Zakaz kąpieli w wodach Zalewu Wiślanego ogłoszony w minionym tygodniu przez elbląski Sanepid uderzył przede wszystkim w przedsiębiorców i właścicieli kwater turystycznych - zmniejszyła się ilość turystów. Na ten stan rzeczy miało wpływ także załamanie pogody. Ale nie oszukujmy się - zakazy kąpieli z powodu skażeń bakteriologicznych Zalewu ogłaszane są coraz częściej.
Zalew Wiślany to akwen o powierzchni blisko 840 km kw., z czego w granicach Polski jest 382 km kw. Największą z wpływających do Zalewu rzek jest rosyjska Pregoła dostarczająca 62 proc. słodkich wód. Po stronie Polski największe rzeki to Pasłęka, Elbląg i Nogat. Ten obszar zlewni Zalewu Wiślanego w ostatnich latach przechodzi duże przeobrażenia. Powstaje coraz więcej oczyszczalni ścieków, następuje samooczyszczanie się wód Zalewu. Pomimo tego w sezonie turystycznym systematycznie zamykane są nadzalewowe plaże z powodu pojawiania się w wodzie bakterii coli. Nikt nie potrafi oficjalnie wskazać źródeł skażenia i winnych tych zanieczyszczeń. Hipotetycznie mówi się o zanieczyszczeniach płynących od naszych wschodnich sąsiadów. Wini się również mieszkańców Wysoczyzny Elbląskiej, twierdząc, że odprowadzają ścieki, gdzie się da. Sprawą zajęli się naukowcy Polski i Rosji. Wspólnie prowadzą badania w ramach projektów Mantra East i Montransat. Podczas cyklicznie organizowanych konferencji przedstawiane są wyniki badań, także tych prowadzonych z wykorzystaniem najnowszych technologii satelitarnych. Zdaniem naukowców, w polskiej części Zalewu udział importowanych zanieczyszczeń ze strefy Kaliningradu jest nieznaczny.
W tym miejscu trzeba przypomnieć, że podpisując traktat akcesyjny do Unii Europejskiej, Polska zobowiązała się do osiągnięcia „dobrego stanu wód” w terminie do roku 2015. Szczegóły precyzuje przyjęta przez Parlament Wspólnoty i Radę Unii „Ramowa Dyrektywa Wodna”. Tymczasem, zdaniem dr hab. Marka Kruka, profesora biologii Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego w Olsztynie i Państwowej Wyższej Szkoły Zawodowej w Elblągu, niewiele się dzieje w tej materii.
- Gospodarzami obiektów wodnych na swoim terenie są lokalne samorządy - podkreśla profesor. - To do nich należy dbałość o stan środowiska, troska o dobre i skutecznie działające oczyszczalnie ścieków, skanalizowanie obiektów położonych na terenach gmin i konsekwencja w karaniu trucicieli środowiska. Jeśli w najbliższym czasie samorządy nie zbudują i nie wprowadzą w życie programów zaradczych, nie będą zabiegały o środki finansowe na niezbędne do tego inwestycje, to nigdy nie osiągniemy stanu dobrych wód w Zalewie Wiślanym i tym samym nie wypełnimy unijnej dyrektywy. Chcę podkreślić, że nawet najlepsze działania rekultywacyjne i oczyszczające wody Zalewu nie dadzą efektów, dopóki nie powstanie infrastruktura blokująca, a przynajmniej minimalizująca dopływ ścieków i biogenów do wód Zalewu Wiślanego. A to wymaga skoordynowanych działań wszystkich zaangażowanych w ten proces władz, służb, a przede wszystkim środowisk społecznych.
W tym miejscu trzeba przypomnieć, że podpisując traktat akcesyjny do Unii Europejskiej, Polska zobowiązała się do osiągnięcia „dobrego stanu wód” w terminie do roku 2015. Szczegóły precyzuje przyjęta przez Parlament Wspólnoty i Radę Unii „Ramowa Dyrektywa Wodna”. Tymczasem, zdaniem dr hab. Marka Kruka, profesora biologii Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego w Olsztynie i Państwowej Wyższej Szkoły Zawodowej w Elblągu, niewiele się dzieje w tej materii.
- Gospodarzami obiektów wodnych na swoim terenie są lokalne samorządy - podkreśla profesor. - To do nich należy dbałość o stan środowiska, troska o dobre i skutecznie działające oczyszczalnie ścieków, skanalizowanie obiektów położonych na terenach gmin i konsekwencja w karaniu trucicieli środowiska. Jeśli w najbliższym czasie samorządy nie zbudują i nie wprowadzą w życie programów zaradczych, nie będą zabiegały o środki finansowe na niezbędne do tego inwestycje, to nigdy nie osiągniemy stanu dobrych wód w Zalewie Wiślanym i tym samym nie wypełnimy unijnej dyrektywy. Chcę podkreślić, że nawet najlepsze działania rekultywacyjne i oczyszczające wody Zalewu nie dadzą efektów, dopóki nie powstanie infrastruktura blokująca, a przynajmniej minimalizująca dopływ ścieków i biogenów do wód Zalewu Wiślanego. A to wymaga skoordynowanych działań wszystkich zaangażowanych w ten proces władz, służb, a przede wszystkim środowisk społecznych.
M