W kawiarni „Mocca” obowiązywało odpowiednie, dyskretne zachowanie, wykluczone były wzajemne przekrzykiwania się. Do kawy... można było poprosić śmietankę lub mleko, informował Dziennik Bałtycki z 17 września 1963 r.
Smakosze wspominają czasy, a w których to można było zjeść wspaniały czerwony barszczyk w filiżance, angielski befsztyk, czy stek cielęcy. Do tego apetycznie ułożone frytki, pomidory lub ogórek konserwowy. Smakowało bardzo, bo to i podane było ładnie i dobrze zrobione, że paluszki lizać. A nowiutko i czyściutko było aż miło.
Obowiązywało też w kawiarni „Mocca” odpowiednie, dyskretne zachowanie, wykluczone były wzajemne przekrzykiwania się. Do kawy... można było poprosić śmietankę lub mleko.
Dzisiaj, gdy zajdziesz do tej jedynej właściwie kawiarni w Elblągu, to przede wszystkim staczasz bój o miejsce, bo go prawie nigdy nie ma. A gdy już je zdobędziesz, to nie łudź się, że posiedzisz spokojnie, poczytasz w spokoju gazetę lub spokojnie porozmawiasz. Mówi się tu tak głośno, że mimo woli stajesz się słuchaczem wszystkiego, co obok przy stoliku się dzieje, nota bene jesteś w tym przecież zupełnie nie zainteresowany, potem ciągle ktoś chce się z braku miejsca przysiadać, a jeszcze potem ktoś ciągle poluje na wolne przy twoim stoliku krzesło. Wnioskować z tego należy, że: „Mocca” nie posiada miłej kawiarnianej atmosfery, że kawiarnia w Domu Kultury wcale nie odciążyła kawiarni w śródmieściu (co zresztą było do przewidzenia ze względu na jej usytuowanie) i w końcu, że kawiarni w blisko 90-tysięcznym Elbląga... jakby niemal wcale nie było.
W tej sytuacji – jako błyskawiczne rozwiązanie – EZG winny wziąć pod uwagę kawiarnię „Słowiańską” w której mieści się również restauracja, przywrócić jej dobrą renomę, by ten piękny lokal nie stał bezużytecznie przez cały dzień. Jest to bowiem paradoks. Popularność kawiarni „Słowiańskiej” w pewnym stopniu odżyłaby przez rozdzielenie wejść wiodących do restauracji i do kawiarni.
Obowiązywało też w kawiarni „Mocca” odpowiednie, dyskretne zachowanie, wykluczone były wzajemne przekrzykiwania się. Do kawy... można było poprosić śmietankę lub mleko.
Dzisiaj, gdy zajdziesz do tej jedynej właściwie kawiarni w Elblągu, to przede wszystkim staczasz bój o miejsce, bo go prawie nigdy nie ma. A gdy już je zdobędziesz, to nie łudź się, że posiedzisz spokojnie, poczytasz w spokoju gazetę lub spokojnie porozmawiasz. Mówi się tu tak głośno, że mimo woli stajesz się słuchaczem wszystkiego, co obok przy stoliku się dzieje, nota bene jesteś w tym przecież zupełnie nie zainteresowany, potem ciągle ktoś chce się z braku miejsca przysiadać, a jeszcze potem ktoś ciągle poluje na wolne przy twoim stoliku krzesło. Wnioskować z tego należy, że: „Mocca” nie posiada miłej kawiarnianej atmosfery, że kawiarnia w Domu Kultury wcale nie odciążyła kawiarni w śródmieściu (co zresztą było do przewidzenia ze względu na jej usytuowanie) i w końcu, że kawiarni w blisko 90-tysięcznym Elbląga... jakby niemal wcale nie było.
W tej sytuacji – jako błyskawiczne rozwiązanie – EZG winny wziąć pod uwagę kawiarnię „Słowiańską” w której mieści się również restauracja, przywrócić jej dobrą renomę, by ten piękny lokal nie stał bezużytecznie przez cały dzień. Jest to bowiem paradoks. Popularność kawiarni „Słowiańskiej” w pewnym stopniu odżyłaby przez rozdzielenie wejść wiodących do restauracji i do kawiarni.
oprac. Olaf B.