku od najmłodszych lat używamy kredek, farbek a w ostatniej grupie plasteliny. W czwartek są zajęcia ruchowe, a w piątek teatralne, panie się za coś przebierają. Mamy do zabawy pacynki, mamy pokazy multimedialne, plansze.
- Czy Twoim zdaniem pobyt w żłobku ma rzeczywiście wpływ na rozwój takiego malucha? Czy szybciej zaczyna mówić, rozwijać się?
- Mój pierwszy syn nie chodził do żłobka, mowa u niego rozwijała się dużo gorzej, trudno mu było także w kontaktach społecznych. Młodszy chodził do żłobka i jest śmielszy, szybciej zaczął mówić, ma większy zasób słów. Idąc do przedszkola, znał już zasady pracy w grupie, wiedział, że trzeba usiąść w kółku, że trzeba usiąść przy stoliczku, że trzeba słuchać się pani, że jest harmonogram dnia itd. Wiadomo, że są też minusy chodzenia do żłobka. Trzeba wiedzieć, że takie dziecko będzie chorować. Tego na pewno się nie uniknie. Jednak nie ma tego złego, ponieważ często jest tak, że gdy dzieci wychorują się w żłobku, nie chorują już później w przedszkolu. Każda mama, która oddaje dziecko do żłobka, musi liczyć się z tym, że dziecko będzie chorować.
- Opiekujesz się dziećmi na co dzień w pracy, potem przychodzisz do domu do swoich dzieci. Nie masz czasami dość?
- Dzieci w żłobku słuchają się pań. Wiadomo, że czasami znajdzie się kilku ananasów, ale generalnie jest tak, że jeżeli dzieci są dobrze zabawione, dobrze zajęte, nie odczuwa się, że jest ich tak dużo. Ważna jest też współpraca z innymi opiekunkami. Jeżeli skład jest dobrze dobrany, jeżeli personel dobrze się rozumie, łatwiej jest okiełznać grupę. A domu z dziećmi bywa różnie. Także i z posłuszeństwem. W tygodniu każde z nas, dzieci również, ma wiele zajęć. Więcej do roboty z dziećmi jest w weekend. Wiele moich koleżanek z pracy, które mają dzieci, twierdzi, że w pracy jest im łatwiej niż w domu ze swoimi dziećmi. Taki trochę paradoks. A przecież w pracy jest dużo dzieci do okiełznania, a w domu tylko jedno lub dwójka.
- Szewc bez butów chodzi.
- Tak czasami właśnie jest.
rozmawiała Dominika Kiejdo