Ponad rok minęło od ostatniej wizyty prezesa PiS w Elblągu. Tym razem przemówił do swoich zwolenników w wypełnionym po brzegi atrium hotelu Arbiter. Podobno elbląski establishment (określenie jednego z dziennikarzy na konferencji prasowej) odmówił wynajęcia sali w Szkole Muzycznej i Bibliotece Wojewódzkiej. Jeśli to prawda, to wstydźcie się panowie dyrektorzy. Takie szykanowanie opozycji sprowadza uprawianie polityki w naszym kraju do poziomu osiedlowej piaskownicy.
Prezes Kaczyński swoje wystąpienie rozpoczął od odważnego porównania dzisiejszej sytuacji społeczno-gospodarczej do tej sprzed trzydziestu lat. Wychodzi na to, że żyliśmy wtedy w dwóch różnych krajach. Nawet jak na wiecowe potrzeby, gdzie oszczędne gospodarowanie prawdą jest regułą, szukanie analogii między obecnymi czasami a epoką późnego Gierka i wczesnego Jaruzela jest mocno ryzykowne.
Ale nie czepiajmy się porównań. Ważniejsze było to, że nawet stojąc w ostatnim rzędzie nie byłem narażony na podejrzenia o przynależność do ZOMO. Retoryka przywódcy PiS-u uległa bowiem wyraźnemu złagodzeniu. Nie słyszeliśmy o zdradzonych o świcie czy niemiecko-rosyjskim kondominium, a słowo Smoleńsk padło tylko raz i to z pewną nieśmiałością. Zapytany na konferencji prasowej, prezes Kaczyński nie był w stanie przekonywająco odpowiedzieć na pytanie czy jego zwolennicy, którzy nie ustają w wysiłkach zmierzających do wyjaśnienia przyczyn katastrofy smoleńskiej, nie poczują się teraz porzuceni. Pozostało mi przyjąć za dobrą monetę jego zapewnienie, że moje wyobrażenie o nim jako osobie delikatnie mówiąc przesadnie przywiązanej do pewnych teorii spiskowych, zostało mi wpojone przez określone media. Trzeba jednak oddać sprawiedliwość panu prezesowi, że w ramach nowego wizerunku nie obdarzył ich mianem polskojęzycznych.
Ideą przewodnią wystąpienia prezesa PiS było nawoływanie do ustąpienia szkodliwego dla kraju rządu (w opinii mówcy oczywiście) i zastąpienie go ekipą ekspertów pod kierownictwem prof. Glińskiego. Świętym prawem opozycji jest obciążanie rządzących winą za wszelkie faktyczne i te wymyślone błędy w kierowaniu krajem. W ramach tego samego prawa może też szef opozycyjnego klubu obiecywać wszystko co mu tylko ślina na język przyniesie. Siedmioprocentowy przyrost PKB (dlaczego nie ośmio?), mieszkania i pracę dla młodych, lekarstwa za złotówkę dla starych i na koniec przywrócenie potęgi przemysłowej i morskiej Elbląga, a w szczególności wznowienie produkcji turbin. Te ostatnie są co prawda ciągle w Elblągu wytwarzane, ale nie będziemy nikogo łapać za słówka. Najważniejsze, że Tusk musi odejść, a wtedy jak mawiał ulubiony patriota pana prezesa, Polska zacznie rosnąć w siłę, a ludzie będą żyli dostatniej. Przekazywanie tego wezwania było jednak stratą czasu. Wszyscy, no prawie wszyscy, obecni na spotkaniu są o tym od dawna głęboko przekonani. O wiele ciekawszym byłoby usłyszeć jak w obecnym układzie parlamentarnym Jarosław Kaczyński wyobraża sobie ustąpienie rządu Platformy Obywatelskiej. Niestety nawet jeśli prezes ma jakiś pomysł jak do tego doprowadzić, to nie podzielił się nim z zebranymi.
Trudno oczywiście traktować z pełną powagą pomysły prezesa Kaczyńskiego na rychłe przegłosowanie konstruktywnego votum nieufności i przejęcie rządów w kraju. Jednak w sytuacji kiedy osiągnięcia obecnej koalicji po pięciu latach sprawowania władzy są dalekie od społecznych oczekiwań i jeszcze dalsze od zapowiedzi, to nie byłbym już taki pewien, że Platforma nie ma z kim przegrać w następnych wyborach.
Ale nie czepiajmy się porównań. Ważniejsze było to, że nawet stojąc w ostatnim rzędzie nie byłem narażony na podejrzenia o przynależność do ZOMO. Retoryka przywódcy PiS-u uległa bowiem wyraźnemu złagodzeniu. Nie słyszeliśmy o zdradzonych o świcie czy niemiecko-rosyjskim kondominium, a słowo Smoleńsk padło tylko raz i to z pewną nieśmiałością. Zapytany na konferencji prasowej, prezes Kaczyński nie był w stanie przekonywająco odpowiedzieć na pytanie czy jego zwolennicy, którzy nie ustają w wysiłkach zmierzających do wyjaśnienia przyczyn katastrofy smoleńskiej, nie poczują się teraz porzuceni. Pozostało mi przyjąć za dobrą monetę jego zapewnienie, że moje wyobrażenie o nim jako osobie delikatnie mówiąc przesadnie przywiązanej do pewnych teorii spiskowych, zostało mi wpojone przez określone media. Trzeba jednak oddać sprawiedliwość panu prezesowi, że w ramach nowego wizerunku nie obdarzył ich mianem polskojęzycznych.
Ideą przewodnią wystąpienia prezesa PiS było nawoływanie do ustąpienia szkodliwego dla kraju rządu (w opinii mówcy oczywiście) i zastąpienie go ekipą ekspertów pod kierownictwem prof. Glińskiego. Świętym prawem opozycji jest obciążanie rządzących winą za wszelkie faktyczne i te wymyślone błędy w kierowaniu krajem. W ramach tego samego prawa może też szef opozycyjnego klubu obiecywać wszystko co mu tylko ślina na język przyniesie. Siedmioprocentowy przyrost PKB (dlaczego nie ośmio?), mieszkania i pracę dla młodych, lekarstwa za złotówkę dla starych i na koniec przywrócenie potęgi przemysłowej i morskiej Elbląga, a w szczególności wznowienie produkcji turbin. Te ostatnie są co prawda ciągle w Elblągu wytwarzane, ale nie będziemy nikogo łapać za słówka. Najważniejsze, że Tusk musi odejść, a wtedy jak mawiał ulubiony patriota pana prezesa, Polska zacznie rosnąć w siłę, a ludzie będą żyli dostatniej. Przekazywanie tego wezwania było jednak stratą czasu. Wszyscy, no prawie wszyscy, obecni na spotkaniu są o tym od dawna głęboko przekonani. O wiele ciekawszym byłoby usłyszeć jak w obecnym układzie parlamentarnym Jarosław Kaczyński wyobraża sobie ustąpienie rządu Platformy Obywatelskiej. Niestety nawet jeśli prezes ma jakiś pomysł jak do tego doprowadzić, to nie podzielił się nim z zebranymi.
Trudno oczywiście traktować z pełną powagą pomysły prezesa Kaczyńskiego na rychłe przegłosowanie konstruktywnego votum nieufności i przejęcie rządów w kraju. Jednak w sytuacji kiedy osiągnięcia obecnej koalicji po pięciu latach sprawowania władzy są dalekie od społecznych oczekiwań i jeszcze dalsze od zapowiedzi, to nie byłbym już taki pewien, że Platforma nie ma z kim przegrać w następnych wyborach.
Włodek Gęsicki