
- Chyba nie przesadzę, jeżeli powiem, że z Zamechem związana była bardzo duża liczba elbląskim rodzin. Być może ktoś ma w domu narzędzia, urządzenia, na których pracował ojciec lub dziadek. Myślę także o medalach, dyplomach związanych z elbląskim przemysłem. Jeszcze żyją pracownicy Zamechu, Zakładów Wielkiego Proletariatu, Fabryki Domów... To jest „żywa historia” i nie dajmy jej zaginąć - mówi dr Robert Domżał, były dyrektor Narodowego Muzeum Morskiego w Gdańsku. W Elblągu zawiązała się Rada Społeczna ds. powstania Elbląskiego Muzeum Techniki i Przemysłu. Dr Robert Domżał będzie doradzał Radzie. My rozmawiamy, jak zabrać się do budowy Muzeum.
– Po co Elblągowi Muzeum Techniki i Przemysłu? Taka placówka ma sens?
– Elbląg w zakresie techniki i przemysłu w II połowie XIX wieku, w I połowie XX wieku i w czasach powojennych, był ważnym i znanym ośrodkiem na mapie Europy. Przykładów można podać wiele. Najbardziej znany to oczywiście Ferdynand Schichau – twórca przemysłowego imperium, które „nie dawało rady” realizować zamówień ówczesnej gospodarki i przemysłu okrętowego w Elblągu. W związku z tym część produkcji dużych statków i okrętów została przeniesiona do Gdańska. Można mówić o zakładach Komnicka, Zamechu – symbolu powojennego Elbląga. Upamiętnić i przypomnieć trzeba o spółdzielni „Plastyk”, „Renoma”, „Truso”. Długo można wymieniać, zarówno zakłady z czasów niemieckich, jak i polskich. Należałoby to „odkryć na nowo” i pokazać dziedzictwo przemysłowe Elbląga w skali, na jaką zasługuje.
Druga kwestia to wzrost zainteresowania takiego rodzaju placówkami w Polsce. Od dwóch, trzech dekad, muzealnictwo przemysłowe od Śląska do Szczecina święci triumfy. Tam, gdzie „znikają” tradycyjne gałęzie przemysłu, pojawiają się niesamowite muzea i placówki oferujące turystom atrakcje, których na co dzień by nie doświadczyli. Myślę tu np. o zjechaniu do kopalni, pływaniu łódkami w odrestaurowanych sztolniach w Zabrzu. Takich przykładów są dziesiątki. Widać w Polsce wzrost zainteresowania dziedzictwem przemysłowym poszczególnych miast. Muzeum Śląskie w Katowicach – absolutna potęga. Równie ogromna skala Morskiego Centrum Nauki w Szczecinie, placówki łączącej naukę, historię techniki i przemysłu morskiego z prezentacją oryginalnych zabytków. Koszt - ponad 200 mln zl. Po co wydano takie środki ? Kogo to interesuje ? Trzeba odwiedzić to miejsce i samemu znaleźć na to odpowiedź.
– W Elblągu sztolni nie mamy. Czym przyciągnąć ludzi do Muzeum Techniki?
– Trzeba powiedzieć wprost: zabytków techniki z Elbląga nie zachowało się zbyt dużo. Przede wszystkim statek Jantar – jedyna zachowana jednostka pływająca ze stoczni Schichaua, zwodowana w 1892 r. Nie jest on w oryginalnym kształcie z XIX wieku, w trakcie swojej służby był kilkakrotnie przebudowywany. Symbol seryjnej produkcji niewielkich statków kabotażowych, przeznaczonych do żeglugi śródlądowej. Nie znam zamierzeń co do przyszłości tej jednostki. Jeżeli zostanie przycumowany w Elblągu, to być może będzie można go zwiedzać, na jego pokładzie lub wnętrzu zobaczyć jakieś wyjątkowe zabytki techniki, być może będzie można odbyć nim rejs. Byłaby to nie lada gratka i świetna, może sezonowa siedziba przyszłego muzeum. Popatrzmy na Gdynię, gdzie w reprezentacyjnym centrum miasta cumuje ORP Błyskawica, Dar Pomorza, kilka dni temu w Muzeum Marynarki Wojennej udostępniono dla publiczności okręt podwodny „Sokół”. Widać, jakim zainteresowaniem cieszą się zabytki techniki, którym przywrócenie świetności kosztuje miliony
Kolejna sprawa to kwestia lokalności. Chyba nie przesadzę, jeżeli powiem, że z Zamechem związana była bardzo duża liczba elbląskim rodzin. Być może ktoś ma w domu narzędzia, urządzenia, na których pracował ojciec lub dziadek. Myślę także o medalach, dyplomach związanych z elbląskim przemysłem. Jeszcze żyją pracownicy Zamechu, Zakładów Wielkiego Proletariatu, Fabryki Domów... To jest „żywa historia” i nie dajmy jej zaginąć.
– To co ciekawego możemy pokazać. Statek wygrywa w przedbiegach, a poza tym...
– Zabytkowe tramwaje np. unikatowe pojazdy, samochody które są zadbane, bo komuś na tym zależy, ale nie są częścią żadnej stałej ekspozycji. Chciałoby się, aby tego typu obiekty opowiadały jakąś historię, były umiejscowione tam, gdzie będzie można bez większych przeszkód je oglądać. Mamy grupę pasjonatów motoryzacji, którzy opiekują się fantastycznymi samochodami. Jak można „sprzedać” takie obiekty- pokazuje Muzeum „Zajezdnia” w Szczecinie, gdzie w byłej zajezdni tramwajowej jest wystawa poświęcona rozmaitym pojazdom: samochodom, autobusom, rowerom, motorom, a także Bernhardowi Stoewerowi, szczecińskiemu przedsiębiorcy z czasów niemieckich. Jego firma produkowała m.in. maszyny po pisania, rowery i samochody. Oni podchodzą do tematu interdyscyplinarnie i zbierają wszelkie przejawy myśli technicznej, które mają jakąś wartość historyczną. Elbląg i Szczecin, jeżeli chodzi o historię techniki i przemysłu, mają ze sobą dużo wspólnego.
ORP Sokół w Gdyni (fot. Robert Domżał)
– Elbląg to jest miasto pogranicza. Część tej kolekcji będzie pokazywała czasy niemieckiego Elbinga. Co też nie wszystkim pewnie będzie się podobało.
– Dar Pomorza też zbudowali Niemcy. Patrzmy na Ferdynanda Schichaua i jego dziedzictwo jako dziedzictwo lokalnego przemysłu, ludzkiej myśli, pomysłowości ludzi, którzy kiedyś mieszkali na tych terenach. Pół żartem można się zżymać na Skandynawów, też Słowianami, a już przodkami Polaków tym bardziej, nie byli. A z Truso jesteśmy dumni. Mówimy o przemyśle, technologii, wynalazczości, którym nie trzeba przypisywać cech etnicznych.
– To przejdźmy do pieniędzy. Urzędnicy mogą powiedzieć, że budżet miasta nie wytrzyma kolejnej placówki, którą trzeba będzie wiecznie dofinansowywać. A w mieście są ważniejsze potrzeby niż kolejna instytucja kulturalna.
– W tym momencie trzeba sobie odpowiedzieć na pytanie: na jakich zasadach Muzeum ma być zorganizowane i przez kogo finansowane. Możliwości może być kilka. Są w Polsce bardzo dobrze funkcjonujące muzea prywatne, które nieźle sobie radzą. Zakładamy przy tym, że są osoby, które mają odpowiednie zasoby finansowe, aby w takie muzeum zainwestować. Drugim rozwiązaniem jest utrzymywanie placówki przez samorządy lokalne. I nie musi być to jedynie samorząd miejski, funkcjonują muzea utrzymywane wspólnymi siłami przez miasto, gminę i urząd marszałkowski. Przykładem może być Szczecin, gdzie takie współprowadzone przez kilka organów muzea funkcjonują. I oba urzędy chwalą sobie współpracę w tej dziedzinie. Są przykłady placówek prowadzonych przez kilka instytucji. To sposób na rozłożenie kosztów pomiędzy kilka podmiotów. Kolejna opcja to muzea techniki, skupiające się na aspekcie militarnym, które prowadzi Ministerstwo Obrony Narodowej. Najważniejsze, aby placówkę prowadził podmiot, który widzi sens w jej istnieniu i będzie ją we wszystkim wspierał
Patrząc na skalę inwestycji muzealnych, warto zwrócić uwagę na środki z Unii Europejskiej inwestowane w kulturę. Widać to zarówno w dużych miastach, jak i mniejszych miasteczkach. To nie jest tak, że pieniędzy na muzea nie ma. Trzeba tylko poszukać i „schylić się” po nie. To jest kwestia wizji i przekonania, że taka placówka jest atrakcyjna i potrzebna mieszkańcom oraz turystom.
– O jakim rzędzie wielkości mówimy?
– To zależy, o czym mówimy. Z punktu widzenia miasta, to mogą być minimalne koszty. Miasto tylko bezpłatnie udostępnia budynek na potrzeby muzeum, a całą resztą zajmuje się podmiot zarządzający placówką. W przypadku stosunkowo małych muzeów prywatnych, mamy przykłady placówek, które się same finansują, ewentualnie są tego blisko. Nie mówię, że to jest łatwe, osiągnięcie samowystarczalności finansowej jest trudne. Warto też spojrzeć na muzea szczecińskie, gdzie pieniądze na inwestycje pochodzą z funduszy unijnych i wkładu własnego samorządu.
– Czy konieczne jest powstanie Muzeum Techniki jako osobnej placówki? Czy nie lepszym rozwiązaniem byłoby utworzenie go w ramach istniejącego Muzeum Archeologiczno-Historycznego?
– Wszystko zależy od decyzji osób zainteresowanych. Nie można powiedzieć, że jakaś z tych opcji jest lepsza lub gorsza. Trzeba się zastanowić, gdzie jest większy potencjał, co będzie łatwiej prowadzić, co będzie łatwiej udostępniać. Jedna i druga wersja ma swoje plusy i minusy. Na pewno utworzenie Muzeum Techniki w ramach MAH byłoby łatwiejsze pod względem organizacyjnym i proceduralnym. W przypadku powołania nowej placówki będzie trudniej, ponieważ cały proces trzeba zainicjować, znaleźć odpowiedzi na kluczowe pytania o organizację, o finansowanie, zjednać sobie przychylność władz i odpowiednich ludzi.
Muzeum "Zajezdnia" w Szczecinie (fot. Robert Domżał)
.
– Powstała Rada Społeczna ds. utworzenia Elbląskiego Muzeum Techniki i Przemysłu, która będzie prowadziła działania zmierzające do powstania muzeum. Pan będzie jej doradzał. Od czego powinni zacząć?
– Od mierzenia siły na zamiary. Próbując zdobyć jakiś budynek na siedzibę dobrze jest wiedzieć, co w tym budynku ma być, jaką kolekcją się dysponuje. Trzeba, moim zdaniem, wykonać ciężką pracę u podstaw, niemalże od zera. Zebrać pomysły na to, jakiego typu zabytki, w jakim miejscu można pokazać, jaką historię przekazać. „Żywa historia” może być jednym z atutów muzeum. Pokazać ludzi, którzy pracowali po wojnie w elbląskich zakładach, ich rodziny, niezwykłe epizody... Tak aby narracja muzeum nie była odczłowieczona, żeby nie pokazywać tylko lufy działa 152 mm, tylko pokazać, jaka historia się za tym działem kryje. Jeżeli pokażemy młot pneumatyczny przekazany do muzeum przez byłego pracownika Zamechu lub jego syna, opowiemy jego historię, to jest dodatkowa wartość i unikalny związek eksponatu z miastem i jego mieszkańcami. Myślę, że Elbląg właśnie w takiej szerszej perspektywie powinien postrzegać planowane muzeum.
– Jak długo możemy czekać na moment, kiedy będzie można zwiedzać Muzeum?
– Kwestia raczej lat i niż miesięcy. Pierwsze krok został już zrobiony, pasjonaci historii zawiązali Radę Społeczną Elbląskiego Muzeum Techniki i Przemysłu, jest ktoś, z kim można rozmawiać. Ale na tym etapie to jest wróżenie z fusów. Czy to będą dwa lata, czy siedem - trudno powiedzieć. To dopiero początek drogi. Ale Muzeum Archeologiczno-Historyczne w Elblągu czy Narodowe Muzeum Morskie w Gdańsku też powstały jako oddolne, społeczne inicjatywy. Celem krótkoterminowym jest organizacja przez Radę Forum Muzeów Sztuki Inżynieryjnej za rok o tej porze w Elblągu. To społeczny organ największych w Polsce muzeów techniki. Profesjonaliści przyjrzą się elbląskim zbiorom i wyzwaniom, doradzą i wskażą kierunki rozwoju...
– Dziękuję za rozmowę.
Robert Domżał – muzealnik, archeolog, były dyrektor Narodowego Muzeum Morskiego w Gdańsku, były przewodniczący Rady Muzeum Archeologiczno-Historycznego w Elblągu. Był członkiem wielu rad programowych oraz uczestnikiem krajowych i zagranicznych konferencji z dziedziny historii i archeologii. Autor wielu publikacji naukowych oraz popularnonaukowych.
26 marca w Elblągu powstała Rada Społeczna Elbląskiego Muzeum Techniki i Przemysłu. Rada jest ciałem niezależnym od Urzędu Miejskiego, ma być reprezentantem środowisk zainteresowanych powstaniem muzeum. Dr Robert Domżał będzie wspierał merytorycznie Radę.