W ostatniej drodze zmarłemu biskupowi Andrzejowi Śliwińskiemu towarzyszyli inni polscy biskupi (fot. PS)
Dwudziestu biskupów, ponad stu księży, sióstr zakonnych, kleryków oraz tłumy wiernych pożegnały dziś (14 września) śp. biskupa elbląskiego Andrzeja Śliwińskiego. Trumna z ciałem zmarłego spoczęła w krypcie biskupów w katedrze św. Mikołaja. Zobacz fotoreportaż.
Msza święta pogrzebowa z udziałem dostojników kościelnych (obecni byli m.in. arcybiskup Edmund Piszcz, pierwszy metropolita warmiński, arcybiskup Sławoj Leszek Głódź, metropolita gdański oraz arcybiskup senior gdański Tadeusz Gocłowski), duchownych innych wyznań, wiernych, ale także przedstawicieli władz miejskich (prezydent Elbląga Henryk Słonina i wiceprezydent Witold Wróblewski) i wojewódzkich, parlamentarzystów, przedstawicieli świata kultury i nauki, rozpoczęła się o godz. 12 w elbląskiej katedrze. Przewodniczył jej biskup Henryk Muszyński, metropolita gnieźnieński, przyjaciel zmarłego biskupa Andrzeja Śliwińskiego.
Homilię wygłosił arcybiskup Edmund Piszcz.
- Śmierć jest zjawiskiem, które budzi protest naszej natury – mówił. – I słusznie, bo w zamyśle Boga jej nie miało być. To człowiek, przez swój grzech, sprowadził śmierć. Dziś żegnamy pierwszego biskupa diecezji elbląskiej, ale i syna ziemi kaszubskiej – przypomniał arcybiskup. – Cieszy, że na uroczystość przybyły delegacje z Pucka, ale i z rodzinnej Werblini. Ważne są bowiem korzenie człowieka.
Arcybiskup Piszcz przypomniał drogę biskupa Andrzeja Śliwińskiego od szkoły powszechnej, przez seminaria do studiów doktoranckich na KUL-u.
- W 1992 r. otrzymał misję stworzenia wspólnoty w ramach diecezji elbląskiej – mówił metropolita warmiński. – Musiał zatroszczyć się o jej strukturę, stworzyć kurię, urzędy, seminarium. I to uczynił z pomocą ofiarnych kapłanów. Że przytoczę słowa Jezusa Chrystusa, które również w odniesieniu do biskupa Andrzeja mają moc – „troszczę się o to, co Ojciec mi dał, by nie stracić”….
Wszyscy hierarchowie kościelni podkreślali, że biskup Andrzej Śliwiński był człowiekiem otwartym, życzliwym i serdecznym, wolnym od konfliktów.
- Główną cechą biskupa Andrzeja była dobroć – mówił w mowie pożegnalnej ks. infułat Mieczysław Józefczyk. – I właśnie ta dobroć sprawiła, że my wszyscy, księża, których zastał tworząc diecezję elbląską, staliśmy się jednością. Dokonał tego nie dekretami i surowością, ale właśnie dobrocią. Kochali go kapłani, kochali go wierni – kontynuował ks. infułat. – Ubolewali nad jego upadkami, słabościami, ale kochali.
Wszystkim, którzy troszczyli się o biskupa Andrzeja Śliwińskiego, byli mu życzliwi, wspierali w trudnym czasie, szczególnie w latach cierpienia, które przyniosła mu choroba dziękowała jego siostra. To z jej ogrodu starosta pucki przywiózł garść ziemi kaszubskiej, którą posypana została trumna zmarłego biskupa.
Po godz. 14 trumna z ciałem biskupa Andrzeja Śliwińskiego spoczęła w krypcie biskupów w katedrze św. Mikołaja, gdzie wejść i pomodlić się mogli także wierni.