Na niepozornym, zalesionym terenie w Kadynach można znaleźć pozostałości peronu: niedaleko plaży Srebrna Riwiera, ok. 100 m za drewnianą szopą, która stoi w tym miejscu dzisiaj. W zasadzie nic niezwykłego, a jednak za tym niszczejącym stopniowo miejscem kryje się kawałek historii. O przystanku kolejowym, na którym ponad 100 lat temu wysiadał w Kadynach sam cesarz, rozmawiamy z Magdaleną Pasewicz-Rybacką, doktorantką na Wydziale Historycznym Uniwersytetu Gdańskiego. Zobacz zdjęcia dawnego peronu.
Magdalena Pasewicz-Rybacka historią Kolei Nadzalewowej zajmuje się od kilku lat. Początkowo zainteresowała ją historia dworca w Tolkmicku, potem rozszerzyła badania na całą linię. Efektem tych prac będzie książka o historii Kolei Nadzalewowej, pierwsza, która całościowo omawia jej dzieje do 1945 r. Badaczka interesuje się historią i kulturą całego regionu nadzalewowego w XIX i w pierwszej połowie XX w. Jest autorką licznych artykułów naukowych dotyczących tego zagadnienia w krajowych i zagranicznych czasopismach.
- Jak król Prus i cesarz niemiecki w ogóle trafił do Kadyn? Czy często podróżował w to miejsce i w jaki sposób tam docierał?
- W XIX w. Kadyny były majątkiem ziemskim, który należał do bogatej rodziny elbląskich kupców, Birknerów. Ostatni z przedstawicieli rodu, Artur, przekazał go cesarzowi Wilhelmowi II w zamian za dożywotnią rentę i zobowiązanie spłaty długów ciążących na majątku. W ten sposób Kadyny stały się jedną z letnich rezydencji rodziny cesarskiej.
Pod nowym zarządem miejscowość wiele zyskała. Wybudowano tam m. in. szkołę, pocztę czy mieszkania dla robotników. Nowa zabudowa powstawała w jednolitym, willowym stylu. Zarząd nad majątkiem sprawował w imieniu cesarza Rüdiger von Etzdorf.
Wilhelm II znany był z zamiłowania do wojska i myślistwa. Do prowincji pruskich kajzer przybywał na manewry wojskowe lub na polowania z przedstawicielami zaprzyjaźnionych rodów, m. in. zu Dohna ze Słobit. Przy okazji zatrzymywał się w Kadynach, choć z reguły tylko na krótki czas. W majątku chętnie wypoczywała też jego żona, cesarzowa Wiktoria Augusta wraz z dziećmi.
Do Prus Zachodnich cesarz docierał koleją bezpośrednio z Berlina. Stacja końcowa znajdowała się w Elblągu na dworcu państwowym. Stamtąd kajzer udawał się w dalszą drogę samochodem lub Koleją Nadzalewową. Dwie lokomotywy przejmowały cesarski pociąg i kierowały się w stronę Kadyn. Trasa pomiędzy dworcem państwowym a pierwszą stacją Haffuferbahn – Elbing Stadt – biegła przez środek miasta. Na co dzień mogły tam jeździć wyłącznie pociągi towarowe. Latem robiono wyjątki dla pociągów specjalnych, przewożących zamknięte grupy turystów, np. członków różnorodnych stowarzyszeń. Cesarz i jego rodzina byli zatem jednymi z nielicznych, którym dane było zaznać przejażdżki ulicami Elbląga.
- Podróż pociągiem cesarza odbywała się w ramach trasy Kolei Nadzalewowej. Czym dokładnie był HUB? Czy peron w Kadynach powstał specjalnie dla Wilhelma II?
Nie. Kadyny leżały na trasie Kolei Nadzalewowej, zwanej wówczas Haffuferbahn, łączącej Elbląg z Braniewem. Była to prywatna linia należąca do Towarzystwa Akcyjnego Kolei Nadzalewowej, Haffuferbahn A.G., którym kierował Ernst Hantel. Starania o budowę tej kolei rozpoczęto już w latach 70. XIX w., a więc na długo przed tym, jak kajzer przejął Kadyny. Liczne trudności sprawiły, że projekt zrealizowano dopiero w latach 1897-1899. Historia budowy i funkcjonowania Haffuferbahn jest niezmiernie ciekawa, pokazuje wieloletni trud ludzi, którzy chcieli zrobić coś dobrego dla swojej małej ojczyzny. W tamtych czasach bowiem dostęp do sieci kolejowej był kluczowy. Zwiększał mobilność ludności, umożliwiał zdobycie nowych rynków zbytu, zwiększał ruch turystyczny, a to wszystko przyczyniało się do rozwoju regionu. Jednocześnie jest to jedna z najpiękniej położonych linii kolejowych w dzisiejszej Polsce. Warto o tym pamiętać, zwłaszcza teraz, gdy linia jest nieczynna i, niestety, powoli niszczeje. Historią tej kolei zajmuję się od kilku lat. Efektem mojej pracy jest m. in. monografia poświęcona dziejom Haffuferbahn do 1945 r., która, mam nadzieję, ukaże się jesienią tego roku.
- Czy każdy obywatel mógł podróżować pociągiem i wysiąść na peronie w Kadynach?
- Pierwotnie Kadyny były jednym z przystanków na trasie, który miał być dostępny dla wszystkich. Jednak von Etzdorf, uważając kadyńskie ziemie za własność prywatną cesarza, w momencie uruchomienia kolei odmówił spółce prawa do korzystania z niego. Nie został on wpisany do rozkładów jazdy, a podróżni zdążający do Kadyn musieli wysiadać w Pęklewie i dalszą drogę przemierzać pieszo. W Kadynach mógł zatrzymywać się tylko pociąg cesarski. Władze spółki nie rezygnowały jednak z dochodzenia swoich praw. Po długich pertraktacjach osiągnięto kompromis: w zamian za budowę na koszt spółki bocznicy do cegielni kajzera otrzymano pozwolenie na korzystanie z przystanku podczas nieobecności członków rodziny cesarza. Mimo wszystko przystanek nadal miał prywatny charakter, a zapisy w każdej chwili mogły się zmienić. To dlatego Ernst Hantel dążył do nadania Kadynom statusu przystanku publicznego. Wytoczył nawet cesarzowi proces sądowy. Niestety, brakuje informacji, jak zakończył się ten spór.
Po I wojnie światowej i abdykacji cesarza przystanek stracił swój specjalny status, zaś same Kadyny przeszły na własność państwa. Podróżni już bez problemów mogli tam wsiadać i wysiadać.
Kolejną osią konfliktu w Kadynach była budowa poczekalni, z której mogliby korzystać podróżni. Von Etzdorf zażądał bowiem wybudowania okazałego budynku, godnego cesarza, który miał kosztować 100 tysięcy marek. Borykająca się z problemami finansowymi spółka nie mogła sobie jednak na to pozwolić i proponowała wzniesienie niewielkiej stacyjki za czterokrotnie mniejszą sumę. Tym razem pertraktacje spełzły na niczym. Ostatecznie budowę poczekalni wziął na siebie zarząd majątku. W 1905 r. na przystanku wzniesiono budynek zaprojektowany przez znanego niemieckiego architekta, Fritza Klingholza.
- Każdorazowy przyjazd cesarza do Kadyn pewnie wiązał się z jakimiś procedurami, protokołem?
- W życiu małej miejscowości przyjazd samego cesarza był wielkim wydarzeniem. Wizyta członków rodziny panującej wiązała się z uroczystym przyjęciem na dworcu państwowym w Elblągu. Cesarza witali najwyżsi urzędnicy kolejowi i władze miasta, cesarzowa otrzymywała kwiaty. W Kadynach powitanie było skromniejsze. Na kajzera czekał zazwyczaj von Etzdorf, niekiedy z przedstawicielami władz Kolei Nadzalewowej. Cesarz z peronu powozem lub samochodem w przejeżdżał w kierunku pałacu.
Według jednej z anegdot związanych z tymi wizytami w Kadynach, podczas przyjazdu cesarskiego pociągu na peronie rozwijano czerwony dywan. Miał on prowadzić od drzwi wagonu do bryczki. Wilhelm był podobno niezwykle wymagający w kwestii odpowiedniego ustawienia pociągu względem dywanu. Gdy czerwony kobierzec nie leżał dokładnie przed wyjściem z wagonu, cesarz kazał cofać skład i ponownie wjeżdżać na przystanek.
Inna opowieść mówi o wizycie rosyjskiego cara w Kadynach w 1905 r. Jego świta była tak liczna, że nie mogła pomieścić się w kadyńskim pałacyku. Stąd panie przeniosły się na pokoje, a panów ulokowano w wagonach cesarskiego pociągu, co podobno zostało przyjęte z entuzjazmem. Tę wizytę u kajzera wszyscy mieli wspominać jeszcze długo.