- Stoimy przed bardzo trudnym wyborem. Czy zostawić obecny układ linii - do którego wszyscy są przywiązani, gdzie każdy wie, jak dana linia jeździ i gdzie się może nią dostać - i rozrzedzić kursy. Czy też poprawić częstotliwość kursowania, ale kosztem przesiadek – mówi Artur Bartnik, nowy dyrektor Zarządu Komunikacji Miejskiej.
- Dlaczego przyjął Pan propozycję rady nadzorczej dotyczącą objęcia stanowiska dyrektora w Zarządzie Komunikacji Miejskiej?
- Propozycja bycia szefem to zawsze jest swego rodzaju wyzwanie i zaszczyt w tym znaczeniu, że ktoś mi zaufał i jestem w stanie to poprowadzić. Nie ukrywam, że ta propozycja była nieoczekiwana. Wiedzieliśmy oczywiście, że poprzedni dyrektor złożył rezygnację, ale nie spodziewałem się – gdy zostałem wezwany do Urzędu Miejskiego – że przewodniczący rady nadzorczej wspólnie z wiceprezydentem złożą mi taką propozycję. Obiecałem, że się zastanowię i po kilku dniach ją przyjąłem.
- Ma Pan umowę na czas nieokreślony czy to jest terminowy kontrakt?
- To pięcioletnia umowa menedżerska. Automatycznie przeszedłem na urlop bezpłatny w związku z poprzednim stosunkiem pracy ze spółką.
- Przed Panem najważniejsze wyzwanie. Zorganizowanie przetargu na komunikację miejską na kolejne siedem lat – na okres od 2021 do 2027 roku. Na jakim etapie są te prace?
- Jak Państwo wiedzą, budżet miasta w wyniku różnych działań nie jest najlepszy. To nie jest budżet marzeń. Siłą rzeczy środki przeznaczone na ten przetarg są mniejsze niż planowaliśmy jeszcze niedawno. W związku z tym wszystkie dotychczasowe ustalenia niestety musieliśmy zawiesić. Przymierzamy się do dość radykalnej zmiany funkcjonowania komunikacji. Stoimy przed bardzo trudnym wyborem. Czy zostawić obecny układ linii - do którego wszyscy są przywiązani, gdzie każdy wie, jak dana linia jeździ i gdzie się może nią dostać - i rozrzedzić kursy, bo jak jest mniej pieniędzy, to jest też mniej wozokilometrów. Czy też poprawić częstotliwość kursowania, ale kosztem przesiadek. Ci, którzy chcieliby korzystać z komunikacji niestety będą zmuszeni do przesiadania się.
Chcielibyśmy, i takie zawsze było działanie miasta, by tramwaje były głównym środkiem komunikacji, ale to wymaga zmian organizacyjnych, zmian nawyków komunikacyjnych pasażerów. Mieszkańcy są przyzwyczajeni do korzystania z reguły z jednej linii: „wsiadam i jadę i najlepiej by było, żeby wydostać się spod domu i dostać pod dom”.
Nie możemy sobie na pewno pozwolić finansowo na to, żeby po mieście jeździły puste autobusy i puste tramwaje. Więc zapewne będziemy dowozić autobusami pasażerów do tramwajów, ludzie się będą przesiadać i jechać dalej. Być może będzie też konieczna zmiana taryfy. Może trzeba będzie wprowadzić bilety czasowe. Nie dopuszczamy myśli, by pasażer do tego dokładał, więc być może rozwiązaniem będzie np. bilet 40-minutowy w cenie obecnego biletu, na którym będzie się można przesiadać. Jesteśmy na etapie przygotowania koncepcji. Zdajemy sobie sprawę, że czas nas goni.
- W styczniu 2021 roku na ulice Elbląga powinny wyjechać nowe autobusy nowych przewoźników, wyłonionych w przetargu... Nie wiem, czy to będę te same firmy, które obecnie świadczą usługi, ale przetarg musi być rozstrzygnięty w tym roku...
- Gdybyśmy ogłosili ten przetarg wcześniej, według uprzednich realiów finansowych, to wyglądałoby głupio, jeśli ktoś złożyłby swoją ofertę, a okazałoby się, że nasze szacunki byłyby o połowę niższe niż wyliczenia firm startujących w przetargu. To by świadczyło o braku profesjonalizmu. Liczymy się niestety z tym, że trzeba będzie ponownie wprowadzić okres przejściowy, podobnie jak to było w 2014 roku i że dopuścimy przez kilka miesięcy obsługę autobusami starszymi. Docelowo chciałbym, jeśli pozwolą na to środki finansowe, by przewoźnicy mieli autobusy nowe. Zbliżone do tych, które obecnie funkcjonują, ale wyposażone w klimatyzację, co staje się powoli standardem w komunikacji miejskiej w kraju, a lata stają coraz cieplejsze.
- W przetargu będą wyodrębnione trzy pakiety linii autobusowych do obsługi przez przewoźników, jak to było poprzednim razem czy mniej?
- Im większy jest pakiet, im więcej autobusów jest w jednym pakiecie, tym można oczekiwać nieco tańszej stawki od przewoźników. Czy dyspozytor, których każdego dnia potrzeba trzech plus jeden rezerwowy, będzie wypuszczał z bazy 15 autobusów czy 25, to w zasadzie zakres pracy jest podobny. Arriva, przejmując kontrakt po Warbusie, wprowadziła do swojej bazy dodatkowo 10 autobusów i sobie radzi.
Z drugiej strony dywersyfikacja usług bardzo nam się przydała w sprawie Warbusa. Zakładam, że już nigdy nie powtórzy się taka sytuacja z wycofaniem się przewoźnika w trakcie kontraktu, ale przypomnę, że jak podpisywaliśmy z Warbusem kontrakt, to była bardzo prężna firma, działająca na wielu rynkach. Chciałbym, żeby dywersyfikacja nadal istniała, by pakiety były przynajmniej dwa. A końcowa ich ilość będzie zależeć od tego, ile będzie środków, ile autobusów wyjedzie na poszczególnych liniach.
- Kiedy możemy się spodziewać publikacji ogłoszenia o przetargu?
- Chcielibyśmy pod koniec stycznia ewentualnie na początku lutego ogłosić przetarg. Czy to się uda? Nie wiem. Jeśli zdecydujemy się na nową koncepcję, wiąże się to z przygotowaniem nowych rozkładów jazdy. Im przetarg będzie bardziej ściśnięty warunkami, tym oferent może zaoferować niższą stawkę, bo wie, że ma pewne rzeczy zagwarantowane, że zrobi np. 100 tysięcy wozokilometrów w ciągu miesiąca. Jeśli warunki nie będą tak konkretne, to oferent będzie kalkulował na najgorsze, by wyjść na swoje.
Na razie stoimy na stanowisku, że pewne wymogi, które się nasuwają, to są prośby i wnioski naszych pasażerów na przykład w sprawie klimatyzacji. Autobusy, które jeżdżą w zastępstwie Warbusa, są już w nią wyposażone. Uruchomienie klimatyzacji w pojeździe to jest dodatkowe zużycie 10 litrów paliwa na 100 kilometrów. To podbija o około 50 groszy cenę każdego wozokilometra, do tego dochodzą koszty konserwacji. Chcielibyśmy, żeby ten nowy przetarg wniósł nową jakość. Tak samo myślą władze miasta.
Poprzedni przetarg ją wniósł. Już zapomnieliśmy, jak przed 2014 rokiem niektóre autobusy funkcjonowały. Jeździły stare volva, gazowce, które miały trudności z podjechaniem pod górę w okolicy szpitala. Mieszkańcy, gdy nowe autobusy wyjechały na trasę, dzwonili do nas, chwaląc, że mogą nawet porozmawiać w autobusie, bo wreszcie nie jest w nim tak głośno.
Wiemy, czego chcemy. Wiemy, co nas ogranicza. Liczymy się z tym, że pierwszy przetarg może zostać nierozstrzygnięty z powodu dużej dysproporcji. Ale nie przewidzieliśmy takich spraw, jak na przykład wzrost płacy minimalnej, która ma niedługo wynieść 4 tysiące złotych. To pociąga za sobą lawinowo wzrost również innych kosztów.
Utrzymujemy standardy, które zostały wypracowane w mieście. Pan prezydent powołał zespół ds. funkcjonowania komunikacji miejskiej, który wypracował nowe założenia. Chcielibyśmy, by na ulice wyjechały w 2021 roku nowe autobusy, by były wyposażone w klimatyzację, być może w automaty do sprzedaży biletów. Będę się starał tych standardów trzymać.
Jeśli się okaże, że nasze standardy są nie do spełnienia, to być może z części trzeba będzie zrezygnować. Ale jeżeli chodzi o klimatyzację, to chciałbym, żeby została. Nawet jeśli trzeba będzie dołożyć klimatyzację do obecnie jeżdżących po mieście pojazdów.