Tomasz M., oskarżony o śmiertelne pobicie półtorarocznego Szymonka twierdzi, że dziecka nie uderzył a przewrócił się na nie. Do tej wersji wydarzeń nie są przekonani biegli lekarze. Nie wykluczają jej, ale ich zdaniem, obrażenia wskazują na to, że Szymonek najprawdopodobniej został uderzony pięścią w klatkę piersiową, co spowodowało stłuczenie serca, pęknięcie wątroby i w rezultacie śmierć.
Tomasz M. już po raz drugi zasiada na ławie oskarżonych. W pierwszym procesie został uznany winnym nieumyślnego spowodowania śmierci dziecka i sąd wymierzył mu karę dwóch lat więzienia. Prokuratura złożyła jednak odwołanie i Sąd Apelacyjny w Gdańsku nakazał ponowne rozpatrzenie sprawy.
Mężczyzna podtrzymuje konsekwentnie swoją wersję wydarzeń. Twierdzi, że Szymonka nie uderzył a przewrócił się na niego i ręką podparł o małe ciałko. Zapewnia, że był zżyty z dzieckiem swojej dziewczyny, chętnie się z nim bawił, karmił, i na pewno nigdy nie uderzył.
Dziś (19 kwietnia) po raz kolejny wysłuchani zostali biegli z zakresu medycyny sądowej. Doktor Zbigniew Jankowski z Gdańska przypomniał, że pierwsza opinia sądowo-lekarska wydana została w kwietniu 2009 r. (przez niego i dr Dorotę Pieśniak) w oparciu o protokół z oględzin i sekcji zwłok dziecka oraz dokumentację fotograficzną wykonaną w czasie tego badania. Biegły potwierdził również, że przeprowadził badania histopatologiczne narządów 18-miesięcznego Szymonka.
- Dziecko doznało uszkodzenia ciała w obrębie głowy, szyi, klatki piersiowej i brzucha – wskazywał lekarz. – Doszło do uszkodzenia serca i rozległego, głębokiego pęknięcia wątroby. Wyniki badania pośmiertnego, sekcji zwłok oraz badania histopatologicznego stwierdzają, że przyczyną śmierci Szymona była ostra niewydolność krążenia w skutek krwotoku do jamy otrzewnej z wątroby oraz stłuczenie serca.
- Badając mechanizm powstania uszkodzeń rozważaliśmy trzy warianty – kontynuował biegły. – Pierwszy: obrażenia powstały na skutek reanimacji przeprowadzonej przez osoby przygodne, nie posiadające wykształcenia i doświadczenia medycznego. Drugi: powodem był uraz zadany pięścią lub nogą przez osobę dorosłą i trzeci – obrażenia u dziecka spowodował przypadkowy upadek osoby dorosłej trzymającej dziecko na ręku. Najbardziej prawdopodobną wersją jest uraz czynny zadany w okolicę przedsercową i brzuszną – dodał Zbigniew Jankowski.
Biegły sądowy odniósł się do wersji podtrzymywanej przez oskarżonego: - Jest ona skomplikowana i nielogiczna. Przy upadku z dzieckiem na ręku odruchowo robi się wszystko, by to dziecko uchronić. Poza tym, gdyby zdarzenie przebiegało tak, jak opisuje oskarżony to po upadku na dziecko dorosłego, ciężkiego mężczyzny, obrażenia wewnętrzne poszkodowanego byłby rozleglejsze.
Jednocześnie przyznał, że wersji Tomasza M. nie wyklucza, a jedynie nie uznaje za najbardziej prawdopodobną.
Termin kolejnej rozprawy został wyznaczony na 6 maja.
Mężczyzna podtrzymuje konsekwentnie swoją wersję wydarzeń. Twierdzi, że Szymonka nie uderzył a przewrócił się na niego i ręką podparł o małe ciałko. Zapewnia, że był zżyty z dzieckiem swojej dziewczyny, chętnie się z nim bawił, karmił, i na pewno nigdy nie uderzył.
Dziś (19 kwietnia) po raz kolejny wysłuchani zostali biegli z zakresu medycyny sądowej. Doktor Zbigniew Jankowski z Gdańska przypomniał, że pierwsza opinia sądowo-lekarska wydana została w kwietniu 2009 r. (przez niego i dr Dorotę Pieśniak) w oparciu o protokół z oględzin i sekcji zwłok dziecka oraz dokumentację fotograficzną wykonaną w czasie tego badania. Biegły potwierdził również, że przeprowadził badania histopatologiczne narządów 18-miesięcznego Szymonka.
- Dziecko doznało uszkodzenia ciała w obrębie głowy, szyi, klatki piersiowej i brzucha – wskazywał lekarz. – Doszło do uszkodzenia serca i rozległego, głębokiego pęknięcia wątroby. Wyniki badania pośmiertnego, sekcji zwłok oraz badania histopatologicznego stwierdzają, że przyczyną śmierci Szymona była ostra niewydolność krążenia w skutek krwotoku do jamy otrzewnej z wątroby oraz stłuczenie serca.
- Badając mechanizm powstania uszkodzeń rozważaliśmy trzy warianty – kontynuował biegły. – Pierwszy: obrażenia powstały na skutek reanimacji przeprowadzonej przez osoby przygodne, nie posiadające wykształcenia i doświadczenia medycznego. Drugi: powodem był uraz zadany pięścią lub nogą przez osobę dorosłą i trzeci – obrażenia u dziecka spowodował przypadkowy upadek osoby dorosłej trzymającej dziecko na ręku. Najbardziej prawdopodobną wersją jest uraz czynny zadany w okolicę przedsercową i brzuszną – dodał Zbigniew Jankowski.
Biegły sądowy odniósł się do wersji podtrzymywanej przez oskarżonego: - Jest ona skomplikowana i nielogiczna. Przy upadku z dzieckiem na ręku odruchowo robi się wszystko, by to dziecko uchronić. Poza tym, gdyby zdarzenie przebiegało tak, jak opisuje oskarżony to po upadku na dziecko dorosłego, ciężkiego mężczyzny, obrażenia wewnętrzne poszkodowanego byłby rozleglejsze.
Jednocześnie przyznał, że wersji Tomasza M. nie wyklucza, a jedynie nie uznaje za najbardziej prawdopodobną.
Termin kolejnej rozprawy został wyznaczony na 6 maja.
A