Dziś (16 czerwca) w Sądzie Grodzkim w Elblągu zapadł wyrok w sprawie o pobicie czarnoskórego lekarza. Jeden z oskarżonych został uznany winnym zarzucanych czynów, m.in. publicznego znieważenia mężczyzny słowami „czarnuch” i „„Kunta Kinte” i skazany na karę 6 miesięcy więzienia oraz wypłatę poszkodowanemu nawiązki. Jego kolegę sąd uniewinnił.
Dziś w sądzie stawił się obrońca jednego z oskarżonych, mecenas Stanisław Borzdyński (drugiego reprezentuje jego kancelaria) oraz duża grupa dziennikarzy mediów lokalnych i ogólnopolskich. Sprawa pobicia czarnoskórego lekarza zbulwersowała bowiem opinię publiczną w całym kraju (Pobili, bo nie podobał im się kolor skóry).
Proces toczył się od lutego tego roku. Na ławie oskarżonych zasiadło dwóch młodych mężczyzn: Mariusz S. i Rafał W. Sąd wysłuchał zeznań wielu świadków m.in. poszkodowanego, kibiców, policjantów. Swoją opinię wyrazili też biegli z zakresu medycy i genetyki.
Sędzia Grażyna Łapka ogłosiła dziś wyrok w tej sprawie. Mariusz S. został uznany winnym zarzucanych czynów.
- Działając umyślnie, publicznie, bez powodu, okazując rażące lekceważenie porządku prawa znieważył obywatela Polski pochodzenia nigeryjskiego słowami „czarnuch” i „Kunta Kinte”; ponadto groził mu pozbawieniem życia i uszkodzeniem ciała, aż wreszcie wspólnie i w porozumieniu z inną osobą pobił mężczyznę, kopał powodując u niego liczne obrażenia, w tym wstrząs mózgu – mówiła sędzia Łapka. – Sąd wymierza mu karę 6 miesięcy pozbawienia wolności (wliczając na poczet kary czas spędzony w areszcie, czyli 5 miesięcy – red.) oraz nakazuje wypłatę poszkodowanemu nawiązki w wysokości 15 000 zł.
- Sąd wziął pod uwagę zeznania pokrzywdzonego i jego żony – wyjaśniała sędzia Grażyna Łapka. – Słyszał co prawda, że są one chwiejne i niekonsekwentne, ale to te osoby najlepiej zapamiętały napastników. Ponadto charakterystyczny wygląd oskarżonego Mariusza S. sprawił, że został on rozpoznany. Duże znaczenie miał też jego ubiór – jako jedyny wtedy w Bażantarni miał krótkie spodenki. Ten element wskazywali i policjanci, pokrzywdzony i jego żona.
- Natomiast kibice, którzy chcieli stworzyć alibi oskarżonym nie są wiarygodnymi świadkami – kontynuowała sędzia. – Solidarność kibiców jest znana nie tylko sądowi. Twierdzili, że Mariusz S. spał pijany na ławce, a nie potrafili nawet podać jednego elementu jego ubioru. W ocenie sądu wszyscy, którzy byli w momencie zdarzenia w Bażantarni musieli je widzieć – dodała sędzia Łapka. – Po przyjeździe radiowozów rozpierzchli się – dlaczego? Ci świadkowie mają interes w tym, by oskarżonego oczyścić z zarzutów.
Sędzia wskazywała też na fakt, że Mariusz S. dwukrotnie przyznał się do tego, że „mógł nazwać tego pana czarnuchem”. Później się z tego wycofał, ale – jak podkreśliła sędzia Łapka – taka były linia obrony.
Zdaniem sądu, kara jest sprawiedliwa i dotkliwa. Jest niższa niż domagał się prokurator ( 1 rok i 6 miesięcy więzienia), ale tu zadziałały okoliczności łagodzące tj. młody wiek i niekaralność.
Natomiast drugi z oskarżonych, Rafał W., został uniewinniony. Jak wyjaśniła sędzia Grażyna Łapka, nie było dowodów świadczących o jego udziału w tym zdarzeniu.
Z uniewinnienia swojego klienta zadowolenia nie krył adwokat Stanisław Borzdyński.
- Jestem zadowolony i jeśli uniewinnienie zostanie podtrzymane (wyrok nie jest prawomocny – red.) to będziemy ubiegać się o odszkodowanie za jego pobyt w areszcie – mówił mecenas. – Chłopak stracił w tym czasie pracę. Mam natomiast zasadnicze wątpliwości, co do drugiego wyroku – dodał Stanisław Borzdyński. – Tu z całą pewnością będzie apelacja. Ofiara była w szoku, ale obok stały trzy osoby i żadna z nich nie rozpoznała Mariusza S., jako napastnika. Wręcz jedna z tych osób powiedziała, że to na 100 procent nie on. Do mówienia „czarnuchu” oskarżony przyznał się podczas pierwszego przesłuchania, gdy był kompletnie pijany. Później to podtrzymał, bo myślał, że jak się przyzna to uniknie aresztu. To charakterystyczne dla osób, które nie mają adwokata, a on go wtedy nie miał.
Rafała W. i Mariusza S. nie było dziś w sądzie.
Proces toczył się od lutego tego roku. Na ławie oskarżonych zasiadło dwóch młodych mężczyzn: Mariusz S. i Rafał W. Sąd wysłuchał zeznań wielu świadków m.in. poszkodowanego, kibiców, policjantów. Swoją opinię wyrazili też biegli z zakresu medycy i genetyki.
Sędzia Grażyna Łapka ogłosiła dziś wyrok w tej sprawie. Mariusz S. został uznany winnym zarzucanych czynów.
- Działając umyślnie, publicznie, bez powodu, okazując rażące lekceważenie porządku prawa znieważył obywatela Polski pochodzenia nigeryjskiego słowami „czarnuch” i „Kunta Kinte”; ponadto groził mu pozbawieniem życia i uszkodzeniem ciała, aż wreszcie wspólnie i w porozumieniu z inną osobą pobił mężczyznę, kopał powodując u niego liczne obrażenia, w tym wstrząs mózgu – mówiła sędzia Łapka. – Sąd wymierza mu karę 6 miesięcy pozbawienia wolności (wliczając na poczet kary czas spędzony w areszcie, czyli 5 miesięcy – red.) oraz nakazuje wypłatę poszkodowanemu nawiązki w wysokości 15 000 zł.
- Sąd wziął pod uwagę zeznania pokrzywdzonego i jego żony – wyjaśniała sędzia Grażyna Łapka. – Słyszał co prawda, że są one chwiejne i niekonsekwentne, ale to te osoby najlepiej zapamiętały napastników. Ponadto charakterystyczny wygląd oskarżonego Mariusza S. sprawił, że został on rozpoznany. Duże znaczenie miał też jego ubiór – jako jedyny wtedy w Bażantarni miał krótkie spodenki. Ten element wskazywali i policjanci, pokrzywdzony i jego żona.
- Natomiast kibice, którzy chcieli stworzyć alibi oskarżonym nie są wiarygodnymi świadkami – kontynuowała sędzia. – Solidarność kibiców jest znana nie tylko sądowi. Twierdzili, że Mariusz S. spał pijany na ławce, a nie potrafili nawet podać jednego elementu jego ubioru. W ocenie sądu wszyscy, którzy byli w momencie zdarzenia w Bażantarni musieli je widzieć – dodała sędzia Łapka. – Po przyjeździe radiowozów rozpierzchli się – dlaczego? Ci świadkowie mają interes w tym, by oskarżonego oczyścić z zarzutów.
Sędzia wskazywała też na fakt, że Mariusz S. dwukrotnie przyznał się do tego, że „mógł nazwać tego pana czarnuchem”. Później się z tego wycofał, ale – jak podkreśliła sędzia Łapka – taka były linia obrony.
Zdaniem sądu, kara jest sprawiedliwa i dotkliwa. Jest niższa niż domagał się prokurator ( 1 rok i 6 miesięcy więzienia), ale tu zadziałały okoliczności łagodzące tj. młody wiek i niekaralność.
Natomiast drugi z oskarżonych, Rafał W., został uniewinniony. Jak wyjaśniła sędzia Grażyna Łapka, nie było dowodów świadczących o jego udziału w tym zdarzeniu.
Z uniewinnienia swojego klienta zadowolenia nie krył adwokat Stanisław Borzdyński.
- Jestem zadowolony i jeśli uniewinnienie zostanie podtrzymane (wyrok nie jest prawomocny – red.) to będziemy ubiegać się o odszkodowanie za jego pobyt w areszcie – mówił mecenas. – Chłopak stracił w tym czasie pracę. Mam natomiast zasadnicze wątpliwości, co do drugiego wyroku – dodał Stanisław Borzdyński. – Tu z całą pewnością będzie apelacja. Ofiara była w szoku, ale obok stały trzy osoby i żadna z nich nie rozpoznała Mariusza S., jako napastnika. Wręcz jedna z tych osób powiedziała, że to na 100 procent nie on. Do mówienia „czarnuchu” oskarżony przyznał się podczas pierwszego przesłuchania, gdy był kompletnie pijany. Później to podtrzymał, bo myślał, że jak się przyzna to uniknie aresztu. To charakterystyczne dla osób, które nie mają adwokata, a on go wtedy nie miał.
Rafała W. i Mariusza S. nie było dziś w sądzie.
A