Przychodzisz do lekarza i mòwisz, że chcesz się leczyć na NFZ lekarz odpowiada - czego tu, przyjdź za miesiąc to może coś się da zrobić. Idziesz do tego samego lekarza prywatnie z gotòwka, to lekarz całuje rączki, uśmiecha się pięknie i proponuje ci leczenie bez zwłoki, a usługa jest tańsza niż ta przez kasę chorych. Trzeba w końcu zrobić z tym porządek.
To są właśnie limity NFZ. Nie wina lekarza. NFZ dużo gorzej finansuje wszelkie procedury medyczne, więc siłą rzeczy kolejki do nich są większe. Nie finansuje też wszystkich możliwych procedur, niektóre dostępne są tylko prywatnie. W dodatku NFZ potrafi narzucić tempo np. 6 pacjentów na godzinę: co się w takim czasie zrobi? Cudów nie ma. Poza tym pacjenci nie szanują "darmowego dostępu do lekarza": zapisują się i nie przychodzą, nie odwołują wizyt, przez co kolejka jest coraz dłuższa.
Nie dziwię się, że wielu lekarzy odchodzi wyłącznie do prywatnych gabinetów, skoro na NFZ dużo mniej się opłaca pracować, warunki pracy dla lekarza i pacjenta są dużo gorsze, a pacjent ma jeszcze pretensje do lekarza zamiast do NFZ i rządzących.