Rozmowa z dr Marią Kasprzycką, archeologiem i geologiem, specjalistką od geologii stratygraficznej i geologii morza.
Z doniesień agencji prasowych wynika, że wstrząsy tektoniczne, jakie odczuli wczoraj mieszkańcy obwodu kalinigradzkiego i północy Polski były pochodzenia naturalnego. Wiele osób wątpi jednak w te wyjaśnienia…
Wszystko wskazuje na to, że wstrząsów nie wywołała działalność człowieka. Świadczy o tym choćby czas ich trwania - wstrząs spowodowany wybuchem jest jeden i zazwyczaj trwa bardzo krótko. Trzy wstrząsy to klasyczny, modelowy objaw naturalnych ruchów skorupy ziemskiej. Sądzę więc, że nie ma powodów do obaw i przypuszczeń, że przyczyną był jakiś podziemny wybuch czy nielegalne próby jądrowe.
Jaki jest mechanizm tego rodzaju zjawisk?
W głębi Ziemi cały czas coś się dzieje - w płynnej masie jądra Ziemi jedne fragmenty skał się pogrążają, a inne wynurzają. Bardzo niestabilna pod tym względem jest np. Skandynawia. Tam wstrząsy występują regularnie i zdarza się, że są dość mocne. Do niedawna wielu sejsmologów przypuszczało, że skały poruszają się tam tylko w górę lub w dół. Okazało się jednak, że skały poruszają się nie tylko w pionie, lecz także w poziomie – że występują tzw. naprężenia boczne. Można to sobie łatwo wyobrazić: proces, o którym mówię, przypomina wyjmowanie lub wkładanie do budyniu truskawek czy herbatników. Poza tym, to, co dzieje się na Półwyspie Skandynawskim, ma wpływ także na sąsiednie tereny. Wstrząsy, jakich doświadczyliśmy wczoraj, nie są niczym nowym i zaskakującym. Część Europy, w której żyjemy, czyli tzw. Platforma Wschodnioeuropejska, jest stosunkowo stabilna, ale np. w okolicach Litwy i obwodu kaliningradzkiego zlokalizowano obszar o słabszej litosferze. Teren ten nie jest jeszcze wystarczająco przebadany, polscy specjaliści od tektoniki nie mają wiarygodnych pomiarów tzw. naprężeń z tego obszaru, dlatego też nie są w stanie w pełni zinterpretować tego, co stało się u nas. Dane, jakie zanotowano wczoraj pozwolą, mam nadzieję, wypełnić tę lukę. Inna sprawa, że jeśli sięgnie się do źródeł historycznych, okazuje się, że podobne wstrząsy zdarzały się w przeszłości średnio raz na 100 lat. Ponieważ tym razem nastąpiły już tzw. wstrząsy główne, czyli główne przesunięcia w litosferze, pozostałe elementy litosfery powinny się dostosować do tego nowego układu skał. W najbliższym czasie mogą zatem, gdzieniegdzie, wystąpić kolejne, ale już znacznie słabsze przesunięcia i kiedy już to wszystko się ułoży, możemy przypuszczać, że przez następny wiek będzie panował zupełny spokój.
Czy jednak jesteśmy przygotowani na ewentualną powtórkę tego, co zdarzyło się wczoraj? Pytanie: czy w ogóle powinniśmy być na to przygotowani?
To jest ten sam problem, jak z niespodziewanymi wielkimi powodziami. Wydaje się, że nie można podporządkowywać całej gospodarki bardzo szczególnym i rzadko spotykanym zjawiskom. Dlatego, generalnie, nie buduje się zabezpieczeń przed wodą o wysokości, która się zdarza raz na tysiąc lat… Trudno sobie wyobrazić, by projektując i stawiając w naszym regionie budynki zakładano, że może się zdarzyć trzęsienie ziemi w skali 7 czy 8 stopni w skali Richtera, bo nie ma to sensu.
Powodów do strachu czy paniki nie ma?
W żadnym wypadku. Do tej pory nic nie wskazuje na to, żebyśmy mogli obawiać się powtórki tego, co przeżyliśmy wczoraj. Geologia tego obszaru jest dość dobrze rozpoznana. Procesy, które spowodowały wczorajsze wstrząsy, są znane i od czasu do czasu muszą zajść. Nie są to jednak procesy gwałtowne. Myślę, że całą sprawę powinniśmy potraktować jako jeszcze jedną oznakę tego, że żyjemy w ciekawych czasach.
Wszystko wskazuje na to, że wstrząsów nie wywołała działalność człowieka. Świadczy o tym choćby czas ich trwania - wstrząs spowodowany wybuchem jest jeden i zazwyczaj trwa bardzo krótko. Trzy wstrząsy to klasyczny, modelowy objaw naturalnych ruchów skorupy ziemskiej. Sądzę więc, że nie ma powodów do obaw i przypuszczeń, że przyczyną był jakiś podziemny wybuch czy nielegalne próby jądrowe.
Jaki jest mechanizm tego rodzaju zjawisk?
W głębi Ziemi cały czas coś się dzieje - w płynnej masie jądra Ziemi jedne fragmenty skał się pogrążają, a inne wynurzają. Bardzo niestabilna pod tym względem jest np. Skandynawia. Tam wstrząsy występują regularnie i zdarza się, że są dość mocne. Do niedawna wielu sejsmologów przypuszczało, że skały poruszają się tam tylko w górę lub w dół. Okazało się jednak, że skały poruszają się nie tylko w pionie, lecz także w poziomie – że występują tzw. naprężenia boczne. Można to sobie łatwo wyobrazić: proces, o którym mówię, przypomina wyjmowanie lub wkładanie do budyniu truskawek czy herbatników. Poza tym, to, co dzieje się na Półwyspie Skandynawskim, ma wpływ także na sąsiednie tereny. Wstrząsy, jakich doświadczyliśmy wczoraj, nie są niczym nowym i zaskakującym. Część Europy, w której żyjemy, czyli tzw. Platforma Wschodnioeuropejska, jest stosunkowo stabilna, ale np. w okolicach Litwy i obwodu kaliningradzkiego zlokalizowano obszar o słabszej litosferze. Teren ten nie jest jeszcze wystarczająco przebadany, polscy specjaliści od tektoniki nie mają wiarygodnych pomiarów tzw. naprężeń z tego obszaru, dlatego też nie są w stanie w pełni zinterpretować tego, co stało się u nas. Dane, jakie zanotowano wczoraj pozwolą, mam nadzieję, wypełnić tę lukę. Inna sprawa, że jeśli sięgnie się do źródeł historycznych, okazuje się, że podobne wstrząsy zdarzały się w przeszłości średnio raz na 100 lat. Ponieważ tym razem nastąpiły już tzw. wstrząsy główne, czyli główne przesunięcia w litosferze, pozostałe elementy litosfery powinny się dostosować do tego nowego układu skał. W najbliższym czasie mogą zatem, gdzieniegdzie, wystąpić kolejne, ale już znacznie słabsze przesunięcia i kiedy już to wszystko się ułoży, możemy przypuszczać, że przez następny wiek będzie panował zupełny spokój.
Czy jednak jesteśmy przygotowani na ewentualną powtórkę tego, co zdarzyło się wczoraj? Pytanie: czy w ogóle powinniśmy być na to przygotowani?
To jest ten sam problem, jak z niespodziewanymi wielkimi powodziami. Wydaje się, że nie można podporządkowywać całej gospodarki bardzo szczególnym i rzadko spotykanym zjawiskom. Dlatego, generalnie, nie buduje się zabezpieczeń przed wodą o wysokości, która się zdarza raz na tysiąc lat… Trudno sobie wyobrazić, by projektując i stawiając w naszym regionie budynki zakładano, że może się zdarzyć trzęsienie ziemi w skali 7 czy 8 stopni w skali Richtera, bo nie ma to sensu.
Powodów do strachu czy paniki nie ma?
W żadnym wypadku. Do tej pory nic nie wskazuje na to, żebyśmy mogli obawiać się powtórki tego, co przeżyliśmy wczoraj. Geologia tego obszaru jest dość dobrze rozpoznana. Procesy, które spowodowały wczorajsze wstrząsy, są znane i od czasu do czasu muszą zajść. Nie są to jednak procesy gwałtowne. Myślę, że całą sprawę powinniśmy potraktować jako jeszcze jedną oznakę tego, że żyjemy w ciekawych czasach.
Rozmawiała Joanna Torsh