– Osoba, która naprawdę chce się zabić, nie ogłasza tego wszem i wobec, ale dostrzec można pewne sygnały, które świadczą o tym, że planuje odebrać sobie życie – mówi lek. med. Rafał Łuczak, psychiatra z Elbląga podczas naszej rozmowy o depresji i samobójstwach.
Niedawno obchodziliśmy Światowy Dzień Zapobiegania Samobójstwom. Ze statystyk otrzymanych z Komendy Miejskiej Policji w Elblągu wynika, że w 2022 roku w Elblągu doszło do 130 prób samobójczych. W 84 przypadkach byli to mężczyźni, w 46 kobiety. 30 prób zakończyło się niestety śmiercią. Rok później pod względem prób samobójczych było jeszcze gorzej. Ze 141 prób (77 mężczyźni, 64 kobiety), 24 zakończyło się zgonem. – Choć nie mam szczegółowego podziału, na pewno większość zmarłych to mężczyźni – podkreśla nadkom. Krzysztof Nowacki, oficer prasowy KMP w Elblągu.
O tym trudnym temacie rozmawiamy lek. med. Rafałem Łuczakiem, psychiatrą z Elbląga.
Anna Malik: – Poza Światowym Dniem Zapobiegania Samobójstwom obchodziliśmy też niedawno Światowy Dzień Zdrowia Psychicznego. Czy nagłaśnianie takich tematów wpływa na obniżenie liczby samobójstw?
Rafał Łuczak: – Na pewno mówienie o tym i nagłaśnianie jest ważne. Edukacja jest przydatna przede wszystkim dla otoczenia potencjalnego samobójcy, ponieważ bardzo często nie odbiera ono sygnałów świadczących o tym, że coś się dzieje, a bez tego, trudno taką osobę uchronić przed tym dramatycznym czynem. Musimy wiedzieć, że nie zawsze w czyimś życiu musi wydarzyć się coś tragicznego, by taka osoba zdecydowała się na samobójstwo, wystarczy depresja.
– Jak ją rozpoznać?
– Depresja to biochemiczne zaburzenie mózgu, które powoduje, że ktoś ma obniżony nastrój, problemy z postrzeganiem własnej osoby, często uważa, że jest ciężarem dla bliskich i wszystkim byłoby lepiej bez niego. Dla kogoś z boku może wydawać się to irracjonalne, bo naszym częstym błędem jest zakładanie, że depresja bierze się przez coś, a jeśli nic złego w życiu tej osoby się nie wydarzyło, to nie może ona być chora. To nie jest prawda. Mylimy depresję z czymś, co obecnie nazywamy reakcją depresyjną lub reakcją na stres i zaburzeniami adaptacyjnymi. Ten stan ma bardzo podobne objawy do depresji, wręcz tożsame, ale mija, bo wynika z jakichś okoliczności. Jeśli pozytywnie zmieni się nasza sytuacja życiowa, a problemy zostaną rozwiązane, to ten stan znika. Inaczej jest z depresją, którą należy leczyć farmakologicznie.
– Powiedział pan doktor, że depresja to zaburzenie biochemiczne mózgu, które wcale nie jest spowodowane sytuacją zewnętrzną. Skąd się więc bierze?
– Przez zbyt małą ilość produkowanych przez mózg neuroprzekaźników, w tym serotoniny. Prawdą jest, że więcej zaburzeń depresyjnych występuje tam, gdzie mniej słońca, czyli północ Europy i rejony z nocą polarną. Brak witaminy D sprzyja depresji, dlatego podczas ciemnych pór roku można stosować lampy antydepresyjne, które emitują światło zbliżone do słonecznego i uzupełniają braki witaminy D. Powinno się ich używać co najmniej dwie godziny przed pójściem spać, inaczej mogą zaburzyć nasz rytm snu. Dużym czynnikiem są też skłonności dziedziczne w rodzinie do chorób psychicznych.
– Leczenie depresji jest farmakologiczne. Czy depresję można wyleczyć, czy jedynie zaleczyć, a terapia lekami jest dożywotnia? Czy jednak po okresie kilku miesięcy brania leków odstawia się je na stałe?
– W psychiatrii stosuje się farmakologię, która uzupełnia brak neuroprzekaźników. Hamowany jest rozpad serotoniny i przez to wzrasta jej stężenie. Większość leków działa po 2-3 miesiącach ich zażywania. Są takie przypadki, że depresję można wyleczyć i epizod już nie wraca, bo był jednorazowy. Częściej jednak jest tak, że są przerwy między okresami depresji, które trwają kilka tygodni, miesięcy lub lat. Po nawrocie, należy wrócić do leków. Są też takie przypadki, że ktoś bierze leki całe życie, ale one są bezpieczne i nie szkodzą, a każda nowa generacja jest coraz lepsza. Pacjenci często są w szoku. “Jak to, to ja się tyle lat męczyłem, a wystarczyło wziąć leki, żeby się lepiej poczuć?” Tak. Z tym, że one też potrzebują czasu na działanie, to kwestia tygodni, by odczuć poprawę.
– Jak odróżnić depresję od reakcji depresyjnej na stres? Jakie są metody leczenia tej drugiej?
– Reakcja depresyjna generuje objawy takie, jak depresja endogenna, dlatego można je ze sobą pomylić. Taka reakcja występuje na przykład po stracie kogoś bliskiego lub po innym traumatycznym wydarzeniu i potrafi trwać nawet od 3-6 miesięcy. Zazwyczaj przechodzi sama, większość ludzi radzi z nią sobie samodzielnie, ale czasem przedłużona reakcja depresyjna jest w stanie zamienić się w depresję endogenną, dlatego czasem zaleca się terapię, ale nie jest to konieczne.
Za to depresja endogenna wymaga leczenia farmakologicznego, a inne metody leczenia, jak na przykład psychoterapia są wskazanym dodatkiem. Terapeuta tłumaczy, że depresja to tylko choroba, która minie, daje rady, jak z niej wyjść, zachęca do aktywności czy terapii światłem. Psychoterapeuci zalecają zdrowy tryb życia, wychodzenie do ludzi i podejmowanie aktywności nawet na siłę, co jest bardzo pomocne przy stosowaniu farmakoterapii, będącej podstawą leczenia. Specjaliści ostrzegają za to przed podejmowaniem radykalnych decyzji pod wpływem choroby. Gdy pacjent jest w depresji, ma nasilone myśli rezygnacyjne i uważa, że nic mu nie pomoże, więc nie chce iść do lekarza. I to jest normalne, bo ktoś w głębokiej depresji sądzi, że wszystko jest beznadziejne i nie wierzy, że pójście do specjalisty coś zmieni. „Co, dostanę tabletki i nagle będę szczęśliwy?” No tak, tak właśnie się stanie, ale sposób myślenia pacjentów też wydaje się logiczny, dlatego trzeba ich namawiać do leczenia, szczególnie rodzina może to robić.
– W jaki sposób?
– Bliscy mogą przeprowadzać interwencje, mówić takiej osobie, że widzą objawy, które ich niepokoją. Trzeba taką osobę namawiać na pójście do lekarza, nie bać się zaczynać tego tematu i zadawania trudnych pytań. Często u pacjentów pojawia się maska depresyjna, tak zwana depresja maskowana. Chorzy odczuwają objawy psychosomatyczne, kołatanie serca, różnego rodzaju drętwienia i bóle głowy. Czują, że coś się dzieje z ciałem, ale lekarz rodzinny nic nie wykrywa. Chorzy odbijają się wtedy od różnych specjalistów, statystycznie w Polsce mija siedem lat, nim w końcu trafią do psychiatry. Dobry lekarz rozpozna maskę depresyjną i skróci ten czas, od razu wysyłając do psychiatry.
– Wspomniał wcześniej pan doktor o sygnałach, które może dawać osoba chcąca popełnić samobójstwo. Na co powinniśmy zwrócić uwagę?
– Mamy coś takiego jak zespół presuicydalny. Osoba, która naprawdę chce się zabić, nie ogłasza tego wszem i wobec, ale dostrzec można pewne sygnały, które świadczą o tym, że planuje odebrać sobie życie. Na co powinniśmy zwrócić uwagę? Na przykład na to, że taka osoba nagle się od nas odsuwa, przestaje się odzywać, spędzać z nami czas, bo próbuje ukryć przed nami to, co planuje zrobić. Oddaje też przedmioty, które wcześniej pożyczyła, pozbywa się również swoich rzeczy, bo wie, że wkrótce nie będzie ich potrzebować. Często w zawoalowany sposób żegna się z bliskimi, pisze jakieś maile. Wybiera też sposób, miejsce i czas, które zapewnią mu skuteczne dokonanie samobójstwa.
– Jak wygląda leczenie osoby, która podjęła próbę samobójczą?
– To zawsze jest kwestia indywidualna. Leczenie jest podobne do pracy krawca, który tworzy ubranie na miarę. My bierzemy pod uwagę wiele czynników, takich jak wiek, płeć, rasę, schorzenia, pod które dobieramy leki. Mamy też różne rodzaje zaburzeń depresyjnych, każde leczymy inaczej. Dobranie leku jest bardzo precyzyjną rzeczą, zależną od wielu rzeczy.
– A jak wygląda codzienność na izbie przyjęć i na oddziale zaburzeń psychicznych?
– Przeciętnie mamy na izbie przyjęć 4-5 osób deklarujących myśli samobójcze lub osoby, które trafiają do nas już po próbach. Jeśli taka osoba próbowała odebrać sobie życie lekami, a tak jest najczęściej, to pacjent najpierw trafia na OIOM lub oddział wewnętrzny, a później dopiero do nas, gdzie możemy wyrównać jego stan, by nie chciał ponownie targnąć się na swoje życie.
– Jakiej płci i w jakim wieku najczęściej są to pacjenci?
– Nasz oddział przeznaczony jest dla osób dorosłych, a przekrój jest różnorodny, natomiast zgodny z ogólną statystyką, która pokazuje, że do prób samobójczych dochodzi u osób dojrzałych. W Polsce wciąż klasycznym samobójcą jest samotny mężczyzna po sześćdziesiątym roku życia.
– Dlaczego? Co jest przyczyną wysokiego wskaźnika samobójstw w tej grupie?
– Jest to czynnik ekonomiczny. Od lat jest on na pierwszym miejscu. Ogólnie na około 6 tys. samobójstw, ponad 5 tys. to są mężczyźni. Wynika to z archetypu, że mężczyzna jest głową rodziny, musi dbać o jej bezpieczeństwo, również to ekonomiczne, a bywa, że upadają jakieś firmy, zakłady, dochodzi do masowych zwolnień i nagle nie ma pracy. Mężczyźni czują, że zawiedli i nie potrafią sobie z tym poradzić. Wtedy dochodzi do próby samobójczej.
Drugim czynnikiem są zawody miłosne, wszelkiego rodzaju sytuacje, w których ktoś zostaje porzucony lub zdradzony. Inne powody samobójstw to wspomniana wcześniej depresja i problemy rodzinne, wszelkie patologie w domach, przemoc, ale też sytuacje, gdy w rodzinie nie ma miłości i ciepła, przez co taka osoba czuje się wyalienowana i nie ma poczucia szczęścia. Rodzina powinna być opoką, azylem dającym oparcie, a jeśli nie daje, to często może się to przyczynić do popełnienia samobójstwa.
– Sytuacja ekonomiczna, zawody miłosne, depresja, problemy w domu rodzinnym. A co z uzależnieniami?
– Nadal bezapelacyjnie królem uzależnień w Polsce jest alkohol. Choć inne środki psychoaktywne go gonią, to statystyki podają, że około 600 tys. ludzi w naszym kraju ma rozpoznany zespół zależności alkoholowej, a 3,5 mln jest osobami co najmniej w sposób szkodliwy pijącymi. Ponad 90 proc. samobójstw jest popełnianych pod wpływem alkoholu, często też w połączeniu z innymi środkami. Alkohol jest też przyczyną 74 proc. zaburzeń depresyjnych u ludzi, którzy go nadużywają. Często też osoby, które go nie nadużywają, sięgają po niego, chcąc popełnić samobójstwo, by zredukować swój lęk.
Warto zaznaczyć, że wiele uzależnień zaczyna się właśnie od chęci zwalczenia strachu. Ktoś ma stany lękowe i zauważa, że piwo lub drink po pracy mu z nimi pomagają. Z czasem to nie wystarcza i piwo zamienia się w dwa. Zakładamy więc, że część uzależnień spowodowana jest pierwotnie zaburzeniami o charakterze depresyjnym, lękowym albo depresyjno-lękowym mieszanym. Nie dość, że alkohol uzależnia, to jeszcze, jak się okazało, powoduje raka, nawet wypity w niewielkiej ilości. Plagą jest też ilość osób, które trafiają do nas na oddział i deklarują chęć popełnienia samobójstwa, będąc w tym czasie pod wpływem alkoholu. Po wytrzeźwieniu często w ogóle tego nie pamiętają.
– Gdzie nasi Czytelnicy, którzy zmagają się z depresją lub myślami samobójczymi, mogą szukać w Elblągu pomocy?
– Od tego jest poradnia zdrowia psychicznego, na terenie Elbląga są dwie, jedna na ulicy Królewieckiej i druga w naszym Szpitalu Miejskim na ulicy Żeromskiego 22. Jest też KARAN, czyli Młodzieżowy Ośrodek Terapeutyczny, który prowadzi również poradnię uzależnień dla dorosłych i mieści się na ulicy Królewieckiej naprzeciwko Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego. To takie trzy podstawowe miejsca, w których można szukać pomocy.
rozmawiała Anna Malik