Mieszkańcy domów przy ul. Turbinowców, którzy sąsiadują z Wojewódzkim Szpitalem Zespolonym w Elblągu, protestują przeciwko planowanej wycince drzew i budowie instalacji fotowoltaicznej przez szpital w bliskim sąsiedztwie ich działek. Obie strony spotkały się we wtorek (27 czerwca), poszukując kompromisu. Takowego na razie nie osiągnięto. Dyrekcja szpitala budowę instalacji fotowoltaicznej tłumaczy koniecznością szukania oszczędności, ponieważ "ciągle rosną ceny energii elektrycznej".
Jeże, wiewiórki i zające
Część mieszkańców domów przy ul. Turbinowców od 20 lat dzierżawiła od Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego w Elblągu grunty, przylegające do ich działek. Dzięki temu powiększyli swoje przydomowe ogrody, a na sąsiedniej skarpie porosły drzewa, stwarzając azyl między osiedlem mieszkaniowym a szpitalem. Trwało to do listopada ubiegłego roku, wówczas szpital wojewódzki wypowiedział umowy dzierżawy ze skutkiem rozwiązującym na 28 lutego 2023 roku. Jak wyjaśnia Elżbieta Gelert, dyrektor Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego w Elblągu, te działania są podejmowane, gdyż placówka musi szukać oszczędności i chce zainwestować w zieloną energię. Przeciwni takim planom są mieszkańcy ul. Turbinowców. To pod ich oknami, zamiast drzew, miałyby pojawić się panele fotowoltaiczne. We wtorek przedstawiciele mieszkańców ulicy Turbinowców spotkali się z dyrekcją szpitala oraz wiceprezydentem Michałem Missanem. Dyskusja trwała około 2 godzin. Porozumienia nie wypracowano.
- W 1975 roku jako 27-letni chłopak na zapytanie u miejskiego architekta otrzymałem informację, że jest teren pod zabudowę domu jednorodzinnego, wtedy jeszcze o szpitalu nie było mowy. Na tym terenie pasały się owce. Wybraliśmy taką lokalizację z informacją, że projektowany w perspektywie szpital będzie oddzielony od zabudowy mieszkalnej strefą buforową, zieloną. Będzie dawała ona aspekty zarówno wizualne, jak i zdrowotne dla mieszkańców. Stąd też nasza decyzja, że spośród wielu lokalizacji w 1975 roku, czyli 48 lat temu, podjęliśmy decyzję o budowie tutaj domu - mówił jeden z mieszkańców ul. Turbinowców.
Jak podkreślali mieszkańcy, co do zamiaru odzyskania przez szpital terenu, który dzierżawią od niego od 20 lat, nie wnoszą żadnych uwag. - Jest to cały czas własność szpitala, przekazana nam w czasowe użytkowanie. Natomiast, co do zamiany tego dobrostanu przyrodniczego w farmę fotowoltaiczną mamy wątpliwości i stoimy nie tyle co w obronie naszych wrażeń, co w obronie tego, żeby nie zamieniać dobrostanu: drzew, tego gniazdowania ptaków, tych wiewiórek, tych jeży i tych zajęcy co czasem przemkną w farmę fotowoltaiczną. Liczymy na zrozumienie, apelujemy o to, aby do tego delikatnego problemu podejść w sposób rozsądny, metodyczny, a nie z piłą łańcuchową. Ekonomia powinna służyć ludziom, a nie ludzie ekonomii – mówił mieszkaniec ul. Turbinowców.
- Ta farma będzie pod naszymi oknami. My tam mieszkamy, to jest nasze życie. Postawienie pod naszymi oknami paneli to dla nas koszmar. Proszę, aby pani dyrektor szpitala przeszła się tam i zobaczyła, jak to wygląda z naszej perspektywy – mówiła jedna z mieszkanek ul. Turbinowców.
"Nie używajmy słowa farma"
Władze Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego w Elblągu przekonywały, że inwestycja jest konieczna i tłumaczyły ją rosnącymi cenami energii oraz poszukiwaniem oszczędności. W 2020 roku placówka za energię zapłaciła ponad 2,5 mln zł (211 tys. 471 zł miesięcznie), a w 2023 kwota ta wynosiła już ponad 4 mln zł (341 tys. 329 zł miesięcznie). Wszystko wskazuje na to, że w tym roku rachunek będzie jeszcze większy (438 tys. 785 zł to szacunkowy koszt miesięcznego zużycia energii).
- Chciałabym prosić, aby nie używać sformułowania farma. Z farmy sprzedaje się prąd innym odbiorcom. Nie mamy takich zamiarów, abyśmy sprzedawali nasz prąd dalej. Chcemy wyłącznie działać na nasze potrzeby. Koszt zainstalowania fotowoltaiki to ok. 2,5 mln zł, a zakładamy, że da nam ona 600 tys. zł oszczędności rocznie. Zakładamy też, że inwestycja zwróci się po 4 latach. Żeby szpital mógł funkcjonować i działać, to musimy myśleć o kosztach, które potem przekładają się na naszą działalność. Leczymy w naszym szpitalu rocznie 40 tysięcy osób, plus 40 tys. osób na SOR – mówiła dyrektor Elżbieta Gelert
Jak podkreśliła dyrektor Gelert, coraz więcej jest szpitalnej aparatury, która pobiera prąd. - Aby móc kupować nowe urządzenia, musimy mieć zasoby energetyczne. W związku z tym długo myśleliśmy, co należy zrobić, albo co można zrobić, by obniżyć koszty energii. Jedyna możliwość na dzisiaj to fotowoltaika. Miejsce, które przedstawialiśmy państwu, gdzie możemy ją zainstalować, jest w naszej ocenie jedynym możliwym. Ja wiem, że państwo przedkładaliście różnego rodzaju projekty, ale my też mamy swoje projekty. Fotowoltaika na dachach nie wchodzi u nas w rachubę, dlatego, że mamy już projekty nadbudowy. Szpital musi się rozwijać, wymogi oraz oczekiwania pacjentów wobec szpitala są coraz większe – tłumaczyła Elżbieta Gelert.
Będzie kolejne spotkanie
Jak wyjaśniał Michał Marciniak, dyrektor szpitala ds. eksploatacyjno-technicznych, analizowano również instalację fotowoltaiki na ścianach szpitala. - Nie mam dziś takich powierzchni od południa, na których możemy posadowić konstrukcję i zamontować panele, w taki sposób, aby zapewnić im efektywną pracę - wyjaśniał Michał Marciniak.
Jak podkreśliła Elżbieta Gelert, szpital chce porozumienia z mieszkańcami. - Oczywiście chcemy się z państwem porozumieć, aby jak najmniej zaszkodziło to państwu wizualnie. Innych przeciwwskazań nie ma, najistotniejszy wydaje się ten pas zieleni, który chcecie zachować. Nasza propozycja do rozważenia jest taka - chcielibyśmy posadzić tam, z naszej strony, żywopłot, który ciągnąłby się po całej powierzchni i byłby przez nas pielęgnowany - mówiła Elżbieta Gelert.
Inwestycja jest na wstępnym etapie. - Nie wiemy jeszcze, ile drzew zostanie wyciętych, tę wycinkę będziemy ograniczali do minimum, jednak tak, aby ta instalacja miała swobodną pracę - mówił dyrektor Marciniak.
W planach jest kolejne spotkanie władz szpitala wojewódzkiego i mieszkańców osiedla Metalowców.