- Morze krwi, morze łez - tak o masakrze ludności polskiej na Ukrainie, która rozpoczęła się 11 lipca 1943 r., mówi Wojciech Milewski, wiceprezes Stowarzyszenia im. gen. bryg. Bolesława Nieczuja-Ostrowskiego, organizator obchodów rocznicowych w Elblągu. - Dzisiaj, 76 lat od tamtych wydarzeń, budujemy nową przyszłość - nowej Polski i nowej Ukrainy. Ale nie zapominając o przeszłości - zaznacza. Zobacz zdjęcia z uroczystości.
Już po raz drugi w Elblągu odbyły się uroczystości związane z upamiętnieniem Polaków zamordowanych na Wołyniu w 1943 roku. Pod Pomnikiem Polskiego Państwa Podziemnego zebrali się kombatanci, przedstawiciele władz samorządowych, służb mundurowych i elblążanie.
- 11 lipca 1943 r., niedziela, piękny, słoneczny dzień - przypomniał Wojciech Milewski, wiceprezes Stowarzyszenia im. gen. bryg. Bolesława Nieczuja-Ostrowskiego, które zorganizowało obchody. - Polacy z Wołynia, jak co tydzień, udają się na nabożeństwo, ale tego dnia następuje skoordynowany atak na 99 polskich miejscowości, za którym stali ukraińscy nacjonaliści. Nie jest to zaskoczenie - zauważył - bo akcja przygotowana przez OUN trwa już od wielu miesięcy. Cel podstawowy: usunięcie ludności polskiej ze spornych terenów. Najpierw były szykany, jednostkowe mordy, ale skoro to nie pomogło, doszło do "ostatecznego rozwiązania kwestii polskiej", czyli stwierdzono, że Polacy mają być po prostu wymordowani. 11 lipca 1943 r. jest datą symboliczną - podkreślał Wojciech Milewski. - Walki ukraińsko-polskie trwały do co najmniej 1947 r. Morze krwi, morze łez. Ocenia się, że zostało wymordowanych ok. 120 tys. Polaków, choć niektórzy historycy szacują nawet 200 tys. W akcjach odwetowych zginęło do 10 tys. Ukraińców. Minęło 76 lat i dzisiaj budujemy nową przyszłość - nowej Polski i nowej Ukrainy. Nie możemy jednak zapominać o przeszłości - zakończył.
Zapomnieć nie może Stanisław Soroczyński, urodzony w Woronczynie w województwie wołyńskim, ocalony z ludobójstwa dokonanego przez ukraińskich nacjonalistów:
- Ukraińcy nie mieli litości mordując Polaków - mówił. - Kto oglądał film "Wołyń", ten mógł zobaczyć - w sposób okrutny ginęli i księża, i zwykli ludzie, i "pany polskie". To bardzo smutne... Dziś też jest mi smutno, że o tamtych krwawych wydarzeniach nie mówi się na Ukrainie. Nawet ten film nie został u nich pokazany, a Rosjanie "Katyń" pokazali - z żalem zauważył Stanisław Soroczyński. - Trzeba podkreślić, że nie 100 procent Ukraińców brało udział w mordach - podkreślał - większość została zmuszona, bo ten, kto nie uczestniczył w mordach, sam był mordowany.
Nie podoba mu się to, jak kwestia mordu na Wołyniu jest pokazywana, a raczej nie jest pokazywana na dzisiejszej Ukrainie.
- Bandera jest czczony jak bohater narodowy, a młody naród ukraiński powinien otrzymać właściwą lekcję historii, by wiedzieć, jak okrutne były kiedyś czasy - mówi Stanisław Soroczyński. - Żeby to się nigdy więcej nie powtórzyło. Żeby brat nie musiał mordować brata. Żebyśmy żyli w zgodzie i w przyjaźni.
W samo południe pod pomnikiem odczytano apel pamięci, a pod pamiątkowym obeliskiem złożono kwiaty.
- 11 lipca 1943 r., niedziela, piękny, słoneczny dzień - przypomniał Wojciech Milewski, wiceprezes Stowarzyszenia im. gen. bryg. Bolesława Nieczuja-Ostrowskiego, które zorganizowało obchody. - Polacy z Wołynia, jak co tydzień, udają się na nabożeństwo, ale tego dnia następuje skoordynowany atak na 99 polskich miejscowości, za którym stali ukraińscy nacjonaliści. Nie jest to zaskoczenie - zauważył - bo akcja przygotowana przez OUN trwa już od wielu miesięcy. Cel podstawowy: usunięcie ludności polskiej ze spornych terenów. Najpierw były szykany, jednostkowe mordy, ale skoro to nie pomogło, doszło do "ostatecznego rozwiązania kwestii polskiej", czyli stwierdzono, że Polacy mają być po prostu wymordowani. 11 lipca 1943 r. jest datą symboliczną - podkreślał Wojciech Milewski. - Walki ukraińsko-polskie trwały do co najmniej 1947 r. Morze krwi, morze łez. Ocenia się, że zostało wymordowanych ok. 120 tys. Polaków, choć niektórzy historycy szacują nawet 200 tys. W akcjach odwetowych zginęło do 10 tys. Ukraińców. Minęło 76 lat i dzisiaj budujemy nową przyszłość - nowej Polski i nowej Ukrainy. Nie możemy jednak zapominać o przeszłości - zakończył.
Zapomnieć nie może Stanisław Soroczyński, urodzony w Woronczynie w województwie wołyńskim, ocalony z ludobójstwa dokonanego przez ukraińskich nacjonalistów:
- Ukraińcy nie mieli litości mordując Polaków - mówił. - Kto oglądał film "Wołyń", ten mógł zobaczyć - w sposób okrutny ginęli i księża, i zwykli ludzie, i "pany polskie". To bardzo smutne... Dziś też jest mi smutno, że o tamtych krwawych wydarzeniach nie mówi się na Ukrainie. Nawet ten film nie został u nich pokazany, a Rosjanie "Katyń" pokazali - z żalem zauważył Stanisław Soroczyński. - Trzeba podkreślić, że nie 100 procent Ukraińców brało udział w mordach - podkreślał - większość została zmuszona, bo ten, kto nie uczestniczył w mordach, sam był mordowany.
Nie podoba mu się to, jak kwestia mordu na Wołyniu jest pokazywana, a raczej nie jest pokazywana na dzisiejszej Ukrainie.
- Bandera jest czczony jak bohater narodowy, a młody naród ukraiński powinien otrzymać właściwą lekcję historii, by wiedzieć, jak okrutne były kiedyś czasy - mówi Stanisław Soroczyński. - Żeby to się nigdy więcej nie powtórzyło. Żeby brat nie musiał mordować brata. Żebyśmy żyli w zgodzie i w przyjaźni.
W samo południe pod pomnikiem odczytano apel pamięci, a pod pamiątkowym obeliskiem złożono kwiaty.
A