Na wstępie gratuluję grupie referendalnej, że w tytanicznej pracy zebrali ponad 12 tys. podpisów. To duży sukces, gdyż udało się aktywizować mieszkańców do działań będących podstawą demokracji. Szkoda tylko, że argumenty, na podstawie których chce się odwołać Nowaczyka, są bardzo ogólne.
Arogancja, niespełnianie obietnic, zadłużenie miasta, remonty dróg, nieprzejrzysta polityka finansowa… to jest lista argumentów, które można swobodnie zarzucić każdemu politykowi w Polsce, na każdym szczeblu. Zarzucanie, że remontowane są drogi, jest tak głupi, że nie sposób z tym w ogóle dyskutować… tak samo, jak niespełnianie obietnic. Pokażcie mi polityka, który spełniał swoje obietnice wyborcze. To są argumenty podnoszone między innymi przez Panią poseł Gelert.
Wspomniana Pani Gelert, Pan Wcisła, Pan Czyżyk subtelnie prześlizgnęli się nad głównym zarzutem, jaki stawia się prezydentowi… skok na kasę najbiedniejszych mieszkańców miasta tj. mieszkańców mieszkań ZBK-u. Podnoszenie w dzisiejszych czasach czynszów o 100 proc. to jest proszeniem się o rewolucję. W sumie pan prezydent doczekał się jej w formie bardzo łagodnej tj. referendum. Formą bardziej agresywną byłaby taczka i zrobienie z naszym włodarzem tego, co zrobili chłopi z Jagusią. Oczywiście są i gorsze scenariusze, ale to niech dopowiedzą sobie czytelnicy.
Zastanawiam się, jakim cudem urzędnikom miejskim wyszło, że jak podniosą czynsze, to więcej kasy wpłynie do ZBK-u. Przecież jak ci niemajętni ludzie nie płacili 200 złotych, bo ich nie było stać, to jak zapłacą 400? Czy chodzi o to, żeby mieszkania jak najbardziej zadłużyć? Tylko nie bardzo rozumiem, po co? Dlaczego nie zrobiono w pierwszej kolejności porządku w ZBK. Ilu ludzi tam pracuje (słyszałem, że około 70) i czy wszyscy są potrzebni? Iloma mieszkaniami zarządzają? Ile kosztują remonty wykonywane przez ZBK i czy ceny nie są sztucznie zawyżane? Czy skontrolowano, ile remontów przeprowadzono na papierze, a ile w rzeczywistości? Czy zrobiono wyliczenia, jaka suma wpłynie z czynszów po podwyżce i czy uwzględniono większy odsetek niepłacących? Całą hecę z podwyżkami trzeba było zacząć od odpowiedzenia sobie na te pytania i dopiero dobierać się do kieszeni mieszkańców…
Z jednej strony mamy więc drenowanie kieszeni tych gorzej sytuowanych (do tego zaliczam też podniesienie kosztów funkcjonowania komunikacji miejskiej), a z drugiej rozdawanie kasy lekką rączką. Nie wiem, czy w sytuacji zadłużenia miasta konieczne były remonty gabinetów, zakup samochodu i cała polityka wycieczkowa pana prezydenta. Niechby sobie latał, ale z korzyścią dla miasta, tymczasem są tylko rachunki do zapłacenia (nawet jeżeli założymy, że płacił zapraszający, to i tak są koszty delegacji, których nie pokrywa się z własnej kieszeni).
Nie wiem, czy tego knota ze ślimakiem w tle, zwanego strategią promocji (też klepnięto przez kolegów pana Wcisły) trzeba było kupować, zamiast napisać ją samemu? Co prawda, pan prezydent powiedział, że nikt (!) z 400-osobowego urzędu nie mógłby tego zrobić – czy to znaczy, że ci, co tam pracują, mają głowy tylko do tego, żeby im się do środka woda nie lała? A może, jak nie potrafią wykonać dobrze polecenia swojego szefa, to trzeba ich posłać na pośredniak na douczenie?
Ktoś powie, że to są tak małe pieniądze w skali budżetu miasta, że się nie liczą, ale gdybyśmy te wszystkie pieniądze, które przelatują między palcami miejskich urzędników, zebrali, to podejrzewam, że uzbierałby się niezła sumka. Tak przy okazji to chciałbym wiedzieć, ile miasto w zeszłym roku wypłaciło nagród i premii i przede wszystkim za co? Czy premie dostali prezydent i zastępcy? Czy miasto wypłaca pracownikom 13-nastki i w jakiej wysokości? Tak sobie myślę, że czas już zacząć rozmawiać o konkretach. Ile z sumy, którą kosztują nas urzędnicy, to nagrody, dodatki itp.? I czy ktoś pomyślał, że jak jest kryzys, to trzeba zacisnąć pasa?
Najgorsze jest jednak to, że zmarnowano szansę wynikającą z otwarcia małego ruchu granicznego. Elbląg promując się, miał szanse na zwrócenie na siebie uwagi i ściągnięcie choć części rzeki pieniędzy, jaka płynie do Gdańska. Ktoś powie, że nie mamy szansy z Trójmiastem, a ja twierdzę, że nawet do Braniewa nam daleko, a najgorsze jest to, że nawet nie spróbowaliśmy. Z informacji celników z Olsztyna wynika, że do grudnia 2012 roku Rosjanie zostawili u nas około 23 mln złotych, ale dodano zaraz, że suma ta jest znacznie wyższa, gdyż wyliczono ją tylko na podstawie rachunków VAT-owskich (Rosjanie mogą odebrać sobie VAT przy wwozie zakupionych dóbr do siebie). Oczywiście sklepy spożywcze takiego rachunku nie wystawiają, więc sumę tę można śmiało pomnożyć przez 10. Tzn. zostawiono u nas około 200 mln zł, z czego pewnie 2/3 w Gdańsku. Przez pana Szmurłę nawet 10 proc. tego nie trafiło do nas. I to jest argument, za który należy się prezydentowi Nowaczykowi odwołanie. Za straconą i dalej marnowaną szansę rozwojową.
Zdajmy sobie wszyscy sprawę, że nowe miejsca pracy generuje tylko handel i usługi. Te dwie gałęzie gospodarki mogłyby się lepiej rozwijać, gdyby miasto zrobiło cokolwiek dla promocji Elbląga w Kaliningradzie. Inaczej patrzyliby na nas nie tylko zakupowicze z Rosji, ale także inwestorzy widzieliby w Elblągu miejsce, gdzie można zarobić… Nie łudźmy się, wielki przemysł do nas nie przyjdzie. Poza lipnymi spotkaniami i deklaracjami nie działo się nic. Największą głupotą było zrzucenie promocji Elbląga na nasz konsulat. Informuję po raz kolejny, że do konsulatu Rosjanie chodzą tylko po wyrobienie wiz lub zezwoleń, na pewno nie szukają tam informacji o Polsce… bo te są na granicy (gdzie promuje się Gdańsk i Olsztyn) lub w intrenecie. A pan Szmurło twierdzi, że on nic nie może i nic nie jest w jego kompetencjach. Mam nadzieje, że nowa władza lub prezydent Nowaczyk wyleje w końcu tego artystę, bo dobrą połowę argumentów za swoim odwołaniem zawdzięcza właśnie jemu.
Pomyślcie sobie, handlowcy i restauratorzy, ile mielibyście więcej pieniędzy, gdyby zrobiono coś praktycznego dla naszej promocji, a nie koncentrowano się na jałowych ruchach, z których nic nie wynika? 20-30 mln zł więcej? Tak więc z jednej strony mamy walenie biednych po głowach, z drugiej zmarnowaną wielką szansę rozwojową. I tego wszystkie można by uniknąć, gdyby na Łączności 1 było choć kilku myślących ludzi…
Radnym należy się odwołanie za to, że przyklepali wszystkie działania UM. Bez zmrużenia oka, bez pomyślenia o konsekwencjach. W końcu te podwyżki ich i tak nie dotyczą. Mieszkają we własnych mieszkaniach/domach, jeżdżą sobie samochodami…. Zastanawiam się tylko nad jednym – gdyby było rzeczywiście referendum i gdyby doszło do odwołania, to czy ci następni nie będą jeszcze bardziej pazerni i jeszcze bardziej zdeterminowani, aby napaść się, zanim kolejna grupa referendalna ich nie zmiecie ze stołka?
Wspomniana Pani Gelert, Pan Wcisła, Pan Czyżyk subtelnie prześlizgnęli się nad głównym zarzutem, jaki stawia się prezydentowi… skok na kasę najbiedniejszych mieszkańców miasta tj. mieszkańców mieszkań ZBK-u. Podnoszenie w dzisiejszych czasach czynszów o 100 proc. to jest proszeniem się o rewolucję. W sumie pan prezydent doczekał się jej w formie bardzo łagodnej tj. referendum. Formą bardziej agresywną byłaby taczka i zrobienie z naszym włodarzem tego, co zrobili chłopi z Jagusią. Oczywiście są i gorsze scenariusze, ale to niech dopowiedzą sobie czytelnicy.
Zastanawiam się, jakim cudem urzędnikom miejskim wyszło, że jak podniosą czynsze, to więcej kasy wpłynie do ZBK-u. Przecież jak ci niemajętni ludzie nie płacili 200 złotych, bo ich nie było stać, to jak zapłacą 400? Czy chodzi o to, żeby mieszkania jak najbardziej zadłużyć? Tylko nie bardzo rozumiem, po co? Dlaczego nie zrobiono w pierwszej kolejności porządku w ZBK. Ilu ludzi tam pracuje (słyszałem, że około 70) i czy wszyscy są potrzebni? Iloma mieszkaniami zarządzają? Ile kosztują remonty wykonywane przez ZBK i czy ceny nie są sztucznie zawyżane? Czy skontrolowano, ile remontów przeprowadzono na papierze, a ile w rzeczywistości? Czy zrobiono wyliczenia, jaka suma wpłynie z czynszów po podwyżce i czy uwzględniono większy odsetek niepłacących? Całą hecę z podwyżkami trzeba było zacząć od odpowiedzenia sobie na te pytania i dopiero dobierać się do kieszeni mieszkańców…
Z jednej strony mamy więc drenowanie kieszeni tych gorzej sytuowanych (do tego zaliczam też podniesienie kosztów funkcjonowania komunikacji miejskiej), a z drugiej rozdawanie kasy lekką rączką. Nie wiem, czy w sytuacji zadłużenia miasta konieczne były remonty gabinetów, zakup samochodu i cała polityka wycieczkowa pana prezydenta. Niechby sobie latał, ale z korzyścią dla miasta, tymczasem są tylko rachunki do zapłacenia (nawet jeżeli założymy, że płacił zapraszający, to i tak są koszty delegacji, których nie pokrywa się z własnej kieszeni).
Nie wiem, czy tego knota ze ślimakiem w tle, zwanego strategią promocji (też klepnięto przez kolegów pana Wcisły) trzeba było kupować, zamiast napisać ją samemu? Co prawda, pan prezydent powiedział, że nikt (!) z 400-osobowego urzędu nie mógłby tego zrobić – czy to znaczy, że ci, co tam pracują, mają głowy tylko do tego, żeby im się do środka woda nie lała? A może, jak nie potrafią wykonać dobrze polecenia swojego szefa, to trzeba ich posłać na pośredniak na douczenie?
Ktoś powie, że to są tak małe pieniądze w skali budżetu miasta, że się nie liczą, ale gdybyśmy te wszystkie pieniądze, które przelatują między palcami miejskich urzędników, zebrali, to podejrzewam, że uzbierałby się niezła sumka. Tak przy okazji to chciałbym wiedzieć, ile miasto w zeszłym roku wypłaciło nagród i premii i przede wszystkim za co? Czy premie dostali prezydent i zastępcy? Czy miasto wypłaca pracownikom 13-nastki i w jakiej wysokości? Tak sobie myślę, że czas już zacząć rozmawiać o konkretach. Ile z sumy, którą kosztują nas urzędnicy, to nagrody, dodatki itp.? I czy ktoś pomyślał, że jak jest kryzys, to trzeba zacisnąć pasa?
Najgorsze jest jednak to, że zmarnowano szansę wynikającą z otwarcia małego ruchu granicznego. Elbląg promując się, miał szanse na zwrócenie na siebie uwagi i ściągnięcie choć części rzeki pieniędzy, jaka płynie do Gdańska. Ktoś powie, że nie mamy szansy z Trójmiastem, a ja twierdzę, że nawet do Braniewa nam daleko, a najgorsze jest to, że nawet nie spróbowaliśmy. Z informacji celników z Olsztyna wynika, że do grudnia 2012 roku Rosjanie zostawili u nas około 23 mln złotych, ale dodano zaraz, że suma ta jest znacznie wyższa, gdyż wyliczono ją tylko na podstawie rachunków VAT-owskich (Rosjanie mogą odebrać sobie VAT przy wwozie zakupionych dóbr do siebie). Oczywiście sklepy spożywcze takiego rachunku nie wystawiają, więc sumę tę można śmiało pomnożyć przez 10. Tzn. zostawiono u nas około 200 mln zł, z czego pewnie 2/3 w Gdańsku. Przez pana Szmurłę nawet 10 proc. tego nie trafiło do nas. I to jest argument, za który należy się prezydentowi Nowaczykowi odwołanie. Za straconą i dalej marnowaną szansę rozwojową.
Zdajmy sobie wszyscy sprawę, że nowe miejsca pracy generuje tylko handel i usługi. Te dwie gałęzie gospodarki mogłyby się lepiej rozwijać, gdyby miasto zrobiło cokolwiek dla promocji Elbląga w Kaliningradzie. Inaczej patrzyliby na nas nie tylko zakupowicze z Rosji, ale także inwestorzy widzieliby w Elblągu miejsce, gdzie można zarobić… Nie łudźmy się, wielki przemysł do nas nie przyjdzie. Poza lipnymi spotkaniami i deklaracjami nie działo się nic. Największą głupotą było zrzucenie promocji Elbląga na nasz konsulat. Informuję po raz kolejny, że do konsulatu Rosjanie chodzą tylko po wyrobienie wiz lub zezwoleń, na pewno nie szukają tam informacji o Polsce… bo te są na granicy (gdzie promuje się Gdańsk i Olsztyn) lub w intrenecie. A pan Szmurło twierdzi, że on nic nie może i nic nie jest w jego kompetencjach. Mam nadzieje, że nowa władza lub prezydent Nowaczyk wyleje w końcu tego artystę, bo dobrą połowę argumentów za swoim odwołaniem zawdzięcza właśnie jemu.
Pomyślcie sobie, handlowcy i restauratorzy, ile mielibyście więcej pieniędzy, gdyby zrobiono coś praktycznego dla naszej promocji, a nie koncentrowano się na jałowych ruchach, z których nic nie wynika? 20-30 mln zł więcej? Tak więc z jednej strony mamy walenie biednych po głowach, z drugiej zmarnowaną wielką szansę rozwojową. I tego wszystkie można by uniknąć, gdyby na Łączności 1 było choć kilku myślących ludzi…
Radnym należy się odwołanie za to, że przyklepali wszystkie działania UM. Bez zmrużenia oka, bez pomyślenia o konsekwencjach. W końcu te podwyżki ich i tak nie dotyczą. Mieszkają we własnych mieszkaniach/domach, jeżdżą sobie samochodami…. Zastanawiam się tylko nad jednym – gdyby było rzeczywiście referendum i gdyby doszło do odwołania, to czy ci następni nie będą jeszcze bardziej pazerni i jeszcze bardziej zdeterminowani, aby napaść się, zanim kolejna grupa referendalna ich nie zmiecie ze stołka?
Dr Michał Glock