UWAGA!

Schichau Werke Elbing - na chwilę przed swoim końcem. Co można wyczytać z pewnej tabeli

 Elbląg, Schichau Werke Elbing - na chwilę przed swoim końcem. Co można wyczytać z pewnej tabeli

Osobiste i jednoznaczne refleksje, jakie zawarłem w cz. 2 publikacji p.t. „Niewolnicza „wieża Babel” w wojennym Elbingu” miały być silnym, końcowym akordem wspomnienia o hańbiącym epizodzie w historii naszego miasta, związanym z niewoleniem i wyzyskiem jeńców i więźniów sprowadzanych tu na masową skalę w czasie II wojny światowej. Pozostał mi jednakowoż jeszcze jeden dokument, który jest tematycznie związany z omawianą sprawą. Jest milczącym świadkiem tamtych czasów. Uznałem, że elblążanie również powinni go poznać. Coś mi podpowiada, że nikt wcześniej go nie oglądał.

Widnieje na nim data 01.12.1944 oraz napis „Streng Vertraulich” – Ściśle tajne. Jego autor napracował się przy nim. Z niemiecką precyzją policzył w tabeli kobiety, mężczyzn, z podziałem na Niemców i obcokrajowców oraz masę różnych podkategorii pracujących dla „Schichau Werke Elbing”. Wyliczenia wskazują, że w grudniu 1944 zatrudnionych tam było i pobierało za to wynagrodzenie 2820 osób. To pod ich nadzorem pracowało kilka kolejnych tysięcy sprowadzonych siłą do Elbinga niewolników.

 

 

W jakim celu powstał ten dokument?

Zastanawiam się, jakie przesłanie przyświecało stworzeniu tego wielkoformatowego zestawienia tabelarycznego i jak długi miał być okres jego obowiązywania lub jeśli ktoś woli – ważności. Patrząc na setki liczb precyzyjnie wpisanych w kolumny i rzędy oraz w nich zsumowane, powstaje wrażenie, że takie zestawienie – sporządzane przecież ręcznie, a więc czasochłonne - nie mogło być przygotowywane codziennie, ani nawet tygodniowo.

 

 

Być może jest to ostatnie tego typu zestawienie stworzone w Schichau Werke. Niespełna dwa miesiące później w Elbingu trwały już walki i działalność przedsiębiorstwa ustała. Ludzie ujęci w omawianym zestawieniu jako liczby, rozpierzchli się i albo przeżyli, albo zginęli w wojennej zawierusze. Ale w grudniu 1944 byli jeszcze trybikami nadal pracującego na potrzeby wojenne przedsiębiorstwa. Niewykluczone, że zleceniodawcy i odbiorcy tego zestawienia myśleli w swej pysze, że tak stabelaryzowana sytuacja będzie trwała jeszcze długo i nic nią nie zachwieje, ewentualnie, że pomimo nieuchronnych strat odrodzi się. Że ujęci w zestawieniu ludzie będą nieprzerwanie wytwarzać lub remontować sprzęt wojenny i broń. Myślę, że nikt spośród nich nie przypuszczał, że oto nadchodzi kres Niemiec na tym terenie. Jaka okoliczność spowodowała przygotowywanie takiej szczegółowej tabeli, podczas kiedy w tle słychać już było nieuchronnie zbliżający się front? Możemy snuć przepuszczenia, że zestawienie to powstało w ramach przygotowań do ewakuacji przedsiębiorstwa – jego maszyn, produkcji i personelu - w bardziej bezpieczne miejsce. Ale też może jest to nic innego jak bezduszny, urzędniczy, okresowo przygotowywany spis z natury zakładowego personelu, po to, by – jak przejdzie front – odtwarzać kadry przedsiębiorstwa i ponownie uruchamiać jego działalność. Nie zdziwiłbym się, gdyby za jakiś czas wypłynęło gdzieś - po 80 latach - precyzyjne zestawienie inwentaryzacyjne produkcji w toku, materiałów i surowców na godzinę przed wkroczeniem Rosjan…

 

 

Tak czy owak obraz pochylonego nad deską kreślarską gryzipiórka, wpisującego starannie liczby do poszczególnych komórek tabeli, podczas gdy za chwilę nadejdzie zagłada świata, który reprezentuje, jest równie zatrważający co surrealistyczny.

Ale przynajmniej dzięki temu dziś wiemy, ile w Schichau Werke zatrudnionych było osób na chwilę przed końcem istnienia tego przedsiębiorstwa.

 

Co można wyczytać z tego dokumentu?

Przypatrzmy się zawartości tego dokumentu i przeanalizujmy go. Przedstawia on zatrudnienie w zakładzie, który – w obliczu zbliżającego się frontu oraz ogólnej sytuacji wojennej – zmuszony był (z powodu choćby rwących się linii dostaw) ograniczać produkcję oraz zapewne podlegał przynajmniej częściowej ewakuacji.

Z oczywistych względów tabela nie ujmuje przymusowej / niewolniczej siły roboczej skoszarowanej w obozach mieszkalnych opisanych w publikacji „Niewolnicza „wieża Babel” w wojennym Elbingu”.

Oto garść komentarzy i refleksji jakie mi się nasunęły po dokładnej analizie omawianej tabeli. Jej tłumaczenie (tak rzetelne jak tylko umiałem) zamieściłem w tym linku.

 

Ogólna liczba osób zatrudnionych i pobierających wynagrodzenie to 2820 ludzi, w tym 2764 Niemców i 56 obcokrajowców. Tych 56 obcokrajowców, którzy przybyli do Elbinga w czas wojny dobrowolnie pracować i pobierać za to pensję, nie wystawia najlepszego świadectwa krajom ich pochodzenia. Nie dziwi jednak fakt, że ponad połowa, bo 31 to Francuzi. Wiadomo bowiem z historii, że ten wielki naród w czasie II wojny światowej zachowywał się wyjątkowo bohatersko, mężnie i przyzwoicie. A teraz mamy dowód na to, że powszechnie rozwieszane przez rządu Vichy afisze propagandowe o treści „My pracujemy w Niemczech dla podniesienia swoich zarobków, dla rodziny i dla Francji. Przyłącz się do nas!” przynosiły efekt. W tym kontekście dziękuję Bogu za to, że na tej liście znalazł się tylko jeden wyrodny syn narodu polskiego, choć wiadomo, że propaganda niemiecka nad Wisłą też do tego zachęcała. Myślę, że rodzina tej osoby nie miała się czym chwalić, gdy ktoś zapytał ich o to jak i gdzie ich krewniak spędził wojnę.

 

 

Z dalszej części zestawienia dowiadujemy się, że spośród 2820 zatrudnionych 593 osób (czyli ponad 20% całej załogi) zostało gdzieś odkomenderowanych. W tej grupie było 545 ludzi wcielonych do Wermachtu i wysłanych do służby wojskowej dla chwały narodu niemieckiego. Dane z końca tabeli wskazują na ubytki i przysporzenia w stosunku do wcześniejszej inwentaryzacji. Wśród ubytków jest „śmierć” co może wskazywać, że aktualizowano dane na podstawie informacji zwrotnych z frontu. Na pewno wiadomo, że im dłużej trwała wojna tym po głębsze rezerwy sięgano wśród zatrudnionych, aż w pewnym momencie w fabryce pozostali pracownicy w zaawansowanym wieku, żeby nie powiedzieć osoby starsze, poza wiekiem poborowym. Ten ubytek siły roboczej rekompensowano ponad dziesięciokrotnie większą armią niewolników – więźniów i jeńców, których można było skierować do każdej pracy, nie licząc się z ofiarami.

Widzimy, że efektywna / dostępna liczba pracowników uwzględniała krótkoterminowe nieobecności w skutek np. zwolnień lekarskich. Te krótkie nieobecności w pracy były na poziomie ponad 5,6%, co oceniam jako wysoki wskaźnik, biorąc pod uwagę, że mówimy o czasie wojennej mobilizacji. Swoją drogą, ciekawe czy jakieś tajne służby (jak np. DAF) kontrolowały czy nie dochodzi do bumelanctwa. Byłoby niezręcznie, gdyby jakiś kamrat spośród powojennego ziomkostwa wyznał się, że był na L4 jak Ruskie wjechały do miasta…

Zaskoczyć może proporcja pomiędzy liczbą osób produkcyjnych i nieprodukcyjnych. Lekką liczebną przewagę osób nieprodukcyjnych nad produkcyjnymi można uzasadnić tylko tym, że armia kilku tysięcy niewolników była „produkcyjna”, a nadto prawie darmowa.

 

 

Załoga pracowała na rzecz kilku grup produktowych. Najwięcej, bo 1239 osób zatrudnionych było przy produkcji statków, 532 osoby zatrudnione było przy produkcji lokomotyw, 306 – przy produkcji na potrzeby armii, a 150 – obsługiwało pozostały asortyment.

Analizując nazwy stanowisk pracy – w rozbiciu na męskie i kobiece – nietrudno zauważyć, że nie ma wśród nich robotników. Są inżynierowie, konstruktorzy, asystenci, technicy, kreślarze, obliczeniowcy, laboranci, mistrzowie, pisarze warsztatowi, uczniowie i wielu innych, ale robotników brak. Dlaczego? Bo robotnikami była wielotysięczna armia sprowadzonych siłą do Elbinga niewolników, zarządzanych przez przedstawicieli Herrenvolku i kilkudziesięciu kolaborantów. Co się jednak stało z armią oryginalnych, schichauowskich robotników, którzy stanowili przecież trzon zatrudnienia w Schichau Werke do wybuchu wojny. To pytanie zawieszam w powietrzu zachęcając czytelników do podzielenia się swoimi opiniami.

Wrażenie robi – kończący zestawienie - precyzyjny wykaz różnic na plus i minus w stosunku do poprzedniego bilansu, z rozbiciem na różne przyczyny. Można powiedzieć, że cała tabela jest jakby pierwowzorem współczesnych tabel przestawnych, wyłuskujących sumaryczne liczby z gąszcza różnych danych.

 

Rozpad organizacyjny największego przedsiębiorstwa w wojennym Elbingu w skutek ofensywy wojsk radzieckich pozostaje tematem dotąd nieopisanym. Jakieś 8 tys. ludzi wówczas tam pracujących w panice się rozpierzchło. Nie wiemy, jak to przebiegało i kiedy był ostatni dzień pracy tego przedsiębiorstwa. Kiedy wyjechało kierownictwo? Ile maszyn wytwórczych, ile surowców, ile dokumentacji zdołali Niemcy wywieźć zanim wkroczyli Rosjanie Wiadomo, że to co wywieźli pozwoliło na wskrzeszenie po wojnie jego działalności w Bremie. Te i wiele innych pytań nadal czeka na wyjaśnienie. Być może to skromne opracowanie będzie przyczynkiem do bardziej szczegółowych ustaleń w tym zakresie.

 

Dziękuję Panu Michałowi Mędrasiowi za przekazanie mi omawianego dokumentu, który stał się przyczynkiem do przygotowania niniejszej publikacji. Dokument ten pochodzi ze zbiorów Eugeniusza Mędrasia (ojca Michała), który w latach 1949-82 pracował w Zamechu, w tym na eksponowanych i odpowiedzialnych stanowiskach.

Dziękuję niezawodnemu Andrzejowi Zielińskiemu, prezesowi firmy Reproskan, która od wielu lat wspiera mnie w zakresie digitalizacji ciekawych materiałów o wartości historycznej. Dzięki temu mogą trafiać do szerszego grona czytelników.

Osoby zainteresowane współpracą w zakresie powojennej historii Elbląga zachęcam do kontaktu pod adresem daniel.lewandowski1967@gmail.com

Poniżej zamieszczam linki do moich wcześniejszych tematycznie związanych publikacji:

 

Niewolnicza „wieża Babel” w wojennym Elbingu (odcinek 1)

Elbląska filia KL Stutthof (Niewolnicza „wieża Babel” w wojennym Elbingu, odc. 2)

Przed Zamechem była Stocznia nr 16 (Odc. 1: Geneza i trudne początki)

Przed Zamechem była Stocznia nr 16 (Część 2: Struktura organizacyjna i ludzie)

Przed Zamechem była Stocznia nr 16 (Część 3: Odbudowa i działalność elbląskiej stoczni 1/2)

Przed Zamechem była Stocznia nr 16 (Część 4: Odbudowa i działalność elbląskiej stoczni 2/2)

Koniec marzeń o stoczni (Przed Zamechem była Stocznia nr 16, odc. 5)

Historia materialnego i intelektualnego dziedzictwa Zamechu po roku 1990. Odc.1

Historia materialnego i intelektualnego dziedzictwa Zamechu po roku 1990. Odc.2

Historia materialnego i intelektualnego dziedzictwa Zamechu po roku 1990. Odc.3

Śladami powojennego Nowego Miasta (Koncepcja odbudowy Śródmieścia, odc. 1)

Architektura, wizerunek i tożsamość (Śladami powojennego elbląskiego Nowego Miasta, odc. 2)

Zamechowska „Jedynka”

Daniel Lewandowski

Najnowsze artykuły w dziale Dawno temu

Artykuły powiązane tematycznie

Zamieszczenie następnej opinii do tego artykułu wymaga zalogowania

W formularzu stwierdzono błędy!

Ok
Dodawanie opinii
Aby zamieścić swoje zdjęcie lub avatar przy opiniach proszę dokonać wpisu do galerii Czytelników.
Dołącz zdjęcie:

Podpis:

Jeśli chcesz mieć unikalny i zastrzeżony podpis
zarejestruj się.
E-mail:(opcjonalnie)
  • Ciekawy artykuł
  • A kaczor chce reparacji, rewizji granic... przez lata uciekaliśmy komunizmu, takiego jak szykował kaczor za PiSu, do dobrobytu, pracy za marki...
  • Polacy w zdecydowanej większości byli objęci wysłaniem na roboty przymusowe do Niemiec. W trakcie wojny na te roboty wysłano około trzech milionów Polaków, w tym było od 300 000 do 400 000 dzieci. Dodatkowo zatrudniano polskich jeńców wojennych spośród podoficerów i szeregowców (zatrudnianie oficerów było niedozwolone). Z ogólnej liczby takich jeńców wynoszącej 300 000 żołnierzy na te roboty skierowano około 25% jeńców. Stąd na tzw. dobrowolne prace nie było zbyt dużo naszych rodaków, dlatego w zakładach Schichaua była tylko jedna osoba.
    Zgłoś do moderacji     Odpowiedz
    10
    1
    Zapominiane roboty(2024-10-05)
  • No tak - Polacy to jednak uparty i grnabrny naród. Przymuszany do czegoś zawsze robi na odwrót i jest gotów za to nawet umierać. W czasie wojny nikt nie chcial jechac dobrowolnie, stad miliony zmuszano do wyjazdu i byly straszne ofiary. Od lat 70tych znienawidzone Niemcy nagle stały się rajem i wielu naszych współobywateli zrobiłoby wszystko żeby się tam znaleźć. Nawet zmienić obywatelstwo. Zachęta komercyjna stała się silniejsza niż przymus fizyczny. Ciesze sie ze mi nie odpaliło i że nie poszedłem w ślad za tymi co "pojchali wtedy na roboty do Niemiec"
  • Ciekawy temat. Ja do dnia dzisiejszego posiadam oryginalne dokumenty moich rodziców z okresu pracy jako robotnicy przymusowi w Schichau Werke. Rodzice mieszkali w barach dla więźniów i robotników przymusowych na ul Radomskiej naprzeciwko przystani żeglugi tam gdzie jest dawna zamechowska przystań żeglarska. Matka pamiętałą ze stopnia i nazwiska każdego esesmana który roztrzelał na hali produkcyjnej na oczach wszystkich każdego kogo złapali na sabotażu. Montowali celownik do armat i opowiadałą że jak Francuz nieprawidłowo wkręcił śrubkę mocującą celownik, to nadzór SS roztrzelał go na miejscu. Wszystko to opisywała i nam przekazywała.
  • Francuzi się wyśmiewali z Polaków, że ich państwo tak szybko poszło w rozsypkę we wrześniu 1939.Te pyszałki niespełna rok później pokazali swoje tchórzostwo, a na dodatek okazało się, że ich państwo zaczęło kolaborować z Niemcami. Każdy naród ma momenty chwały i hańby
  • Hans Frank spotkał się z Karoliną Gąsienicą-Rój, Marią Siuty-Szwab, Stefanem Krzeptowskim, Józefem Cukrem oraz oczywiście Wacławem Krzeptowskim na Wawelu 7 listopada 1939 r. Tam przedstawiciele Goralenvolk złożyli wiernopoddańczy hołd Niemcom. Krzeptowski wygłosił z kartki przemówienie w języku niemieckim, mówiące o potędze narodu niemieckiego, a pozostali członkowie delegacji wręczyli Frankowi złotą ciupagę na znak przypieczętowania sojuszu między góralami.
    Zgłoś do moderacji     Odpowiedz Pokaż ten wątek
    10
    5
    Zchanbieni Polacy(2024-10-05)
  • Dobrze napisany tekst. Przedstawia fakty i efektownie je interpretuje. Moze tylko trochę za mocno wybrzmiewa antyniemiecka nuta. Ale Szkopom się należy przypomniec od czasu do czasu co wyprawiali
  • Drogi internauto o ksywie "schanbieni Polacy", jeżeli już to mogli okryć się HAŃBĄ. I tak tekst z błędem ortograficznym podważa opinię piszącego.
    Zgłoś do moderacji     Odpowiedz
    9
    2
    Góral z Kaszub(2024-10-05)
  • Widzę, że autor zablokował możliwość pobierania pliku skanu dużej tabeli. Szkoda, bo pomimo zapewnień o wysokiej rozdzielczości nie wszystko widać. Jak bym sobie pobrał plik, to bym go sobie graficznie obrobił, by poprawić jednak jego jakość.
  • @marconi - Zachęcam Pana do kontaktu, po podzielić się tymi wspomnieniami. Deklaruję, że zostałyby utrwalone w przestrzeni publicznej jako świadectwo tamtych czasów. Kontakt na e-mail podany na końcu publikacji. Autor
  • Gdyby czerwona zaraza nie pokonała czarnej śmierci nie wiem jak by to się wszystko skończyło.
Reklama