Postawiła wszystko na jedną kartę i przeprowadziła się z Krakowa do Elbląga. Żeby lepiej przywitać się z miastem, zaczęła prowadzić bloga hiElbląg. Pani Małgosia na co dzień pracuje w branży szkoleniowej, redaguje pismo o tematyce biznesowo- technicznej, biega po Bażantarni i układa puzzle.
- Skąd pomysł na przeprowadzkę? Taka decyzja na pewno odmieniła Pani życie o 180 stopni.
Małgosia: - Przyjechałam wraz z mężem z Krakowa, chociaż obydwoje jesteśmy Ślązakami. Do Elbląga przeprowadziliśmy się ze względów zawodowych. Była to decyzja spontaniczna, ponieważ mieliśmy tylko jeden dzień na zastanowienie się. Choć zmiana wymagała odwagi, szczęśliwie mieszkamy tutaj już prawie dwa lata.
- I od dwóch lat Pani bloguje. Skąd pomysł na taki blog? Dlaczego akurat taka nazwa?
- Z odległości (śmiech). Na południu Polski zostawiliśmy całą rodzinę, przyjaciół, znajomych. Mamy specyficzne poczucie humoru i nie zawsze jesteśmy w stanie przekazać to, co nas bawi, jedynie opowiadając. Na początku wrzucałam do sieci zdjęcia, które wydawały mi się zabawne i je komentowałam. Potem narodził się pomysł bloga, żeby były zebrane w jednym miejscu. Teraz robię zdjęcia, dodaję na bloga i piszę do tego notkę. HiElbląg daje mi dużo radości, to mój pierwszy „poważny” blog. Nazwa miała nawiązywać do miejsca, które opisuje. Witaliśmy się z Elblągiem, stąd te „hi”. Te „hi” w wersji fonetycznej oznacza także, że coś jest wysoko, a dla nas Elbląg na mapie Polski jest na pewno wyżej niż Kraków (śmiech). Muszę przyznać, że pozytywny odzew czytelników bardzo mnie motywuje. Często też zaskakuje mnie to, kto i skąd czyta wpisy na hiElbląg: ostatnio skontaktował się ze mną znajomy z zagranicy, z którym bardzo rzadko się widujemy - okazało się, że jest stałym czytelnikiem i fanem bloga. Mam nadzieję, że elblążanie też tak dobrze go odbierają – absolutnie nie ma on na celu kogokolwiek obrażać czy ośmieszać. Przecież takie zabawne napisy czy sytuacje zdarzają w każdym mieście - ja mam oko wyostrzone na Elbląg, bo jestem tutaj nowa.
- „Elbląg ma swoje dobre strony”- Co Panią najbardziej zaskoczyło w naszym mieście?
- Chyba to, że jest tu tak fajnie (śmiech). Rozmawiamy z mieszkańcami Elbląga i wiemy o problemach związanych z bezrobociem, edukacją, jednak nie dotyczą nas one bezpośrednio, więc pozwoli Pani, że na ten temat nie będę się wypowiadać. Uważamy, że miasto jest cudowne, absolutnie magiczne i zaskakuje nas, że takie miejsce nie jest promowane. Przed przeprowadzką o Elblągu wiedzieliśmy naprawdę bardzo niewiele, ale zdecydowanie więcej niż nasi najbliżsi. Najlepiej obrazuje to anegdota, kiedy kolega obiecał, że nas odwiedzi, bo jedzie do Gorzowa Wielkopolskiego i będzie miał niedaleko do Elbląga (śmiech). Uwielbiam elbląską starówkę, która jest klimatyczna, śliczna. Miasto nie jest duże, więc nie ma korków, problemów komunikacyjnych, a przy tym jest wszystko to, co potrzebne: sklepy, urzędy, przedszkola, szkoły. Dużym plusem Elbląga jest też przyroda. Jestem zakochana w Bażantarni, w Kanale Elbląskim, Kadynach. Do tego Góra Chrobrego: z mężem żartujemy, że nawet gdy mieszkaliśmy na Południu, nie mieliśmy tak blisko stoku, jak tutaj.
- W jaki sposób zachęciłaby Pani elblążan, aby z większym uśmiechem podchodzili do rzeczywistości i traktowali ją na wesoło, z przymrużeniem oka?
- Przecież inaczej się nie da (śmiech). Każdy uśmiech pozbawiony złych intencji jest dobry. Warto spojrzeć na wiele spraw z innej strony. Jeśli trudno jest zmienić nastawienie, to zawsze można odwiedzić mój blog i - mam nadzieję - humor się poprawi. Zdarza się, że czytelnicy hiElbląg także przesyłają nam zdjęcia do opublikowania, więc jeśli ktoś z elblążan zauważy coś zabawnego w naszym, chyba już mogę tak powiedzieć, mieście – gorąco zachęcam do kontaktu.
- A poza blogiem czym się Pani jeszcze interesuje?
- Moje zainteresowania można chyba podzielić na dwie kategorie: te bardziej aktywne i sportowe oraz stacjonarne. Do pierwszej grupy należy zdecydowanie bieganie, żeglarstwo i windsurfing. Do drugiej: słuchanie muzyki, czytanie książek i... układanie puzzli (śmiech).
Małgosia: - Przyjechałam wraz z mężem z Krakowa, chociaż obydwoje jesteśmy Ślązakami. Do Elbląga przeprowadziliśmy się ze względów zawodowych. Była to decyzja spontaniczna, ponieważ mieliśmy tylko jeden dzień na zastanowienie się. Choć zmiana wymagała odwagi, szczęśliwie mieszkamy tutaj już prawie dwa lata.
- I od dwóch lat Pani bloguje. Skąd pomysł na taki blog? Dlaczego akurat taka nazwa?
- Z odległości (śmiech). Na południu Polski zostawiliśmy całą rodzinę, przyjaciół, znajomych. Mamy specyficzne poczucie humoru i nie zawsze jesteśmy w stanie przekazać to, co nas bawi, jedynie opowiadając. Na początku wrzucałam do sieci zdjęcia, które wydawały mi się zabawne i je komentowałam. Potem narodził się pomysł bloga, żeby były zebrane w jednym miejscu. Teraz robię zdjęcia, dodaję na bloga i piszę do tego notkę. HiElbląg daje mi dużo radości, to mój pierwszy „poważny” blog. Nazwa miała nawiązywać do miejsca, które opisuje. Witaliśmy się z Elblągiem, stąd te „hi”. Te „hi” w wersji fonetycznej oznacza także, że coś jest wysoko, a dla nas Elbląg na mapie Polski jest na pewno wyżej niż Kraków (śmiech). Muszę przyznać, że pozytywny odzew czytelników bardzo mnie motywuje. Często też zaskakuje mnie to, kto i skąd czyta wpisy na hiElbląg: ostatnio skontaktował się ze mną znajomy z zagranicy, z którym bardzo rzadko się widujemy - okazało się, że jest stałym czytelnikiem i fanem bloga. Mam nadzieję, że elblążanie też tak dobrze go odbierają – absolutnie nie ma on na celu kogokolwiek obrażać czy ośmieszać. Przecież takie zabawne napisy czy sytuacje zdarzają w każdym mieście - ja mam oko wyostrzone na Elbląg, bo jestem tutaj nowa.
- „Elbląg ma swoje dobre strony”- Co Panią najbardziej zaskoczyło w naszym mieście?
- Chyba to, że jest tu tak fajnie (śmiech). Rozmawiamy z mieszkańcami Elbląga i wiemy o problemach związanych z bezrobociem, edukacją, jednak nie dotyczą nas one bezpośrednio, więc pozwoli Pani, że na ten temat nie będę się wypowiadać. Uważamy, że miasto jest cudowne, absolutnie magiczne i zaskakuje nas, że takie miejsce nie jest promowane. Przed przeprowadzką o Elblągu wiedzieliśmy naprawdę bardzo niewiele, ale zdecydowanie więcej niż nasi najbliżsi. Najlepiej obrazuje to anegdota, kiedy kolega obiecał, że nas odwiedzi, bo jedzie do Gorzowa Wielkopolskiego i będzie miał niedaleko do Elbląga (śmiech). Uwielbiam elbląską starówkę, która jest klimatyczna, śliczna. Miasto nie jest duże, więc nie ma korków, problemów komunikacyjnych, a przy tym jest wszystko to, co potrzebne: sklepy, urzędy, przedszkola, szkoły. Dużym plusem Elbląga jest też przyroda. Jestem zakochana w Bażantarni, w Kanale Elbląskim, Kadynach. Do tego Góra Chrobrego: z mężem żartujemy, że nawet gdy mieszkaliśmy na Południu, nie mieliśmy tak blisko stoku, jak tutaj.
- W jaki sposób zachęciłaby Pani elblążan, aby z większym uśmiechem podchodzili do rzeczywistości i traktowali ją na wesoło, z przymrużeniem oka?
- Przecież inaczej się nie da (śmiech). Każdy uśmiech pozbawiony złych intencji jest dobry. Warto spojrzeć na wiele spraw z innej strony. Jeśli trudno jest zmienić nastawienie, to zawsze można odwiedzić mój blog i - mam nadzieję - humor się poprawi. Zdarza się, że czytelnicy hiElbląg także przesyłają nam zdjęcia do opublikowania, więc jeśli ktoś z elblążan zauważy coś zabawnego w naszym, chyba już mogę tak powiedzieć, mieście – gorąco zachęcam do kontaktu.
- A poza blogiem czym się Pani jeszcze interesuje?
- Moje zainteresowania można chyba podzielić na dwie kategorie: te bardziej aktywne i sportowe oraz stacjonarne. Do pierwszej grupy należy zdecydowanie bieganie, żeglarstwo i windsurfing. Do drugiej: słuchanie muzyki, czytanie książek i... układanie puzzli (śmiech).
rozmawiała Anna Kaniewska