Uderzał ją pięścią, kopał, szarpał, w efekcie Monika wpadła do strumyka w parku Kajki, uderzyła głową w drewniane paliki i straciła przytomność. I tak ją zostawił. Kobieta zmarła następnego dnia w szpitalu. Przed sądem stanął jej partner, 36-letni Michał G. Odpowiadał za nieumyślne spowodowanie śmierci i nieudzielenie pomocy. Dziś (23 stycznia) został skazany na karę 4 lat więzienia. Zobacz zdjęcia.
Tragiczne w skutkach sceny rozegrały się w nocy z 16 na 17 września 2017 r. w parku Kajki. Z ustaleń policjantów wynikało, że para, która wracała z imprezy, pokłóciła się. Michał G. miał uderzać pięściami po głowie Monikę F., kopać po ciele oraz szarpać i popychać, w następstwie czego kobieta wpadła do strumyka uderzając się o drewniane paliki, które go zabezpieczały. Doznała wstrząśnienia mózgu i straciła przytomność. Zmarła następnego dnia w szpitalu.
- Sąd nie miał wątpliwości, stan faktyczny został ustalony na podstawie zeznań świadków, jak również w oparciu o opinię biegłych - uzasadniał sędzia Michał Rutkiewicz. - Protokół oględzin miejsca zdarzenia również okazał się kluczowy. Po wskazaniu, gdzie leżały rzeczy pokrzywdzonej jedynym logicznym wytłumaczeniem był fakt, że doszło między państwem do szarpaniny i w jej wyniku pokrzywdzona upadła do cieku wodnego, doszło do podduszania, bo twarzą upadła do wody. (...) Sąd badał też przypadkowy upadek Moniki, ale ślady za tym nie przemawiają. Przebieg zdarzenia ustalony przez prokuratora jest logiczny, tworzy jedną, spójną, nierozerwalną całość. I sąd przyjął to ustalenie jako udowodnione - podsumował sędzia i dodał, że oskarżony Michał G. nie miał zamiaru zabicia partnerki, stąd zarzut nieumyślnego spowodowanie śmierci. Mężczyzna był wówczas nietrzeźwy, a w czasie procesu zasłaniał się niepamięcią.
Maksymalna kara za to przestępstwo to 5 lat pozbawienia wolności, ale z uwagi na dotychczasową niekaralność Michała G., sąd zdecydował się złagodzić wyrok do lat 4. Na poczet kary zaliczył oskarżonemu czas, jaki ten spędził w areszcie, czyli od 17 września 2017 r.
Inną kwestią rozpatrywaną przez sąd było zachowanie Michała G. po zdarzeniu, czyli nieudzielenie pomocy Monice.
- Linia obrony opierała się na tym, że przecież zadzwonił pan po taksówkę, a następnie do siostry. Nie wiem, może pan uczęszczał do innych szkół, natomiast mnie od przedszkola uczono, że w takich przypadkach dzwoni się po pogotowie - mówił sędzia Michał Rutkiewicz. - Widział pan, co się dzieje z Moniką, że jest nieprzytomna, że leży w rowie, z twarzą w wodzie czy w błocie, nie przeprowadził pan sztucznego oddychania, nie zadzwonił po pogotowie. (...) 112 czy 997 to nie są trudne telefony, każdy te numery pamięta - stwierdził sędzia. - Linia obrony, że był pan tak pijany, że nie był w stanie wystukać trzech cyfr, nie znajduje zrozumienia.
Jak przyznał sędzia, z opinii biegłego wynika, że gdyby pomoc została udzielona na czas, szansa na uratowanie pokrzywdzonej Moniki była bardzo duża.
Wyrok nie jest prawomocny, strony mogą się od niego odwołać.
- Na dzień dzisiejszy nie mogę powiedzieć czy prokuratura jest zadowolona z wyroku czy nie. Będziemy go oceniać z przełożonymi i zastanowimy się czy złożyć wniosek o pisemne uzasadnienie - powiedział po wyjściu z sali rozpraw prokurator Jan Hrybek.
Obrona zapowiedziała złożenie wniosku o uzasadnienie wyroku na piśmie.
- Sąd nie miał wątpliwości, stan faktyczny został ustalony na podstawie zeznań świadków, jak również w oparciu o opinię biegłych - uzasadniał sędzia Michał Rutkiewicz. - Protokół oględzin miejsca zdarzenia również okazał się kluczowy. Po wskazaniu, gdzie leżały rzeczy pokrzywdzonej jedynym logicznym wytłumaczeniem był fakt, że doszło między państwem do szarpaniny i w jej wyniku pokrzywdzona upadła do cieku wodnego, doszło do podduszania, bo twarzą upadła do wody. (...) Sąd badał też przypadkowy upadek Moniki, ale ślady za tym nie przemawiają. Przebieg zdarzenia ustalony przez prokuratora jest logiczny, tworzy jedną, spójną, nierozerwalną całość. I sąd przyjął to ustalenie jako udowodnione - podsumował sędzia i dodał, że oskarżony Michał G. nie miał zamiaru zabicia partnerki, stąd zarzut nieumyślnego spowodowanie śmierci. Mężczyzna był wówczas nietrzeźwy, a w czasie procesu zasłaniał się niepamięcią.
Maksymalna kara za to przestępstwo to 5 lat pozbawienia wolności, ale z uwagi na dotychczasową niekaralność Michała G., sąd zdecydował się złagodzić wyrok do lat 4. Na poczet kary zaliczył oskarżonemu czas, jaki ten spędził w areszcie, czyli od 17 września 2017 r.
Inną kwestią rozpatrywaną przez sąd było zachowanie Michała G. po zdarzeniu, czyli nieudzielenie pomocy Monice.
- Linia obrony opierała się na tym, że przecież zadzwonił pan po taksówkę, a następnie do siostry. Nie wiem, może pan uczęszczał do innych szkół, natomiast mnie od przedszkola uczono, że w takich przypadkach dzwoni się po pogotowie - mówił sędzia Michał Rutkiewicz. - Widział pan, co się dzieje z Moniką, że jest nieprzytomna, że leży w rowie, z twarzą w wodzie czy w błocie, nie przeprowadził pan sztucznego oddychania, nie zadzwonił po pogotowie. (...) 112 czy 997 to nie są trudne telefony, każdy te numery pamięta - stwierdził sędzia. - Linia obrony, że był pan tak pijany, że nie był w stanie wystukać trzech cyfr, nie znajduje zrozumienia.
Jak przyznał sędzia, z opinii biegłego wynika, że gdyby pomoc została udzielona na czas, szansa na uratowanie pokrzywdzonej Moniki była bardzo duża.
Wyrok nie jest prawomocny, strony mogą się od niego odwołać.
- Na dzień dzisiejszy nie mogę powiedzieć czy prokuratura jest zadowolona z wyroku czy nie. Będziemy go oceniać z przełożonymi i zastanowimy się czy złożyć wniosek o pisemne uzasadnienie - powiedział po wyjściu z sali rozpraw prokurator Jan Hrybek.
Obrona zapowiedziała złożenie wniosku o uzasadnienie wyroku na piśmie.
A