Piłkarki ręczne Startu były bardzo blisko wywalczenia pełnej puli w starciu z Piotrcovią, mimo że początek miały słaby. Zakończyło się podziałem punktów i rzutami karnymi, a w tych skuteczniejsze były rywalki. - Fajnie, że podnieśliśmy się po słabym początku, że dogoniliśmy i później my prowadziliśmy grę. Jeden punkt to zdecydowanie za mało, mieliśmy szansę powalczyć o pełną pulę - powiedział po spotkaniu trener Marcin Pilch.
Pojedynek z Piotrcovią Piotrków Trybunalski rozpoczął się dla gospodyń fatalnie. Elblążanki przegrywały 1:5, potem 2:7 i zapowiadała się powtórka scenariusza z Lubina. Na szczęście zawodniczki posłuchały rad swojego trenera, powoli odrabiały straty, a na przerwę zeszły z zapasem jedne bramki. Swoją dobrą grę kontynuowały po zmianie stron, odskoczyły na cztery gole i wydawało się, że przejęły kontrolę nad spotkaniem. Niestety w końcówce skuteczniejsze był piotrkowianki, które wyszły na jednobramkowe prowadzenie. Do kolejnego remisu (29:29) doprowadziła Paulina Stapurewicz, a przez błąd rywalek gospodynie dostały szansę wygrania meczu i zgarnięcia trzech punktów. Wystarczyło wykorzystać rzut karny i zwycięstwo stałoby się faktem. Niestety Wiktoria Kostuch nie zdołała pokonać Darii Opelt i zawodniczki musiały wykonywać rzuty karne. Dwa rzuty elblążanek obroniła Karolina Sarnecka i to jej drużyna wywalczyła dwa oczka, gospodyniom przypadło jedno.
MVP meczu wybrano Wiktorię Kostuch, która w sumie rzuciła siedem bramek.
- O końcowym wyniku zaważył nasz słaby początek. Źle weszłyśmy w ten mecz. Udało nam się odrobić straty, jednak w końcówce stres chyba nas zjadł. Brakowało konsekwencji, zgubiłyśmy kilka piłek i nie wykorzystywałyśmy sytuacji. Tym razem szczęście nie było po naszej stronie - powiedziała skrzydłowa.
- Fajnie, że podnieśliśmy się po słabym początku, że dogoniliśmy i później my prowadziliśmy grę. Jeden punkt to zdecydowanie za mało, mieliśmy szansę powalczyć o pełną pulę. Zabrakło skuteczności, może mądrzejszej gry w końcówce, bo pozycje były, tylko nie zostały wykorzystane. Mieliśmy wąski skład i być może to też zadecydowało. Gorące już głowy w końcówce, zmęczenie, brak pomysłu i zabrakło wykończenia - dodał trener Startu.
Mimo porażki zadowolona z postawy swojej drużyna była Joanna Wołoszyk.
- Najważniejsze że zakończyłyśmy pierwszą połowę wygraną, bo przegrywałyśmy 1:5, a udało nam się z tego wyjść. Możemy być zadowolone, pomimo tego, że przegrałyśmy, że mamy jeden punkt. Jestem zadowolona z drużyny, że się podniosłyśmy, bo wiemy jak to wyglądało z Kobierzycami. Grałyśmy bez Pauliny Kopańskiej, gdzie daje ona dużą wartość dodaną do naszej gry, przede wszystkim rzut z drugiej linii. Nie opuściłyśmy głów i walczyłyśmy do końca. Sporo pracowałyśmy nad grą ze skrzydłami na treningach i w końcu to wyszło w meczu. Na pewno mecze będą inaczej wyglądać jak bramki będą się rozkładać, będzie nam się łatwiej grało. Powinnyśmy też grać więcej z kołem, ale najważniejsze że udało się uruchomić skrzydła, więc idzie to w dobrym kierunku. Przed meczem powiedziałam Wiktorii, że rzuci dziś najwięcej bramek i ona w to wierzyła. Widzę, że robi duże postępy, że chce, że się stara, pracuje z trenerem by być coraz lepszą zawodniczką i my jako zespół będziemy mieć z niej dużo korzyści. Niewykorzystanie rzutu karnego zdarza się każdemu. Pewnie będziemy analizować czemu ja nie rzucałam albo inna bardziej doświadczona zawodniczka. Nie ma tutaj słabszego ogniwa, każda ma być odpowiedzialna za wynik i każda ma wiedzieć, że jest wartościową zawodniczką - podsumowała Joanna Wołoszyk.
Elblążanki kończą rok 2021 z dorobkiem 9 punktów. Pojedynek z Piotrcovią był ostatnim przed przerwą związaną ze zgrupowaniem kadry. Start do ligowego grania powróci w drugi weekend stycznia.
Zobacz tabelę i terminarz PGNiG Superligi kobiet.
Patronem medialnym Startu jest Elbląska Gazeta Internetowa portEl.pl