
W czwartek, 20 marca, w bibliotece w Komorowie Żuławskim odbędzie się kolejne spotkanie z dr. Arkadiuszem Wełniakiem, autorem książki „I wtedy przyszli Polacy. Ludnośc miasta i powiatu Elbląg w latach 1945-50”. W poniższym artykule autor opisuje wydarzenia, jakie rozgrywały się w powołanej wówczas do życia gminie Pomorska Wieś, której częścią było również Komorowo Żuławskie.
We wtorek, 8 maja 1945 roku, pięcioosobowa grupa urzędników elbląskiego Starostwa Powiatowego i Państwowego Urzędu Ziemskiego przeprowadziła za zgodą Radzieckiego Komendanta Wojennego pierwszą oficjalną wizytację w kilku miejscowości położnych na wschodnich obrzeżach Elbląga.
Ze względu na fakt, że nie zezwolono na lustrację wsi, w których funkcjonowały majątki rolne pod nadzorem Armii Czerwonej lub miejsca koncentracji inwentarza żywego, przedmiotem inspekcji były jedynie: Gronowo Górne, Przezmark, Czechowo, Wilkowo i Pomorska Wieś. Dwa dni później grupka inspektorów odwiedziła Bogaczewo, Weklice i ponownie podelbląskie Gronowo Górne, gdzie jak odnotowano: wśród dużej liczny miejscowych Niemców, przebywają pojedynczo także Polacy.
11 maja 1945 roku na podstawie danych terenowych w Urzędzie Pełnomocnika Rządu w Olsztynie zdecydowano, że siedzibą nowo projektowanej gminy będzie Pomorska Wieś. Wpływ na taką decyzje miały wielkość wsi, zachowana infrastruktura i brak większych zniszczeń. Mimo, że pierwsi polscy osadnicy z Gronowa skarżyli się, że „do wójta i urzędu mają daleko i są przez to narażeni na niebezpieczeństwo w czasie drogi”, odstąpiono od pomysłu przeniesienia wójtostwa do pobliskiego Przezmarka.
Najszybciej zasiedlany obszar
Obszar gminy Pomorska Wieś należał do najszybciej zasiedlanych w całym powiecie elbląskim, a jednocześnie cechował się największą stabilnością migracji. Pierwsi polscy osadnicy wiejscy rekrutowali się przede wszystkim spośród byłych więźniów obozowych oraz robotników przymusowych. Już 9 maja do Gronowa dotarł Bolesław Sampławski, przebywający w czasie okupacji m.in. na Oksywiu. Objął on duże gospodarstwo po rodzinie Winkler, które dopiero trzy tygodnie później zostało mu przyznane w użytkowanie w drodze urzędowej. Do sąsiedniego Kamiennika tego samego dnia trafił Piotr Romanowski, pochodzący z Suwalszczyzny były więzień KL Stutthof. Zastał tam już dwóch innych Polaków Borka i Czarneckiego, którzy zajęli sąsiadujące z sobą opuszczone gospodarstwa.

Należy podkreślić, że spora część niemieckich mieszkańców została włączona do robót rolnych w dawnych majątkach Stoboje, Nowina, Janów i Czechowo, które aż do września 1945 roku pozostawały pod zarządem radzieckich komendantur. Co szczególnie smutne, pracowali tam w tragicznych warunkach także (często aż do końca żniw) byli polscy robotnicy przymusowi, dla których wojenny koszmar wcale nie skończył się po zdobyciu Elbląga przez wojska radzieckie.
Między 19 maja a 5 czerwca 1945 roku wybrano pierwszych polskich sołtysów w gromadach zasiedlonych już przez pierwsze polskie rodziny. Pierwszą nominację od starosty otrzymał Czesław Wajdlejt z Dąbrowy, a kilka dni później sołtysem Przezmarka ustanowiono pochodzącego z okolic Mińska Mazowieckiego Kazimierczyka, który ostatnie dwa lata wojny i okupacji spędził na robotach przymusowych w Elblągu. Pod koniec czerwca 1945 roku Teodor Czaplak otrzymał z rąk starosty Tadeusza Radomińskiego nominację na urząd wójta gminy Pomorska Wieś. Ze względu na znaczenie komunikacyjne tych terenów, już u schyłku maja 1945 roku do Bogaczewa skierowano grupkę dwunastu kolejarzy polskich z rodzinami, co uruchomiło napływ przesiedleńców do tej miejscowości. Pierwsi osadnicy obejmowali najczęściej duże gospodarstwa, co wobec braku środków i sił często skutkowało tym, że zagospodarowanie obejmowano na początku jedynie część gruntów. Pierwszym polskim osadnikiem skierowanym przez DOKP w Olsztynie do Bogaczewa był Zygmunt Badyda z Mławy, który objął funkcję dyżurnego ruchu. Jak pisał: „gdy przybyłem tu z żoną nie było we wsi polskiej duszy. Moja żona uszyła polskie chorągwie, które natknęliśmy na budynek stacji i na naszym domu”.
Przybywali w pojedynkę
Od połowy czerwca notowano napływ grup przesiedleńców z dawnych przygranicznych obszarów północnego Mazowsza, Kujaw i Ziemi Chełmińskiej. Wobec uszkodzenia torowisk i sieci oraz szeregu ograniczeń w możliwościach transportów kolejowych wielu osadnikom pozostawały własne środki transportu – wozy konne, a z czasem ciężarówki zabezpieczane przez miejscowe oddziały PUR. Przykładowo w Weklicach osiedliła się dobrze zorganizowana duża grupa polskich osadników z okolic Mławy i Żuromina, której udało się nawet wynegocjować z miejscowym komendantem zgodę na przeprowadzenie żniw. To grupowe zasiedlanie było dość charakterystyczne dla pierwszego, nie do końca kontrolowanego napływu rodzin polskich na te tereny. Ze względów bezpieczeństwa wybierano początkowo miejscowości, zaludnione już przez Polaków, szczególnie te, gdzie ludność niemiecka była nieliczna lub nie było jej wcale.
Okollica jeziora Druzno. lata 40., Źródło: fotopolska.eu
W niektórych sprawozdaniach czytamy, że polscy osadnicy, szczególnie z Warszawy i Mazowsza, nie chcieli się osiedlać we wsiach zdominowanych przez ludność niemiecką. W raporcie Wójta Pomorskiej Wsi odnotowano: „nowi osadnicy widząc, że we wsi są Niemcy idą dalej i nie chcą się osiedlać. Zdarza się jednak, że muszą dzielić z robotnikami niemieckimi mieszkania. Dobrym rozwiązaniem byłoby, żeby przenosić Niemców na majątki PNZ”. W dniach 2-3 lipca kilkunastoosobowa grupa rolników z Sokółki na Podlasiu zdecydowała się na objęcie gospodarstw, w intensywnie już zasiedlanym Gronowie Górnym, mimo, że kilka znacznie lepszych gospodarstw znajdowało się w sąsiednim Komorowie Żuławskim. Ze względu na taki grupowy charakter osadnictwa wiejskiego tworzyły się dysproporcje w zasiedlaniu poszczególnych obszarów powiatu.
Wielu z pierwszych osadników, głownie młodych mężczyzn, przybywało na te tereny w pojedynkę, dopiero po przeprowadzeniu swoistego rekonesansu w terenie i doborze gospodarstwa ściągało swoją rodzinę i dalszych krewnych. Kwestionariusze włączone do tak zwanej dokumentacji uwłaszczeniowej dokładnie obrazują drogę wielu osadników do czasu przybycia na Ziemie Zachodnie. Dobrym przykładem jest historia osadnika zarejestrowanego w spisie meldunkowym Pomorskiej Wsi pod numerem 17. Młody mieszkaniec Ryńska pod Brodnicą, wywieziony jako siedemnastolatek na roboty przymusowe, wrócił do rodzinnej miejscowości w maju 1945 roku z Uelzen w Dolnej Saksonii. Do Pomorskiej Wsi, gdzie mieszkał już jego dawny sąsiad z Ryńska, przybył bez zgłaszania tego faktu władzom - 12 czerwca 1945 roku. Objął w użytkowanie 20-hektarowe gospodarstwo i budynek mieszkalny przy drodze w kierunku Rogowa, co „zalegalizował” jedynie u sołtysa. Jesienią wrócił w rodzinne strony i po uzyskaniu zaświadczenia przesiedleńczego PUR w Wąbrzeźnie przybył w listopadowym transporcie kolejowym z rodziną do Elbląga i dalej do Pomorskiej Wsi.
Wiele braków
Pomimo faktu, że w gminie Pomorska Wieś były również gromady jak Sierpin czy Pilona, których zasiedlenie utrudniali początkowo radzieccy komendanci, sytuacja ogólna gminy była korzystniejsza niż pozostałych obszarów powiatu.
Na początku sierpnia 1945 roku dwanaście wsi gminy Pomorska Wieś było zasiedlonych przez ludność polską, a jej liczba przekroczyła 180 osób. W czasie, gdy w gminach wiejskich Łęcze, Tolkmicko i Nowakowo większość wsi pozostawała nadal wyludnionych, bądź zamieszkała wyłącznie przez Niemców w Weklicach, Sierpinie czy w Komorowie organizowano już oddolnie osadnicze struktury gromadzkie, zabezpieczano mienie i przejmowane gospodarstwa rolne i czyniono przygotowania do uruchomienia od połowy września pierwszych szkół. Powołane we wrześniu 1945 roku gromadzkie komitety osiedleńcze wyróżniały się aktywnością i zaangażowaniem, szczególnie na tle tych zorganizowanych w najsłabiej zaludnionych gminach wiejskich Tolkmicko i Łęcze. Pionierzy-osiedleńcy widzieli w komitetach skuteczne narzędzie do interwencji w sprawach aprowizacji czy bezpieczeństwa, a także w swoistym opiniowaniu i zatwierdzaniu nowo przybyłych rodzin wiejskich.
Zachowane protokoły zebrań sołeckich i osadniczych z tego okresu, pisane niedbale ołówkiem na poniemieckich formularzach pozostają pierwszorzędnym źródłem do lepszego poznania tamtej trudnej, powojennej rzeczywistości, pełnej problemów i wyzwań, ale jednocześnie i pionierskiego optymizmu i nadziei. W spotkaniach komitetu osiedleńczego w Pomorskiej Wsi obok wójta, agronoma Jazminowicza, nauczyciela Manińskiego, sołtysa Franciszka Firy, brali udział bez wyjątku wszyscy polscy osadnicy.
W protokołach z zebrań w Wilkowa można przeczytać m.in. o braku koni i sprzętu do prac polowych, ujawnionych wśród ludności niemieckiej przypadkach tyfusu czy występkach żołnierzy radzieckich rekwirujących kartofle z zapasów przyznanych wcześniej przez Wydział Aprowizacyjny Starostwa. W Pomorskiej Wsi osadnicy uzgodnili petycję do Kurii w sprawie przydziału polskiego duchownego i utworzenia własnej parafii. W Weklicach osadnicy wskazywali na konieczność dokładnego sprawdzania fachowości rolnej potencjalnych osadników, kierowanych przez PUR do wsi, albowiem „część z nich to żadni gospodarze, a zwykli złodzieje, których jedynym celem jest szabrowanie mienia i wywiezienie go”.
Dolina Szwajcarska
Większy napływ Polaków na teren gminy Pomorska Wieś miał miejscu po zakończeniu żniw i ciągnął się aż do połowy listopada 1945 roku. Nadal dominowali przesiedleńcy z północnych powiatów województwa warszawskiego i bydgoskiego, ale za sprawą uruchomionych transportów „repatriacyjnych” zaczęły przybywać także rodzinny polskie zza Buga. W protokole lustracyjnym inspektora Wydziału Osiedleńczego z 29 października 1945 roku odnotowano „w gminie jest 18 gromad, z czego już trzynaście jest obsadzonych przez osadników polskich, w pięciu ciągle ich nie ma, bo gromady te zajmują jeszcze Sowieci. Ruch osiedleńczy jest tu bardzo ożywiony, ogółem zameldowało się 397 osób, choć jak stwierdzono jest ich dużo więcej na terenie gminy, jednak niektórzy nie dokonują formalności zameldowania”. W raporcie z lustracji wsi Weklice z tego samego dnia pisano o gospodarności i dobrej integracji tamtejszych mieszkańców, w dużej mierze pochodzących znad Sanu. Jak zaznaczono „osadnicy nazwali swoją wieś Dolina Szwajcarska i taką nazwą posługiwał się oficjalnie tamtejszy sołtys”.
Dolina Szwajcarska albo alternatywnie Winnica nie była specjalnym wyjątkiem, Wobec braku polskich odpowiedników nazw miejscowości, do obiegu i stosowania weszły więc bardzo różnorodne nazwy o różnym wydźwięku, często nie mające nic wspólnego z historycznym wariantem. Taki chaos nazewniczy trwał aż do zatwierdzenia oficjalnych nazw urzędowych w 1948 roku opracowanych przez zespół naukowy Państwowej Komisji Ustalania Nazw Miejscowych. Zanim więc wprowadzono do użytku nazwę Pomorska Wieś na pierwszym stemplu urzędowym figurował „Zarząd Gminy w Pomehrendorf”. Potem wprowadzono zabarwioną politycznie nazwę Bierutowo, dla której alternatywą miała być propozycja samych osadników i sołtysa, czyli Pomorzany.
Komorowo było przejściowo Kamionką, choć wśród propozycji pojawiły się po kolei Łączki, Nowa Karczma i Izbica. Ta ostatnia nawiązywała zapewne do rodzinnej miejscowości kilku rodzin zasiedlających Komorowo Żuławskie. Ewoluowała także ostateczna nazwa Pilona, która była po kolei Plonówkiem, Plonami i Żymirowem. Bez interwencji Komisji Nazewniczej Przezmark mógłby zostać Wańkowiczami, Myślęcin – Grabinami, a Czechowo – Lisami.
Fragment mapy powiatu Elbląg z 1948 roku. Zbiory Elblaskiej Biblioteki Cyfrowe
Na koniec 1946 roku liczba polskich mieszkańców gminy Pomorska Wieś przekroczyła 1500 osób, a wraz z akcją zorganizowanych wysiedleń Niemców wzrosła przejściowo chłonność osiedleńcza. Najlepsze i najbardziej zadbane gospodarstwa były co prawda dawno zajęte przez najwcześniejszą falę osadników, ale istniała ciągle rezerwa, szczególnie we wsiach i majątkach opuszczonych przez Armię Czerwoną. Stabilność osadnicza i ekonomiczna gminy Pomorska Wieś była wielokrotnie akcentowana w sprawozdaniach władz powiatowych, chociaż aparat władzy i partyjni aktywiści z coraz większą niechęcią patrzyli na tą sytuację. Albowiem tutaj, w najbogatszej gminie powiatu elbląskiego, szczególnie silną pozycję miało „mikołajczykowskie” PSL, a wielu z tutejszych osadników wywodziło się ze środowisk niepodległościowych i struktur AK. W dodatku spory odsetek gospodarzył bardzo efektywnie na ponadwymiarowych gospodarstwach, bojkotując wszelkie hasła o rolnictwie uspołecznionym, spółdzielniach i kolektywizacji.
W elbląskim Komitecie PPR wskazywano na „panujące sanacyjne standardy i kułactwo, które jest zaprzeczeniem wartości nowej, socjalistycznej Polski”. W drugiej połowie 1947 roku zdegradowano lub usunięto z urzędów wielu działaczy ludowych, a przy tym sprawdzonych pedagogów, sołtysów, urzędników gminnych i samego wójta Teodora Czaplaka. Nauczyciel z Sierpina skarżył się partyjnym przełożonym na brak zaangażowania uczniów w przygotowanie akademii z okazji Rewolucji Październikowej, a podczas zebrania gromadzkiego w Komorowie osadnicy wskazywali, że dzieci zamiast się uczyć, tracą czas na deklamowanie propagandowych wierszyków. Mieszkaniec Bogaczewa Jan Prokopowicz przesiedleniec z Wileńszczyzny został oskarżony „o podburzanie przeciw władzy ludowej i działaczom PPR”. W Gronowie Górnym aresztowano przesiedleńca z Wołkowyska, który na zebraniu wyraził się, że „wśród Sowietów są sami złodzieje i bandyci i to samo chcą teraz przenieść do Polski”.
W sprawozdaniu elbląskiego PUR z września 1947 roku raportowano, że przyrost osadników wiejskich w gminie Pomorska Wieś pozostaje najwyższy w całym powiecie elbląskim. Reforma rolna i wizja otrzymania indywidualnego gospodarstwa przyciągały nadal kolejne grupy przesiedleńców z kieleckiego, lubelskiego czy rzeszowskiego. W czasie dożynek 1947 roku przed siedzibą Zarządu Gminy w obecności delegata Wojewody Gdańskiego i Ministerstwa Rolnictwa i Reform Rolnych zorganizowano „uroczyste wręczenie aktów nadania 24 osadnikom z gromad: Pomorska Wieś, Zalesie, Sierpin, Wańkowicze, Wilkowo, Grabiny i Pilona. Jednym z nich był Józef Brodkiewicz ze wsi Pilona, który w imieniu rolników odczytał podziękowanie dla władz. W ramach uroczystości odbyła się akademia, a wieczorem zorganizowano potańcówkę”.
U schyłku lat czterdziestych udział ludności pochodzącej z województwa warszawskiego i północno-wschodniej części ówczesnego województwa bydgoskiego w zasiedleniu gminy Pomorska Wieś wynosił ponad 40%. Statystycznie co czwarty mieszkaniec gminy przybył tu z innych województw tzw. Ziem Dawnych, a co piąty pochodził z dawnych Kresów Wschodnich (szczególnie Wileńszczyzny). Udział tych ostatnich był nierównomierny i najwyższy pozostawał w najpóźniej zasiedlanych wsiach oraz w miejscowościach sąsiadujących, w których działały państwowe majątki ziemskie (późniejsze PGR).
Od lata 1947 roku swój niewielki udział w grupie ludności napływowej miały także rodziny ukraińskie przesiedlone w ramach akcji „Wisła”, aczkolwiek głównym obszarem ich osiedlenia w powiecie elbląskim była gmina Nowakowo.
Arkadiusz Wełniak
Spotkanie z dr. Arkadiuszem Wełniakiem, autorem książki „I wtedy przyszli Polacy. Ludność miasta i powiatu Elblag w latach 1945-50”, odbędzie się w czwartek, 20 marca o godz. 17 w Bibliotece Publicznej w Komorowie Żuławskim. – Będzie to również okazja do dzielenia się refleksjami i wspomnieniami przez potomków osadników z Komorowa i sąsiednich miejscowości – zapraszają autor i wydawca książki.