Wygląda na to, że nikt podczas tego wieczoru nie wykonał właściwie swojej pracy: począwszy od muzyków, których pewne części tekstu leciały z plejbeku (a saksofonisty nie słyszałem ani razu), poprzez dźwiękowców, którzy nie radzili sobie z mega niewdzięczną salą, skończywszy na pani fotograf, która nie zrobiła ani jednego ładnego zdjęcia i braku obsługi szatni, gdzie koledze ukradli kurtkę.