Piłkarski sezon w drugiej lidze nie zwalnia tempa. Zaledwie w środę Olimpia przegrała w fatalnym stylu w Olsztynie z OKS, a już w sobotę 14 maja na własnym boisku będzie miała szansę zrehabilitować się za ten blamaż. O godz. 17 elblążanie w meczu 29. kolejki zmierzą się ze spadkowiczem z pierwszej ligi Stalą Stalowa Wola. Na łamach portElu tekstowa relacja live z tego meczu.
Może być tylko lepiej
Optymistycznie podchodząc do sobotniego meczu Olimpii należy stwierdzić, że chyba gorzej, jak w Olsztynie być nie może. Nawet na pewno nie będzie. Drugiego tak beznadziejnego meczu nie można po prostu rozegrać. Środowej kompromitacji nie ma sensu dłużej rozpamiętywać. Wszyscy zawodnicy, którzy biegali po murawie w Olsztynie i z fatalnym skutkiem reprezentowali Olimpię sami muszą się wziąć w garść i bez oglądania na nikogo powalczyć o poprawę swojego wizerunku. Wizerunku, który ostatnimi czasy kojarzy się raczej negatywnie.
Czas Araszkiewicza nadejdzie?
Najwyższy również czas by odpowiedzialność za wyniki zaczął brać na swoje barki trener Araszkiewicz. Jest zatrudniony w Elblągu już ponad miesiąc i nie może wszystkich niepowodzeń tłumaczyć takim, a nie innym „stanem inwentarza”. W momencie podpisywania umowy z klubem na pewno miał rozeznanie co do możliwości poszczególnych graczy, ale i zespołu jako całości. Przypomnijmy, że gdy przejmował stery w Olimpii, była liderem, a dziś jest druga, z dwoma punktami straty do Okocimskiego Brzesko. Po drodze poniosła też dwie spektakularne i wstydliwe porażki – 0:3 z Wisłą Płock i 0:4 z OKS 1945 Olsztyn, po meczach, w których była jedynie tłem dla rywali. Jeśli na czas nie ogarnie sytuacji i nie zdusi w zarodku tlącego się ognia, to może dojść do niekontrolowanego pożaru, po którym nie będzie już co zbierać. Mecz z silną Stalą to zarówno dla Araszkiewicza i dla prowadzonej przez niego Olimpii doskonały moment na odbicie i poszybowanie w górę, by więcej nie musiał przepraszać kibiców za kompromitującą postawę swojej drużyny, tak jak to miało miejsce po wspomnianych meczach z Płockiem i Olsztynem.
Lubenow tak, Sobieraj chyba nie
Do składu na Stal, po zawieszeniu za kartki, wraca motor napędowy środka pola Lubomir Lubenow, który właśnie przeciw Stali w poprzedniej rundzie rozegrał pierwszy swój mecz w barwach Olimpii. Zagrożeni wykluczeniami na kolejne spotkania są natomiast Mykoła Dremluk i Krzysztof Bułka, którzy mają na koncie po sześć żółtych kartek. Jeśli zostaną upomnieni w sobotę, to nie pojadą na Resovię. Wciąż brak widoków na występ Krzysztofa Sobieraja, który w Olsztynie bawił się w masażystę (tak był wpisany do protokołu), ale widać było, że bardzo przeżywał nieudany występ kolegów i często zrywał się z ławki rezerwowych instruując partnerów z boiska. Na niewiele się to jednak zdało. Olimpii jest zdecydowanie bardziej potrzebny zdrowy Sobieraj na placu, niż Sobieraj podpowiadający zza linii bocznej.
Kilka słów o Stali
Stal w ubiegłym sezonie rywalizowała na zapleczu ekstraklasy i po spadku do drugiej ligi, jej rozbrat z wyższym szczeblem rozgrywek miał trwać zaledwie rok. Upatrywana od samego startu w ścisłym gronie faworytów do awansu, spisuje się jednak poniżej oczekiwań. Przed meczem z Olimpią plasuje się na 6. miejscu w tabeli ze stratą dziesięciu punktów do lidera z Brzeska i ośmiu oczek do drugiej premiowanej promocją lokaty. Jesienią w Stalowej Woli gospodarze byli lepsi skromnie wygrywając 1:0. Olimpia tamten mecz kończyła w dziewiątkę po kuriozalnej czerwonej kartce dla Dariusza Kudyby i czerwieni (tym razem słusznej, za dwie żółte) dla Pawła Byrskiego. Mimo to, filigranowemu obrońcy Olimpii chyba Stalowa Wola przypadła do gustu, bo w przerwie zimowej zamienił Elbląg na to hutnicze miasto i dziś reprezentuje barwy zespołu z Podkarpacia.
Do Elbląga zespół prowadzony przez Sławomira Adamusa przyjeżdża osłabiony brakiem kluczowego obrońcy Marka Kusiaka, który narzeka na kontuzję mięśnia trójgłowego łydki.
Co z kibicami gości?
Na Agrykola swój przyjazd zapowiedziała zorganizowana grupa kibiców ze Stalowej Woli. Fani „Stalówki”, jak popularnie określa się stalowowolski zespół, od dłuższego czasu prowadzili zapisy i mobilizowali się do wyprawy na drugi koniec Polski. Jednakże w świetle czwartkowej, skądinąd kuriozalnej, decyzji Polskiego Związku Piłki Nożnej, wydaje się, że stalowowolanie będą musieli zrezygnować z przyjazdu do Elbląga. Nie oni jedyni. Piłkarska centrala wyszła na przeciw oczekiwaniom premiera Donalda Tuska toczącemu krucjatę przeciw stadionowym chuliganom. Można nawet zaryzykować twierdzenie, że poszła dalej niż szef rządu, nakładając zakaz wyjazdowy na kibiców drużyn gości, który obowiązywać ma do końca sezonu 2010/11.Takim zakazem objęci zostali praktycznie wszyscy kibice w Polsce, od ekstraklasy, przez pierwszą i drugą ligę, po niższe szczeble rozgrywkowe. Jeśli tak piłkarska centrala próbuje walczyć z problemem chuligaństwa, to należy tylko współczuć i czekać na kolejne salomonowe rozwiązania. Rok przed Mistrzostwami Europy, których współorganizatorem jest nasz kraj, jest to niewątpliwie krok służący popularyzacji futbolu. Pomijając aspekty prawne dopuszczalności takiej decyzji i jej zgodności z określonymi ustawami, w tym Konstytucją RP, należy stwierdzić, że PZPN wydając taki zakaz przyznał się do zupełnej bezradności i braku pomysłu w walce z niesubordynacją marginalnej części piłkarskiej publiki. To, że zamknie się stadion dla kibiców, kibiców w znakomitej większości spokojnych i autentycznie zainteresowanych wyłącznie stroną sportową rywalizacji, nie załatwi tzw. problemu chuligaństwa na polskich stadionach. To chowanie głowy w piasek i próba pozbycia się odpowiedzialności za to, za co z przynajmniej z mocy prawa, jako organizator wszystkich rozgrywek piłkarskich w kraju, powinno się odpowiadać. W skrócie – nie ma kibiców, nie ma problemu. Tylko, że ta cała zabawa bez kibiców nie ma najmniejszego sensu. Tego chyba jednak szefowie PZPN nie wzięli pod uwagę.
W świetle powyższego zarządzenia Olimpia będzie poszkodowana w tym sezonie jeszcze trzykrotnie. Fanów z Elbląga prawdopodobnie zabraknie na gorących obiektach w Rzeszowie (Resovia) i Lublinie (Motor), a także w ostatnim meczu sezonu z Puszczą Niepołomice. PZPN bardzo opacznie rozumie swoją rolę, która z założenia powinna sprowadzać się do opieki i pomocy klubom, a w praktyce dzieje się dokładnie odwrotnie.
Zestaw par 29. kolejki II ligi gr. wschodniej w sezonie 2010/11: Olimpia Elbląg – Stal Stalowa Wola, OKS 1945 Olsztyn – Wigry Suwałki, Ruch Wysokie Mazowieckie – OKS Otwock, Świt Nowy Dwór Mazowiecki – Resovia, Stal Rzeszów – Puszcza Niepołomice, Jeziorak Iława – Pelikan Łowicz, Znicz Pruszków – Sokół Sokółka, Wisła Płock – GLKS Nadarzyn, Okocimski Brzesko – Motor Lublin.
Optymistycznie podchodząc do sobotniego meczu Olimpii należy stwierdzić, że chyba gorzej, jak w Olsztynie być nie może. Nawet na pewno nie będzie. Drugiego tak beznadziejnego meczu nie można po prostu rozegrać. Środowej kompromitacji nie ma sensu dłużej rozpamiętywać. Wszyscy zawodnicy, którzy biegali po murawie w Olsztynie i z fatalnym skutkiem reprezentowali Olimpię sami muszą się wziąć w garść i bez oglądania na nikogo powalczyć o poprawę swojego wizerunku. Wizerunku, który ostatnimi czasy kojarzy się raczej negatywnie.
Czas Araszkiewicza nadejdzie?
Najwyższy również czas by odpowiedzialność za wyniki zaczął brać na swoje barki trener Araszkiewicz. Jest zatrudniony w Elblągu już ponad miesiąc i nie może wszystkich niepowodzeń tłumaczyć takim, a nie innym „stanem inwentarza”. W momencie podpisywania umowy z klubem na pewno miał rozeznanie co do możliwości poszczególnych graczy, ale i zespołu jako całości. Przypomnijmy, że gdy przejmował stery w Olimpii, była liderem, a dziś jest druga, z dwoma punktami straty do Okocimskiego Brzesko. Po drodze poniosła też dwie spektakularne i wstydliwe porażki – 0:3 z Wisłą Płock i 0:4 z OKS 1945 Olsztyn, po meczach, w których była jedynie tłem dla rywali. Jeśli na czas nie ogarnie sytuacji i nie zdusi w zarodku tlącego się ognia, to może dojść do niekontrolowanego pożaru, po którym nie będzie już co zbierać. Mecz z silną Stalą to zarówno dla Araszkiewicza i dla prowadzonej przez niego Olimpii doskonały moment na odbicie i poszybowanie w górę, by więcej nie musiał przepraszać kibiców za kompromitującą postawę swojej drużyny, tak jak to miało miejsce po wspomnianych meczach z Płockiem i Olsztynem.
Lubenow tak, Sobieraj chyba nie
Do składu na Stal, po zawieszeniu za kartki, wraca motor napędowy środka pola Lubomir Lubenow, który właśnie przeciw Stali w poprzedniej rundzie rozegrał pierwszy swój mecz w barwach Olimpii. Zagrożeni wykluczeniami na kolejne spotkania są natomiast Mykoła Dremluk i Krzysztof Bułka, którzy mają na koncie po sześć żółtych kartek. Jeśli zostaną upomnieni w sobotę, to nie pojadą na Resovię. Wciąż brak widoków na występ Krzysztofa Sobieraja, który w Olsztynie bawił się w masażystę (tak był wpisany do protokołu), ale widać było, że bardzo przeżywał nieudany występ kolegów i często zrywał się z ławki rezerwowych instruując partnerów z boiska. Na niewiele się to jednak zdało. Olimpii jest zdecydowanie bardziej potrzebny zdrowy Sobieraj na placu, niż Sobieraj podpowiadający zza linii bocznej.
Kilka słów o Stali
Stal w ubiegłym sezonie rywalizowała na zapleczu ekstraklasy i po spadku do drugiej ligi, jej rozbrat z wyższym szczeblem rozgrywek miał trwać zaledwie rok. Upatrywana od samego startu w ścisłym gronie faworytów do awansu, spisuje się jednak poniżej oczekiwań. Przed meczem z Olimpią plasuje się na 6. miejscu w tabeli ze stratą dziesięciu punktów do lidera z Brzeska i ośmiu oczek do drugiej premiowanej promocją lokaty. Jesienią w Stalowej Woli gospodarze byli lepsi skromnie wygrywając 1:0. Olimpia tamten mecz kończyła w dziewiątkę po kuriozalnej czerwonej kartce dla Dariusza Kudyby i czerwieni (tym razem słusznej, za dwie żółte) dla Pawła Byrskiego. Mimo to, filigranowemu obrońcy Olimpii chyba Stalowa Wola przypadła do gustu, bo w przerwie zimowej zamienił Elbląg na to hutnicze miasto i dziś reprezentuje barwy zespołu z Podkarpacia.
Do Elbląga zespół prowadzony przez Sławomira Adamusa przyjeżdża osłabiony brakiem kluczowego obrońcy Marka Kusiaka, który narzeka na kontuzję mięśnia trójgłowego łydki.
Co z kibicami gości?
Na Agrykola swój przyjazd zapowiedziała zorganizowana grupa kibiców ze Stalowej Woli. Fani „Stalówki”, jak popularnie określa się stalowowolski zespół, od dłuższego czasu prowadzili zapisy i mobilizowali się do wyprawy na drugi koniec Polski. Jednakże w świetle czwartkowej, skądinąd kuriozalnej, decyzji Polskiego Związku Piłki Nożnej, wydaje się, że stalowowolanie będą musieli zrezygnować z przyjazdu do Elbląga. Nie oni jedyni. Piłkarska centrala wyszła na przeciw oczekiwaniom premiera Donalda Tuska toczącemu krucjatę przeciw stadionowym chuliganom. Można nawet zaryzykować twierdzenie, że poszła dalej niż szef rządu, nakładając zakaz wyjazdowy na kibiców drużyn gości, który obowiązywać ma do końca sezonu 2010/11.Takim zakazem objęci zostali praktycznie wszyscy kibice w Polsce, od ekstraklasy, przez pierwszą i drugą ligę, po niższe szczeble rozgrywkowe. Jeśli tak piłkarska centrala próbuje walczyć z problemem chuligaństwa, to należy tylko współczuć i czekać na kolejne salomonowe rozwiązania. Rok przed Mistrzostwami Europy, których współorganizatorem jest nasz kraj, jest to niewątpliwie krok służący popularyzacji futbolu. Pomijając aspekty prawne dopuszczalności takiej decyzji i jej zgodności z określonymi ustawami, w tym Konstytucją RP, należy stwierdzić, że PZPN wydając taki zakaz przyznał się do zupełnej bezradności i braku pomysłu w walce z niesubordynacją marginalnej części piłkarskiej publiki. To, że zamknie się stadion dla kibiców, kibiców w znakomitej większości spokojnych i autentycznie zainteresowanych wyłącznie stroną sportową rywalizacji, nie załatwi tzw. problemu chuligaństwa na polskich stadionach. To chowanie głowy w piasek i próba pozbycia się odpowiedzialności za to, za co z przynajmniej z mocy prawa, jako organizator wszystkich rozgrywek piłkarskich w kraju, powinno się odpowiadać. W skrócie – nie ma kibiców, nie ma problemu. Tylko, że ta cała zabawa bez kibiców nie ma najmniejszego sensu. Tego chyba jednak szefowie PZPN nie wzięli pod uwagę.
W świetle powyższego zarządzenia Olimpia będzie poszkodowana w tym sezonie jeszcze trzykrotnie. Fanów z Elbląga prawdopodobnie zabraknie na gorących obiektach w Rzeszowie (Resovia) i Lublinie (Motor), a także w ostatnim meczu sezonu z Puszczą Niepołomice. PZPN bardzo opacznie rozumie swoją rolę, która z założenia powinna sprowadzać się do opieki i pomocy klubom, a w praktyce dzieje się dokładnie odwrotnie.
Zestaw par 29. kolejki II ligi gr. wschodniej w sezonie 2010/11: Olimpia Elbląg – Stal Stalowa Wola, OKS 1945 Olsztyn – Wigry Suwałki, Ruch Wysokie Mazowieckie – OKS Otwock, Świt Nowy Dwór Mazowiecki – Resovia, Stal Rzeszów – Puszcza Niepołomice, Jeziorak Iława – Pelikan Łowicz, Znicz Pruszków – Sokół Sokółka, Wisła Płock – GLKS Nadarzyn, Okocimski Brzesko – Motor Lublin.
BAR