Na głowach hełmy, w rękach różnego rodzaju broń zaczepna i tarcze z herbem Elbląga. To oddział najemnej piechoty ćwiczy przemarsze i szyki obronne. Na dziedzińcu elbląskiego Muzeum Archeologiczno – Historycznego żegnano lato. Zobacz zdjęcia.
- To oddział najemnej XV – wiecznej elbląskiej piechoty najemnej. To ówcześni najemnicy, którzy za pieniądze wynajmowali się do rozmaitych zadań. Dziś ćwiczymy przemarsze i szyki – wyjaśniał Kazimierz Kałędkowski z Elbląskiego Bractwa Historycznego.
Na dziedzińcu można było podpatrzyć jak kilka wieków temu ćwiczyli ówcześni najemnicy: w jaki sposób szykowali się do walki w okrążeniu, w jaki sposób bronili się przed ostrzałem z łuków i kuszy. A potem przyszedł czas na trening walk za pomocą ćwiczebnych mieczy i tarcz. Obok, w wikińskiej chacie, można było spotkać Wikingów.
- Można postrzelać z łuku, potrenować walkę bezpiecznymi mieczami. Opowiemy o Wikingach i o bursztynie – mówił elbląski wiking Wojciech Ławrynowicz.
Na chętnych do łucznictwa czekała tarcza i luk. Trafić wcale nie jest łatwo...
- Trening czyni mistrza. Samo z siebie nic nie przyjdzie. Każdy łucznik ma swój sposób. Oczywiście, trzeba się nauczyć podstaw, korzystać z rad bardziej doświadczonych osób. Przede wszystkim jednak trening, trening i jeszcze raz trening – opowiadał Jacek Krzewiński z Gockiego Towarzystwa Łuczniczego z Faktorii Rzymskiej z Pruszcza Gdańskiego.
… i łuk do łuku wcale nie musi być podobny.
- Mamy tutaj cały przegląd łuków, począwszy od rekonstrukcyjnych, poprzez historyczne i myśliwskie. Różnią się technologią wykonania. Tradycyjne, stare łuki były wykonywane z jednego kawałka drewna wydłubane z pnia i ociosanego. Dowcipnie nazywa się je również „sztachetą”. Były robione z cisu, akacji, jesionu, z kawałka drewna bez sęków, który się modeluje i zakłada cięciwę. Łuki kompozytowe to łuki klejone z różnych warstw drewna lub drewna i tworzyw sztucznych. To już są łuki produkowane fabrycznie. Łuki myśliwskie, to już wyższa technologia: zrobione są z tworzywa sztucznego, węgla, są wyposażone w celowniki, uchwyty pistoletowe, wsporniki. Z historycznymi łukami mają wspólną nazwę i kształt – wyjaśnił Jacek Krzewiński.
Warto też było zwrócić uwagę na cumujące za Muzeum na rzece pomeranki kaszubskie. Bardzo ciekawa jest ich historia.
- Pomeranki były wykorzystywane do połowu ryb na obszarze od Koszalina aż po Odrę. Pojawiły się od połowy XIX wieku. W trakcie I wojny światowej pewien Kaszuba z Helu służący w armii niemieckiej przyglądał się pomerankom i po szczęśliwym powrocie do domu z zakupionych starych podkładów kolejowych zbudował konstrukcję, obił ją fosztami z modrzewia. I w 1920 r. powstała pierwsza pomeranka kaszubska. Co ciekawe do II wojny światowej pomeranki na Pomorzu Zachodnim zanikły i dziś pływają niemal wyłącznie pomeranki kaszubskie. Kaszuba z Helu po powrocie z I wojny „przebranżowił się” z rybaka na szkutnika. Pewną ciekawostką jest fakt, że łodzie, które przycumowały dziś przy muzeum zostały wykonane w warsztacie należącym do wnuka owego Kaszuby – mówił Mariusz Rzepnikowski ze Szkoły Żeglarskiej „Zielona Rzepa” i stowarzyszenia „Eureka”.
A to tylko niektóre atrakcje, które dziś można było zobaczyć na festynie na dziedzińcu Muzeum Archeologiczno – Historycznego w Elblągu. Piotr Adamczyk prezentował średniowieczne gry planszowe. Można się było też dowiedzieć dlaczego średniowieczne zakony były pierwszymi organizacjami pozarządowymi i posłuchać o Bitwie na Zatoce Świeżej.