Po ostatnim mało udanym trójboju wyjazdowych liczono, że Olimpia zdecydowanie lepiej zaprezentuje się przed własną publicznością i wygra po raz drugi w roku 2024. Niestety okazało się, że nadzieja matką głupich. Zobacz zdjęcia.
Cały anturaż związany z dzisiejszym spotkaniem był wyjątkowo pompatyczny. Mecz napakowany jak kabanos w różnego rodzaju komunikaty i atrakcje. Przed pierwszym gwizdkiem na murawie pojawili się Oldboys Olimpii Elbląg, którzy od 15 lutego 2024 roku dołączyli do oficjalnych struktur klubowych. Jak poinformowali przedstawiciele Oldboyów, głównym celem jest wspólnie uczestnictwo w rozwoju Olimpii i pielęgnacja historii. W niedalekiej przyszłości możemy spodziewać się m.in. meczów pokazowych, ale o szczegółach jeszcze poinformujemy.
Potem rozpoczął się pojedynek dwóch zranionych drużyn, w końcu Zagłębie II jeszcze w tym roku nie wygrało. Kto się spóźnił na mecz ten niewiele stracił, bo w pierwszych minutach emocje jak na grzybach. Piłkarze wykorzystali kwadrans studencki i jakieś ożywienie zaobserwowaliśmy po 15 minucie. Optycznie przeważała Olimpia, ale strzałów było jak na lekarstwo, a jeśli już dochodziło do jakiś prób to celność pozostawiała wiele do życzenia. Serca u kibiców Olimpii prędzej mogły zadrzeć przy sytuacji, w której Andrzej Witan postanowił przedryblować atakującego napastnika, zwód na “walizkę” à la Adam Fedoruk, najważniejsze że bez konsekwencji utraty gola. Bramka w pierwszej połowie jednak ostatecznie wpadła, taka z kategorii “stadiony świata”. Pięknie przymierzył Cyprian Popielec z okolic 20 metra. Tuż przed strzałem słyszalny był trener Gomułka, który podpowiadał swoim zawodnikom, aby ktoś wyskoczył, aby ktoś zablokował, ale nikt nie posłuchał.
Mimo niekorzystnego wyniku przerwa minęła w atmosferze przyjaznej. Wśród posiadaczy karnetów rozlosowano pamiątkowe koszulki, na murawie odbył się konkurs rzutów karnych. Kontynuacja “jedenastek” miała miejsce na początku drugiej połowy. Po pięciu minutach od wznowienia Kacper Filipczyk dośrodkował w pole karne, piłkę wypiąstkował Szymon Wejrauch w okolice linii szesnastego metra, którą zamierzał kopnąć Dawid Danilczyk, ale został pchnięty w plecy i decyzja mogła być jedna: “wapno”. Piłkę ustawił Adam Żak i strzelił tak samo pewnie jak zwycięzca konkursu w przerwie meczu, nota bene ojciec Patrycji Tracz, zawodniczki Olimpii Elbląg.
Po wyrównaniu chciało się wierzyć, że żółto-biało-niebiescy pójdą za ciosem i wygrają mecz. Próbował Filipczyk zza pola karnego, później głową zgrywał do Kuczałka, który również głową próbował strzelić na 2:1. Zagłębie II też miało swoje szanse, zresztą bardzo groźne. Sam na sam nie wykorzystał Paweł Kruszelnicki, który lekką podcinką chciał pokonać Witana i prawie się udało, ale na przeszkodzie stanął słupek.
Zapewne u większości kibiców coraz mocniej rozwijała się myśl, że mecz zakończy się remisem, ale wprowadzony w drugiej połowie Mateusz Kizyma postanowił równie pięknie strzelić co jego klubowy kolega. Można się spierać czy pierwsza, czy druga bramka Zagłębia II była piękniejsza, ale może lepiej skupić się na obecnej sytuacji Olimpii, która jest coraz trudniejsza. Przewaga nad strefą spadkową topnieje i niestety narracja o barażach staje się mało poważna, widmo walki o utrzymanie wychodzi przed szereg. Czarnowidztwo nie jest wskazane, ale wobec formy wyjazdowej, a w najbliższym czasie Olimpię czekają kolejne trzy mecze poza domem, zmartwienia same się pojawiają. Żółto-biało-niebiescy są w kryzysie, o czym mówił trener Gomułka na pomeczowej konferencji, miejmy nadzieję że kryzys zostanie jednak pokonany.
Olimpia Elbląg - Zagłębie II Lubin 1:2 (0:1)
0:1 - Cyprian Popielec (45. min.), 1:1 - Adam Żak (51. min., karny), 1:2 - Mateusz Kizyma (90. min )
Olimpia: Witan - Bartoś (83’ Stefaniak), Sarnowski, Szczudliński, Filipczyk, Sangowski (74’ Jacenko), Danilczyk (65’ Jóźwicki), Kuczałek, Spychała, Famulak (74’ Gabrych), Żak
Patronem medialnym ZKS Olimpii Elbląg jest Elbląska Gazeta Internetowa portEl.pl