
Ostatnia koronowana głowa, która podążała ulicami Pasłęka, nie cieszy się uznaniem historyków. Zarzutów wobec cesarza niemieckiego, Wilhelma II, jest bez liku: megalomania, lekkomyślność, konfliktowość czy wykraczanie poza własne kompetencje. Taka charakterologiczna mieszanka zaowocowała wprowadzeniem Rzeszy w I wojnę światową, zakończoną wojenną klęską i upokarzającym traktem wersalskim. Tyle niemieccy historycy, a i po drugiej stronie Odry „Wiluś” zasłużył tylko na potępienie. Wystarczy przytoczyć jedno zdanie cesarza o Polakach z 1902 roku: „Wzywam Was, Niemcy, […] do świętej wojny z polską bezczelnością i sarmacką butą”.
Hohenzollern, który zniszczył cesarstwo
Do legendy przeszły długie, nużące przemowy Wilhelma, których nadęta forma pokrywała brak merytorycznych treści – wygłaszane nawet przy błahych okazjach. Myliłby się jednak ten, kto na tej podstawie sądziłby, że był to władca zamknięty w królewskich gabinetach i stroniący od realnej polityki. To bowiem cesarz przyczynił się do przedwczesnego odejścia Ottona von Bismarcka na emeryturę – w 1890 roku przyjął podanie Żelaznego Kanclerza o dymisję. Jako typowy przedstawiciel dynastii Hohenzollernów, Wilhelm był przesiąknięty militaryzmem, i, jak pisze Józef Włodarski, „w swoich poglądach niewiele wyszedł poza sposób myślenia oficerów gwardii”. Kajzerowi obca była kultura demokratyczna i okazywał to wielokrotnie w kontaktach z parlamentarzystami, zwłaszcza socjaldemokratami, których uważał za reakcjonistów. Ostrze jego nienawiści z równą siłą kierowało się też w stronę Polaków – cesarz zarzucał im nie tylko dążenie do wyzwolenia się spod panowania Rzeszy, ale i polonizowanie niemieckich katolików. Sam uważał się za spadkobiercę z jednej strony Zakonu Krzyżackiego, z drugiej Cesarstwa Rzymskiego, którego zadaniem jest cywilizowanie „dzikich” narodów na wschód od Łaby. Cywilizowanie to miało się co prawda odbywać już nie przy pomocy miecza, ale i tak panowanie Wilhelma stanowiło dla mieszkańców Wielkopolski, Śląska czy Pomorza okres brutalnej germanizacji.
Tymczasem zakończenie wojny prusko-francuskiej (1870-1871) przyniosło Pasłękowi okres długo wyczekiwanego (s)pokoju. Dzięki reparacjom wojennym, płynącym znad Sekwany, Rzesza szybko stanęła na gospodarcze nogi i dobra koniunktura nie mogła ominąć grodu nad Wąską. Przykładowo w 1882 roku otwarto linię kolejową Bogaczewo-Pasłęk-Morąg – 15 lat później kursowało nią już 5 pociągów osobowych i 3 składy mieszane dziennie – oraz zaopatrzono ją w nowoczesny dworzec, położony w południowej części Pasłęka. W ostatnich dekadach XIX wieku mieszkańcy mogli się również cieszyć wybrukowaniem najważniejszych ulic, jak i położeniem przy nich chodników. Ponadto, miasto dosłownie wypłynęło na szerokie wody wskutek zastąpienia starej, drewnianej, sieci wodociągowej, nową, składającą się z żelaznych rur. Za symbol rozwoju gospodarczego Pasłęka można natomiast uznać fabrykę mebli, zbudowaną w 1893 roku przy ulicy Krasińskiej. Wyposażona w maszyny parowe, w szczytowym momencie zatrudniała około 60 robotników. Nie brakowało także jarmarków – według Józefa Włodarskiego „na przełomie XIX i XX wieku odbywało się ich w mieście rocznie około 10. Były to 4 jarmarki tzw. „krammne” oraz 6 na konie i bydło”. Dla pasłęczan nadszedł więc czas względnego dobrobytu i nic dziwnego, że poparcie dla cesarza Wilhelma utrzymywało się na wysokim poziomie. Mieszkańcy ufundowali nawet pomnik poświęcony dziadkowi kajzera, Wilhelmowi I.
Taki rok zdarza się tylko raz
Do Pasłęka cesarz zawitał w 1897 roku – wyjątkowym, bo mijało wówczas 600 lat od założenia miasta. Niestety, docelowym punktem podróży Wilhelma do Prus Wschodnich był nie gród nad Wąska, a dzierzgońskie lasy. W nich władca mógł oddać się swojej głównej pasji – myślistwu, którą dzielił z hrabią Ryszardem zu Dohną – właścicielem Słobit. To właśnie on zaprosił cesarza do swojego majątku, kusząc go obfitością okolicznej leśnej zwierzyny. Na marginesie można dodać, że słobicki arystokrata mógł zaimponować cesarzowi nie tylko swoją wiedzą o łowiectwie, ale również zbiorami swojego pałacu. Zwany „Atenami Północnej Europy”, gmach mieścił bowiem słynne w całych Niemczech kolekcje: bibliofilskie, instrumentów, obrazów, fajek czy tabakier…Tymczasem 24 maja nadszedł dzień wizyty Wilhelma nad Wąską. Choć miała ona charakter nieoficjalny, mieszkańcy i włodarze zamierzali pokazać się przed kajzerem z jak najlepszej (i jak najbogatszej) strony. W związku z tym, ulice, którymi miał przejeżdżać cesarz, udekorowano bramami honorowymi i zielenią, a na powitanie władcy stawili się m.in. uczniowie wszystkich szkół, członkowie ochotniczej straży pożarnej i kombatanci. Wilhelm wjechał do miasta około 12:30 i, jak relacjonowała gazeta „Oberlander Volksblatt”, „siedział w otwartym powozie, który ciągnął zaprzęg składający się z czwórki wspaniałych koni. […] W kierunku powozu rzucano kwiaty i wznoszono okrzyki: Niech żyje cesarz! […] W trzecim powozie siedział landrat pasłęcki, który reprezentował wobec cesarskiego majestatu powiat pasłęcki i miasto Pasłęk”.
Z Pasłęka cesarz skierował się w stronę Słobit, ale i w nich nie zabawił długo – już 25 maja, w towarzystwie hrabiego zu Dohny i swojego dworu, udał się do pałacu myśliwskiego koło Dzierzgonia. Monarcha nie zaszczycił więc swoją obecnością obchodów 600-lecia miasta, a z perspektywy czasu można stwierdził, że miał czego żałować. Dzień jubileuszu przypadł na 29 września, a o randze wydarzenia niech świadczy lista gości, wśród których znaleźli się naczelny prezydent prowincji, von Bismarck, główny przewodniczący Sądu Krajowego, von Holleben, oraz głównodowodzący I Korpusu Armii, generał Finck von Finckenstein. Oficjele świętowali 600. rocznicę założenia Pasłęka uroczystą mszą i posiedzeniem rady miejskiej w Ratuszu. Wzięli także udział w odsłonięciu wspomnianego pomnika cesarza Wilhelma I i kontynuowali świętowanie w restauracji Prochnowa, gdzie odbył się bankiet, uświetniony przedstawieniem dotyczącym historii Pasłęka. A mieszkańcy? Ci, wraz z radnymi, utworzyli okolicznościowy pochód, który przeszedł po południu ulicami miasta. Wieczór upłynął zaś pasłęczanom przed Bramą Kamienną, gdzie zorganizowano festyn ludowy z muzyką, tańcami i sztucznymi ogniami…Warto jeszcze wspomnieć o losach niemego świadka tych wydarzeń – pomniku kajzera Wilhelma I. Monument, upamiętniający również uczestników wojny prusko-francuskiej, został postawiony przy Kościele pw. św. Bartłomieja, ale nie przetrwał nawet 50 lat. Pod koniec II wojny światowej Hitler postanowił bowiem, że pomniki w Rzeszy należy przetopić na armaty i odlany z brązu cesarz trafił ostatecznie na pole bitwy…
Przy pisaniu tekstu korzystałem z publikacji: „Pasłęk – dzieje miasta” pod red. Wiesława Gogana, „Polakożerca kontra wrogowie Rzeszy. Cesarz Wilhelm II i Polacy 1888-1918” Piotra Szlanty, „Pasłęk, Spotkanie z historią i legendą” Wiesława Rodzewicza i Józefa Włodarskiego oraz „Tajemnice zamku w Pasłęku” Wiesława Śniecikowskiego i Józefa Włodarskiego.