Przekaz ewangeliczny o Józefie, nazywanym według tradycji opiekunem Świętej Rodziny jest skąpy. Ewangelie poświęcają mu łącznie zaledwie 26 wierszy, a jego imię wymieniają 14 razy. Co zatem wiadomo o mężczyźnie, który do końca swojego życia towarzyszył Jezusowi i Maryi?
Z tego, co wiadomo z przekazu biblijnego, Józef pochodził z rodu króla Dawida. Wykazuje to św. Mateusz w genealogii przodków św. Józefa. Różni się ona jednak zasadniczo od tej, którą nam przedstawia św. Łukasz, stąd opinia biblistów, że przekaz Łukasza zawiera genealogię Najświętszej Maryi Panny. Najprawdopodobniej więc genealogia przytoczona przez św. Łukasza wylicza przodków Maryi rzeczywistych, a odnośnie do Józefa - jego przodków zalegalizowanych.
Co mówi ewangelia
W ewangelii napisano, że kiedy Józef dowiedział się, że zaręczona z nim Maria spodziewa się dziecka, wiedząc, że nie jest to jego potomek, mężczyzna postanowił dyskretnie ją oddalić (Mt 1, 19). Od decyzji o oddaleniu Maryi odwiódł go dopiero sen, w którym anioł wyjaśnił mu tajemnicę zamysłu Bożego, po czym Józef wziął Maryję do siebie, do domu (Mt 1, 20-24). Miał świadomość, że nie jest ojcem Jezusa według ciała, stał się nim jednak według prawa żydowskiego jako prawomocny małżonek Maryi.
Z ewangelii wynika również, że zanim urodził się Jezus, ukazało się zarządzenie cesarza Augusta o spisie ludności, dlatego Józef z Galilei, z miasta Nazaret, udał się z brzemienną Maryją w podróż do judzkiego Betlejem, ponieważ pochodził z domu i rodu Dawida (Łk 2, 1-5). Gdy dotarli na miejsce, Maryja urodziła Jezusa i położyła go w żłobie, nie było bowiem dla nich miejsca w gospodzie (Łk 2, 7). Kolejny raz ewangelie ukazują Józefa jako świadka pokłonu pasterzy narodzonemu dziecięciu (Łk 2, 16). Po ośmiu dniach obrzezano dziecię, a potem zaniesiono do Jerozolimy, by przedstawić je Panu i złożyć ofiarę wykupującą (Łk 2, 21). Złożyli parę synogarlic lub dwa gołębie, co wskazuje, że nie byli bardzo zamożni (Łk 2, 22-24). Ewangelista Mateusz zrelacjonował pokłon mędrców ze Wschodu w Betlejem, nie wymieniając jednak wśród domowników Józefa (Mt 2, 11).
Dalej przekaz ewangeliczny głosi, że Józef we śnie otrzymał nakaz natychmiastowego udania się do Egiptu, by ochronić życie Jezusa (Mt 2, 13-15). Rodzina powróciła do domu dopiero po ponownym śnie Józefa, który dowiedział się, że Herod nie żyje i wówczas osiedlili się w Nazarecie w Galilei (Mt 2, 19-23).
Ewangelista Łukasz wspomniał jeszcze Józefa, gdy dwunastoletni Jezus odłączył się od rodziców i został po trzech dniach poszukiwań odnaleziony w świątyni (Łk 2, 41-42). Później, przy publicznych wystąpieniach Jezusa ewangelie o obecności Józefa przy matce lub synu milczą, z czego można wnioskować, że wówczas już nie żył. Wyjątkiem jest wspomnienie imienia Józefa przez tłumy, które próbując zidentyfikować pochodzenie Jezusa nauczającego w synagodze w Nazarecie pytają: „Czyż nie jest On synem cieśli? Czy Jego Matce nie jest na imię Maria?” (Mt 13, 55). Z przekazu wynika więc, że opiekun Świętej Rodziny na życie zarabiał stolarstwem i pracą jako cieśla (hebr. charasz oznacza rzemieślnika wykonującego prace w drewnie, metalu i kamieniu). I choć ikonografia zwykła przedstawiać Józefa jako starca, w rzeczywistości był on mężczyzną w pełni dojrzałości, urody i sił.
Św. Józef – mężczyzna dojrzały
Na przestrzeni dziejów męską dojrzałość definiowano na wiele sposobów. Jednak to, co łączy te różne spojrzenia to słowa, za którymi stoją postawy przejawiające się w konkretnych czynach przez: odpowiedzialność, poświęcenie, wytrwałość, honor. Dotrzymywanie danego słowa, dochowanie obietnicy, to postawa i kryterium zarazem, które nadal wielu osobom pomagają odróżnić chłopca od mężczyzny. Pisze o tym w swojej książce John Eldredge, wykorzystujący z powodzeniem od lat na potrzeby męskiej terapii rysy emocji, które znalazły się na sercu Józefa, a których nie oddaje żaden obraz ani rzeźba, gdzie przedstawiany jest on jako brodaty mężczyzna w wieku dojrzałym, w długiej szacie, z Dziecięciem Jezus na ręku, z lilią w dłoni. Eldredge dotrzymanie danego Maryi przez Józefa słowa łączy z utrzymaniem lub utratą honoru. Niejeden mężczyzna oddał za to życie…
O męskości wczoraj i dzisiaj
Współcześnie dużo się mówi i pisze o kryzysie męskości, a raczej o męskości bez męstwa, które przecież uważane jest za jedną z wartości kardynalnych w życiu człowieka. Z definicji męstwa wynika, że to cnota moralna, która zapewnia wytrwałość w trudnościach i stałość w dążeniu do dobra. Umacnia w przezwyciężaniu życiowych przeszkód, uzdalnia do przezwyciężania strachu, wyrzeczenia, a nawet do ofiary z życia w obronie słusznej sprawy. Dla św. Józefa taką „słuszną sprawą” stało się ocalenie brzemiennej Maryi, opieka nad nią i narodzonym dzieckiem, któremu nadali imię Jezus (Mt 1, 18-25).
Co warte zauważenia, decyzja o przyjęciu Maryi pod swój dach nie przyszła Józefowi łatwo. Potrzebna była interwencja anioła, by nie oddalił brzemiennej kobiety, którą przecież kochał… Można więc powiedzieć, że także św. Józef przeżył swoją wewnętrzną bitwę, którą John Eldredge nazywa „czasem popiołów”. Tak też nazywa proces przemiany mężczyzny w pełnowartościowego, dojrzałego człowieka psycholog Steve Biddulph, który uważa, że „czas popiołów stanowi część procesu zdrowego rozwoju i pogłębienia świadomości każdego człowieka. Kiedy pojmiemy, że nie jest to złe doświadczenie, lecz znacząca i bolesna podróż na nowy poziom mądrości, nasz ból nieco osłabnie, a wśród krzyków i płaczu zrodzi się poczucie celowości i nasz duch stanie się silniejszy” (s. 244).
W dawnych czasach ludzie dotknięci żałobą, stratą lub rozpaczą „wkładali najgorsze odzienie albo włosienice i od stóp do głów obsypywali się popiołem. Na znak smutku chodzili tak przez wiele dni. Często ceremonię tę odprawiali w obecności przyjaciół i członków rodziny, jękami i krzykiem obwieszczając publicznie fakt, że ich życie legło w gruzach. Ludzie nie tylko rozumieli takie osoby, ale wręcz okazywali im szacunek. Na mężczyznę, który przeżył stratę lub klęskę, lecz nie przeszedł „czasu popiołów”, patrzono z wielkim niepokojem, a nawet pogardą. Trzymano się od niego z daleka, czekając, aż trafi go piorun” (s. 244).
Czas popiołów to także „odkrycie, że nie jesteś wszechmocny i że twoje marzenia mogą się nie spełnić” (Biddulph, s. 245). Według Biddulpha każdy mężczyzna potrzebuje czasu popiołów, ponieważ „musi odkryć, że pomimo optymizmu i wysiłków człowiek nigdy nie staje się całkowicie odporny na zranienie” (…) To jest dar czasu popiołów. Mężczyzna zostaje złamany. Arogancja i pycha czynią jego upadek tym bardziej bolesnym. Nagle zaczyna rozumieć, jakie to uczucie. Jeśli zdobędzie się na odważny i zbawienny krok, jeżeli nie zatrzaśnie na powrót swojego pancerza, lecz pozostanie otwarty na palący strumień wstydu, to doświadczenie go odmieni, usunie śmieci i pozory. Ktoś taki przetrwa wędrówkę w dół. Przestanie z pogardą patrzeć na biednych, upośledzonych czy pokonanych. Zrozumie, że są tacy sami jak on. Jego zdolność współczucia ogromnie się pogłębi. Czas popiołów dopełni to, co rozpoczęło się w wieku dojrzewania: kształtowanie prawdziwego mężczyzny. (…) Jeśli trzymasz się celów i „awansujesz” do następnej fazy, kolejno zyskujesz nadzieję, silną wolę, stanowczość, kompetencję, świadomość siebie, miłość, troskę o świat, a na koniec mądrość i pożyteczność” (s. 247-250).
Te wszystkie cechy w pełni posiadał ewangeliczny św. Józef, który znalazł w sobie tę męską siłę i moc, by ofiarować je Maryi. Chronił ją i powierzone jego opiece dziecko. Posiąść je może każdy, który nie ustaje na drodze rozwoju osobistego i nie wzdraga się przed „bitwami” swojego życia. Szczególnie widać te zmagania i ujawniające się braki, nad którymi warto pracować, w relacji małżeńskiej, rodzinnej.
John Eldredge zwraca uwagę, że obecnie, przy pierwszych pojawiających się trudnościach, kłopotach, wielu mężczyzn ucieka albo kapituluje. Widać to szczególnie boleśnie, kiedy mężczyźnie załamie się kariera zawodowa, ulegnie wypadkowi samochodowemu lub chorobie, w wyniku których dotknie go niepełnosprawność oraz w odniesieniu do matek wychowujących dziś niepełnosprawne dzieci. Często zostają same. Mężczyzna, ojciec, porzuca, opuszcza i matkę i chore dziecko.
Dlatego Eldredge uważa, że „niektórzy mężczyźni są gotowi podjąć jedno działanie czy dwa. Jednak wojownik zaciąga się na całe życie” (s. 213). Postąpił tak Józef. Tymczasem obecnie, jak zauważa John Eldredge, terapeuta mężczyzn i autor książki „Dzikie serce. Tęsknoty męskiej duszy” - „większość mężczyzn pragnie panny, ale nie chce ponosić żadnych kosztów własnych. Pragną całej radości z piękna, ale nie chcą doświadczać kłopotów związanych z bitwą” (s. 207). Co więcej, według jego obserwacji „większość mężczyzn żeni się dla bezpieczeństwa; wybierają kobietę, która sprawi, że poczują się jak mężczyźni, ale nigdy nie postawi im wyzwania, żeby naprawdę się nimi stali” (s. 209.)
Józef poświęcił się dla Maryi i Jezusa. Spożytkował swoją męską siłę, by uratować od zniesławień i chronić życie – matki i dziecka. Dał im swoją, emanującą męską siłą obecność, która gwarantowała im bezpieczeństwo. Chyba nie w pełni docenia się to, co on dla nich zrobił, a o czym warto wspomnieć w ten świąteczny czas Bożego Narodzenia.
Marta Kowalczyk
Źródła:
Biddulph S., Męskość. Nowe spojrzenie, przeł. A. Jacewicz, Dom Wydawniczy Rebis, Poznań 2020.
Eldredge J., Dzikie serce. Tęsknoty męskiej duszy, Poznań 2019.
* Autorem książki „Dzikie serce. Tęsknoty męskiej duszy”, która porusza problemy dotykające mężczyzn we współczesnym świecie jest John Eldredge. Urodzony w 1960 roku autor jest chrześcijańskim mentorem, doradcą i wykładowcą. Założył Ransomed Heart Ministries w Colorado Springs, które jako stowarzyszenie pomaga ludziom odzyskać zdrowie i żyć pełnią w zgodzie z sercem. Od lat jest związany z organizacją Focus on the Family.