Od kilku dni w Muzeum Archeologiczno-Historycznym w Elblągu można oglądać wystawę "Jaćwingowie. Zapomniani wojownicy". Silne bałtyjskie plemię w pewnym momencie historii nagle zniknęło z jej kart. Dlaczego warto przypomnieć sobie o "zapomnianych wojownikach"? Zobacz zdjęcia.
Wystawę o Jaćwingach przygotowało Państwowe Muzeum Archeologiczne w Warszawie, jest ona efektem współpracy jego pracowników z badaczami z Norwegii. Ekspozycja zawiera m. in. znaleziska archeologiczne związane z kulturą bałtyjskiego plemienia, którego początki sięgają X w. i które w średniowieczu zamieszkiwało tereny Suwalszczyzny.
O "zapomnianych wojownikach" z pasją opowiada Grzegorz Stasiełowicz z Muzeum Archeologiczno-Historycznego w Elblągu.
- Ziemia jaćwieska po stronie polskiej to przede wszystkim Suwalszczyzna, jednak nie ogranicza się ona do naszego kraju, leży także na terenie Litwy i Białorusi – zaznacza.
Kim byli jaćwingowie?
- Istnieją dwie hipotezy dotyczące ich pochodzenia. Powszechnie uznawana jest ta, że była to ludność bałtyjska. Bałtowie osiedlili się w północno-wschodniej Polsce w połowie pierwszego tysiąclecia p.n.e., dotarli także w okolice współczesnego Elbląga. To kultura tzw. kurhanów zachodnio-bałtyjskich. Oczywiście my jesteśmy bardziej związani z późniejszymi bałtami, czyli z Prusami, którzy tu zamieszkali i stworzyli tzw. grupę elbląską. Oni przybyli tu w VI-VII w. n.e. i zasiedlali te tereny do momentu przybycia Krzyżaków – zaznacza. - Młodsza teza związana z pochodzeniem Jaćwingów wskazuje z kolei, że w 944 r. warescy władcy Rusi wysłali do Bizancjum poselstwo w celu podpisania traktatu pokojowego. Jednym z uczestników tej wyprawy jest człowiek, którego źródła określają imieniem Jatviag Gunariev i który prawdopodobnie był Waregiem. Być może od jego imienia wzięła swoje miano cała grupa wojowników pochodzących z jego rodu lub związanych z nim – zastanawia się Grzegorz Stasiełowicz. - Dlaczego to jest istotne? Między przełomem VII i VIII w. a drugą połową X w. następuje na terenach Suwalszczyzny wyludnienie. Kolejna fala osadnictwa i powstanie potężnych grodów o skomplikowanych założeniach pojawia się właśnie w drugiej połowie X w. Zauważmy, że pokrywa się to ze wspomnianą datą: 944 rokiem. Myślę jednak, że ta teza wymaga dalszych badań i stanowi punkt wyjścia dla dalszego szukania śladów po Jaćwingach – zaznacza.
Grzegorz Stasiełowicz podkreśla, że Jaćwingowie byli doskonałymi wojownikami, mającymi świetną konnicę. Ich waleczność poświadczają choćby kroniki krzyżackie. - Krzyżacy zajmowali ziemie pruskie ponad 60 lat, dopiero w 1283 r. możemy mówić o upadku Jaćwieży. Wtedy też wodzowie jaćwiescy zostają przeciągnięci na stronę krzyżacką – zaznacza pracownik elbląskiego muzeum. - Konrad Mazowiecki nie umiał sobie sam poradzić ze swoją północną granicą, z Prusami i Jaćwingami i dlatego postanowił sprowadzić Krzyżaków – tłumaczy.
Jak podkreśla Grzegorz Stasiełowicz, Jaćwingowie opierali swoją działalność na sięgających bardzo daleko najazdach. Zaznacza też, że w przeciwieństwie do wielu innych ruszali na wyprawy łupieskie nie zważając na pory roku. W pewnym momencie jednak zniknęli z kart historii. - W chwili, kiedy ziemię podzielili między sobą władcy Litwy i Krzyżacy, możnowładcy jaćwiescy byli albo przesiedlani, albo sami szukali swojego nowego miejsca, wtapiając się w otaczającą ich kulturę. Zostali najzwyczajniej w świecie wchłonięci – konkluduje.
Na gości Muzeum Archeologiczno-Historycznego w Elblągu czeka wiele eksponatów związanych z "zapomnianymi wojownikami" i czasami, w których żyli. Należy do nich między innymi replika wczesnośredniowiecznego hełmu-szyszaka. - Jest on dość typowy dla tamtych czasów, nie używali go tylko Jaćwingowie – zaznacza Grzegorz Stasiełowicz. - Mamy tu do czynienia z charakterystyczną osłoną-kolczugą, chroniącą twarz i ramiona wojownika – mówi.
Grzegorz Stasiełowicz opowiada też o charakterystycznym, bardzo masywnym, pruskim naszyjniku typu Totenkrone. - Naszyjniki niekoniecznie należały do kobiet, bo choćby torquesy celtyckie nosili ludzie możni – podkreśla. - Naszyjnik, który widzimy, jest bardzo specyficzny, nie ma pewności, czy to była ozdoba i czy dałoby się nosić ją na co dzień. Ten naszyjnik nie jest lekki, jeśli ktoś nosił go za życia, to pewnie w bardzo konkretnej sytuacji, być może gdy przemawiał jako ktoś znaczący w społeczności. Ten przedmiot na pewno zwraca uwagę, nie jest praktyczny, być może zakładano go pośmiertnie osobie wyjątkowo uprzywilejowanej – mówi. Jest tu cała masa fragmentów pochodzących z tych naszyjników, były one dość powszechne – dodaje.
Warto zaznaczyć, że Jaćwingowie różnili się choćby od Prusów, m. in. w kwestiach religijnych. - Tolerowali pośród siebie ludzi, którzy byli chrześcijanami, nie tępili innej wiary. Na terenie Jaćwieży znajdowano w znacznych ilościach krzyżyki czy wizerunki św. Jerzego – mówi pracownik elbląskiego muzeum. - Jaćwignowie są wciąż zapomniani, jednak myślę, że kolejne badania przyniosą jeszcze więcej informacji na temat ich codziennego życia i roli w historii. Niewątpliwie jest czemu się przyglądać – zaznacza Grzegorz Stasiełowicz. Przywołuje w tym miejscu choćby kwestię zajmowanych przez nich dawniej fortyfikacji, wież obronnych itd., które wskazują na to, że potrafili oni doskonale zarządzać terenami, które zamieszkiwali.
Wystawę "Jaćwingowie. Zapomniani wojownicy" będzie można oglądać w Muzeum Archeologiczno-Historycznym w Elblągu do połowy stycznia 2021 r.