Mój syn nie zmarł od dwóch uderzeń pięścią w głowę. Biegli jasno stwierdzili, że został zakatowany - mówił w sądzie Andrzej Sztuczka, ojciec 24-letniego Pawła, który został śmiertelnie pobity przed Bowling Clubem. Takiej wersji natomiast konsekwentnie trzyma się Marcin P., były bokser, który odsiaduje wyrok 5 lat więzienia za ten czyn. Wczoraj (15 czerwca) zeznawał on przed sądem w charakterze świadka. Na ławie oskarżonych zasiada bowiem jego znajomy, Jacek B., pseudonim „Jazon”.
O pobicie ze skutkiem śmiertelnym 24-letniego Pawła oskarżonych było dwóch - Marcin P. i Jacek B. W maju ubiegłego roku elbląski sąd skazał ich na karę 5 lat więzienia. Jednak Sąd Apelacyjny w Gdańsku uchylił wyrok dla „Jazona”. Sprawa wróciła więc na elbląską wokandę.
Wczoraj (15 czerwca) w sądzie zeznawała dziewczyna, która bawiła się feralnej nocy w Bowlingu ze znajomymi Pawła. Nie wniosła ona jednak żadnych nowych informacji. Wyznała, że choć owszem, była wtedy w dyskotece, nie widziała nic niepokojącego. Nic takiego nie zauważyła też po wyjściu z Bowling Clubu.
- Jak zeszłam na dół, koleżanki i kolega już podjechali samochodem i mówili, że jakiś chłopak został pobity i że jadą do szpitala - mówiła 23-latka. - Nie mówili mi później o żadnych szczegółach tej sprawy.
W charakterze świadków zeznawali też: Marcin P., były elbląski bokser, który za pobicie ze skutkiem śmiertelnym 24-letniego Pawła odsiaduje karę 5 lat więzienia oraz Varushan M., który otrzymał wyrok w zawieszeniu za pobicie Marcina M. (kolega Pawła).
Marcin P. powtórzył właściwie to, co już przed sądem mówił wcześniej.
- Gdy pracowałem tamtej nocy w Bowling Clubie, jeden chłopak tańczył z piwem na podeście - opowiadał wczoraj. - Zwracałem mu uwagę, że jeśli to się powtórzy, będzie musiał opuścić lokal. Nie posłuchał. Powiedziałem mu więc, że musi wyjść. Wtedy wstawił się za nim kolega i powiedział, że nie wyjdą. Wyprowadziłem więc obu z dyskoteki. Po jakimś czasie podeszła do mnie dziewczyna i powiedziała, że na dole jest awantura - kontynuował. - Okazało się, że szarpali się jacyś chłopacy. Podszedłem i zostałem uderzony pięścią w twarz przez tego gościa, który wcześniej wstawił się za kolegą. Na moment mnie zamroczyło. Po chwili zobaczyłem, że towarzystwo się rozbiegło. Ruszyłem za tym, który mnie uderzył. Biegłem sam wzdłuż budynku ZUS. Chłopak się zatrzymał i uniósł ręce do walki. Uderzyłem go dwa razy pięścią w głowę. Upadł. Jednak, gdy się oddalałem widziałem przez ramię, jak się podnosi.
- Mój syn nie zginął od dwóch uderzeń - mówił mocno poruszony Andrzej Sztuczka, ojciec nieżyjącego Pawła, który w procesie występuje jako oskarżyciel posiłkowy. - Biegli jasno stwierdzili, że został zakatowany. Sam się skatował? Dlaczego nie wezwałeś radiowozu, skoro Paweł pierwszy cię uderzył? - pytał boksera.
Ten przyznał, że i tak cały czas myśli o tym zdarzeniu, bo przez niego zginął młody człowiek.
Opowiadał też o tym, jak wracał do dyskoteki i koło budynku ZUS spotkał Jacka B.
- Tam stała też jakaś grupka ludzi, może ktoś z nich widział zdarzenie - zastanawiał się Marcin P.
Varushan M. natomiast przyznał, że on o tym zajściu wie z prasy. Jacka B. poznał dopiero w związku z tą sprawą. Po dyskotece go nie widział, był bowiem „zajęty” bójką z Marcinem M., kolegą Pawła.
- Biegliśmy w kierunku Multikina, więc byłem odwrócony tyłem do Bowling Clubu i nie wiedziałem, co tam się dzieje ani też z której strony nadchodził Jacek B. - mówi w sądzie.
Kolejna rozprawa odbędzie się 25 czerwca.
Wczoraj (15 czerwca) w sądzie zeznawała dziewczyna, która bawiła się feralnej nocy w Bowlingu ze znajomymi Pawła. Nie wniosła ona jednak żadnych nowych informacji. Wyznała, że choć owszem, była wtedy w dyskotece, nie widziała nic niepokojącego. Nic takiego nie zauważyła też po wyjściu z Bowling Clubu.
- Jak zeszłam na dół, koleżanki i kolega już podjechali samochodem i mówili, że jakiś chłopak został pobity i że jadą do szpitala - mówiła 23-latka. - Nie mówili mi później o żadnych szczegółach tej sprawy.
W charakterze świadków zeznawali też: Marcin P., były elbląski bokser, który za pobicie ze skutkiem śmiertelnym 24-letniego Pawła odsiaduje karę 5 lat więzienia oraz Varushan M., który otrzymał wyrok w zawieszeniu za pobicie Marcina M. (kolega Pawła).
Marcin P. powtórzył właściwie to, co już przed sądem mówił wcześniej.
- Gdy pracowałem tamtej nocy w Bowling Clubie, jeden chłopak tańczył z piwem na podeście - opowiadał wczoraj. - Zwracałem mu uwagę, że jeśli to się powtórzy, będzie musiał opuścić lokal. Nie posłuchał. Powiedziałem mu więc, że musi wyjść. Wtedy wstawił się za nim kolega i powiedział, że nie wyjdą. Wyprowadziłem więc obu z dyskoteki. Po jakimś czasie podeszła do mnie dziewczyna i powiedziała, że na dole jest awantura - kontynuował. - Okazało się, że szarpali się jacyś chłopacy. Podszedłem i zostałem uderzony pięścią w twarz przez tego gościa, który wcześniej wstawił się za kolegą. Na moment mnie zamroczyło. Po chwili zobaczyłem, że towarzystwo się rozbiegło. Ruszyłem za tym, który mnie uderzył. Biegłem sam wzdłuż budynku ZUS. Chłopak się zatrzymał i uniósł ręce do walki. Uderzyłem go dwa razy pięścią w głowę. Upadł. Jednak, gdy się oddalałem widziałem przez ramię, jak się podnosi.
- Mój syn nie zginął od dwóch uderzeń - mówił mocno poruszony Andrzej Sztuczka, ojciec nieżyjącego Pawła, który w procesie występuje jako oskarżyciel posiłkowy. - Biegli jasno stwierdzili, że został zakatowany. Sam się skatował? Dlaczego nie wezwałeś radiowozu, skoro Paweł pierwszy cię uderzył? - pytał boksera.
Ten przyznał, że i tak cały czas myśli o tym zdarzeniu, bo przez niego zginął młody człowiek.
Opowiadał też o tym, jak wracał do dyskoteki i koło budynku ZUS spotkał Jacka B.
- Tam stała też jakaś grupka ludzi, może ktoś z nich widział zdarzenie - zastanawiał się Marcin P.
Varushan M. natomiast przyznał, że on o tym zajściu wie z prasy. Jacka B. poznał dopiero w związku z tą sprawą. Po dyskotece go nie widział, był bowiem „zajęty” bójką z Marcinem M., kolegą Pawła.
- Biegliśmy w kierunku Multikina, więc byłem odwrócony tyłem do Bowling Clubu i nie wiedziałem, co tam się dzieje ani też z której strony nadchodził Jacek B. - mówi w sądzie.
Kolejna rozprawa odbędzie się 25 czerwca.
A