UWAGA!

Jan Zamojcin: Nigdy nie żałowałem, że poszedłem tą drogą

 Elbląg, Jan Zamojcin, elbląski karateka
Jan Zamojcin, elbląski karateka (fot. Michał Skroboszewski)

- Mamy w klubie ośmiu karateków z I danem, trzech z drugim, jednego z trzecim. Tu też się pochwalę – dwa lata temu przyznano mi stopień VII dan. W Polsce do piątego dana zdaje się egzaminy, od szóstego to już wyróżnienia honorowe. Udało nam się wychować ludzi, którzy do tej pory są trenerami. Cały czas staram się rozwijać w karate - mówi Jan Zamojcin, elbląski trener karate, z którym rozmawiamy o jego karierze sportowej i trenerskiej. 

- Jak się zaczęła przygoda z karate?

- Do Gdańskiego Klubu Karate trafiłem jesienią 1976 r. jako uczeń pierwszej klasy Technikum Mechaniczno-Elektrycznego w Gdańsku za namową starszego brata. Ten, na początku pokazał mi parę technik, które usiłowałem doskonalić w domu. W końcu trafiłem na trening pod skrzydła trenera Krzysztofa Dolnego. Ale bardzo szybko odkryli we mnie talent i przenieśli do grupy zaawansowanej prowadzonej przez Zbigniewa Świerka. Podstawy miałem po treningach z bratem, z którym ćwiczyłem w domu. W piątej klasie technikum stanąłem przed wyborem: albo pojadę na mistrzostwa Polski, albo na egzamin maturalny. Akurat tak niefortunnie nałożyły się terminy. Wtedy były poważne trudności, żeby maturę zdawać w innym terminie. Poszedłem do szkoły, na zawody nie pojechałem.

 

- Miał Pan też epizod kajakarski.

- W tym samym czasie co do karate, trafiłem tez do sekcji kajakowej MRKS Stoczniowiec Gdańsk. Mimo dobrych wyników musiałem przerwać treningi za niewystarczające wyniki w nauce. Złapałem kilka ocen niedostatecznych i wychowawczyni postawiła mnie przed wyborem, albo nauka, albo kajaki. O karate nic nie wspominała, bo... nie wiedziała, że i tę dyscyplinę trenuję. Nie wiadomo jakby się moja kariera na tatami potoczyła, gdyby i tego zabroniła. W każdym razie trener MRKS-u szukał mnie jeszcze potem, bo chciał mnie wysłać na zawody w „czwórce”. Los się tak potoczył, że na sportowy kajak już nie wsiadłem. Cała kajakowa przygoda trwała kilka miesięcy.

 

- Po technikum były studia.

- Studiowałem na Akademii Rolniczo – Technicznej w Olsztynie na Wydziale Geodezji. I tam byłem współzałożycielem sekcji karate w Klubie Uczelnianym AZS, który istnieje do dziś. Mieliśmy tam, jak to się potocznie mówi „raj na ziemi”: dwie sale do treningów i siłownię Jak przyszedłem do rektora z prośbą o zakup dla zawodników sprzętu sportowego a dokładnie dresów, bo wyjeżdżaliśmy na zawody, to za dwa dni były. W Olsztynie byłem do 1986 roku i potem przyjechałem do Elbląga.

 

- W Olsztynie też pojawiły się pierwsze „konkretne” sukcesy sportowe.

- Wcześniej, w Gdańskim Klubie Karate też były. Ale to w Olsztynie bardziej rozwinąłem skrzydła. W 1985 r. walczyłem w finale mistrzostw Polski z Maurycym Wawrzyniakiem w wadze do 60 kg. Był remis, o mojej porażce zdecydował jeden cios. Patrząc z perspektywy czasu, to nie powinien zostać uznany, nie został prawidłowo zadany. Cóż, proza życia, musiałem się zadowolić srebrnym medalem. Zdobyłem tez wicemistrzostwo Polski na Akademickich Mistrzostwach Polski w latach 80 – tych. Było kilka trzecich miejsc...

 

- Dlaczego pojawił się trener w Elblągu?

- Żona mnie ściągnęła. Początkowo chciałem zostać na uczelni, ale los i żona sprawiły, że znalazłem się w Elblągu. Czy żałuję? Zdecydowanie nie. Mam fantastyczną rodzinę i udaje mi się robić dobrą robotę w karate. Na początku trafiłem do Elbląskiego Klubu Karate jako instruktor. To długo nie trwało, bo po trzech miesiącach dostałem polecenie, żeby przygotować drużynę na zawody w kata. I dostałem na to dwa tygodnie. Grupa była początkująca, nie widziałem szans na sukces, bo nie było wystarczającego czasu na ich porządne przygotowanie do startu w tych zawodach. Podziękowałem za współpracę i poszedłem na swoje.

 

- I powstał „Andrex”...

- Wcześniej założyłem swoja Szkołę Karate „Tora”, która bardzo szybko przekształciła się w Akademię Karate „Andrex”. Wszystko za sprawą Andrzeja Konończuka, który podał nam „rękę” i zaczął nas wspierać - głównie finansowo. To był początek lat 90-tych. Poznaliśmy się przy organizacji bardzo potężnej imprezy w Elblągu - mistrzostw Polski Północnej. Współpraca układała się nam rewelacyjnie .Jeździliśmy na turnieje Pucharu Świata do Szwecji na różne turnieje do Francji, Holandii i Niemiec. Potem nawiązaliśmy współpracę z Urzędem Miasta. Trwa ona do dziś i nie mam na co narzekać. Moi sportowcy trenują w Międzyszkolnym Ośrodku Sportowym i w klubie Andrex.

 

- To proszę się pochwalić sukcesami Andrexu.

- Mamy w klubie ośmiu karateków z I danem, trzech z drugim, jednego z trzecim. Tu też się pochwalę – dwa lata temu przyznano mi stopień VII dan. W Polsce do piątego dana zdaje się egzaminy, od szóstego to już wyróżnienia honorowe. Udało nam się wychować ludzi, którzy do tej pory są trenerami. Cały czas staram się rozwijać w karate . Niedawno zdałem egzaminy na trenera I klasy. Najbardziej cieszy mnie fakt ,że osoby, które kilkanaście lat temu trenowały wracają jako seniorzy do klubu .Treningi z nimi są bardzo emocjonujące Łączy nas mnóstwo wspólnych przeżyć i pięknych wspomnień .Zapisują swoje dzieci na treningi pozwalając im iść podobna drogą, jak oni niegdyś .Świadczy to o ogromnym zaufaniu jakim mnie obdarzyli w przeszłości . Jeżeli chodzi o sukcesy Andrexu to było ich mnóstwo. Może wymienię tylko te z najpotężniejszych imprez . Patrycja Grześkowiak dwukrotnie zdobyła Mistrzostwo Świata, w 2011 r. wicemistrzostwo świata świata w kumite, mistrzostwo Europy, brązowy krążek na Pucharze Europy w 2011 r. Była wielokrotną mistrzynią i medalistką mistrzostw Polski. Jej kariera zakończyła się po skończeniu studiów. Dziś jest instruktorką w Andrexie. Kolejnym trenerem klasy I w naszym stowarzyszeniu jest Robert Malentowicz, który zaczynał w Elbląskim Klubie Karate, potem zmienił barwy klubowe na Andrex. Dziś może się pochwalić III danem, na koncie ma m.in. występ na Mistrzostwach Świata w Burgas w 2013 r. Na tych samych mistrzostwach Bartosz Tworkowski z Elbląga zdobył brązowy medal w kumite ind. w kategorii juniorów i złoty medal w kumite drużynowym juniorów razem z Patrykiem Hassą oraz Michałem Sywulą pokonali w finale Bułgarów. Moi bratankowie Mateusz i Michał Zamojcin są medalistami mistrzostw Polski Seniorów`2020 w karate olimpijskim. Z ostatnich mistrzostw Polski w Karate Shotokan`2020 przywieźliśmy cztery medale. Złoto w kumite ind. open zdobyła Iga Bewicz i Karol Braziuk , Franek Zamojcin kolejny bratanek przywiózł brąz w konkurencji kumite ind. open, również drużyna w kata zdobyła brązowy medal: Franciszek Zamojcin, Karol Braziuk i Michał Lorbiecki. Trzeba wspomnieć o Tomku Doledze, który bardzo dobrze walczył. Już jako 11 latek w 1999 r. zdobył zloty medal na Mistrzostwach Europy JKA w Poznaniu. Do tego trzeba dodać srebro na Mistrzostwach Europy JKA`2006 w Koblencji. Dziś mieszka w Anglii i tam próbuje swoich sil w MMA. Pewną ciekawostką jest fakt, że Tomek jeden ze swoich pierwszych sukcesów odniósł w Elblągu. W 1999 r. na mistrzostwach Polski Północnej, które odbywały się w Elblągu zdobył złoto w kumite i brąz w kata. Kolejnym medalistą jest Robert Dziedzicki na poznańskich Mistrzostwach Europy JKA zdobył brąz.

Nie było chyba w historii Andrexu zawodów, z których wróciliśmy bez medalu... Jestem dumny ,że pracuję z dziećmi , młodzieżą i seniorami .Jest to moja ogromna pasja , którą „ zaraziłem „ całą swoją rodzinę . Na sukces „Andrexu pracuje mnóstwo osób. Nigdy nie żałowałem , że wybrałem taką a nie inną drogę.

rozmawiał Sebastian Malicki

Najnowsze artykuły w dziale Sport

Artykuły powiązane tematycznie

Zamieszczenie następnej opinii do tego artykułu wymaga zalogowania

W formularzu stwierdzono błędy!

Ok
Dodawanie opinii
Aby zamieścić swoje zdjęcie lub avatar przy opiniach proszę dokonać wpisu do galerii Czytelników.
Uwaga! Opinia zostanie zamieszczona na stronie po zatwierdzeniu przez redakcję.
Dołącz zdjęcie:

Podpis:

Jeśli chcesz mieć unikalny i zastrzeżony podpis
zarejestruj się.
E-mail:(opcjonalnie)
Reklama