Wiosnę 1989 roku pamiętam doskonale. Byliśmy już w Elblągu, choć nadal związani z opozycją w Warszawie. Rafał do wybuchu stanu wojennego pracował w Warszawie w Komisji Interwencji Regionu Mazowsze NSZZ Solidarność, więc z wilczym biletem trafiliśmy w końcu tutaj. Ale z opozycją elbląską, reaktywowaną i wspieraną przez samego Jarosława Kaczyńskiego, mieliśmy kontakt przez naszą wielką przyjaciółkę, nieżyjącą już prof. Łucję Okulicz-Kozaryn – pisze o czerwcu 1989 roku Maria Kasprzycka, do niedawna dyrektor Muzeum Archeologiczno-Historycznego w Elblągu.
Lena, bo tak wszyscy ją nazywaliśmy, jako łącznik ze stolicą, w obawie o bezpieczeństwo naszych dzieci, nie chciała korzystać z naszego mieszkania, zatrzymywała się więc w gościnnych progach Danuty i Leonarda Krasulskich, gdzie pulsowało serce rewolty. Bywali tam też Jarosław Kaczyński i Bronisław Geremek, nieżyjący już dzisiaj Józef Gburzyński, Ryszard Stolarowicz, Wiesław Zieliński. Łączyła nas wtedy wiara i nadzieja. Byliśmy pewni, że budujemy lepszy świat. Sprawiedliwą, nową Polskę; bezpieczną i opiekuńczą; gdzie młodym zapewnimy dobry start i możliwości rozwoju, gdzie wszyscy będą mieli równe szanse, gdzie kompetencje, a nie kumoterstwo i partyjne legitymacje, będą przepustką do kariery i sukcesu. Myśleliśmy, że pierwszy postulat Solidarności: Socjalizm tak, wypaczenia nie, właśnie się spełnia.
Drogi jednak szybko się rozeszły. Jarosław Kaczyński przekształcił Komitety Obywatelskie w Porozumienie Centrum, zaś w kontrze powstał ROAD, a za chwilę Unia Demokratyczna, której zostaliśmy członkami – założycielami. To tam poznałam Tadeusza Mazowieckiego i Bronisława Geremka, miałam wielką przyjemność gościć w domu Jacka Kuronia, Henryka Wujca czy Zbyszka Bujaka. To Oni wpoili mi wartości, którym do dziś jestem wierna. Dla nich człowiek i człowieczeństwo stanowiły najwyższą wartość. Poświęcali dla naszego dobra swoje życie i wolność. Nie wzbogacili się na przemianach.
Niestety, dzisiejsza Polska mnie przeraża. Wszak nie o taką Ojczyznę nam szło. Skłóconą i interesowną, podzieloną na biednych i bogatych, zawłaszczoną przez polityków i karierowiczowskie miernoty. Gdzie samorządność, demokracja, obywatelskość stały się pustymi hasłami. Gdzie rządy sprawują lokalne kliki gardzące szarym człowiekiem, gdzie służba zdrowia jest dla bogatych, a dla ubogich wieloletnie kolejki, gdzie administracja każdego szczebla reguluje prawie całe nasze życie. Gdzie sąsiad nienawidzi sąsiada.
Z pierwszego postulatu Solidarności przewrotnie pozostały nam właśnie wypaczenia. Quasi-socjalizm – nieudolnie, bo nieudolnie, ale chociaż trochę - odnawia PIS, a solidarność, wrażliwość społeczna czy aktywność obywatelska spychane są poza margines. Więc może zamiast bezrozumnie fetować 30-lecie odzyskania Wolności zastanowić się, co z tej Wolności nam zostało i jak ją wykorzystujemy. Choćby przez szacunek do tych, którzy naprawdę o nią, z pełnym poświęceniem, dla nas i naszych dzieci walczyli.
PS. Symptomatycznie – dyrektorem muzeum zostałam 1 maja 2004 roku, w dniu wejścia Polski do UE. Dzisiaj, w 30. rocznicę odzyskania Wolności, pożegnałam się z muzeum odzyskując swoją osobistą wolność. I zamierzam z niej korzystać, bo to dar niezwykły. Znowu jestem szczęśliwa, czego wszystkim serdecznie życzę.
Drogi jednak szybko się rozeszły. Jarosław Kaczyński przekształcił Komitety Obywatelskie w Porozumienie Centrum, zaś w kontrze powstał ROAD, a za chwilę Unia Demokratyczna, której zostaliśmy członkami – założycielami. To tam poznałam Tadeusza Mazowieckiego i Bronisława Geremka, miałam wielką przyjemność gościć w domu Jacka Kuronia, Henryka Wujca czy Zbyszka Bujaka. To Oni wpoili mi wartości, którym do dziś jestem wierna. Dla nich człowiek i człowieczeństwo stanowiły najwyższą wartość. Poświęcali dla naszego dobra swoje życie i wolność. Nie wzbogacili się na przemianach.
Niestety, dzisiejsza Polska mnie przeraża. Wszak nie o taką Ojczyznę nam szło. Skłóconą i interesowną, podzieloną na biednych i bogatych, zawłaszczoną przez polityków i karierowiczowskie miernoty. Gdzie samorządność, demokracja, obywatelskość stały się pustymi hasłami. Gdzie rządy sprawują lokalne kliki gardzące szarym człowiekiem, gdzie służba zdrowia jest dla bogatych, a dla ubogich wieloletnie kolejki, gdzie administracja każdego szczebla reguluje prawie całe nasze życie. Gdzie sąsiad nienawidzi sąsiada.
Z pierwszego postulatu Solidarności przewrotnie pozostały nam właśnie wypaczenia. Quasi-socjalizm – nieudolnie, bo nieudolnie, ale chociaż trochę - odnawia PIS, a solidarność, wrażliwość społeczna czy aktywność obywatelska spychane są poza margines. Więc może zamiast bezrozumnie fetować 30-lecie odzyskania Wolności zastanowić się, co z tej Wolności nam zostało i jak ją wykorzystujemy. Choćby przez szacunek do tych, którzy naprawdę o nią, z pełnym poświęceniem, dla nas i naszych dzieci walczyli.
Maria Kasprzycka
PS. Symptomatycznie – dyrektorem muzeum zostałam 1 maja 2004 roku, w dniu wejścia Polski do UE. Dzisiaj, w 30. rocznicę odzyskania Wolności, pożegnałam się z muzeum odzyskując swoją osobistą wolność. I zamierzam z niej korzystać, bo to dar niezwykły. Znowu jestem szczęśliwa, czego wszystkim serdecznie życzę.