Wybory za nami i przed nami jednocześnie. Jesteśmy w oku cyklonu. Moje EKO nie wygrało wyborów, choć mieliśmy najrozsądniejszego kandydata, pana Balbuzę. Ja natomiast wygrałem nagrodę pocieszenia w postaci butelki napoju gazowanego, którą dostałem za nakrętkę (nie napiszę szczegółów, żeby nie robić kryptoreklamy).
No nic, dla bezpartyjnych ruchów miejskich kiedyś przyjdzie czas. Widać elblążanie muszą do tego jeszcze ewoluować. Chociaż z drugiej strony mam wrażenie, że ta ewolucja idzie w zupełnie przeciwną stronę, tj. coraz większej wiary w partyjne obietnice z Warszawy niż we własne siły. To się może skończyć tylko słusznie zasłużoną katastrofą. Nikt nie poprawi naszego bytu, jeżeli sami o to nie zadbamy. Tymczasem reklama na kanałach informacyjnych skutecznie wyprała mózgi. A lansowana teza o tym, że Elbląg to Polska w pigułce, jest tak naciągana, że tylko w TVN-ie mogli to wymyślić.
Na pytanie, dlaczego wybrano tych samych, których odwołano, odpowiem w ten sposób. Ludziom podobają się najbardziej piosenki, które znają. I kandydaci pewnie też.
Ciekawie na tym tle wypadł Janusz Palikot ze swoją brygadą (a raczej brygadami). Zrobić referendum, wydać górę kasy na jego promocję oraz kolejne dziesiątki tysięcy na reklamy kandydatów i nic nie zyskać (otrzymali trochę ponad 100 głosów więcej niż my) to chyba najgorszy interes, w jakim brał udział (!). Zresztą, z jego słów raczej nie wynika, że wyciągnął złe wnioski. Cały elbląski Ruch Palikota (czy Europa+) jest do wymiany, bo po prostu nie ma tam kandydatów, którzy wnieśliby tę wartość dodaną. Sporo głosów wziął odłam palikotów, tj. Wolny Elbląg. Tak się teraz zastanawiam, czy panowie Falkiewicz i Kraśniański wrócą na łono partii, czy dalej będą śnić o tym, że osoby, które poszły na referendum, to ich elektorat.
Wybory jasno dowiodły, że ludzi bardzo łatwo jest zmobilizować do głosowania na „nie”. Dużo więcej zachodu kosztuje jednak przekonanie choćby 10 procent z nich, aby zagłosowali na „tak”. Innymi słowy, widać wyraźnie, że pomysł, aby robić referenda i potem startować w wyborach samorządach spalił na panewce. Dziś działacze terenowi RP są w kropce, bo mechanizm, na który liczyli, ich zawiódł.
Festiwal obietnic (który się jeszcze nie skończył) był iście fantastyczny. Czułem się, jakbym mieszkał w najlepszym mieście w Polsce, gdzie inwestorzy walą drzwiami i oknami. Aquaparki, baseny przy każdej szkole (albo na każdym osiedlu), rozbudowa największego miasteczka dla nauki jazdy, tj. Modrzewiny itp. Do tego tajemniczy inwestor z Niemiec, który umknął chyba uwadze mediów, a chce w Elblągu wydać lekką ręką 100 mln Euro (o szczegóły pytać pana Szweda).
Najbardziej zmartwił mnie prezes Kaczyński, a w zasadzie jego hasło „IV portu RP”. Konkretnie to te rzymskie „IV”. Pamiętacie jeszcze pomysł IV RP i jakie były tego skutki? Mam wrażenie, że pan prezes ma złych doradców w tej sprawie, gdyż z Elbląga będzie taki IV port, jak kosmodrom lub inne cudo. Liczby nie kłamią i nawet jak kiedyś będzie przekop, to będzie miał on znaczenie turystyczne, a w dużo mniejszym stopniu handlowe. Po prostu będzie tu za płytko i za wąsko, aby wchodziły duże jednostki. Już dziś porcik nasz orientuje się na Kaliningrad (i słusznie), bo to jedyny kierunek rozwoju i powinno tak zostać. Czy sądzicie, że po wyborach (tych ogólnopolskich) prezes Kaczyński będzie prowadził rozsądną politykę wschodnią? Nie, bo Rosja i jej potencjał skurczą się do Smoleńska i tamtejszej brzozy.
Nastroje natomiast wyczuł pan premier Tusk, czym doprowadził do anarchizacji stosunków na granicy z Rosją. Zmiana zasad przekraczania najpierw na cztery razy w miesiącu, a teraz na dziesięć, jest dowodem na to, że celnicy działają tak naprawdę w próżni prawnej i osoby przekraczające granicę są narażone na widzimisię panów i pań na przejściu. Skoro można jednak jechać dziesięć razy, to równie dobrze można i każdego jednego dnia. Zresztą, radziłbym osobom trudniącym się turystyką paliwową korzystać z tego dobrodziejstwa, bo po wyborach może się znowu zdarzyć, że wprowadzone będą nowe obostrzenia.
Wspominałem o głosowaniu na „nie”. Te wybory znowu będą wyborem nie lepszego kandydata, ale raczej mniejszego zła. Wygra ten, kto będzie miał mniejszy elektorat negatywny.
Z jednej strony mamy panią Geleret, dyrektora szpitala (do którego wybieram się 1 lipca, więc odczuję na własnej skórze, jak on funkcjonuje), z drugiej pana Wilka, o którym nie potrafię tak naprawdę powiedzieć niczego konkretnego oprócz tego, że od zawsze był w Radzie Miejskiej jako opozycja i jest prezesem lub likwidatorem spółdzielni ELSIN. Jaka będzie decyzja wyborców? Tego nikt nie wie. Ale jedno jest pewne – osoba, która będzie rządzić miastem, będzie jak pilot Kamikazdze, bo elblążanie udowodnili na razie jedno… chcą mieć wszystko za półdarmo, chcą mieć dobrze płatną pracę i to wszystko należy się im od razu i natychmiast, a politycy z Warszawy im obiecali. Co będzie, jak tych obietnic nie uda się zrealizować? Kolejna szopka referendalna?
Na pytanie, dlaczego wybrano tych samych, których odwołano, odpowiem w ten sposób. Ludziom podobają się najbardziej piosenki, które znają. I kandydaci pewnie też.
Ciekawie na tym tle wypadł Janusz Palikot ze swoją brygadą (a raczej brygadami). Zrobić referendum, wydać górę kasy na jego promocję oraz kolejne dziesiątki tysięcy na reklamy kandydatów i nic nie zyskać (otrzymali trochę ponad 100 głosów więcej niż my) to chyba najgorszy interes, w jakim brał udział (!). Zresztą, z jego słów raczej nie wynika, że wyciągnął złe wnioski. Cały elbląski Ruch Palikota (czy Europa+) jest do wymiany, bo po prostu nie ma tam kandydatów, którzy wnieśliby tę wartość dodaną. Sporo głosów wziął odłam palikotów, tj. Wolny Elbląg. Tak się teraz zastanawiam, czy panowie Falkiewicz i Kraśniański wrócą na łono partii, czy dalej będą śnić o tym, że osoby, które poszły na referendum, to ich elektorat.
Wybory jasno dowiodły, że ludzi bardzo łatwo jest zmobilizować do głosowania na „nie”. Dużo więcej zachodu kosztuje jednak przekonanie choćby 10 procent z nich, aby zagłosowali na „tak”. Innymi słowy, widać wyraźnie, że pomysł, aby robić referenda i potem startować w wyborach samorządach spalił na panewce. Dziś działacze terenowi RP są w kropce, bo mechanizm, na który liczyli, ich zawiódł.
Festiwal obietnic (który się jeszcze nie skończył) był iście fantastyczny. Czułem się, jakbym mieszkał w najlepszym mieście w Polsce, gdzie inwestorzy walą drzwiami i oknami. Aquaparki, baseny przy każdej szkole (albo na każdym osiedlu), rozbudowa największego miasteczka dla nauki jazdy, tj. Modrzewiny itp. Do tego tajemniczy inwestor z Niemiec, który umknął chyba uwadze mediów, a chce w Elblągu wydać lekką ręką 100 mln Euro (o szczegóły pytać pana Szweda).
Najbardziej zmartwił mnie prezes Kaczyński, a w zasadzie jego hasło „IV portu RP”. Konkretnie to te rzymskie „IV”. Pamiętacie jeszcze pomysł IV RP i jakie były tego skutki? Mam wrażenie, że pan prezes ma złych doradców w tej sprawie, gdyż z Elbląga będzie taki IV port, jak kosmodrom lub inne cudo. Liczby nie kłamią i nawet jak kiedyś będzie przekop, to będzie miał on znaczenie turystyczne, a w dużo mniejszym stopniu handlowe. Po prostu będzie tu za płytko i za wąsko, aby wchodziły duże jednostki. Już dziś porcik nasz orientuje się na Kaliningrad (i słusznie), bo to jedyny kierunek rozwoju i powinno tak zostać. Czy sądzicie, że po wyborach (tych ogólnopolskich) prezes Kaczyński będzie prowadził rozsądną politykę wschodnią? Nie, bo Rosja i jej potencjał skurczą się do Smoleńska i tamtejszej brzozy.
Nastroje natomiast wyczuł pan premier Tusk, czym doprowadził do anarchizacji stosunków na granicy z Rosją. Zmiana zasad przekraczania najpierw na cztery razy w miesiącu, a teraz na dziesięć, jest dowodem na to, że celnicy działają tak naprawdę w próżni prawnej i osoby przekraczające granicę są narażone na widzimisię panów i pań na przejściu. Skoro można jednak jechać dziesięć razy, to równie dobrze można i każdego jednego dnia. Zresztą, radziłbym osobom trudniącym się turystyką paliwową korzystać z tego dobrodziejstwa, bo po wyborach może się znowu zdarzyć, że wprowadzone będą nowe obostrzenia.
Wspominałem o głosowaniu na „nie”. Te wybory znowu będą wyborem nie lepszego kandydata, ale raczej mniejszego zła. Wygra ten, kto będzie miał mniejszy elektorat negatywny.
Z jednej strony mamy panią Geleret, dyrektora szpitala (do którego wybieram się 1 lipca, więc odczuję na własnej skórze, jak on funkcjonuje), z drugiej pana Wilka, o którym nie potrafię tak naprawdę powiedzieć niczego konkretnego oprócz tego, że od zawsze był w Radzie Miejskiej jako opozycja i jest prezesem lub likwidatorem spółdzielni ELSIN. Jaka będzie decyzja wyborców? Tego nikt nie wie. Ale jedno jest pewne – osoba, która będzie rządzić miastem, będzie jak pilot Kamikazdze, bo elblążanie udowodnili na razie jedno… chcą mieć wszystko za półdarmo, chcą mieć dobrze płatną pracę i to wszystko należy się im od razu i natychmiast, a politycy z Warszawy im obiecali. Co będzie, jak tych obietnic nie uda się zrealizować? Kolejna szopka referendalna?
dr Michał Glock, EKO