
Na terenie ogrodów działkowych w kwadracie ulic Fromborskiej i Okrężnej postawiono pierwszą odłownię dzikich zwierząt. Drewniana konstrukcja ma zwabiać dziki, które plądrują ogródki elblążan niszcząc ich uprawy. Złapane zwierzęta zostaną wywiezione do lasu poza miastem. Odłownia przypomina bardziej domek, niż klatkę na dzikie zwierzęta. Czy zda egzamin? Zobacz zdjęcia.
Wystarczy pociągnąć za sznurek
Odłownia stoi przy jednej z głównych alejek działkowych, w rogu, tuż przy lesie, gdzie widać ścieżkę udeptaną przez dziki. Zanętę dla zwierząt wykładać będzie Polski Związek Łowiecki.
Pułapka jednak nie zamyka się automatycznie. Zwabione jedzeniem zwierze wchodzi do odłowni... drzwiami. Gdy zwierzę jest już w środku, drzwi musi ktoś zamknąć. W tym celu, w odległości ok. 15 metrów od pułapki, zamontowany zostanie słupek, na którym przymocowana będzie linka zamykająca drzwi.
- Osoba, która zauważy dzika, powinna pociągnąć za sznurek, a następnie powiadomić specjalne służby – wyjaśnia Krzysztof Święcicki.
Zatrzaśnięte drzwi nie otworzą się od wewnątrz. Numer telefonu, pod który należy zadzwonić po „złapaniu” dzika, widnieje na tabliczkach informacyjnych. Taki sygnał uruchomi specjalną procedurę. Za każdym razem na miejsce musi przyjechać lekarz weterynarii i przedstawiciele koła łowieckiego. Schwytane zwierzęta będą usypiane i wywożone ok. 20 km poza teren Elbląga.
Fakt, że odłownia nie jest zamykana automatycznie budzi wątpliwości, czy w ogóle zda egzamin.
- Tu ludzie przychodzą z dziećmi. Nie chcemy stwarzać zagrożenia, że przez przypadek dziecko lub inna osoba mogłaby tam wejść i się zatrzasnąć – odpowiada Krzysztof Święcicki. – Zaczęłyby się poszukiwania. A nie daj Bóg, w środku byłoby jeszcze jakieś zwierze. Teoretycznie taka sytuacja może się zdarzyć, a my nie chcemy do tego dopuścić. Zamknięcie tej odłowni może nastąpić jedynie świadomie przez taką osobę, która będzie wiedziała, że zamyka tam dzikie zwierze, a nie inną osobę.
W taki system nie do końca wierzą tutejsi działkowcy. Dziki najczęściej plądrują ich ogródki nad ranem lub w nocy, wtedy gdy nie ma tam ludzi. Kto więc pociągnie za sznurek? I kolejne pytanie - jak przez drewnianą, wysoko zabudowaną ścianę można zobaczyć, że zwierze jest już w środku?
Dziki wyrządziły wiele szkód na terenie działek. Zniszczyły ogrodzenia i uprawy.
- Dziki pokazały się pierwszy raz jesienią ubiegłego roku – mówi Bożena Kiełtyka, właścicielka działki tuż przy nowej odłowni. - U mnie na szczęście nie ma dużo warzyw, dlatego może nie mam aż tak dużo szkód. Dziki zniszczyły mi siatkę, poryły kwiaty i ziemię.
- Dziki naprawdę tu chodzą – dodaje kobieta. – Ale w nocy, bo w dzień to wiadomo, że nie. A w nocy to nie wiem, kto przypilnuje tej odłowni. Ja nie, od razu mówię.
- Już na pierwszy rzut oka nie spodobała mi się kompletnie, tzn. sama odłownia tak, ale system, który miałaby tego dzika tam odłowić – mówi Jan Gwiazdowski, właściciel kolejnej działki przy lesie. – Ktoś z boku musi siedzieć i sznurkiem zamykać drzwi, to jest śmieszne po prostu! Trzeba zrobić, tak jak jest to pokazane w filmach przyrodniczych, które często oglądam, do klatki owszem trzeba dać jakieś smakołyki, ale te drzwi powinny się zatrzasnąć automatycznie. Jest przesadą dużą, że tam może dziecko wejść, się zatrzasnąć się itp. Dziecko powinno być pod opieka, zresztą tam dzieci nie chodzą, jest ostrzeżenie i rodzice wszystko wiedzą. To jest duża przesada. Tam musi być automatyczne zamykanie, dzik wchodzi, dzik się zatrzaskuje, wtedy to może zdać egzamin.

Pan Jan walczy z nieproszonymi gośćmi już od ponad roku. Na działce uprawia warzywa i owoce, dlatego straty na jakie naraziły go dziki są dość duże. Problem zgłaszał do Urzędu Marszałkowskiego, tamtejsza komisja przyznała mu 240 złotych odszkodowania. Urzędnicy nie chcieli jednak pomóc w wyeliminowaniu dzików. Pan Jan stosuje różne sposoby, by odstraszyć dzikie zwierzęta.
- W związku z tym atakiem dzików na nasze działki zacząłem stosować środki jakie tylko znałem i wiedziałem, że mogą je odstraszyć. Między innymi wokół całego ogrodzenia powiesiłem te reklamówki, prawdopodobnie dziki się tego boją. Szczególnie, gdy wiatr wieje, to być może je odstrasza. Postawiłem też stracha nasączonego rozcieńczalnikiem i innymi środkami do zwalczania zwierząt i owadów na działce.
- Nie widziałem żadnego dzika, bo one żerują w nocy – dodaje działkowiec. - Ale zimową porą tutaj na ul. Okrężnej był taki warchlak trzydziestokilogramowy, zabity chyba przez samochód.
Dzik jest dziki, dzik jest zły
Dzikie zwierzęta dokuczają działkowcom, stwarzają również zagrożenie dla mieszkańców Elbląga.
- Odstrzał dzików jest niemożliwy. Zwierzęta wychodzą na teren miasta, a w mieście nie wolno strzelać. Tak więc jedyną metodą, jaką możemy wprowadzić jest odłów, usypianie i wywożenie do lasu – wyjaśnia Tomasz Lewandowski, wiceprezydent Elbląga. - Dziki przychodziły na działki i niszczyły uprawy oraz inną infrastrukturę ogrodu, wychodziły bezpośrednio do miasta i stwarzały zagrożenie dla mieszkańców. Dzikie zwierze wzbudza ogólny lęk i musimy temu zaradzić.
- Mamy gotową drugą taką odłownię, trwa sprawdzenie tras przejścia dzików. Najprawdopodobniej stanie ona na ogródkach działkowych przy ul. Królewieckiej, po drugiej stronie drogi na Frombork – dodaje Krzysztof Święcicki, dyrektor miejskiego Departamentu Bezpieczeństwa, Zarządzania Kryzysowego i Ochrony Informacji Niejawnych. - Jeśli będzie takie zapotrzebowanie możemy wykonać kolejne.
Jak informuje dziki pojawiały się też na działkach przy ul. Wyżynnej. Tam jednak nie stanowią takiego zagrożenia jak w tych wyznaczonych miejscach. Nowe pułapki pojawią się tam, gdzie będzie to konieczne.
Budowę odłowni sfinansowano z budżetu miasta. Jej koszt to ok. 4,7 tys zł. Odłownię wykonała Zieleń Miejska.