Joanna Baszuro ma 24 lata i studiuje na Uniwersytecie Gdańskim. W dzieciństwie chciała zostać baletnicą i jak mówi ma dystans do siebie, swojej choroby i wózka. A w tym roku jest kolejną elblążanką, która startuje w wyborach Miss Polski na wózku, organizowanych przez fundację Jedyna Taka.
Rok temu, podczas pierwszej edycji konkursu, wśród grona finalistek znalazła się elblążanka, Natalia Grynkiewicz. Teraz miss chce zostać kolejna - Joanna Baszuro.
- Jesteś kolejną elblążanką, która startuje w wyborach Miss na wózku. Kiedy był ten moment, że pomyślałaś "a co mi tam, spróbuję!"?
- Hmm...W sumie to 30 kwietnia o czwartej nad ranem (śmiech). A tak na poważnie to już rok temu obiecałam znajomym, że wezmę udział w tegorocznych wyborach.
- Wybory Miss to dużo zamieszania, nie obawiasz się tego, że będziesz w centrum uwagi? Nie będzie Cię to krępowało? No i co takiego jest w tych wyborach, że tak duża liczba kobiet chce wziąć w nich udział?
- Nie zastanawiałam się na tym szczerze mówiąc, ale chyba się tego nie obawiam. Zamieszania trochę jest, ale takiego pozytywnego. Akurat mam też taki intensywny czas zaliczeń na studiach i nad pewnymi kwestiami jeszcze się nie zastanawiałam. To ciekawe i wyjątkowe wydarzenie, w którym my, kobiety na wózku, mamy szansę pokazać swoją kobiecość i atrakcyjność. Pokazać, że wózek nie przeszkadza nam w byciu pięknymi zewnętrznie, jak i wewnętrznie. Myślę, że dlatego tyle kobiet na wózku chce wziąć w tych wyborach udział. No i jest to fajna przygoda.
- Wydaje mi się, że z roku na rok niepełnosprawność przestaje być tematem, przy którym ludzie odwracają wzrok albo patrzą z litością. Czy według Ciebie w dzisiejszych czasach osoba jadąca na wózku wciąż wzbudza sensację, czy wręcz odwrotnie - jako społeczeństwo przyzwyczailiśmy się do tego?
- Myślę , że sensacji już nie wzbudza. Bardziej zaciekawienie, podziw. Przynajmniej ja spotykam się z pozytywnymi reakcjami, oczywiście zdarzają się jeszcze negatywne, ale jest ich naprawdę niewiele w tej chwili, dlatego z moich doświadczeń i obserwacji wynika, że tak, przyzwyczaliliśmy się jako społeczeństwo do ludzi na wózkach.
- Jakiś czas temu w trójmiejskiej Gazecie Wyborczej ukazał się tekst o zasadach savoir- vivre wobec osób niepełnosprawnych. Pada tam takie zdanie, że głównym grzechem osób pełnosprawnych jest zakładanie, że osoba na wózku sobie nie poradzi. Zgadzasz się z tym? No i jak reagujesz na chęć pomocy w momencie gdy wiesz, że jest ona zwyczajnie niepotrzebna?
- Nie, nie zgadzam się z tym. Uważam, że gotowość niesienia pomocy przez osoby pełnosprawne jest czymś pozytywnym i raczej wynika to z dobrych chęci, a jest też tak, że obcy ludzie nie wiedzą, w których momentach potrzebujemy pomocy, a w który poradzimy sobie sami. Myślę, że kiedyś dużo ludzi narzekało na brak empatii osób zdrowych wobec osób niepełnosprawnych, więc to dobrze, że teraz te chęci do pomocy są. Natomiast, jeżeli chodzi o mnie - osoby, które mnie znają wiedzą, że jak będę potrzebować pomocy to ich o to poproszę. A jeżeli osoba obca chce mi pomóc w momencie, w którym tego nie potrzebuję, to grzecznie odmawiam i dziękuję za dobre chęci.
- Moja koleżanka po fachu, Ola Żyła, wybrała się kiedyś z Tobą na wycieczkę po mieście i napisała o tym tekst. Okazało się, że barier architektonicznych jest sporo. Jeśli mogłabyś wydać dowolną sumę pieniędzy, co chciałabyś w mieście zmienić?
- Zlikwidowałabym bariery architektoniczne, wymieniłabym chodniki i zainwestowała w ich odśnieżanie zimą.
- Co najbardziej lubisz robić, kiedy nie musisz być na zajęciach? Bo wiem, że studiujesz dziennikarstwo.
- Spotykać się ze znajomymi, chodzić, a w sumie jeździć do kościoła, oglądać filmy oraz słuchać muzyki.
- I tak na koniec - o czym marzy Joanna Wiktoria Baszuro?
- Tak naprawdę urzędowo to mam tylko jedno imię Joanna, a Wiktorię wybrałam sobie na bierzmowaniu. W tej chwili marzę o tym, żeby przetrwać maj i zaliczyć sesję bez poprawek oraz żeby wejść do finału w wyborach. A takim moim największym marzeniem jest w przyszłości założyć własną rodzinę.
Na Joasię można głosować za pomocą smsów, szczegóły TUTAJ.
- Jesteś kolejną elblążanką, która startuje w wyborach Miss na wózku. Kiedy był ten moment, że pomyślałaś "a co mi tam, spróbuję!"?
- Hmm...W sumie to 30 kwietnia o czwartej nad ranem (śmiech). A tak na poważnie to już rok temu obiecałam znajomym, że wezmę udział w tegorocznych wyborach.
- Wybory Miss to dużo zamieszania, nie obawiasz się tego, że będziesz w centrum uwagi? Nie będzie Cię to krępowało? No i co takiego jest w tych wyborach, że tak duża liczba kobiet chce wziąć w nich udział?
- Nie zastanawiałam się na tym szczerze mówiąc, ale chyba się tego nie obawiam. Zamieszania trochę jest, ale takiego pozytywnego. Akurat mam też taki intensywny czas zaliczeń na studiach i nad pewnymi kwestiami jeszcze się nie zastanawiałam. To ciekawe i wyjątkowe wydarzenie, w którym my, kobiety na wózku, mamy szansę pokazać swoją kobiecość i atrakcyjność. Pokazać, że wózek nie przeszkadza nam w byciu pięknymi zewnętrznie, jak i wewnętrznie. Myślę, że dlatego tyle kobiet na wózku chce wziąć w tych wyborach udział. No i jest to fajna przygoda.
- Wydaje mi się, że z roku na rok niepełnosprawność przestaje być tematem, przy którym ludzie odwracają wzrok albo patrzą z litością. Czy według Ciebie w dzisiejszych czasach osoba jadąca na wózku wciąż wzbudza sensację, czy wręcz odwrotnie - jako społeczeństwo przyzwyczailiśmy się do tego?
- Myślę , że sensacji już nie wzbudza. Bardziej zaciekawienie, podziw. Przynajmniej ja spotykam się z pozytywnymi reakcjami, oczywiście zdarzają się jeszcze negatywne, ale jest ich naprawdę niewiele w tej chwili, dlatego z moich doświadczeń i obserwacji wynika, że tak, przyzwyczaliliśmy się jako społeczeństwo do ludzi na wózkach.
- Jakiś czas temu w trójmiejskiej Gazecie Wyborczej ukazał się tekst o zasadach savoir- vivre wobec osób niepełnosprawnych. Pada tam takie zdanie, że głównym grzechem osób pełnosprawnych jest zakładanie, że osoba na wózku sobie nie poradzi. Zgadzasz się z tym? No i jak reagujesz na chęć pomocy w momencie gdy wiesz, że jest ona zwyczajnie niepotrzebna?
- Nie, nie zgadzam się z tym. Uważam, że gotowość niesienia pomocy przez osoby pełnosprawne jest czymś pozytywnym i raczej wynika to z dobrych chęci, a jest też tak, że obcy ludzie nie wiedzą, w których momentach potrzebujemy pomocy, a w który poradzimy sobie sami. Myślę, że kiedyś dużo ludzi narzekało na brak empatii osób zdrowych wobec osób niepełnosprawnych, więc to dobrze, że teraz te chęci do pomocy są. Natomiast, jeżeli chodzi o mnie - osoby, które mnie znają wiedzą, że jak będę potrzebować pomocy to ich o to poproszę. A jeżeli osoba obca chce mi pomóc w momencie, w którym tego nie potrzebuję, to grzecznie odmawiam i dziękuję za dobre chęci.
- Moja koleżanka po fachu, Ola Żyła, wybrała się kiedyś z Tobą na wycieczkę po mieście i napisała o tym tekst. Okazało się, że barier architektonicznych jest sporo. Jeśli mogłabyś wydać dowolną sumę pieniędzy, co chciałabyś w mieście zmienić?
- Zlikwidowałabym bariery architektoniczne, wymieniłabym chodniki i zainwestowała w ich odśnieżanie zimą.
- Co najbardziej lubisz robić, kiedy nie musisz być na zajęciach? Bo wiem, że studiujesz dziennikarstwo.
- Spotykać się ze znajomymi, chodzić, a w sumie jeździć do kościoła, oglądać filmy oraz słuchać muzyki.
- I tak na koniec - o czym marzy Joanna Wiktoria Baszuro?
- Tak naprawdę urzędowo to mam tylko jedno imię Joanna, a Wiktorię wybrałam sobie na bierzmowaniu. W tej chwili marzę o tym, żeby przetrwać maj i zaliczyć sesję bez poprawek oraz żeby wejść do finału w wyborach. A takim moim największym marzeniem jest w przyszłości założyć własną rodzinę.
Na Joasię można głosować za pomocą smsów, szczegóły TUTAJ.
notowała Marta Wiloch