
Walka z dopalaczami jest jak walka z wiatrakami. Przekonaliśmy się o tym na własne oczy, odwiedzając elbląski sklep z „zapachami”. Na półkach, teoretycznie nie do spożycia, odświeżacze do muszli klozetowej czy rozpałka do pieca. W praktyce – niebezpieczne substancje, na które amatorów nie brakuje.
Elbląski sklep jest częścią ogólnopolskiej sieci. Wnętrze w odcieniach ciepłego różu wypełnia aromat kadzidełek. Pod jedną ze ścian stoi kilka przeszklonych gablot; na półkach wkłady do e-papierosów, zapachowe saszetki i ozdobne figurki. Nie ma tradycyjnej lady – jest za to para okienek, za którymi siedzą sprzedawczynie. Na pytanie o ofertę sklepu, jedna z kobiet wskazuje gablotę. W niej różnego rodzaju saszetki, na opakowaniach informacje „odświeżacz do muszli klozetowej”, „proszek zmieniający barwę piasku”. Poinstruowana przez wtajemniczonych w temat dopalaczy, pytam o „rozpałkę do pieca”.
Za gablotką czekają rozpałki w dwóch kolorach; niebieskim i zielonym. Ostatecznie decyduję się na tę pierwszą, tańszą, opatrzoną napisem „promocja”. Kosztuje 20 złotych. Jak na klasyczny wyrób z urotropiny cena zdecydowanie wygórowana, jak na środek psychoaktywny - całkiem przystępna.
Muszę pokazać dowód osobisty. Przez okienko sprzedawczyni podaje mi czarną foliową saszetkę i rachunek. Dostaję także instrukcję obsługi ze wskazówkami dotyczącymi użycia nie tylko rozpałki, lecz również odświeżacza do muszli klozetowej czy tajemniczej „Cząstki Boga”.
Imitacja nie do spożycia
Z opakowania rozpałki wynika, że jest to jej imitacja. Według producenta, „po wrzuceniu do pieca nadaje niebieski kolor płomieniom”. W praktyce, podział na kolory ma być wskazówką dla klientów chcących kupić konkretny rodzaj dopalaczy. W mojej saszetce jest pół grama suszu roślinnego – oficjalnie „nie do spożycia”, lecz do... kolekcjonowania. A co z podpałką robią klienci ? Pytam o to młodego mężczyznę, który właśnie dokonał zakupów. - Trzeba nabić lufkę. Wsypać trochę do środka, zapalić i pociągnąć – tłumaczy dwudziestoparolatek.
Sklep nie narzeka na brak klienteli. Co pewien czas odwiedzają go również pracownicy sanepidu, którzy w asyście policji zabezpieczają podejrzane preparaty.
- Jeżeli poddane badaniu próbki zawierają zakazane substancje, wtedy możemy wszcząć postępowanie administracyjne w sprawie zamknięcia sklepu – mówi Marek Jarosz, dyrektor Powiatowej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Elblągu. - Niestety, w praktyce wygląda to tak, że jednego dnia zamykamy sklep z dopalaczami, a tydzień później powstaje kolejny; pod zmienionym szyldem i z innym właścicielem.
Jak zauważa Krzysztof Nowacki z Komendy Miejskiej Policji w Elblągu, walkę z dopalaczami utrudniają niejasno skonstruowane przepisy. W myśl polskiego prawa dopalacz nie jest narkotykiem, a to oznacza, że może być legalnie rozprowadzany.
- Lista substancji zakazanych przez ustawę antynarkotykową stale się powiększa, tymczasem w sprzedaży wciąż pojawiają się nowe środki zastępcze - zauważa Krzysztof Nowacki. - Producenci dopalaczy używają zmodyfikowanych komponentów, a czasem zwyczajnej trutki na szczury, która przecież nie jest zakazana. W dodatku zasłaniają się klauzulą, że produkt jest nie do spożycia.
Postępowania w sprawie dopalaczy z reguły są prowadzone w trybie administracyjnym. W nielicznych przypadkach dystrybutorzy podejrzanych środków mogą być ścigani z kodeksu karnego... ale dopiero po szkodzie. Bo, według przepisów, sprzedaż dopalaczy nie jest przestępstwem, dopóki nie zagrozi ludzkiemu zdrowiu lub życiu.
Ostatnie przypadki zatruć
W ostatnich tygodniach w Elblągu zdarzyło się co najmniej kilka przypadków poważnych zatruć dopalaczami. Jedna z osób po zażyciu tych substancji zachowywała się jak pies, inna uważała, że ktoś jej wyciął nerki, a jeszcze inna chciała się powiesić na pasku. Wszystkie znalazły się na odtruciu w szpitalu.
Do sądu w Elblągu trafił niedawno akt oskarżenia przeciwko właścicielowi ogólnopolskiej sieci „zapachowych” sklepów. Dotyczy przypadków zatruć, jakie miały miejsce w w Elblągu, gdy sklep z „zapachami” działał przy ul. Królewieckiej. Proces miał się rozpocząć 1 kwietnia, ale z powodu niestawienia się jednego z oskarżonych, termin został przełożony na maj. To pierwszy taki proces w kraju.
Za gablotką czekają rozpałki w dwóch kolorach; niebieskim i zielonym. Ostatecznie decyduję się na tę pierwszą, tańszą, opatrzoną napisem „promocja”. Kosztuje 20 złotych. Jak na klasyczny wyrób z urotropiny cena zdecydowanie wygórowana, jak na środek psychoaktywny - całkiem przystępna.
Muszę pokazać dowód osobisty. Przez okienko sprzedawczyni podaje mi czarną foliową saszetkę i rachunek. Dostaję także instrukcję obsługi ze wskazówkami dotyczącymi użycia nie tylko rozpałki, lecz również odświeżacza do muszli klozetowej czy tajemniczej „Cząstki Boga”.
Imitacja nie do spożycia
Z opakowania rozpałki wynika, że jest to jej imitacja. Według producenta, „po wrzuceniu do pieca nadaje niebieski kolor płomieniom”. W praktyce, podział na kolory ma być wskazówką dla klientów chcących kupić konkretny rodzaj dopalaczy. W mojej saszetce jest pół grama suszu roślinnego – oficjalnie „nie do spożycia”, lecz do... kolekcjonowania. A co z podpałką robią klienci ? Pytam o to młodego mężczyznę, który właśnie dokonał zakupów. - Trzeba nabić lufkę. Wsypać trochę do środka, zapalić i pociągnąć – tłumaczy dwudziestoparolatek.
Sklep nie narzeka na brak klienteli. Co pewien czas odwiedzają go również pracownicy sanepidu, którzy w asyście policji zabezpieczają podejrzane preparaty.
- Jeżeli poddane badaniu próbki zawierają zakazane substancje, wtedy możemy wszcząć postępowanie administracyjne w sprawie zamknięcia sklepu – mówi Marek Jarosz, dyrektor Powiatowej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Elblągu. - Niestety, w praktyce wygląda to tak, że jednego dnia zamykamy sklep z dopalaczami, a tydzień później powstaje kolejny; pod zmienionym szyldem i z innym właścicielem.
Jak zauważa Krzysztof Nowacki z Komendy Miejskiej Policji w Elblągu, walkę z dopalaczami utrudniają niejasno skonstruowane przepisy. W myśl polskiego prawa dopalacz nie jest narkotykiem, a to oznacza, że może być legalnie rozprowadzany.
- Lista substancji zakazanych przez ustawę antynarkotykową stale się powiększa, tymczasem w sprzedaży wciąż pojawiają się nowe środki zastępcze - zauważa Krzysztof Nowacki. - Producenci dopalaczy używają zmodyfikowanych komponentów, a czasem zwyczajnej trutki na szczury, która przecież nie jest zakazana. W dodatku zasłaniają się klauzulą, że produkt jest nie do spożycia.
Postępowania w sprawie dopalaczy z reguły są prowadzone w trybie administracyjnym. W nielicznych przypadkach dystrybutorzy podejrzanych środków mogą być ścigani z kodeksu karnego... ale dopiero po szkodzie. Bo, według przepisów, sprzedaż dopalaczy nie jest przestępstwem, dopóki nie zagrozi ludzkiemu zdrowiu lub życiu.
Ostatnie przypadki zatruć
W ostatnich tygodniach w Elblągu zdarzyło się co najmniej kilka przypadków poważnych zatruć dopalaczami. Jedna z osób po zażyciu tych substancji zachowywała się jak pies, inna uważała, że ktoś jej wyciął nerki, a jeszcze inna chciała się powiesić na pasku. Wszystkie znalazły się na odtruciu w szpitalu.
Do sądu w Elblągu trafił niedawno akt oskarżenia przeciwko właścicielowi ogólnopolskiej sieci „zapachowych” sklepów. Dotyczy przypadków zatruć, jakie miały miejsce w w Elblągu, gdy sklep z „zapachami” działał przy ul. Królewieckiej. Proces miał się rozpocząć 1 kwietnia, ale z powodu niestawienia się jednego z oskarżonych, termin został przełożony na maj. To pierwszy taki proces w kraju.
AS