Od 1 września trwa ogólnopolski protest ratowników medycznych przeciwko warunkom pracy i niskim wynagrodzeniom. Przyłączyło się do niego również 38 elbląskich ratowników, którzy złożyli wypowiedzenia umów cywilnoprawnych. - Stawki mamy bardzo niskie, i aby móc żyć godnie pracujemy 300, a nawet 400 godzin w miesiącu – mówi Jakub Omalecki, jeden z ratowników z Działu Ratownictwa Medycznego Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego w Elblągu, który również wypowiedział swoją umowę.
Ratownicy medyczni od dawna walczą o wyższe wynagrodzenia, nie zgadzają się też na wyjątkowo trudne warunki pracy. Od 1 września rozpoczęli ogólnopolski protest. W każdym z miast przebiega on nieco inaczej, w niektórych część ratowników nie przychodzi do pracy lub wzięła minimalną liczbę godzin podczas dyżurów. W Elblągu 38 ratowników z Działu Ratownictwa Medycznego Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego w Elblągu wypowiedziało umowy cywilnoprawne.
- Jest to ponad 70 procent świadczących tam usługi ratowników medycznych. Pacjenci mają zapewnioną opiekę, protest nie przebiega, tak jak na przykład w Warszawie, gdzie ratownicy nie przyszli do pracy – mówi ratownik Jakub Omalecki.
Wyższe wynagrodzenia oraz lepsze warunki pracy, tego przede wszystkim domagają się ratownicy.
- Jesteśmy zatrudniani na kontraktach i delikatnie mówiąc nie są to sprawiedliwe finansowo warunki. Stawki mamy bardzo niskie, i aby móc żyć godnie pracujemy 300, a nawet 400 godzin w miesiącu. Jesteśmy do dyspozycji na każde skinienie pracodawcy. Jak długo organizm wytrzyma fizycznie i psychicznie taki system pracy? Do tego sami opłacamy ZUS, musimy kupić odzież medyczną potrzebną nam do pracy, jak również sami płacimy za szkolenia. Stawka ubezpieczenia OC, które również sami opłacamy, w wykonywanym przez nas zawodzie jest wysoka – mówi Jakub Omalecki.
Elbląscy ratownicy domagają się renegocjacji swoich kontraktów.
- Przystępujemy do Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Ratowników Medycznych i wówczas wystosujemy jeszcze pismo do dyrektor Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego w Elblągu Elżbiety Gelert, z naszymi postulatami. Na razie złożyliśmy wypowiedzenia umów – podkreśla ratownik.
Z informacji podanych na stronie www.protestratownikow.pl wynika, że w naszym województwie do protestu przyłączyli się również ratownicy z Olsztyna, Szczytna i Giżycka.
Aktualizacja z wtorku:
O komentarz w tej sprawie poprosiliśmy dyrektor Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego w Elblągu Elżbietę Gelert.
- Jest to protest ogólnopolski. Czekamy w tej sprawie na efekt rozmów o podwyżkach ministra zdrowia Adama Niedzielskiego z ratownikami medycznymi. Te obiecywał rząd już wiele razy, może jednak teraz, gdy protest przebiega dość burzliwie, rząd znajdzie się pod ścianą i zostaną one przyznane. W Elblągu pacjenci są na razie zabezpieczeni, ratownicy złożyli wypowiedzenia i nadal pracują. To nie oznacza, że nie myślimy o planie "B", gdyby protest się zaostrzył. Planowane jest w tej sprawie spotkanie na szczeblu wojewódzkim. Tu nad rozwiązaniem sytuacji powinien pracować również wojewoda oraz NFZ - mówi dyrektor Elżbieta Gelert.
Przyznaje również, że warunki finansowe, na których zatrudniani są ratownicy medyczni są niezadowalające.
- Natomiast warunki pracy naszych ratowników są dobre. Mamy nową flotę karetek, nową aparaturę i nowoczesną bazę. W karetkach jeżdżą trzyosobowe zespoły, a nie w każdym mieście tak jest - dodaje dyrektor WSzZ w Elblągu.